ARCHIWUM PODSTAWY POLITYKI - Nova Medusa vel Nowa Meduza

Lorem Ipsum
Dolor sit amet, 12
12345 Consectetur
(Adipiscing)

+00 012 345 678
+00 012 345 678 (fax)

example@example.com
                                       @  Przeciw wichrom @
Kliknij spis treści:
Przejdź do treści

Menu główne:

ARCHIWUM PODSTAWY POLITYKI

Prof. zw. dr hab. Kazimierz Łastawski
Wydział Nauk Humanistycznych SGGW


SYTUACJA GEOPOLITYCZNA POLSKI
PO PRZEMIANACH USTROJOWYCH
I WSTĄPIENIU DO UNII EUROPEJSKIEJ


Przemiany ustrojowe w Polsce oraz jej relacje sojusznicze i wspólnotowe można ujmować z różnych punktów widzenia. Analizy geopolityczne skupiają się na definiowaniu i porządkowaniu interesów narodowych w układzie czasowym i przestrzennym oraz na analizach środków niezbędnych dla realizacji racjonalnych działań państwa. Najczęściej analizy te są łączone z politologią i z geografią polityczną (1). Rozważania geopolityczne - jak dowodzi ich entuzjasta Leszek Sykulski - charakteryzuje podejście realistyczne i wielostronne. Główną uwagę skupiają na procesach, związkach przyczynowo-skutkowych i trendach rozwojowych (2).


Polska od ponad tysiąca lat leży w strategicznie ważnym miejscu Europy i współkształtuje cywilizację europejską. Jej położenie geostrategiczne i geopolityczne w dziejach ulegało wielokrotnym zmianom. Było to głównie rezultatem przesuwania się granic państwowych oraz rozszerzania przez państwa sąsiednie, zwłaszcza przez mocarstwa europejskie, strefy swych wpływów.

1. Charakterystyka współczesnej sytuacji geopolitycznej Polski.

Przez ostatnich kilkadziesiąt lat Polska znajdowała się w trzech różnych sytuacjach geopolitycznych (3):
a) Członka Układu Warszawskiego i RWPG, uzależnionego od Związku Radzieckiego. W ramach ówczesnego bloku wschodniego wpływała na stabilizację systemu jałtańsko-poczdamskiego;
b) Po rozwiązaniu Układu Warszawskiego, RWPG i Związku Radzieckiego Polska funkcjonowała wśród nowych sąsiadów, poza układami sojuszniczymi. Znalazła się - jak dowodzi Peter M. R. Stirk - w strefie " rozrzedzonego bezpieczeństwa" (4);
c) Nową sytuację geopolityczną określiło przyjęcie Polski do NATO i Unii Europejskiej oraz przesunięcie ich na wschód, na wschodnią granicę naszego kraju.

Do rozpoczęcia przemian ustrojowych w 1989 roku Polska miała tylko trzech sąsiadów - ZSRR, Czechosłowację i NRD. Formalnie należała do zwycięzców w II wojnie światowej, ale w wyniku wojny poniosła dotkliwe straty ludnościowe, gospodarcze i terytorialne. Terytorium państwa polskiego przesunęło się o kilkaset kilometrów w kierunku zachodnim. Obszar kraju zmniejszył się o jedną piątą - z 388,6 tys. kw. do 312, 7 tys. km.kw. Na wschodzie terytorium Polski zmniejszyło się, aż o 180 tys. km.kw., natomiast na zachodzie i północy Polska uzyskała rekompensatę wynoszącą 104 tys. km.kw.

Po 1991 roku nastąpiły zasadnicze zmiany geopolityczne wokół Polski. Powstały nowe państwa sąsiedzkie. W latach 1989-1993 kształtowała się również nowa polityka bezpieczeństwa kraju, zmierzająca do uniezależnienia się od Moskwy w sferze wojskowej i wycofania wojsk rosyjskich z Polski. Zmiany w polityce polskiej ułatwiło odchodzenie od dwubiegunowego podziału kontynentu europejskiego, oraz rozszerzenie zakresu wzajemnego zaufania między mocarstwami. Do rozwoju tej polityki przyczyniły się zmiany zapoczątkowane przez Michaiła Gorbaczowa i odstąpienie głównych mocarstw od koncepcji "równowagi strachu" na rzecz koncepcji równowagi interesów (5). Głównym celem Polski w ówczesnej strefie rozrzedzonego bezpieczeństwa stało się przystąpienie do struktur europejskich, NATO i Unii Zachodnioeuropejskiej (UZE). Po wstąpieniu do NATO (1999 r.) i Unii Europejskiej (2004 r.) kolejny raz zmieniło się geopolityczne otoczenie Polski.

Współczesną sytuację geopolityczną Polski określają głównie (6):
a) poziom kontynentalny, z główną w nim rolą Unii Europejskiej i NATO;
b) poziom subregionalny, obejmujący przede wszystkim relacje z sąsiadami.
Pewien wpływ na sytuację geopolityczną Polski wywierają również zjawiska globalizacji. Część z nich wywiera pozytywny wpływ (nowe technologie, szybkie możliwości przekazu informacji i łączności), ale większość tych zjawisk (terroryzm międzynarodowy, niedobory surowcowe, przestępczość transnarodowa, proliferacja broni masowego rażenia) komplikuje sytuację polityczną Polski.

Polska od ponad tysiąca lat jest państwem zaliczanym do Europy Środkowej, lub Europy Środkowo-Wschodniej (7). Położenie geograficzne włącza Polskę do Europy Środkowej, natomiast dzieje polityczne bardziej umiejscawiają ją w Europie Środkowo-Wschodniej. Następowało to poprzez połączenie dwóch określeń tej części Europy "geograficznego (środkowa) i politycznego (wschodnia)". Wybitny znawca tej problematyki Piotr Wandycz wskazuje na szczególną rolę Polski, Czech, Słowacji i Węgier w Europie Środkowo-Wschodniej (8).

Najczęściej do Europy Środkowej zalicza się obszar położony od Renu na zachodzie, Bałtyku na północy oraz Dunaju i Alp na południu (9). Więcej rozbieżności występuje przy określeniu granic Europy Środkowej na Wschodzie. Obejmuje ona zazwyczaj terytoria następujących państw: Niemiec, Polski, Austrii, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii, Mołdawii, Białorusi, Litwy, Ukrainy i Obwodu Kaliningradzkiego Rosji (10). W tak ujmowanej Europie Środkowej żyje około 200 mln mieszkańców. Dominującą pozycję zajmują Niemcy, skupiające ponad 80 mln mieszkańców i dysponujące najlepiej rozwiniętą gospodarką. Można też niekiedy zauważyć w Niemczech ambicje do dominacji w tej części Europy (11).

Polska po 1989 roku rozwinęła nowe kierunki działania politycznego w Europie. Podjęła zasadniczą zmianę orientacji "wschodniej" na "zachodnią". Stopniowo rozwinęła politykę uniezależnienia politycznego, gospodarczego i wojskowego od Wschodu, a włączania się do struktur integracyjnych Zachodu i współtworzenia nowych związków regionalnych. Ukazała też nowe możliwości realizacji swych interesów. Państwa Europy Zachodniej stały się wzorem rozwoju cywilizacyjnego Polski, ułatwiły restrukturyzację jej gospodarki i tworzenie instytucji demokratycznych. Po rozpadzie bloku wschodniego w miejscu Związku Radzieckiego, Czechosłowacji i Niemieckiej Republiki Demokratycznej funkcjonuje siedmiu sąsiadów: Niemcy, Czechy, Słowacja, Ukraina, Białoruś, Litwa i Rosja (Obwód Kaliningradzki). Na zmianę tego otoczenia wpłynęły głównie trzy wydarzenia europejskie: zjednoczenie Niemiec w 1990 roku, rozpad Związku Radzieckiego w 1991 roku i rozpad Czechosłowacji w 1993 roku.

Polska ma granice z sąsiadami o długości 3071 km (tabela 1). Jej sąsiadami są: od północy - Rosja, od północnego- wschodu - Litwa, od wschodu - Białoruś i Ukraina, od południa - Słowacja i Czechy, od zachodu - Niemcy. Najdłuższa jest granica Polski z Czechami i wynosi 796 km, a najkrótsza z Rosją (ze specjalnym Okręgiem Kaliningradzkim) - jedynie 210 km.

Tabela 1.
Granice Polski z nowymi sąsiadami.
Źródło: Polska w Europie. Zarys geograficzno-ekonomiczny. Red. I. Fierla. Warszawa 2011, s. 12.

Terytorium Polski ma bardzo korzystne położenie w centrum kontynentu. Skupia się wokół dorzecza Wisły i Odry. W ocenie Zbigniewa Lacha i Juliana Skrzypa "Polska leży na głównym korytarzu geostrategicznym Europy" (12). Na północy opiera się o Bałtyk, na południu o góry Karpaty i Sudety. Z północy na południe rozciąga się na odległość 649 km, a ze wschodu na zachód na odległość 689 km. Po decyzjach trzech wielkich mocarstw w Jałcie i Poczdamie Polska uzyskała korzystny układ granic pod względem komunikacyjnym, gospodarczym i wojskowym (13). Obszar państwa polskiego jest zwarty, zbliżony do kształtu kolistego, z szerokim, ponad 500 kilometrowym, dostępem do morza. Stolica - Warszawa jest zlokalizowana w centrum kraju.
Polska graniczy z państwami o różnej wielkości, potencjale gospodarczym i wpływach europejskich. Najsilniejszą pozycję zajmują Niemcy i Rosja. Ukraina również przewyższa Polskę pod względem wielkości terytorium i liczby ludności. Pozostałe cztery - Białoruś, Czechy, Litwa i Słowacja - ustępują Polsce pod względem powierzchni, możliwości gospodarczych i liczby ludności (tabela 2.)

Tabela 2.
Powierzchnia i ludność Polski oraz sąsiadów (2009 r.).

Źródło: Rocznik Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 2010. Warszawa 2010, s. 831.

Polska jest państwem średniej wielkości, zajmującym dogodną pozycję w stosunkach między Wschodem i Zachodem. Posiada też korzystne położenie w stosunkach między państwami skandynawskimi i krajami południowej Europy. Do przeszłości należy czas, gdy zasadniczym problemem Polski była "jej misja przedmurza Zachodu ku Wschodowi i bramy dla Wschodu ku Zachodowi" (14). Przez Polskę prowadzą ważne korytarze europejskie, głównie z Berlina przez Warszawę i Mińsk do Moskwy, oraz z Drezna przez Wrocław i Kraków do Kijowa.
Polska jest państwem prawie jednolitym narodowo. Mniejszości narodowe w Polsce stanowią zaledwie około 3% społeczeństwa (15). Wśród sąsiadów największe skupisko mniejszości narodowych występuje na Ukrainie (27,3%), na Białorusi (22,0%) i na Litwie (20,4%) (16). W państwach tych występuje też największe skupisko polskiej mniejszości narodowej. Polska stanowi jedno z nielicznych państw tego regionu, w którym kwestia granic, mniejszości narodowych czy konfliktów etnicznych ma znaczenie marginalne. Potencjał demograficzny kraju osłabia jednak fala emigracji młodych, w części wysoko kwalifikowanych specjalistów (informatycy, lekarze). Rozwój kraju może jednak komplikować bardzo niskie tempo przyrostu naturalnego ludności. Prognozy Eurostatu Unii Europejskiej przewidują nawet malejący stan ludności Polski - w 2010 r. 38,0 mln, w 2030 r. 37,0 mln, w 2040 r. 35,2 mln (17). Jednocześnie ze słabym tempem przyrostu naturalnego ludności (a nawet tendencją spadkową) ujemnie na stan gospodarki polskiej może oddziaływać stosunkowo niski wskaźnik zatrudnienia osób w wieku produkcyjnym. W 2010 roku na 213869 tys. zatrudnionych w UE (średnia 64,6%), zatrudnienie polskie wynosiło 15947 tys. (60,0%) (18). Rozwinięte gospodarczo państwa UE miały wyższy od średniej wskaźnik zatrudnienia (np. Niemcy - 71,5%).

Tabela 3.
Udział i miejsce Polski w Europie (2009 r.).
Źródło: Rocznik Statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej 2010. Warszawa 2010, s. 821, 831.

Powierzchnia kraju cechuje się dużym urozmaiceniem. Większość terytorium to obszary nizinne, w którym średnia wysokość nad poziomem morza nie przekracza 180 metrów. Obszary te - korzystne z punktu widzenia upraw rolnych i transportu - zajmują ponad 90% powierzchni kraju. Obszary wyżynne (o wysokości 300-500 m) stanowią około 5,6%, a obszary górskie (powyżej 500 m) zajmują tylko 3,1% powierzchni (19). Pas pojezierzy na północy jest urozmaicony, pokryty osadami polodowcowymi ze znaczną ilością jezior i terenów rekreacyjnych. Na dużym obszarze nizin i pasa wyżyn są dogodne warunki upraw rolniczych. Na południu kraju znajdują się obszary górskie, wykorzystywane głównie do rozwoju turystyki i rekreacji.

W Polsce wydobywa się ponad 70 różnych kopalin, z tego około 25% stanowi węgiel kamienny, 22% kruszywa naturalne, 15% węgiel brunatny, 9% wapienie i margle dla przemysłu cementowego, 7% rudy miedzi, 6% kamienie drogowe i budowlane, i około 3% piaski posadzkowe. Ocenia się, że polskie zasoby ropy naftowej wynoszą około 13 mln ton i nie do końca rozpoznane są zasoby gazu ziemnego. Polska ma również zasoby około 2,4 mld ton rud miedzi, 80 mln ton soli kamiennej, około 500 mln ton siarki, około 600 mln ton soli potasowych, około 40 mln ton fosforytów i około 700 ton bursztynu.

Polska dysponuje pokładami wód geotermicznych i licznymi źródłami wód mineralnych. Na jej terenie występują zbiorniki retencyjne na rzekach, parki narodowe, parki krajobrazowe oraz rezerwaty przyrody. Ma klimat strefy umiarkowanej, o zróżnicowanych wpływach powietrza polarnomorskiego i kontynentalnego. Wywołuje to dość częste zmiany pogody i wahania występujące w poszczególnych porach roku. Polski "biegun ciepła" stanowi leżący w kotlinie Tarnów, natomiast najniższe temperatury występują głównie w rejonie północno-wschodnim.

Polska położona jest pomiędzy dwoma zróżnicowanymi cywilizacjami, między obszarem kulturowym chrześcijaństwa zachodniego z centrum w Rzymie oraz chrześcijaństwa wschodniego (prawosławia). Wschodnia granica Polski w pewnym stopniu jest granicą między cywilizacjami - łacińską i turańską. Część autorów - w tym Samuel Huntington - umieszcza ten styk cywilizacji dalej na wschodzie, rozdzielając w ten sposób terytorium Białorusi i Ukrainy (20).

2. Nowe położenie Polski w Europie po 1989 roku.

Po rozpadzie dwubiegunowego systemu europejskiego, RWPG, Układu Warszawskiego i ZSRR, położenie geopolityczne Polski uległo zasadniczym zmianom. W tym czasie kilka państw europejskich odzyskało niepodległość, a kilka uzyskało nowy byt państwowy (21). Polacy stworzyli impulsy do demokratycznych przemian w kolejnych państwach byłego bloku wschodniego. "Polska - w ocenie Ryszarda Zięby - wniosła ważny wkład w załamanie się zimnowojennego podziału Europy i otwarcie drogi do ekspansji demokratycznych wartości na wschód kontynentu i zmiany systemu władzy w krajach Europy Środkowej i Wschodniej". Wspierała kształtowanie się struktur nowych państw na wschodzie i jako pierwsza uznała niepodległy byt Ukrainy. Położenie Polski w Europie - jak dowodzi Stanisław Bieleń - przestało być "czymś wyjątkowym i fatalnym, stało się elementem przyjaznego regionu. Polska uwolniona od sytuacji konfliktowych z sąsiadami, otwarta na świat i Europę, stała się elementem integrującym w tej części kontynentu" (23). Z punktu widzenia geopolitycznego Polska jest państwem "tranzytowym", z dogodnym położeniem do współpracy ogólnoeuropejskiej.

Po rozpadzie RWPG, Polska znalazła się w trudnej sytuacji gospodarczej. Rozpadły się bowiem wieloletnie więzy i specjalizacje handlowe. Wcześniej wykorzystywała podstawowe zaopatrzenie surowcowe ze Związku Radzieckiego, głównie w gaz ziemny, ropę naftową i rudę żelaza (24). W ramach wymiany dostarczała tam głównie siarkę oraz wyroby przemysłowe, m. in. statki i artykuły rolne. Po krachu rozliczeń w rublach transferowych nastąpiły duże trudności rozliczeń handlowych w dolarach. Kontakty handlowe Polski z państwami zachodnioeuropejskimi napotykały na brak odpowiednich środków. Z pomocą dla gospodarki polskiej pośpieszył wówczas Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Cennych środków dostarczył również specjalny fundusz PHARE, przygotowany początkowo dla Polski i Węgier (25). Wraz z procesem stowarzyszenia ze Wspólnotami Europejskimi do Polski napłynęły fundusze inwestycyjne oraz fundusze przedakcesyjne. Kapitał zagraniczny stosunkowo dobrze rozwinął się na terenie Polski i stopniowo przejmował kolejne dziedziny produkcji, a bezpośrednie inwestycje zagraniczne korzystnie wpływały na stan gospodarki kraju.

Po "jesiennej burzy narodów" Polska rozwinęła układy dwustronne ze wszystkimi siedmioma sąsiadami (tabela 4) oraz wzięła udział w tworzeniu regionalnych związków państw Europy Środkowej i Wschodniej. Kontynuowała współdziałanie w procesie rozwoju KBWE (później OBWE), w ramach ONZ oraz (od 1991 roku) w Radzie Europy. Zadeklarowała przystąpienie do Wspólnot Europejskich i do NATO. Początkowo zakładano szybsze przystąpienie do Wspólnot Europejskich, bo do 1993 roku na terenie Polski znajdowały się garnizony wojsk rosyjskich. Niepokoje w Polsce budziła wówczas sytuacja w Federacji Rosyjskiej oraz rozwijająca się - przy granicy wschodniej Polski - Wspólnota Niepodległych Państw (26).

Tabela 4.
Traktaty Polski z nowymi sąsiadami zawarte w latach 1991-1994.

Źródło: J. Kukułka, Traktaty sąsiedzkie Polski Odrodzonej. Wrocław - Warszawa - Kraków 1998, s. 75-105, 201-246.

W procesie powoływania Wspólnoty Niepodległych Państw zasadniczą rolę odgrywały władze Federacji Rosyjskiej. Dysponowały największym potencjałem gospodarczym, politycznym, wojskowym i dyplomatycznym, oraz dążyły do zachowania dominującego wpływu na politykę i gospodarkę państw powstałych po rozpadzie ZSRR. Początkowa nieokreśloność organizacyjna Wspólnoty wynikała z pośpiechu jej tworzenia, braku doświadczenia działań takiego ugrupowania oraz różnorodności poglądów na jej przyszłość. Kształtowała się ona jako forma luźnej konfederacji, a przyjęta naprędce deklaracja założycielska nie regulowała wielu jej problemów, takich jak: zadłużenie zewnętrzne, podział majątku związkowego czy dysponowanie bronią atomową. Problemy te stały się później przedmiotem kontrowersji i sporów wśród państw Wspólnoty. W wyniku dodatkowych porozumień Rosja przejęła w całości broń jądrową, pozostałą na terenie Białorusi, Kazachstanu i Ukrainy.

Od początku Wspólnotę Niepodległych Państw dzieliło wiele problemów politycznych, gospodarczych, wojskowych i psychologicznych, a jej państwa członkowskie napotykały na duże trudności gospodarcze i infrastrukturalne. Nie posiadała ona statutu, a podczas spotkań jej przywódców występowały rozbieżności interesów. Wieloletnie spory między Rosją i Ukrainą wywoływał podział Floty Czarnomorskiej. Moskwa inicjowała różne próby zacieśniania współpracy państw członkowskich, wykorzystując do tego celu trudności gospodarcze nowych państw, brak możliwości alternatywnego rozwoju, niedobory surowcowe, a także nieufność inwestorów zagranicznych do angażowania kapitału na obszarze nowych, nieustabilizowanych państw.

Ważne znaczenie dla Polski miało ostateczne potwierdzenie powojennej granicy z Niemcami. Polska zabiegała wówczas, by uczestniczyć w rokowaniach nad przyszłością Niemiec, podjętych wiosną 1990 roku w ramach specjalnej konferencji "2+4" (dwóch państw niemieckich oraz USA, ZSRR, Francji i Wielkiej Brytanii). Po czterech rundach negocjacji, 12 września 1990 roku podpisany został w Moskwie "Układ o ostatecznej regulacji sprawy Niemiec", który ułatwił proces ich jednoczenia. Zgodnie z postanowieniami zachodnioniemieckiej Ustawy Zasadniczej z 1949 roku, NRD została "wchłonięta" przez RFN, a na całe terytorium Niemiec rozciągnął się zachodnioniemiecki system polityczny. Doszło też do "cichego" rozszerzenia Wspólnot Europejskich o terytorium byłej NRD.

W 1990 roku podjęto proces "dostosowywania" KBWE do przekształcającej się Europy. Podczas paryskiego szczytu tej organizacji (z udziałem przewodniczącego Komisji Wspólnot Europejskich) przyjęto 21 listopada 1990 roku Paryską Kartę Nowej Europy, określającą szersze ramy współpracy paneuropejskiej. Rozwinęły się też nowe struktury KBWE i z dniem 1 stycznia 1995 roku przekształcono KBWE w Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

W czasie przemian ustrojowych rozpoczętych po 1989 roku władze polskie dążyły przede wszystkim do realizacji na nowo określonych żywotnych interesów narodowych. Najważniejsze z nich to (27):
- przeprowadzenie zmian ustrojowych zmierzających do tworzenia demokratycznego systemu
politycznego i gospodarki rynkowej;
- rozwijanie współdziałania z krajami integrującej się Europy;
-kształtowanie bezpieczeństwa kraju w sytuacji niestabilnego środowiska międzynarodowego;
- umacnianie roli i pozycji międzynarodowej Polski wśród innych państw i organizacji
europejskich.

Zmiany społeczno-polityczne po rozpadzie ZSSR i Układu Warszawskiego polepszyły sytuację geopolityczną Polski. Po wielu latach zabiegów doszło do zawarcia 14 listopada 1990 roku traktatu polsko-niemieckiego o ostatecznym potwierdzeniu istniejącej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej (28). Ze wszystkimi nowymi sąsiadami nasze państwo zawarło układy o przyjaźni i współpracy (tabela 4). Podpisano również układy o przyjaźni i współpracy z kolejnymi państwami, m. in. z Wielką Brytanią (1991), Francją (1991), Włochami (1991) i Hiszpanią (1992). Nowe układy oraz nowe umowy prawne i gospodarcze ułatwiły powiązania Polski z Zachodem w wielu dziedzinach. Stopniowo państwa europejskie znosiły obowiązek wizowy wobec Polaków. Po 1989 roku Polska zyskała najkorzystniejsze od trzystu lat otoczenie międzynarodowe i zdobyła pewne uznanie u sąsiadów, głównie poprzez wolnościowy fenomen "Solidarności", początkowe osiągnięcia reformatorskie, uporczywą obronę tożsamości narodowej oraz wieloletni udział w misjach pokojowych na wielu kontynentach. Coraz wyraźniej wpływała na stabilizację polityczną kontynentu.

3. Zacieśnienie przez Polskę współpracy regionalnej.

Po 1989 roku nastąpiło zbliżenie w stosunkach dwustronnych między państwami dawnych bloków. Rosjanie zabiegali przede wszystkim o rozwój stosunków z najbardziej znaczącymi państwami zachodnioeuropejskimi. Z kolei Niemcy wyrażali wdzięczność Rosjanom za bezkonfliktowe i sprawne wycofanie armii z terytorium byłej NRD. Wraz z innymi państwami zachodnioeuropejskimi Polska podpisała tzw. konwencję madrycką o współpracy transgranicznej (1993) i w strefach przygranicznych rozwinęła współpracę euroregionalną z sąsiadami. Rozwój tej współpracy rozpoczęła od działań na granicy polsko-niemieckiej, gdzie utworzono nawet wspólny Uniwersytet Europejski Viadrina we Frankfurcie n/Odrą i Słubicach.

Po zmianach ustrojowych rozpoczętych w 1989 roku Polska, Węgry i Czechosłowacja zabiegały o rozwój trójstronnej współpracy w Europie Środkowej oraz o rozszerzenie kontaktów z organizacjami zachodnioeuropejskimi (29). Duże chęci do rozwoju współpracy ze Wspólnotami wykazywały też Litwa, Łotwa i Estonia. Ograniczone możliwości współpracy występowały w Bułgarii, Rumunii, Albanii, Białorusi, Ukrainie i Mołdawii oraz w nowych państwach powstałych po rozpadzie Jugosławii. Nowe formy współpracy państw Europy Środkowej i Wschodniej rodziły się z dużymi trudnościami. Rozpad RWPG spowodował przerwanie więzi kooperacyjnych. Występowały niedobory finansowe i surowcowe oraz brak komplementarnych struktur gospodarczych. Ożywały też resentymenty polityczne, zwłaszcza w stosunkach węgiersko-rumuńskich i węgiersko-słowackich. Państwa zachodnioeuropejskie rozpoczynając wcześniej proces integracji dysponowały korzystniejszymi warunkami, aniżeli państwa byłego Układu Warszawskiego i RWPG. Cechowała je bliskość terytorialna, podobieństwo systemów politycznych, rozwinięta gospodarka rynkowa, zbliżony poziom rozwoju gospodarczego i technologicznego, zaawansowane powiązania handlowe oraz komplementarność struktur gospodarczych.

Po 1989 roku, rozwinęła się współpraca czterech państw rejonu Dunaju i Adriatyku, wywodzących się z różnych ugrupowań politycznych, gospodarczych i wojskowych: Włochy były członkiem Wspólnot Europejskich i NATO, Austria i Jugosławia miały status państw neutralnych, a Węgry - pozostawały jeszcze w Układzie Warszawskim i RWPG. W inauguracyjnym spotkaniu tych czterech państw w Budapeszcie w dniach 11-12 listopada 1989 roku, uzgodniono wspólne działania w kwestiach transportowych, technicznych i ekologicznych. Po dołączeniu do nich Czechosłowacji i Polski powstało Hexagonale, które w 1992 roku zamieniło nazwę na Inicjatywę Środkowoeuropejską. Organizacja ta miała ułatwić państwom Europy Środkowej przejmowanie dorobku państw zachodnioeuropejskich i włączenie ich do głównych struktur integracyjnych kontynentu (Unii Europejskiej, UZE, Rady Europy).

W dniu 15 lutego 1991 roku została podpisana Deklaracja Wyszehradzka o współpracy Polski, Czechosłowacji i Węgier, przyjęta w celu koordynacji dążeń tych państw do integracji europejskiej. Deklaracja tworzyła Trójkąt Wyszehradzki, zmierzający do wspólnego kształtowania współpracy z instytucjami europejskimi, współdziałania i konsultacji w sprawach bezpieczeństwa oraz koordynowania działań w sferze gospodarczej, ekologicznej i humanitarnej. Po rozpadzie Czechosłowacji w 1993 roku na Czechy i Słowację, Trójkąt Wyszehradzki rozwija działalność jako Grupa Wyszehradzka.

28 sierpnia 1991 roku w Weimarze utworzony został Trójkąt Weimarski łączący Francję, Niemcy i Polskę. Przyjęto Wówczas pierwszą wspólną deklarację ministrów spraw zagranicznych, zatytułowaną: Odpowiedzialność Francji, Polski i Niemiec za przyszłość Europy. Polska liczyła, że Trójkąt Weimarski stanie się ważkim czynnikiem stosunków europejskich, ale później zaznaczyły się wyraźne różnice stanowisk państw członkowskich wobec wielu spraw europejskich. Podejmowano raczej doraźne formy współpracy.

W ramach rozwoju współpracy państw nadbałtyckich w marcu 1992 roku została powołana w Kopenhadze Rada Państw Morza Bałtyckiego przez ministrów spraw zagranicznych Danii, Estonii, Finlandii, Łotwy, Litwy, Niemiec, Norwegii, Polski, Rosji i Szwecji, z udziałem przedstawiciela Komisji Europejskiej. Rada rozwinęła współdziałanie państw nadbałtyckich oraz ułatwiła stabilizację polityczną tego regionu. Szczególne zainteresowanie Rada skupia na sprawach współpracy gospodarczej, wspieraniu instytucji demokratycznych oraz wybranych kwestiach bezpieczeństwa, zwłaszcza na ekologii i na zapobieganiu zorganizowanej przestępczości transgranicznej.

21 grudnia 1992 roku powołano w Krakowie Środkowoeuropejskie Porozumienie o Wolnym Handlu (Central European Free Trade Agreement - CEFTA), obejmujące kraje Trójkąta Wyszehradzkiego, a później Grupy Wyszehradzkiej. W późniejszych latach przystąpiły do niego Słowenia (1996), Rumunia (1997) i Bułgaria (1998). Porozumienie w sprawie CEFTA przewidywało utworzenie strefy wolnego handlu artykułami przemysłowymi między państwami członkowskimi, stopniowe likwidowanie ceł oraz znoszenie ograniczeń ilościowych w handlu. Stało się ono swoistym poligonem doświadczalnym współpracy państw kandydujących do Unii Europejskiej w zakresie liberalizacji handlu.

Inicjatywy regionalne na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej następowały w miarę odchodzenia państw byłego bloku wschodniego od współdziałania politycznego z Moskwą. Kraje te przez kilka lat pozostawały w strefie "rozrzedzonego bezpieczeństwa". Nie doszło wówczas do realizacji dwóch regionalnych propozycji w zakresie bezpieczeństwa: zgłaszonej przez prezydenta Lecha Wałęsę koncepcji "NATO - bis" (1992) oraz propozycji prezydenta Leonida Krawczuka "Strefy stabilności i bezpieczeństwa w Europie" (1993) (30) . Odrzucono również wysuniętą przez Rosję propozycję "krzyżowych gwarancji bezpieczeństwa" (31) dla państw Europy Środkowej i Wschodniej. Polska przystąpiła do realizacji zarówno "miękkich" (soft) i "twardych" (hard) działań w zakresie bezpieczeństwa w skali paneuropejskiej, regionalnej i sąsiedzkiej.

Możliwości działań III Rzeczypospolitej w tym zakresie ułatwiło przystąpienie do nowych organizacji na terenie Europy:
- do Rady Europy (1991);
- do Układu Stowarzyszeniowego ze Wspólnotami Europejskimi (1991);
- do stowarzyszenia z Unią Zachodnioeuropejską (1994);
- do Światowej Organizacji Handlu (1995);
- do Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (1996);
- do Traktatu Północnoatlantyckiego (1999);
- do Unii Europejskiej (2004).

W latach stanu "rozrzedzonego bezpieczeństwa" Polska dalej kontynuowała udział w misjach pokojowych ONZ, a po ataku terrorystycznym na USA przystąpiła do koalicji antyterrorystycznej. Od 2002 roku uczestniczy w działaniach wojskowych na terenie Afganistanu. Wyraźnie poparła doraźnie utworzoną przez USA koalicję do interwencji zbrojnej przeciw Irakowi. Proamerykańskie działania zbrojne Polski w Iraku na pewien czas skomplikowały stosunki dwustronne naszego kraju z "lokomotywą integracji" - Niemcami i Francją.

4. Modyfikacje pozycji geopolitycznej Polski po wstąpieniu do NATO i Unii Europejskiej.

Wstąpienie Polski do NATO w 1999 roku i do Unii Europejskiej w 2004 roku wpłynęło wyraźnie na zmianę pozycji geopolitycznej Polski, która długi czas funkcjonowała między Niemcami i Rosją (32). Zakończył się też okres pozostawania Polski w strefie "rozrzedzonego bezpieczeństwa" (33). Decyzje powyższe spełniły główne założenia strategiczne polityki III Rzeczypospolitej. Wzmacniały one bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne Polski oraz jej pozycję w Europie.

Włączenie w sojuszniczy układ bezpieczeństwa i integracji gospodarczej Zachodu zakończyło peryferyjne położenie Polski wobec systemu zachodniego i jej umiejscowienie na "linii frontu" w latach zimnowojennej konfrontacji. Zdaniem Stanisława Bielenia "Po raz pierwszy od trzech stuleci znika dylemat geopolityczny Polski, polegający na jednoczesnym zagrożeniu ze wschodu i zachodu" (34). Przestały istnieć - wielka imperialna Rosja i dążące do samodzielnej ekspansji Niemcy, a NATO i Unia Europejska tworzą podstawową gwarancję pozycji europejskiej Polski (35).

Wstąpienie Polski do Unii Europejskiej z dniem 1 maja 2004 roku to wydarzenie w dziejach państwa i narodu polskiego o podobnym charakterze jak przyjęcie chrześcijaństwa, tworzenie unii polsko-litewskiej czy odrodzenie Polski po rozbiorach w 1918 roku. Działanie to było w pełni zgodne z polską rację stanu. "Wiązanie się z Unią Europejską - pisał Krzysztof Skubiszewski - staje w rzędzie wielkich wydarzeń w naszych dziejach - tych, które otwierały nowe perspektywy" (36).
Wieloletni proces przygotowań Polski do struktur integracyjnych Europy ujmowano wówczas propagandowo jako "powrót do Europy". Wynikało to wówczas z rozwoju sytuacji, którą Norman Davies oceniał, że "wszystko co dobre przypisuje się <<Zachodowi>>, jednocześnie odsądzając <<Wschód>> od czci i wiary (37). Polska od wielu stuleci funkcjonuje w "sercu Europy" (38): geograficzne, cywilizacyjne, kulturowe i instytucjonalnie (w nowych strukturach bezpieczeństwa europejskiego) (39). Oceniając to Zygmunt Królak pisał wówczas, że określenie o "wchodzeniu Polski do Europy" jest sprzeczne z interesami naszego kraju, ponieważ pobudza "niezdrowe odniesienia do traktowania Polski w istocie jako nierównoprawnego partnera" (40). Papież Jan Paweł II w polemice ze zwolennikami "wejścia do Europy" mówił w 1991 roku: "Przede wszystkim my wcale nie musimy do niej wchodzić, bo my w niej jesteśmy /…/. Nie musimy do niej wchodzić, ponieważ ją tworzyliśmy, i tworzyliśmy ją z większym jeszcze trudem aniżeli ci, którym się przypisuje, albo którzy sami sobie przypisują patent na europejskość (41). Występując w polskim Sejmie stwierdzał: "Stolica Apostolska od samego początku wspiera integrację Polski z Unią Europejską". Kolejny raz użył wówczas metafory << dwóch płuc>>, którymi winna oddychać Europa zespalając w sobie tradycje Wschodu i Zachodu" (42).

Wraz ze wstąpieniem Polski do NATO i UE wschodnia granicę Polski stała się zarazem granicą obu tych ugrupowań. Granica ta jest "zewnętrzną granicą zjednoczonej Europy, współpracującej z państwami Europy Wschodniej, wchodzącymi w skład dość amorficznej Wspólnoty Niepodległych Państw" (43). Dłuższe (1908 km) są granice Polski z państwami członkowskimi UE i NATO, aniżeli z państwami nie należącymi do sojuszu i wspólnoty (1163 km). Zgodnie z traktatem shengeńskim likwidowane są bariery graniczne wewnątrz państw unijnych, a umacniane granice zewnętrzne UE (w tym wschodnia granica Polski). Członkostwo w obu ugrupowaniach wzmocniło rolę polityki polskiej w Europie, zarówno wobec bezpośrednich sąsiadów na Wschodzie: Rosji, Ukrainy i Białorusi oraz do innych państw "wschodnich": Mołdawii, Armenii, Azerbejdżanu czy Gruzji.

Tabela 5.
Członkostwo w Unii Europejskiej państw Europy Środkowo-Wschodniej.

Źródło: H. Tandera-Właszczuk, Rozszerzenie Unii Europejskiej na Wschód. Polska na tle innych krajów. Warszawa 2001, s. 122.

Polska tworzy zewnętrzną granicę UE z Ukrainą, Białorusią i Obwodem Kaliningradzkim Rosji. W ramach podziału zadań unijnych w Warszawie od 2004 roku funkcjonuje Europejska Agencja ds. Zarządzania Współpracą Operacyjną na Granicach Zewnętrznych Państw Członkowskich (FRONTEX). Agencja rozwija współpracę w zakresie zarządzania granicami zewnętrznymi UE, wspiera państwa członkowskie w szkoleniu straży granicznej, koordynuje współdziałanie oraz prowadzi badania w zakresie kontroli i ochrony granic. Ściśle współdziała z Europejskim Urzędem Policji (EUROPOL), Europejskim Kolegium Policyjnym (CEPOL) i unijnym urzędem antykryzysowym (OLAF).

Po wstąpieniu Polski do Wspólnoty spełniły się marzenia wielu pokoleń Polaków do zajęcia samodzielnej pozycji wśród głównych państw europejskich. Uzyskała ona wielomilionowe środki unijne na przyspieszony rozwój infrastruktury kraju, zwłaszcza na nowe inwestycje drogowe, rolne i ekologiczne. Członkostwo w Unii Europejskiej polepszyło możliwości poprawy warunków życia ludności wiejskiej. Pozwoliło na zwiększenie w społeczeństwie polskim racjonalnego spojrzenia na proces jednoczenia współczesnej Europy. Ułatwiło też społeczeństwom zachodnioeuropejskim eliminowanie historycznych mitów i stereotypów na temat społeczeństwa polskiego.

Polska aktywnie uczestniczyła w rozszerzeniu Unii Europejskiej z 15 państw do 27 i przezwyciężaniu istniejących podziałów europejskich. Z dniem 1 stycznia 2007 roku, po akcesji Bułgarii i Rumunii, Unia stała się największym obszarem gospodarczym na świecie, który skupia prawie 500 mln mieszkańców, wytwarza 30% światowego PKB i realizuje największy wolumen handlu międzynarodowego, a Polska jest coraz bardziej liczącym się członkiem tej największej wspólnoty światowej. Polska rozwinęła wysiłki zmierzające do lepszego wykorzystania pozycji państwa członkowskiego. Dąży do zapewnienia sobie pozycji wpływowego ośrodka unijnego, wykorzystującego dla tego celu głównie wielkość terytorium kraju, liczbę ludności oraz zdolności i wykształcenie młodego pokolenia. Polskie dążenia zostały jednak osłabione poprzez zjawiska kryzysowe w UE, a zwłaszcza odrzucenie Traktatu Konstytucyjnego przez Francję i Holandię oraz po dużych trudnościach funkcjonowania euro, zwłaszcza w Grecji i Irlandii.

Negatywnie na pozycję Polski w UE wpłynęła polityka prowadzona w latach 2005-2007 przez koalicję rządzącą, tworzoną przez Prawo i Sprawiedliwość, Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę. W okresie tym Polska blokowała rozwój integracji, unikała tworzenia doraźnych koalicji w ramach UE i racjonalnego przekonywania innych państw członkowskich do polskich racji. Zamiast rozwijania mądrych kompromisów, nastawiała się na blokowanie nowych inicjatyw unijnych (44). Polityka zagraniczna tej koalicji w pewnym stopniu pogorszyła pozycję, rolę i wizerunek Polski w Unii Europejskiej. Dopiero po odsunięciu PiS od władzy rząd Donalda Tuska "zaczął wykorzystywać mechanizmy koordynowania swoich działań na arenie międzynarodowej z partnerami z Unii Europejskiej" (45). Szerzej zaangażował się we wspólne przedsięwzięcia unijne, unikając klientystycznego stanowiska wobec USA.

Polska poprzez położenie w centrum Europy pozostaje aktywnym uczestnikiem gry interesów głównych sił politycznych kontynentu. Politycy polscy mogą formułować długofalową wizję rozwojową Polski, jako państwa silnie zakorzenionego na Zachodzie, a zarazem spełniającego rolę zwornika między Wschodem i Zachodem (46). Poszczególni autorzy w zróżnicowany sposób ujmują rolę Polski w tym zakresie, od "regionalnego eksportera stabilności" (Andrzej Olechowski), "zwornika" Europy (Jerzy M. Nowakowski, Zygmunt Królak), "wrót" na Wschód (Antoni Z. Kamiński), "pośrednika" (Przemysław Grudziński) (47), do najczęściej eksponowanej roli "pomostu" między Wschodem i Zachodem (Bolesław Balcerowicz, Stanisław Bieleń, Stanisław Koziej, Zdzisław Najder, Eugeniusz Romer, Leszek Sykulski, Roman Wapiński, Kazimierz Wóycicki) (48).

Udział Polski w NATO i Unii Europejskiej rozszerzył możliwości jej wpływu na kształt kontynentu. Może przyczynić się do poprawy położenia międzynarodowego państw sąsiedzkich i wszystkich państw regionu (49). Polski sukces w udanej transformacji ustrojowej i przezwyciężaniu barier cywilizacyjnych może promieniować dalej na Wschód i inspirować tworzenie bliższych UE programów politycznych na Ukrainie i Mołdawii, a nawet i na Białorusi. Polska może w przyszłości pozytywnie oddziaływać na zbliżenie tych krajów do struktur unijnych. Pomyślnie kształtują się polskie relacje z państwami na wschód od granicy polskiej i unijnej, które (poza Białorusią) korzystają ze wsparcia Partnerstwa Wschodniego. Polska może też pozytywnie wpływać na trudny proces scalania dwóch części Europy, różniących się pod względem gospodarki, poziomu życia i stanu świadomości społecznej.

Członkostwo w Unii Europejskiej prowadzi do realizacji żywotnych interesów narodowych i wpływa coraz wyraźniej na wiele dziedzin funkcjonowania państwa. Zwiększa też możliwości prezentacji polskich interesów narodowych we władzach wspólnotowych oraz w stosunkach z sąsiadami. Wymaga jednak większej inicjatywności władz polskich, determinacji w działaniach oraz poszukiwania kompromisowych rozwiązań między głównymi ugrupowaniami politycznymi kraju. Konieczne staje się ograniczenie wewnętrznych podziałów w kraju, oraz bardziej racjonalne włączenie struktur państwowych, zasobów gospodarczych i coraz lepiej wykształconego społeczeństwa w promocję interesów kraju w skali europejskiej. O miejscu i roli Polski zadecydują przede wszystkim realia materialne, duchowe i organizacyjne społeczeństwa, a nie sentymenty czy idee mesjanistyczne (50).

Polska w razie potrzeb ma możliwości uczestniczenia w doraźnie tworzonych koalicjach unijnych. Zajęła szóstą pozycję w Unii za Niemcami, Francją, Wielką Brytanią, Włochami i Hiszpanią. Jako znaczące państwo unijne wpływa też na ożywienie działalności Grupy Wyszehradzkiej i Trójkąta Weimarskiego. W 2008 roku stała się organizatorem koalicji dziewięciu państw członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej w sprawach energetyczno-klimatycznych UE. Zorganizowała w tej sprawie w Gdańsku udane spotkanie premierów Bułgarii, Czech, Estonii, Litwy, Łotwy, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier z udziałem sprawującego prezydencję unijną prezydenta Francji , Nicolasa Sarkozy'ego (51).

Polskie interesy narodowe są zbieżne z procesami rozwoju integracji i pokojowymi procesami w Europie. Członkostwo w NATO i Unii Europejskiej zabezpiecza Polsce bezpieczeństwo polityczne i ekonomiczne oraz ułatwia eliminowanie ograniczeń rozwoju cywilizacyjnego. Ułatwia rozwój gospodarczy i modernizację kraju. Polacy uzyskali możliwość zwiększonej wymiany gospodarczej, zwiększonego podróżowania i zatrudnienia w zachodnioeuropejskich państwach unijnych. Dla coraz większej liczby obywateli polskich Unia staje się centrum rozwoju europejskiego. Dzięki członkostwu unijnemu Polska zapewnia sobie bezpieczeństwo (polityczne, gospodarcze, energetyczne) i eliminowanie zacofania cywilizacyjnego. Posiada dalej znaczne możliwości pełnienia roli pomostu między Wschodem i Zachodem Europy. Większe możliwości w Unii mogłaby uzyskać Polska po przyspieszeniu rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego, a zwłaszcza po wstąpieniu do strefy euro. Może również uzyskać większą wiarygodność międzynarodową, bo unijne wzory rozwiązań gospodarczych i społecznych są pozytywnie oceniane w świecie.

Szczególne znaczenie dla polskiej geopolityki mogłoby mieć przyłączenie Ukrainy do Unii Europejskiej, które ze względu na swój potencjał ludnościowy, przemysłowy i wojskowy, mogłaby spowodować przesunięcie granicy unijnej dalej na wschód, i uwolnienie Polski od roli państwa granicznego. Sama Ukraina musiałaby wyrazić wyraźnie taki zamiar i zdecydowanie dostosowywać swoje działania do wymogów integracyjnych. Zdaniem Antoniego Łazowskiego rozważane są w tej sprawie w kręgach unijnych różne warianty pośrednie: wzmocnionego partnerstwa, czy włączenie tego kraju do Europejskiego Obszaru Gospodarczego (52), ale Ukraina takiego rozwiązania nie zaakceptuje ze względów prestiżowych.

Wstąpienie do UE spowodowało zdecydowane przesunięcie Polski na geopolitycznej mapie Europy i stworzyło nową jakość w jej polityce zagranicznej. Zyskała ona nowe możliwości rozwoju polityki wschodniej (53), i nowy atut w rozgrywce geopolitycznej z Rosją (54). Napotyka jednak na ważne interesy Rosji za wschodnią granicą, która dąży do zachowania tam wpływów uważanej za "bliską zagranicę". Polska może realizować tam znaną zasadę - "nie szukajmy przyjaciół daleko, a wrogów blisko". Ponieważ granica wschodnia Polski stała się zarazem granicą zewnętrzną UE na wschodzie, to stabilność na wschód od niej ma ważne znaczenie zarówno dla bezpieczeństwa Polski, jak i całej Unii. Działanie takie jest zgodne z unijną Polityką Sąsiedztwa, a od 2008 roku wzmocnioną jeszcze przez zainicjowane przez Polskę i Szwecję - Partnerstwo Wschodnie.

Priorytetem działalności Polski w kolejnych latach winno być zdobycie jak najsilniejszej pozycji w działalności unijnej. Wymaga to formułowania ambitnych, a zarazem realnych wizji działania oraz trudnej, "konsekwentnej realizacji uzgodnionych wcześniej celów strategicznych" (55). Wymaga to również lepszej mobilizacji społeczeństwa wokół strategicznych celów kraju oraz ograniczenia podziałów politycznych w sprawach ogólnonarodowych.

Polska winna doceniać znaczenie nowych gwarancji bezpieczeństwa jakie stwarza członkostwo w NATO i Unii Europejskiej. Nie musi już silnie eksponować wyjątkowości swych losów narodowych w Europie. Sytuacja Polski w jednoczącej się Europie coraz bardziej będzie zależeć od jej wewnętrznego wysiłku, stanu gospodarki i finansów oraz efektywności działań instytucji politycznych, aniżeli od narodowych emocji albo woli lub samowoli sąsiadów. W dalszej działalności europejskiej powinna wyraźniej dostrzegać współzależność interesów z sojusznikami, partnerami unijnymi i innymi krajami europejskimi. Wymagać to będzie przekształceń wewnętrznych państwa polskiego "w kierunku jego większej elastyczności, konieczności wytworzenia zdolności adaptacyjnych i kooperacyjnych oraz nowych mechanizmów zarządzania polityką" (56).

Polskie interesy w Europie w najszerszym zakresie będą uzależnione od rozwoju współpracy z władzami unijnymi oraz głównymi sąsiadami Niemcami, Rosją i Ukrainą, z którymi współkształtowana jest zewnętrzna płaszczyzna polskiego interesu narodowego. Istnieje wciąż potrzeba rozszerzonej współpracy Polski z najważniejszymi graczami sceny europejskiej. O dalszej współpracy zadecyduje sposób, w jaki te kraje uporają się ze spuścizną przeszłości i na ile potrafią rozwiązywać problemy, wynikające z rozbieżności ich interesów narodowych.


5. Współczesne realia współpracy Polski z sąsiadami.

Położenie Polski w centrum Europy umożliwia jej pełnienie roli pomostu między Wschodem i Zachodem kontynentu, oraz pomostu między krajami członkowskimi Unii Europejskiej i NATO, a krajami europejskimi pozostającymi poza integracją. Na realizację tej roli wpływa wiele czynników obiektywnych (trwałych) i subiektywnych (bardziej zmiennych) (57). Czynniki obiektywne (środowisko geograficzne, potencjał ludnościowy, potencjał gospodarczy, wielkość armii) nie ulegają szybkim zmianom. Natomiast wyraźniej można wpływać na koncepcje działań, ulepszenie dyplomacji czy zwiększenie inicjatywności międzynarodowej. W coraz większym stopniu na politykę polską wpływają czynniki zewnętrzne: sąsiedzkie, integracyjne, sojusznicze oraz globalizacyjne.
Dla działalności międzynarodowej Polski ważne jest łączenie realizmu działań z wizją przyszłości. Działania takie rozwinął już minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski, który konsekwentnie dążył do dobrego ułożenia stosunków z nowymi sąsiadami, uznając to "za punkt wyjścia dla polityki zagranicznej i rozwoju polskiej orientacji europejskiej (58).

5. 1. Relacje z członkami NATO i Unii Europejskiej.

a) Stosunki z Niemcami.
Niemcy są głównym sąsiadem Polski. Od początku wykazywały aktywność w europejskim procesie integracji, a od 1955 roku są jednym z głównych państw członkowskich NATO. Obecnie dobrze współdziałają, razem z Polską, w obydwu tych organizacjach. SA najważniejszym partnerem handlowym Polski, w 2009 roku import Polski z Niemiec stanowił 26,1% ogółu importu i 22,4% naszego eksportu (59). Niemcy są jedynym sąsiadem Polski, który w wyniku europejskich przemian zjednoczył się i wyraźnie wzmocnił swoją pozycję międzynarodową. Zjednoczone Niemcy stały się największym państwem unijnym pod względem potencjału gospodarczego i ludnościowego, oraz wielkości wymiany handlowej.

Terytorium Niemiec leży w centrum kontynentu europejskiego, na skrzyżowaniu ważnych szlaków komunikacyjnych, łączących Skandynawię z Europą Południową oraz Europą Wschodnią z Zachodnią. Poza Polską Niemcy graniczą jeszcze z dziewięcioma państwami, uzyskując przez to dogodne warunki wielostronnej wymiany handlowej. Nastąpił trudny proces pojednania polsko-niemieckiego poza skrajnymi ugrupowaniami "wypędzonych". Oba nasze kraje dążą do przełamywania uprzedzeń i w zbliżony sposób rozwijają mechanizmy demokratyczne, współdziałają w procesie rozwoju integracji europejskiej (60). Opowiadają się za dobrą współpracą z sąsiadami i stabilizowaniem politycznym całego kontynentu.

Między Polską a Niemcami utrzymuje się wyraźna różnica potencjałów. Niemcy stały się niekwestionowaną potęgą gospodarczą i razem z Francją tworzą "lokomotywę" integracji europejskiej. Zdecydowanie dążą do zdobycia statusu stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ i zabiegają o status partnera mocarstw światowych w rozwiązywaniu problemów międzynarodowych. Z ich inicjatywy w 1991 roku powstał Trójkąt Weimarski (Paryż - Bonn - Warszawa) oraz nawiązano niemiecko-duńsko-polską współpracę wojskową (61).

Polska wysoko ceniła wsparcie niemieckie w rozwoju integracji na byłe kraje Układu Warszawskiego. Rozszerzenie NATO i Unii Europejskiej na wschód zlikwidowało graniczny status Niemiec dla tych ugrupowań. Polska dalej wspiera inicjatywy niemieckie, utrwalające stabilność kontynentu, ale jest przeciwna rozwojowi idei "niemieckiej" Europy (62). Oba kraje wyrażają jednak zróżnicowany sposób realizacji idei "wspólnoty interesów", zaprezentowanej przez Krzysztofa Skubiszewskiego (63). Dla łagodzenia dysproporcji potencjałów obu państw niezbędna jest większa inicjatywność władz polskich. Społeczeństwo polskie niepokoją zwłaszcza przejawy rozwijającej się współpracy niemiecko-rosyjskiej "ponad głowami Polaków". Współpraca unijna pozytywnie wpływa jednak na ograniczenie asymetrii stosunków dwustronnych między Polską i Niemcami (64).

b) Relacje z Czechami i Słowacją.
Polska zawarła w 1991 roku układ o dobrym sąsiedztwie, solidarności i przyjacielskiej współpracy z Czechosłowacją. Po jej rozpadzie z dniem 1 stycznia 1993 roku na Czechy i Słowację rozwija pomyślne stosunki z obydwoma państwami. Czechy wstąpiły do NATO wcześniej w 1999 roku, a Słowacja pięć lat później w 2004 roku., bo zachowywała ściślejsze związki z Rosją. Oba kraje jednocześnie stały się członkami Unii Europejskiej w dniu1 maja 2004 roku.

Granica Polski ze Słowacją wynosi 518 km, a z Czechami 786 km. Granice te w ogromnej większości ukształtowane zostały w naturalnych warunkach, wzdłuż masywów górskich. Większą przeszkodę naturalną stanowią Karpaty na granicy polsko-słowackiej.

Stosunki Polski z sąsiadami południowymi - Czechami i Słowacją - mają dobre podstawy. Kraje te współdziałają z Polską w ramach Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Polska, Słowacja, Węgry) oraz Środkowoeuropejskiej Strefy Wolnego Handlu (CEFTA - The Central European Free Trade Agreement). Czechy i Słowacja w wielu kwestiach dobrze współdziałają z Polską na forum Unii Europejskiej i NATO. Bariery w działaniach integracyjnych tworzyli jednak: premier Słowacji - Vladimir Mecziar i premier, a obecnie prezydent Czech - Václav Klaus, autor eurosceptycznej pracy "Czym jest europeizm"?, proponującej m. in. tworzenie wyraźnie luźniejszej Organizacji Państw Europejskich (65). Słowacja, pierwsza z krajów tej grupy, przyjęła wspólną walutę - euro.

Między krajami Grupy Wyszehradzkiej występuje tylko doraźna koordynacja działań, bez stałych struktur organizacji wyszehradzkiej. Trzy małe kraje (Czechy, Słowacja i Węgry) mają łącznie mniej ludności niż Polska i wyrażały obawy, by wspólnej działalności nie zdominowały interesy polskie. Ze strony Czech i Słowacji brak dalej zdecydowanych działań w sprawie rozwijania długofalowych form współpracy. Występują różnice poglądów tych państw w sprawie przyszłego bezpieczeństwa regionalnego. Wciąż dają też o sobie znać sporne kwestie słowacko-węgierskie.

c) Relacje Polski z Litwą.
Polska do NATO przystąpiła w 1999 roku i wspierała dążenia Litwy do sojuszu, blokowane wówczas przez Moskwę. Ostatecznie Litwa stała się członkiem sojuszu w 2004 roku. Obydwa kraje od 1 maja 2004 roku są członkami Unii Europejskiej. Nie udały się natomiast polskie próby ożywienia wielowiekowych tradycji unii polsko-litewskiej. Są one wyżej oceniane w naszym kraju, aniżeli na Litwie. Stosunki polsko-litewskie ograniczają głównie uprzedzenia historyczne ze strony litewskiej (zajęcie Wilna w 1920 r., w wyniku akcji zbrojnej generała Żeligowskiego (66), działania Armii Krajowej na terenie Wileńszczyzny w latach II wojny światowej), oraz stosunki władz Litwy do mniejszości polskiej na ich terytorium.

Już w latach pięćdziesiątych XX wieku środowisko paryskiej "Kultury" opowiadało się za rozwojem przyjaznej współpracy z Litwą (z uznaniem jej pełnych praw do Wilna), według koncepcji ULB (współdziałania polskiego z Ukrainą, Litwą i Białorusią). Polska "Solidarność" służyła pomocą dla "Sajudisu" (Litewskiego Ruchu na Rzecz Przebudowy). Polskę z Litwą łączą obecnie wspólne członkostwo w NATO i UE oraz zbliżone cele międzynarodowe. Wilno było miejscem wielu wizyt prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Również pierwszą zagraniczna wizytę premier Donald Tusk złożył w Wilnie 30 listopada 2007 roku (67).

Stosunkom Polski z Litwą brak większej siły napędowej w zakresie wymiany gospodarczej i komplementarności struktur gospodarczych. Dobrze układa się wzajemna współpraca wojskowa. Gorzej układają się stosunki w sprawach energetycznych, oraz budowy wspólnej elektrowni jądrowej. W trudnej sytuacji znalazła się największa inwestycja polska poza granicami - zakupiony kombinat w Możejkach. Większą trudność we wzajemnych stosunkach stanowi problem rozwiązywania spraw mniejszości polskiej na Litwie, skupionej głównie w Wilnie oraz w rejonach: sołecznickim, święciańskim i trockim.

Wiele zachowań litewskich wskazuje, że część niechęci Litwy wobec Polski, to przesadny nacjonalizm małego kraju wobec kraju kilkakrotnie większego. Wciąż występują stereotypy w ocenach i przesadne obawy o zachowanie czystości etnicznej wielonarodowej Litwy (68).

5. 2. Relacje Polski z sąsiadami spoza Unii Europejskiej.

d) Położenie Polski względem Ukrainy.
Powstanie niepodległej Ukrainy wzmocniło Polskę na Wschodzie, a zarazem osłabiło pozycję strategiczną Rosji na tym obszarze. Polska jako pierwsze państwo uznała w 1991 roku niepodległość Ukrainy. Podpisała z nią wówczas "Deklarację o zasadach i podstawowych kierunkach rozwoju stosunków", a w maju 1992 roku "Traktat o dobrym sąsiedztwie, przyjaznych stosunkach i współpracy". Pięć lat później w 1997 roku przyjęto wspólną deklarację o pojednaniu polsko-ukraińskim. Polska podejmowała też próby zbliżenia Ukrainy do poznawania instytucji unijnych (69).

Ukraina jest uznawana przez część autorów jako nasz "strategiczny partner". Ma z Polską wiele zbieżnych interesów, ale wciąż pozostaje poza NATO i Unią Europejską. Jest państwem o większym terytorium od Polski i posiadającym także więcej ludności i silniejszą armię. Zbigniew Brzeziński oceniał nawet Ukrainę jako "sworzeń strategiczny" regionu i czynnik osłabienia mocarstwowej roli Rosji w Europie. Wciąż jednak jej system polityczny jest mało stabilny, pomimo doświadczeń "pomarańczowej rewolucji" z końca 2004 roku. Ukraina pozostaje dalej pod silnymi wpływami Rosji. Na jej terytorium występuje wielomilionowa mniejszość ludności rosyjskiej, zwłaszcza na Półwyspie Krymskim.

Ukraina ma ważne położenie strategiczne: ogranicza dostęp Rosji do Morza Czarnego i dysponuje dużym potencjałem gospodarczym i wojskowym. Posiada wiele surowców strategicznych: węgiel kamienny, rudę żelaza, gaz ziemny, rudy uranu i manganu, stanowiące dobrą podstawę rozwoju potencjału zbrojeniowego. Pod względem zasobów ludnościowych Ukraina zajmuje szóste miejsce w Europie (po Rosji, Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii i Francji) (70).

Sytuacja społeczno-gospodarcza i religijna Ukrainy jest dalej złożona. Posiada ona problemy graniczne z sąsiadami (głównie z Rosją), skomplikowaną sytuację narodowościową (22% ludności kraju stanowią Rosjanie), oraz duże uzależnienie od surowców rosyjskich. Na terytorium Ukrainy stykają się dwie różne cywilizacje (łacińska i turańska) oraz trzy różne wpływy religijne: prawosławne (dominujące), katolickie i islamskie.

Politycy polscy w większości oceniali, że niepodległa Ukraina może być naszym perspektywicznym sąsiadem (71). Starali się, by łagodzić skutki trudnych wydarzeń z przeszłości obu narodów (sytuacja na Wołyniu, akcje zbrojne UPA) i doprowadzić do otwarcia Cmentarza Orląt Lwowskich (72).

Polska była inicjatorem tworzenia wschodniego wymiaru Unii Europejskiej. Wspierała rozwój europejskiej polityki sąsiedztwa (The European Neighbourhood Policy) (73), a następnie wzięła udział wraz ze Szwecją w przygotowaniu Partnerstwa Wschodniego. W obu tych działaniach na wschodzie najważniejsza rola została przyznana Ukrainie. W końcu 2004 roku wielu Polaków - w tym ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski - wspierało "pomarańczową rewolucję" w Kijowie. Jej przywódcy - którzy opowiadali się za zbliżeniem z Polską i UE - poróżnili się i utracili później wpływy polityczne. Władze ukraińskie główną uwagę zwróciły wówczas głównie na rozwiązywanie spornych problemów wewnętrznych.

Z polskiego punktu widzenia silna i demokratyczna Ukraina może być jednym z ważnych czynników stabilizacji sytuacji europejskiej. Dobry tego przykład stanowią polsko-ukraińskie działania w sprawie wspólnego przygotowania mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku (74). Ukraina może stanowić barierę przed odradzaniem się wielkomocarstwowych ambicji Rosji. Wyraźnie odmienne stanowisko w literaturze polskiej prezentuje Leszek Sykulski, który uważa, iż z perspektywy geopolitycznej Ukraina stanowi dalej "państwo sezonowe" i wskazuje na możliwość przekształcenia terytorium tego kraju na trzy obszary: zachodni (Galicję Wschodnią), centralny (Republikę Kijowską) i wschodni (Małorosję) (75).

Na dalszy rozwój stosunków polsko-ukraińskich będą rzutowały przede wszystkim interesy rosyjsko-ukraińskie. Polska nie posiada tak dużego potencjału jak Rosja i powinna wykazywać większą aktywność, bez "odgrzewania niechlubnych kart z lat przeszłości". Wiele symptomów wskazuje, że polityka Ukrainy będzie dalej balansować między Zachodem i Rosją. Polska jest zbyt słaba gospodarczo, by móc wyraźniej wpływać na orientacje polityczne Ukrainy.

e) Trudne stosunki Polski z Białorusią.
W porównaniu do rozwiniętych relacji polsko-ukraińskich stosunki polsko-białoruskie są znacznie trudniejsze i bardziej złożone. W zasadniczym stopniu ogranicza je pro moskiewska orientacja Białorusi, ze względu na niemal całkowite uzależnienie jej od Kremla (zaopatrzenie energetyczne, rynek zbytu) (76). Nieprzypadkowo też władze białoruskie dążyły do tworzenia Związku Białorusi i Rosji, a następnie swoistego państwa związkowego Rosji i Białorusi. Oba państwa ściśle współdziałają, utworzyły m. in. wspólną taryfę celną i ścisłą współpracę służby granicznej. Stosunki białorusko-rosyjskie nie są jednak stabilne. Oba kraje różnicują nadmierne ambicje dyktatora Łukaszenki i jego niechęć do Unii Europejskiej. Łukaszenka nie wyraził też zgody na propozycje przyłączenia Białorusi do Rosji. Z kolei Rosja dąży do rozwoju strategicznych, bliskich relacji stosunków z UE.

Wyraźne pogorszenie relacji Polski z Białorusią nastąpiło po objęciu "dożywotniego" urzędu prezydenta Białorusi przez Aleksandra Łukaszenkę. Polska wielokrotnie protestowała przeciwko dyktatorskim metodom rządów na Białorusi i domagała się realizowania demokratycznych zasad współpracy. Łukaszenka odrzucił też próby dialogu na forum OBWE, a wykorzystuje rosyjskie preferencje dla władz białoruskich (w dostawach ropy i gazu, w funkcjonowaniu armii), bo dla Rosji terytorium Białorusi ma duże znaczenie ze względu na przebiegające przez nie rosyjskie rurociągi oraz szlaki komunikacyjne, cenne zwłaszcza ze względu na połączenie z Obwodem Kaliningradzkim.

Rozwój stosunków polsko-białoruskich jest utrudniony ze względu na małą komplementarność wymiany gospodarczej i zaostrzone relacje polityczne. Występują też zaostrzenia we wzajemnych stosunkach w sprawie mniejszości polskiej na Białorusi. Wieloletnia dyktatura prezydenta Łukaszenki blokuje rozwój relacji z Polską. De facto odrzucił on również polsko - szwedzką propozycję rozwoju Partnerstwa Wschodniego (77). Polskie próby zbliżenia w stosunkach z Białorusią, by osłabić jego związki z Rosją, zakończyły się niepowodzeniem. Nie udało się nawet rozwinięcie współpracy euroregionów Bug i Niemen (78). W ścisłej współpracy z Polską UE rozwinęła bojkot władz białoruskich, a podjęła próby wspierania obywateli białoruskich (studia, wyjazdy).

f) Szczególne relacje polsko-rosyjskie.
Stosunki Polski z Rosją są bardzo istotne, a zarazem niezwykle złożone. Terytorium Rosji oddziela od Polski funkcjonowanie nowych państw utworzonych po rozpadzie ZSRR - Litwy, Białorusi i Ukrainy. Chociaż bezpośrednia granica polsko-rosyjska (z Obwodem Kaliningradzkim, odległym od głównego terytorium Rosji) ma tylko długość 210 km, to Rosja jest bardzo ważnym sąsiadem ze względów geopolitycznych.

Rozpad Związku Radzieckiego niewiele tylko zmniejszył ogromne terytorium i potencjał surowcowy Rosji. W wyniku złożonych negocjacji Federacja Rosyjska przejęła broń strategiczną od nowo utworzonych państw - Białorusi, Kazachstanu i Ukrainy. W wyniku rozpadu ZSRR potencjał ludnościowy nowego mocarstwa ograniczony został o prawie połowę, a potencjał wojenno-ekonomiczny zmniejszył się w mniejszym stopniu. Mimo tych zmian Rosja dalej odgrywa rolę mocarstwa światowego, w szczególny sposób wykorzystując dla tych celów ogromne zasoby gazu ziemnego i ropy naftowej. Spójność wewnętrzną Rosji osłabiają jednak sprzeczności na tle narodowościowo-religijnym, zwłaszcza pomiędzy prawosławiem, a islamem na południu Federacji Rosyjskiej.

Po rozpadzie ZSRR na przesmyku między morzami Bałtyckim i Czarnym powstało sześć niepodległych państw: Litwa, Łotwa, Estonia, Białoruś, Mołdawia i Ukraina. Trzy pierwsze z nich najbardziej oddaliły się od Rosji i w 2004 roku stały się członkami NATO i Unii Europejskiej. Trzy kolejne, a zwłaszcza Białoruś i Ukraina - bezpośrednio graniczące z Polską - są uzależnione od sterowanej przez Moskwę Wspólnoty Niepodległych Państw. Utrata przez Rosję baz i portów morskich na wschodnim wybrzeżu Bałtyku (Kłajpeda, Ryga, Tallin) osłabiło jej pozycję strategiczną w tym rejonie i skłoniło Moskwę do szczególnego traktowania militarnego Okręgu Kaliningradzkiego.

Cele europejskie Rosji przez wiele lat były sprzeczne z polskim interesem narodowym. Ciążyły na nich lata bezpośrednich uzależnień Polski od Kremla, negatywnie oddziaływało przez wiele lat "kłamstwo katyńskie". Rosja preferowała stosunki z największymi państwami Unii Europejskiej. Lekceważyła sobie natomiast mniejsze państwa, znajdujące się w rosyjskiej strefie "bliskiej zagranicy". Polska po wstąpieniu do NATO znalazła się na głównej drodze europejskiej polityki Rosji i jest najbliżej styku interesów rosyjskich z obydwoma najważniejszymi organizacjami - NATO i Unia Europejską. Członkostwo Polski w obu tych strukturach zmienia charakter stosunków Warszawy z Moskwą, pozostawiając dalej różnice interesów ukształtowane przez geopolityczne realia Wschodniej Europy.

Po wielu latach ochłodzenia stosunków polsko-rosyjskich, nowe treści do wzajemnych stosunków wprowadził duet: prezydent Dmitrij Miedviediew i premier (a wcześniej prezydent) Władimir Putin. W siedemdziesiątą rocznicę wybuchu II wojny światowej premier Putin przybył na Westerplatte, a następnie wiosną 2010 roku udał się z premierem Polski do Katynia, oddając hołd pomordowanym przez NKWD oficerom polskim. Podjęto wiele innych działań zmierzających ku pojednaniu polsko-rosyjskim. Pewne novum stanowi działalność wspólnej komisji do spraw trudnych i przygotowane przez naukowców obu krajów wspólne wydawnictwo, zawierające próbę kształtowania zbliżonych ocen w historii tych stosunków (79).

Dla Polski niezbyt korzystna jest obecnie kształtująca się oś geopolityczna - Paryż-Berlin-Moskwa. Z jednej strony występują w niej dwa główne państwa unijne, a z drugiej Rosja, która staje się w szerokim zakresie gwarantem dostaw ropy naftowej i gazu ziemnego do Europy. Niekorzystna dla Polski jest budowa - omijającego Polskę - gazociągu z Rosji do Niemiec po dnie Bałtyku (80).

Rosja ze względu na duże zasoby surowcowe i pojemny rynek zbytu jest potencjalnie dla Polski (tak jak i dla innych państw UE) atrakcyjnym partnerem ekonomicznym. Natomiast interesy polityczne obu państw wyraźnie różnicują się. Polska stawia na rozwój współpracy z NATO i Unia Europejską, natomiast Rosja dąży do dominacji we Wspólnocie Niepodległych Państw i rozwija stosunki dwustronne z USA i najważniejszymi państwami świata. Polska obecność w NATO i UE skłania teraz Rosję do większego respektu w stosunkach dwustronnych, podobnie jak to czyniła Moskwa w stosunku do "starych" członków integracji. Wymaga to jednak eliminowania uprzedzeń i zmian w świadomości narodowej obydwu państw, zwłaszcza wśród ugrupowań skrajnych, w tym pogrobowców polskiego nurtu prometejskiego uznającego, iż "co jest niedobre dla Rosji jest dobre dla Polski" (81).

W kształtowaniu stosunków polsko-rosyjskich warto uwzględniać oryginalne przemyślenia Juliusza Mieroszewskiego, który zalecał szukanie racjonalnych stosunków z Rosjanami uważając, że oba kraje mogą mieć szansę ułożenia i uporządkowania swych wzajemnych stosunków" (82). Według jego koncepcji ULB Ukraińcom, Litwinom, Białorusinom musi być przyznane w przyszłości pełne prawo do samostanowienia, bo tego wymaga polsko-rosyjska racja stanu" (83).

Współcześnie Polska winna aktywnie włączać się w proces rozwoju stosunków Unii Europejskiej z Rosją i wyciągać z nich wnioski korzystne dla polskich interesów. Powinna konsekwentnie i wytrwale poszukiwać płaszczyzn pojednania i realizacji polskich interesów w rysującej się osi strategicznej Paryż-Berlin-Moskwa. Leszek Sykulski dowodzi dalej, iż nasz kraj stać na to, "aby stać się pomostem między podzielonymi częściami kontynentu" (84), podobnie jak Unia Europejska, która w swoich działaniach sprzyja łączeniu Wschodu z Zachodem. Polepszenie stosunków polsko-rosyjskich, to zarazem korzystne oddziaływanie na pokojowy rozwój kontynentu. Szkoda, że w tej sprawie okresowo zaostrzają się wewnętrzne podziały w naszym kraju.


Przypisy

1 C. Jean, Geopolityka. Wrocław - Warszawa - Kraków 1995, s. 43-46.
2 L. Sykulski, Ku Nowej Europie, perspektywa związku Unii Europejskiej i Rosji. Częstochowa 2011, s. 8-9.
3 Wcześniejsze idee i koncepcje geopolityczne Polski rozważali głównie tacy autorzy jak: Wacław Nałkowski, Eugeniusz Romer, Włodzimierz Wakar, Roman Dmowski, Józef Piłsudski, Adolf Bocheński, Władysław Studnicki i Stanisław Leszczycki. Zob. Z. Lach, J. Skrzyp, Geopolityka i geostrategia. Warszawa 2007, s. 122-160.
4 P.M.R. Stirk, A History of European Integration since 1914. London 1996, s. 254-256.
5 S. Bieleń, Pozycja geopolityczna Polski [w:] Polska w stosunkach międzynarodowych. Red. S. Bieleń. Warszawa 2007, s. 16.
6 R. Kuźniar, Geostrategiczne uwarunkowania współzależności Polski i środowiska międzynarodowego [w:] Polska w środowisku międzynarodowym, op. cit., s. 33-38.
7 O. Halecki, Historia Europy - jej granice i podziały. Lublin 2002, s. 45.
8 P. Wandycz, O czasach dawniejszych i bliższych. Studia z dziejów Polski i Europy Środkowo-Wschodniej. Poznań 2009, s. 128-161; P. Wandycz, Między Wschodem z Zachodem: Polska - Czechy - Słowacja - Węgry. "Obóz" 1992, nr 24, s. 2-17.
9 J. Skrzyp, Geostrategiczne położenie Polski. Warszawa 1998, s. 18.
10 Z. Lach, J. Skrzyp, op. cit., s. 170.
11 B. Koszel, Mitteleuropa rediviva? Europa Środkowa i Południowo-Wschodnia w polityce zjednoczonych Niemiec. Poznań 1999.
12 Z. Lach, J. Skrzyp, op. cit., s. 77.
13 K. Łastawski, Polska racja stanu po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Warszawa 2009, s. 173.
14 E. Romer, Przyrodzone podstawy Polski historycznej. Lwów 1912, s. 7.
15 Stanowi to tylko około 10% mniejszości narodowych, które posiadała Polska w latach 1918-1939.
16 J. Skrzyp, op. cit., s. 23.
17 Europe in figures. Eurostat Yearbook 2010. Luxemburg 2010, s. 163.
18 Biuletyn Statystyczny GUS, 2011, nr 1, s. 212-213.
19 S. Otok, Geografia polityczna. Warszawa 2006, s. 27.
20 S. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego. Warszawa 1997, s. 239-247.
21. K. Skubiszewski, Pozycja Polski w Europie [w:] Krzysztof Skubiszewski - dyplomata i mąż stanu. Red. R. Kuźniar. Warszawa 2001, s. 505.
22 R. Zięba, Główne kierunki polityki zagranicznej Polski po zimnej wojnie. Warszawa 2010, s. 24.
23 S. Bieleń, Pozycja geopolityczna Polski, op. cit., s. 20.
24 Dla tych celów zbudowano nawet specjalną linię dostaw (hutniczo-siarkową).
25 PHARE - Polish and Hungary Assistance for Restructuring their Economies (Program Pomocy Polsce i Węgrom w Restrukturyzacji Gospodarki).
26 Wspólnotę tworzyły nowe państwa powstałe po rozpadzie ZSRR (z b. jego republik związkowych), poza Litwą, Łotwą i Estonią, które zbliżyły się do państw członkowskich Wspólnot Europejskich.
27 K. Łastawski, op. cit., s. 13-28.
28 R. Stemplowski, Kształtowanie polskiej polityki zagranicznej. Warszawa 2004, s. 47.
29 J. Pinder, The European Community and Eastern Europe. London 1991, s. 51-58.
30 W. Kostecki, Europe after the Cold War. The security complex theory. Warsaw 1996, s. 217-218.
31 Charta jewropiejskoj biezopasnosti. "Mieżdunarodnaja Żiźń" 1997, nr 9 s. 7-13.
32 R. Dmowski, Niemcy, Rosja I kwestia polska. Warszawa 1908; A. Bocheński, Między Niemcami a Rosją. Warszawa 1937; Polska między Niemcami a Rosją. Red. W. Borodziej, P. Wieczorkiewicz,. Warszawa 1997; A. Kozicka- Pajewska, Polska między Rosją a Niemcami. Koncepcja polityczna Adolfa Bocheńskiego. Poznań 1992.
33 P. M. R. Stirk, op. cit., s. 253-254.
34 S. Bieleń, Pozycja geopolityczna Polski, op. cit., s. 24.
35 Strategia Bezpieczeństwa Narodowego Rzeczypospolitej Polskiej. Warszawa 2007, s. 4. www.bbn.gov.pl
36 K. Skubiszewski, Pozycja Polski w Europie [w:] Krzysztof Skubiszewski - dyplomata i mąż stanu. Red. R. Kuźniar, Warszawa 2011, s. 509.
37 N. Davies, Europa. Rozprawa historyka z historią. Kraków 1998, s. 55.
38 N. Davies, Serce Europy. Krótka historia Polski. Londyn 1995; K. Dziewanowski, Polityka w sercu Europy. Warszawa 1995; Z. Najder, W sercu Europy. Zbiór komentarzy z "Tygodnika Solidarność". Warszawa 1998.
39 A. Karkoszka, Polityka bezpieczeństwa Polski. "Sprawy Międzynarodowe" 1993, nr 1, s. 94-95.
40 Z. Królak, Polska europeizuje Europę. Warszawa 2004, s. 64.
41 Jan Paweł II, Homilia. Włocławek, 7 czerwca 1961 [w:] S. Sowiński, R. Zenderowski, Europa drogą Kościoła. Jan Paweł II o Europie i europejskości. Wrocław - Warszawa - Kraków 2003, s. 253.
42 Przemówienie w Parlamencie Rzeczypospolitej Polskiej. Warszawa 11 czerwca 1999 [w:] S. Sowiński, R. Zenderowski, op. cit., s. 300.
43 S. Bieleń, Pozycja geopolityczna Polski, op. cit., s. 20.
44 R. Kuźniar, Droga do wolności. Polityka zagraniczna III Rzeczypospolitej. Warszawa 2008, s. 318-324.
45 R. Zięba, op. cit., s. 125.
46 J. M. Nowakowski, Zadania polskiej polityki zagranicznej na przełomie stulecia. "Polska w Europie" 1998,
z. XXVII, s. 16.
47 P. Grudziński, Państwo inteligentne. Polska w poszukiwaniu międzynarodowej roli. Toruń 2008, s.
48 K. Wóycicki, Przedmurze, pomost, peryferium. Pytania dotyczące teorii "pomostu". "Polska w Europie" 1993, z. XII, s. 26-33.
49 S. Dębski, Ewolucja doktryny polityki wschodniej Polski [w:] Polityka wschodnia Polski. op. cit., s. 199.
50 K. Bachmann, Polska kaczka - europejski staw. Szanse i pułapki polskiej polityki europejskiej. Warszawa 1999, s. 60-63.
51 M. Dowgielewicz, Pozycja Polski w UE po wejściu w życie Traktatu z Lizbony. "Sprawy Międzynarodowe" 2010, nr 2, s. 8.
52 A. Łazowski, Traktat z Lizbony a zdolność absorpcji Unii Europejskiej. "Sprawy Międzynarodowe" 2010, nr 2, s. 84.
53 S. Dębski, "Polityka wschodnia" - mit i doktryna. "Polski Przegląd Dyplomatyczny" 2006, nr 3, s. 5-16.
54 K. Marzęda, Pozycja geopolityczna Polski po 1989 roku [w:] Polityka wschodnia Polski. Uwarunkowania. Koncepcja. Realizacja. Red. A. Gil, T. Kapuśniak, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej. Lublin 2009, s. 61.
55 J. Fiszer, Konsekwencja polityczna członkostwa Polski w Unii Europejskiej [w:] Polska w Unii Europejskiej. Aspekty polityczne, międzynarodowe, społeczno-polityczne i wojskowe. Red. J. Fiszer. Warszawa 2009, s. 34.
56 K. Szczerski, Polska polityka europejska - współczesne zadania [w:] Polska w Europie policentrycznej. Dziedzictwo kulturowe i polityka rozwoju. Red. A. Waśko. Kraków 2010, s. 46.
57 R. Zięba, Uwarunkowanie polityki zagranicznej państwa [w:] Wstęp do teorii polityki zagranicznej państwa. Red. A. Zięba. Toruń 2004, s. 17-29.
58 K. Skubiszewski, Pozycja Polski w Europie [w:] Krzysztof Skubiszewski - dyplomata i mąż stanu. Red. R. Kuźniar. Warszawa 2011, s. 507.
59 Zob. R. Formuszewicz, Polityka Polski wobec Niemiec," Rocznik Polskiej Polityki Zagranicznej" 2010, s.113.
60 R. Herzog, Die Grandhoordinanten der deutscher Aussenpolitik. "Internationale Politik" 1995, nr 4, s. 9.
61 K. Łastawski, Polska racja stanu po wstąpieniu do Unii Europejskiej. Warszawa 2009, s. 113.
62 Obawy takie wyrażał zwłaszcza premier Jarosław Kaczyński w latach 2006-2007.
63 K. Skubiszewski, Kwestia partnerstwa. Rozszerzenie Sojuszu Atlantyckiego i Unii Europejskiej jako próba trwałości polsko-niemieckiej wspólnoty interesów [w:] Krzysztof Skubiszewski - dyplomata i mąż stanu. op. cit., s. 383.
64 K. Łastawski, op. cit., s. 114.
65 V. Klaus, Czym jest europeizm? Warszawa 2008, s. 59.
66 Wilno ujmowano jako stolicę w Konstytucji Litwy.
67 A. Bobryk, Polityka polski wobec państw nadbałtyckich [w:] Polityka wschodnia Polski, op. cit., s. 259.
68 Ibidem., s. 260.
69 R. Kuźniar, op. cit., s. 43.
70 J. Skrzyp, op. cit., s. 32.
71 B, Klich, Bezpieczeństwo europejskie a polska racja stanu [w:] O naprawę III Rzeczypospolitej. Red. A. Felicki. Kraków 1998, s. 245-246.
72 B. Surmacz, Stosunki Ukrainy z Polską [w:] Ukraina w stosunkach międzynarodowych. Red. M. Pietraś, T. Kapuśniak. Lublin 2007, s. 212.
73 European Nighbourhool Policy. Stretegy Paper. Commission of the European Communities. SEC (2004) 275.
74 B. Surmacz, op. cit., s. 230-231.
75 L. Sykulski, Ku nowej Europie: perspektywa związku Unii Europejskiej i Rosji. Spojrzenie geopolityczne z Polski. Częstochowa 2011, s. 109-113.
76 S. Bieleń, Kierunki wschodniej polityki III Rzeczypospolitej [w:] Patrząc na Wschód. Z problematyki polityki wschodniej III RP. Red. S. Bieleń. Warszawa 1997, s. 37.
77 Szczególnych relacji UE z Armenią, Białorusią, Ukrainą, Mołdawią, Azerbejdżanem i Gruzją.
78 M. Ziółkowski, Stosunki z Białorusią. "Rocznik Polityki Zagranicznej" 1997, s. 164.
79 Białe plamy - czarne plamy. Sprawy trudne w polsko-rosyjskich stosunkach 1918-2008. Red. A. D. Rotfeld, A. W. Tołkunow. Warszawa 2010.
80 M. Kaczmarski, W. Kanończuk, Rosyjski dylemat w polityce zagranicznej Polski po 1999 roku [w:] Polityka wschodnia Polski, op. cit., s. 212-213.
81 R. Kuźniar, Polityka wschodnia III RP - sukcesy, pragmatyzm, porażki prometeizmu [w:] Polityka wschodnia Polski, op. cit., s. 183.
82 J. Mieroszewski, Rosyjski "kompleks polski" i obszar ULB [w:] J. Mieroszewski, Finał klasycznej Europy. Opracował R. Habielski. Lublin 1977, s. 359.
83 Ibidem, s. 360.
84 L. Sykulski, op. cit., s. 115.




Ambasador tytularny dr hab. Sławomir Dąbrowa
Profesor Toruńskiej Szkoły Wyższej


Prognozowanie zagrożeń a rzeczywisty rozwój sytuacji międzynarodowej (1)

1.

Wiele rządowych i prywatnych ośrodków w świecie zajmuje się przewidywaniem rozwoju sytuacji międzynarodowej, w tym badaniem różnego rodzaju zjawisk stanowiących, lub mogących stanowić zagrożenia dla tegoż świata. Także zjawisk stanowiących nie tyle zagrożenia, co wyzwania, którym państwa będą chciały sprostać, mając świadomość, że nie wszystkim to się uda. Badane są relacje między przewidywanym rozwojem sytuacji, a faktycznym biegiem spraw europejskich i światowych. Rozważa się, na ile ład międzynarodowy kształtuje się samoistnie, a na ile można wpływać na jego kształt. Analizuje się możliwości i sposoby zadbania o interesy państwa w przypadkach, kiedy sytuacja nie układa się zgodnie z prognozą i jest nie po myśli tego państwa, co zdarza się stosunkowo często.

Nie inaczej jest w Polsce. Niedawno Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, na 60 - lecie swojego istnienia, wydał obszerną pracę zbiorową p. t. Dokąd zmierza świat ? (2). W gronie kilkunastu autorów są wybitni specjaliści różnych dziedzin stosunków międzynarodowych, a całości patronuje uznany autorytet w sferze badań tych stosunków, prof. Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych RP.

Autorzy tej książki założyli sobie, jako horyzont czasowy omawianych zagadnień, rok 2020. Jest to więc prognoza średnioterminowa (choć oni sami nie nazywają swoich opracowań prognozą). Sporządzenie prognozy średnioterminowej jest trudniejsze, niż krótkoterminowej, albo długoterminowej. W przypadku tej ostatniej na ogół można puścić wodze fantazji, gdyż jej twórcy rzadko dożywają początku, a tym bardziej końca prognozowanego okresu, zaś nowe pokolenia badaczy rzadko zadają sobie trud sprawdzania, co prognozowali ich poprzednicy. Z kolei przy sporządzaniu prognozy krótkoterminowej, na ogół stosuje się mało ryzykowną metodę ekstrapolacji istniejących w danym momencie zagrożeń i problemów na kolejny rok, dwa, czy trzy. Natomiast w przypadku prognozy średnioterminowej jest prawie pewne, że jej autorzy po pewnym czasie zostaną "rozliczeni" przez kolejnych badaczy.

Nawet pobieżna lektura książki "Dokąd zmierza świat ?", a tym bardziej naoczna obserwacja stosunków międzynarodowych, skłania do poglądu, że świat nie tyle " zmierza", co "pędzi", i to coraz szybciej.

Na przyśpieszenie składają się m.in.:
- rozwój technologiczny dużej grupy państw, który w niektórych państwach i dziedzinach następuje w postępie niemal geometrycznym,
- nowoczesne środki komunikowania się ludzi i państw, przede wszystkim internet i telewizja satelitarna (3),
- postępująca globalizacja problemów gospodarczych, politycznych, społecznych i wzajemne uzależnienie państw od siebie,
- rozwój praw człowieka i korzystna zmiana podejścia rządów do tego procesu.

Czy te i inne pozytywne zjawiska zrównoważą występujące równolegle negatywne przejawy, takie jak:
- globalny terroryzm,
- wyścig zbrojeń i proliferacja broni jądrowej,
- konflikty zbrojne lokalne i regionalne, w tym etniczne,
- światowy kryzys finansowy i gospodarczy,
- powiększanie się ilości t. zw. "państw upadłych",
- fundamentalizm religijny,
- niekontrolowana nielegalna migracja, zwłaszcza z Afryki i Azji do Europy,
- zagrożenia ekologiczne i klimatyczne
- i inne zagrożenia ?

To jest pytanie retoryczne, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Pokaże przyszłość.

2.

Wiele, może nawet większość prognoz, jakie były i są opracowywane w różnych ośrodkach badań strategicznych, politycznych i naukowych w Europie i na świecie, nie sprawdza się. Czy to znaczy, że prognozowanie sytuacji międzynarodowej nie znajduje uzasadnienia i należałoby go zaniechać ? Oczywiście, nie. Trzeba planować politykę zagraniczną, a to planowanie musi być na czymś oparte, czyli na analizach i prognozach sytuacji międzynarodowej. Państwo musi dbać o swoje bezpieczeństwo zewnętrzne, próbować identyfikować zagrożenia i im zapobiegać. Punktem wyjścia do tego muszą być prognozy. Trzeba budować nowe systemy bezpieczeństwa, opracowywać scenariusze rozwoju sytuacji w tej dziedzinie w różnych wariantach. To także wymaga prognoz.

Jakaś część prognoz spełnia się. Tak samo jest z prognozowaniem pogody. Daleko nie wszystko się sprawdza, ale nikt nie zniechęca się i nie proponuje, by zaprzestać prognozowania. Więc warto, można i trzeba przewidywać rozwój stosunków międzynarodowych, ale mając świadomość, że wielu wydarzeń, zjawisk, procesów i zagrożeń jednak nie da się przewidzieć.

W szczególności, w ostatnich latach zupełnie nie przewidziano wydarzenia, które w istotny sposób wpłynęło na losy świata. Mam na myśli atak terrorystyczny na nowojorski World Trade Center i waszyngtoński Pentagon 11 września 2001, który spowodował przeorientowanie polityki zagranicznej i wojskowej największego mocarstwa światowego w kierunku uznania walki z terroryzmem za absolutny priorytet. Następne ataki terrorystyczne w kilku innych państwach być może nawet przewidywano, ale nie na tyle precyzyjnie, by móc im zapobiec.

Nie przewidziano światowego kryzysu finansowego, który rozpoczął się w drugiej połowie 2008 r. i szybko rozszerzył na sferę gospodarki oraz spowodował wiele negatywnych zjawisk społecznych, takich jak wzrost bezrobocia. Kryzys trwa i nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy się skończy.

Z dawniejszych spraw najgłośniejszą był fakt, że najlepsi stratedzy nie przewidzieli tak szybkiego tempa upadku komunizmu w Europie Środkowo - Wschodniej, zjednoczenia Niemiec i dezintegracji Związku Radzieckiego. Rozpad radzieckiego imperium, gdy rozpoczął się w 1989 r. wydarzeniami w Polsce, trwał zaledwie kilkanaście miesięcy. Żaden z licznych ośrodków sowietologicznych na Zachodzie tego nie przewidział.
Warto przypomnieć w tym kontekście niekwestionowany w literaturze przedmiotu, także za granicą, pogląd, że 4 osoby najbardziej przyczyniły się do upadku komunizmu. Nie przesądzając kolejności, byli to Ronald Reagan, Jan Paweł II, Michaił Gorbaczow i Lech Wałęsa. Reagan i Wałęsa przez działania, papież przez popieranie ich działań, Gorbaczow przez ich tolerowanie i nie przeciwdziałanie. Połowa tej czwórki to Polacy.

3.

Jeśli wiele ważnych wydarzeń nie zostało przewidzianych przez prognostyków sytuacji międzynarodowej, to nie tyle z powodu niedoskonałości prognozowania, ile dlatego, że sytuacja międzynarodowa jest w znacznym stopniu nieprzewidywalna. Wynika to z prostego faktu, że jest to proces niezwykle dynamiczny, w którym bierze udział wielu aktorów sceny międzynarodowej. Coraz więcej tych aktorów to nie są państwa, których postępowanie można było jeszcze do pewnego stopnia przewidzieć, lecz organizacje, instytucje i inne niepaństwowe podmioty stosunków międzynarodowych, a nawet grupy ludzi i jednostki. Na ich postępowanie wpływa ogromna ilość czynników obiektywnych i subiektywnych, b. trudnych do przewidzenia. Nauka nie rozwinęła się jeszcze do tego stopnia, by można było odczytywać na odległość myśli ludzkie.

Mówiąc o nieprzewidywalności przyszłej sytuacji międzynarodowej można powołać się na pogląd Karla Deutscha, znanego amerykańskiego politologa czeskiego pochodzenia, jednego z najlepszych analityków stosunków międzynarodowych w latach 60 - tych XX wieku. Był on zdania, że oparty o prognozy proces tworzenia polityki zagranicznej jest "probabilistyczny i będący rezultatem przypadku "(4).

Czy ktoś był w stanie przewidzieć, że fanatycy islamscy wpadną na pomysł użycia samolotów pasażerskich, jako broni w ataku na terytorium Stanów Zjednoczonych w 2001 r.? Przecież do tego momentu zakładano, że jeśli ktokolwiek kiedykolwiek zaatakowałby terytorium amerykańskie, to byłoby to jakieś nieprzyjacielskie państwo, które użyłoby do tego celu najnowocześniejszych broni rakietowych.

Czy można było przewidzieć, że wydarzenie na pozór lokalne, mianowicie bankructwo jednego z dużych banków amerykańskich, nieudolnie, a być może również nieuczciwie kierowanego, spowoduje reakcję łańcuchową, wciągającą inne banki, towarzystwa ubezpieczeniowe, firmy handlujące nieruchomościami, giełdy i to na kilku kontynentach, co spowoduje, że w ciągu kilkunastu tygodni świat nieoczekiwanie zagłębi się w kryzys finansowy, a wkrótce także gospodarczy ?

Czy było do przewidzenia, że prezydent Gruzji latem 2008 r. wpadnie na pomysł, by w okresie olimpiady próbować zbrojnie przywrócić integralność terytorialną państwa, czym doprowadzi do interwencji sąsiedniej Rosji na nieproporcjonalnie dużą skalę i, jak się wydaje, do bezpowrotnej utraty przez Gruzję dwóch poprzednio autonomicznych prowincji ?

Czy dałoby się przewidzieć, że w XXI wieku problemem znów stanie
się piractwo na morzach, które w połowie XX wieku uważano za wyplenione oraz, że potężne mocarstwa światowe nie będą mogły sobie z nim poradzić ? Przykłady można mnożyć.

Zatem trzeba pogodzić się z tym, że świat rozwija się w sposób mało przewidywalny. Tak było w minionym okresie bipolaryzmu, kiedy główną osią stosunków międzynarodowych była oś USA - ZSRR, Wschód - Zachód. Tak jest w obecnym okresie unilateralizmu, kiedy jest jedno wiodące mocarstwo - Stany Zjednoczone. Tym bardziej tak będzie w przyszłym, jeszcze nam nieznanym, okresie multilateralizmu, kiedy ilość wiodących ośrodków będzie większa.

Jakie to będą ośrodki ? Były sekretarz stanu USA, a jednocześnie wybitny znawca historii stosunków międzynarodowych Henry Kissinger w 1994 r. (5) przewidywał, że w przyszłości mocarstwami "pierwszego rzędu" będą USA, Unia Europejska, Rosja i Chiny, a "drugiego szeregu" (co nie znaczy drugorzędnymi) Indie i Japonia. To była dobra prognoza. Po 15 latach dodalibyśmy do jego spisu przyszłych mocarstw "drugiego szeregu" chyba tylko Brazylię i - także myśląc o przyszłej, a nie dzisiejszej sytuacji - być może, zmienilibyśmy kolejność, stawiając Chiny przed Rosją. Ale to sprawa dyskusyjna.

4.

Rozwój sytuacji światowej jest trudno przewidywalny również z tego powodu, że nie ma prostych i jednoznacznych rozwiązań dla istniejących zagrożeń, wyzwań i problemów. Zarówno tych, które zostały trafnie przewidziane, jak i tych, których nie przewidziano. Zdarza się, że wybór remedium, które ma zapobiec, lub zlikwidować zagrożenie, okazuje się nietrafny i zamiast rozwiązać problem, zwielokrotnia go. Jeszcze gorzej, jeśli decyzje o wyborze środka zaradczego są podejmowane na podstawie sfabrykowanych informacji i nierzetelnych prognoz.

Do tej kategorii można zaliczyć wojnę w Iraku (6), która została rozpoczęta w 2003 r. bez decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ, w celu - jak podano - zapobieżenia użyciu i zniszczenia irackiej broni chemicznej i bakteriologicznej oraz zlikwidowania tamtejszej siatki terrorystycznej Al Kaidy. Jednak ani jednego (broni masowego rażenia), ani drugiego (baz terrorystów) w Iraku nie znaleziono. Po kilku latach amerykański dziennikarz śledczy Tim Weiner wykrył, opisał i udokumentował, że rzekome "dowody" na istnienie takiej broni zostały spreparowane przez CIA (7).

Z wcześniejszych zagrożeń, w których lekarstwo przyniosło więcej szkody, niż choroba, wymienić można bombardowanie Jugosławii przez NATO w 1999 r. (8). Podczas kilku miesięcy bombardowań, podjętych i w tym przypadku bez upoważnienia Rady Bezpieczeństwa ONZ, zginęło kilkanaście razy więcej ludzi, niż podczas represji serbskich na Kosowie, którym te bombardowania miały zapobiec. Reżim Slobodana Miloszevicia upadłby wcześniej, gdyby mu bombardowania nie przedłużyły o mniej więcej rok możliwości rządzenia (9).

Obecnie poważnym problemem jest wojna w Afganistanie, z udziałem Polski. To jaskrawy przykład nietrafnego prognozowania sytuacji, bo przecież nie można sądzić, że w USA i w NATO nie robiono prognoz przed zaangażowaniem się w Afganistanie.

Osoby interesujące się historią stosunków międzynarodowych wiedzą, że w XIX wieku nie spacyfikowała Afganistanu Wielka Brytania, wówczas największe mocarstwo świata. W drugiej połowie XX wieku nie spacyfikował Afganistanu Związek Radziecki, wówczas jedno z dwóch największych mocarstw świata. Jak dotąd, nic nie wskazuje, aby udało się to Stanom Zjednoczonym z pomocą NATO. To nie może udać się nikomu z zewnątrz.

Po serii strat ludzkich w polskim kontyngencie wojskowym w Afganistanie w drugiej połowie 2009 r. media podawały wypowiedzi polityków, w tym ministra obrony RP, że udział NATO w tej wojnie jest testem na wiarygodność sojuszu. Minister mówił to w dobrej wierze, broniąc niepopularnej w społeczeństwie decyzji o udziale Polaków w tej wojnie. Ale co taki pogląd oznacza ? W którymś momencie, prędzej, czy później, NATO wycofa się z Afganistanu, bez sukcesu. Niektórzy politycy zachodnioeuropejscy już dziś mówią o tym publicznie. Czy wówczas ma to być uznane za dowód, że sojusz jest niewiarygodny ? Oczywiście, nie.

Wycofanie się z Afganistanu nie będzie oznaką słabości NATO, a jedynie pośrednim przyznaniem, że decyzja o udziale w interwencji była błędem, opartym zapewne na błędnej prognozie. Sojusz Północnoatlantycki nie został utworzony w celu podejmowania wypraw ekspedycyjnych, albo wikłania się w wojny domowe, lecz w celu odpierania agresji przeciw integralności terytorialnej i niepodległości państw członkowskich. Dopiero taka sytuacja byłaby rzeczywiście testem na wiarygodność NATO.

Mimo wielu podobieństw, wojny w Iraku i w Afganistanie nie należą do tej samej kategorii. Wojna w Iraku, podobnie jak wcześniejsza t. zw. wojna w Zatoce (Perskiej), były "tradycyjnymi" wojnami między państwami. Przeciw państwu irackiemu walczyła koalicja państw pod przewodem USA. W przypadku wojny w Zatoce na terytorium Kuwejtu w 1991 r. państwa działały z upoważnienia Rady Bezpieczeństwa ONZ. W przypadku wojny na terytorium Iraku w 2003 r. bez upoważnienia Rady Bezpieczeństwa.

Jest charakterystyczne, że nieznane prawu międzynarodowemu i Karcie Narodów Zjednoczonych "prawo do uderzenia wyprzedzającego" (między I a II wojną światową zwane "wojną prewencyjną") znajduje podatny grunt przede wszystkim w dwóch największych mocarstwach światowych. W Stanach Zjednoczonych przyjęło to postać t. zw. "doktryny George'a W. Busha", która została wcielona w życie po ataku terrorystycznym na obiekty w Nowym Jorku i Waszyngtonie w 2001 r. W Rosji jest to t. zw. "doktryna ministra obrony Sergieja Iwanowa", zawarta w jego wystąpieniu p. t. "Aktualne problemy rozwoju sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej" z 2 października 2003 r. (10).

Wojna w Afganistanie, która ma oparcie w dokumentach ONZ, nie jest wojną przeciw Afganistanowi. Nie jest to wojna międzypaństwowa. Ta wojna jest związana z nowymi rodzajami zagrożeń dla porządku światowego. To przede wszystkim terroryzm, ale również istnienie t. zw. "państw upadłych". Takie państwa nie są w stanie kontrolować sytuacji na swoich terytoriach i nie są w stanie normalnie funkcjonować, a nawet w ogóle egzystować, bez udziału czynnika zewnętrznego. Afganistan jest jednym z takich państw.

Udział czynnika zewnętrznego nie musi jednak przybierać formy zbrojnej interwencji. Istnieje bowiem obawa, że ilość takich państw w świecie będzie rosła. Już teraz wylicza się tę ilość różnie: kilka, kilkanaście, a nieraz nawet do 30. Czy to znaczy, że miałoby być coraz więcej t. zw. "interwencji humanitarnych" (jest to eufemizm, mający zasłonić militarny charakter takich interwencji), ze strony państw demokratycznych w państwach słabych, upadających i upadłych, bez decyzji Rady Bezpieczeństwa ONZ ? Byłaby to droga do nikąd, m. in. z powodu braku środków na te kosztowne interwencje.

5.

Polityce i autorzy piszący o polityce stawiają sobie pytanie, jak postępować, gdy wbrew oczekiwaniom, postulatom, zapowiedziom czy prognozom, sytuacja nie rozwija się po myśli danego państwa. W sposób naturalny nasuwa się odpowiedź, że naczelną zasadą postępowania powinien być wówczas realizm. Realizm to nie to samo, co Realpolitik. Temu ostatniemu pojęciu nieraz nadaje się cechę pejoratywną, jako polityce pozbawionej zasad moralnych. Wywodzący się z Torunia autor, Przemysław Grudziński, zestawił 10 rad przydatnych w polityce zagranicznej. Wśród nich na poczytnym miejscu jest taka rada: "Traktuj świat takim, jaki go widzisz, a nie jakim chciałbyś go widzieć." (11).

Wrogiem realizmu w polityce zagranicznej jest przecenianie swoich możliwości i traktowanie wishful thinking ("myślenia życzeniowego") jako drogowskazu. Polityka zagraniczna niepodległej Polski pod wszystkimi kolejnymi rządami od 1989 r. nie jest wolna od tej przywary. Polacy niejako mają to we krwi. Wszak to nam Adam Mickiewicz w Pieśni Filaretów (1820) dał wskazówkę postępowania: "Mierz siłę na zamiary, nie zamiar podług sił". Jednak w polityce międzynarodowej obowiązuje zasada odwrotna. Trzeba "mierzyć zamiar podług sił".

Siła w stosunkach międzynarodowych rodzi dylemat. Z jednej strony, wg prawa międzynarodowego wszystkie państwa są równe i suwerenne, a jedną z podstawowych zasad prawa i stosunków międzynarodowych jest zasada suwerennej równości państw. Zgodnie z nią, wg art. 2 ust. 1 Karty Narodów Zjednoczonych, ONZ "opiera się na zasadzie suwerennej równości wszystkich jej członków". W dekalogu zasad rządzących stosunkami wzajemnymi państw, otwierającym Akt Końcowy KBWE z 1975 r., zasada suwerennej równości jest wymieniona na pierwszym miejscu. Podobnie w wielu innych ważnych deklaracjach i dokumentach międzynarodowych.

Jednak z drugiej strony, historia stosunków międzynarodowych pokazuje, że o ich przebiegu decydowały przede wszystkim wielkie mocarstwa, a relacje między nimi były główną osią, wokół której rozwijała się sytuacja międzynarodowa. Henry Kissinger we wspomnianym już w tym tekście dziele "Dyplomacja" doprowadza tę zasadę ad extremum. Dla niego mocarstwa są niemal jedynymi liczącymi się podmiotami stosunków międzynarodowych, zaś pozostałe państwa głównie służą mocarstwom jako przedmiot ich mocarstwowej gry. Obecnie spotyka się jednak odmienne poglądy co do roli mocarstw we współczesnych stosunkach międzynarodowych. N. p. Adam Daniel Rotfeld uważa, że o ile w XIX i XX wieku o bezpieczeństwie świata decydowały wielkie mocarstwa i stosunki między nimi, to obecnie ma miejsce jakościowo nowe zjawisko, polegające na tym, że o pozycji państw w świecie decyduje przede wszystkim ich sytuacja wewnętrzna (12).

6.

Położenie geopolityczne Polski od kilku wieków charakteryzuje się tym, że jest położona między dwoma mocarstwami. Obecnie jedno z nich (Niemcy) jest mocarstwem faktycznym, a drugie (Rosja) także formalnym, t. j. stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Dla wielu Polaków taka sytuacja jest mentalnie trudna do zaakceptowania. Nie kwestionują oni mocarstwowości sąsiadów, ale reagują na tę sytuację udawaniem, że Polska też jest mocarstwem i powinna się zachowywać jak mocarstwo. Wydaje się nieraz, że jest to stała filozofia polskiej polityki zagranicznej, niezależnie od ustroju i od partii, które w danym momencie są u władzy. Czyli, daleka od realizmu.

Znany komentator spraw międzynarodowych Tomasz Lis, w jednym ze swoich felietonów (13) przypomniał, że nie jest to cecha tylko ostatniego 20 - lecia. Jest to stała cecha Polaków. Kilka miesięcy przed wybuchem II wojny światowej i klęską Polski w kampanii wrześniowej, ukazała się u nas książka "Polska jest mocarstwem". Bez znaku zapytania na końcu.

Jednym z przejawów "mocarstwowego" podejścia po 1989 r. był zamiar objęcia t. zw. przywództwa regionalnego. Regionem miały być 4 państwa Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry) plus 3 państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia). Po t. zw. pomarańczowej rewolucji w Ukrainie na przełomie 2004 i 2005 r., w której Polska istotnie odegrała pewną rolę, do regionu, którego miała być przywódcą, dołączono i to państwo. A po wydarzeniach w Gruzji latem 2008 r. również odległą terytorialnie Gruzję. Jak się wydaje, Gruzja była w tej grupie jedynym państwem skłonnym zaakceptować polskie przywództwo.

Jednak przywództwa regionalnego nie udało się osiągnąć. Ten cel był oparty na nietrafnej prognozie. W części Europy, w której położona jest Polska, nie ma zapotrzebowania na przywództwo ani Polski, ani żadnego innego państwa. Po wejściu wymienionych państw (z wyjątkiem Ukrainy i Gruzji) najpierw do NATO, a następnie do Unii Europejskiej, kierując się poczuciem realizmu należało uznać, że idea przywództwa regionalnego Polski umarła śmiercią naturalną.

Innych przykładów "mocarstwowości" w bieżącej polityce zagranicznej III RP dostarczyli politycy i media we wrześniu 2009 r. Do premiera Rosji bez przerwy płynęły z Polski pouczenia, co ma powiedzieć, gdy do nas przyjedzie. Brak dowodów, by się nimi przejął. Powiedział, co chciał powiedzieć. Na prezydenta USA wszelkimi sposobami chciano wpłynąć, by w sprawie t. zw. "tarczy rakietowej" (14) podjął decyzję odpowiadającą części polskich polityków. I tu brak dowodów, by się tym przejął. Podjął decyzję odpowiadającą interesom Stanom Zjednoczonym.
W obu przypadkach ich zachowanie było zupełnie normalne. Działali w interesie swoich państw. To dla nich było ważniejsze, niż polskie oczekiwania. Nie ma w tym nic ani nienormalnego, ani zaskakującego.

Także we wrześniu 2009 r. niektórzy wiodący polscy politycy, w czasie obchodów 70 - tej rocznicy agresji Niemiec i ZSRR na Polskę w 1939 r. i wybuchu II wojny światowej, wysunęli tezę, że ta wojna skończyła się nie w 1945 r., lecz w 1989 r., kiedy Polska odzyskała suwerenność. Nie kwestionując tego, że suwerenność rzeczywiście została przez Polskę odzyskana w 1989 r., można wyrazić pewność, że świat, wbrew nowej polskiej tezie, nadal będzie uważał rok 1945, a nie 1989, za rok zakończenia II wojny światowej.

Nierzadko można odnieść wrażenie, że dla części polskiej klasy politycznej, mającej wpływ na politykę w stosunku do sąsiadów, ciągle jeszcze bliska jest koncepcja z przeszłości, polegająca na "ograniczaniu strat", wynikających z położenia geopolitycznego Polski. Tymczasem, co najmniej od wstąpienia Polski do NATO i Unii Europejskiej, powinna w polskiej polityce wobec sąsiadów dominować koncepcja "maksymalizacji korzyści", wynikających z tegoż położenia (15). Wymagałoby to zastosowania się do innej rady Przemysława Grudzińskiego dla polityków: "Szukaj wokół siebie przyjaciół, a nie wrogów; zacznij od sąsiadów".

Nie pomaga temu natarczywe łączenie teraźniejszości z przeszłością, charakteryzujące polską t. zw. "politykę historyczną". Rocznice tragicznych wydarzeń nie powinny być wykorzystywane do "rozdrapywania ran", lecz służyć pojednaniu. Prawdą jest, że - inaczej, niż Niemcy - Rosja nie chce uznać przewinień Związku Radzieckiego wobec Polski, przeprosić, a już w szczególności nie chce dać podstawy do domagania się rekompensaty. Kiedyś to nastąpi, gdy dojrzeje sytuacja w samej Rosji. Pretensjami i żalami się tego nie przyśpieszy, a tym bardziej pohukiwaniem.

Nie jest łatwo nadążyć za meandrami polskiej polityki zagranicznej. Słuchając niektórych polskich polityków we wrześniu 2009 r., można było odnieść wrażenie, że Rosja stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. A przecież Polska należy do najpotężniejszego sojuszu polityczno - wojskowego w świecie, jakim jest NATO, zaś NATO określa Rosję mianem partnera strategicznego. Można było usłyszeć żale, że Amerykanie nie postawią w Polsce swoich rakiet, co pogorszy polskie bezpieczeństwo vis a vis Rosji. A przecież długo wmawiano społeczeństwu, że to miały być rakiety przeciw Iranowi, a nie przeciw Rosji. Można było dostrzec zawoalowaną polską krytykę pod adresem prezydenta Baracka Obamy za decyzję w sprawie rakiet, a w tym samym czasie przeczytać oświadczenia liderów kilku ważnych państw NATO i Sekretarza Generalnego NATO, wyrażające zadowolenie z decyzji amerykańskiej.

To, co jest rzeczywiście niepokojące w rosyjskiej polityce zagranicznej, to niechęć do zrezygnowania z koncepcji stref wpływów w swoim otoczeniu i próba odtworzenia w XXI wieku dziewiętnastowiecznej koncepcji "koncertu mocarstw", równoznacznej z lekceważeniem interesów państw średnich i małych, w tym sąsiednich. Tęsknota za "koncertem mocarstw" zaprezentowana została m. in. w wykładzie ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Sergieja Ławrowa w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych 3 września 2007 r. Mówił tam o "konieczności kolektywnego przywództwa głównych światowych mocarstw" i dał temu nazwę "koncertu mocarstw na XXI wiek" (16).

Dla Polski, która z powodu "koncertu mocarstw" cierpiała pod zaborami ponad sto lat, ta koncepcja jest nie do przyjęcia.

____________________________________________________
Przypisy:

(1). Niniejszy tekst jest oparty na wykładzie wygłoszonym przez autora 6 października 2009 r. podczas inauguracji roku akademickiego 2009/2010 w Toruńskiej Szkole Wyższej.

(2). Dokąd zmierza świat ?, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2008, 580 stron.

(3). Gdy wynaleziono telewizję satelitarną, przez kilka lat Związek Radziecki na forum międzynarodowym uporczywie domagał się wprowadzenia prawnego zakazu emitowania programów telewizyjnych na terytoria innych państw, argumentując to koniecznością poszanowania suwerenności tych państw. Prawdziwym powodem była obawa o to, że mieszkańcy państw socjalistycznych uzyskają przez telewizję satelitarną łatwy i nieocenzurowany dostęp do obiektywnej informacji z Zachodu. Dziś nikomu nie przyszłoby do głowy postulowanie tego rodzaju ograniczeń w dostępie do informacji.

(4). Cytat za książką "Wstęp do teorii polityki zagranicznej państwa" pod redakcją naukową Ryszarda Zięby, wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2007, s.114.

(5). Wtedy ukazało się pierwsze wydanie jego dzieła "Diplomacy". Polskie tłumaczenie z jęz. angielskiego: "Dyplomacja", wydawnictwo Philip Wilson, wydanie drugie, Warszawa 1996.

(6). W tej sprawie i w dalej omówionych bieżących wydarzeniach, autor wyraża wyłącznie swój pogląd, mając świadomość, że poglądy przeciwstawne nie są rzadkie.

(7). Tim Weiner, Legacy of Ashes. The History of the CIA, wydawnictwo Anchor Books, New York 2008 (wydanie drugie, a pierwsze w 2007).

(8). Autor był wówczas ambasadorem RP w Belgradzie.

(9). Podobnie pisze Marian Dobrosielski, Druga strona medalu. Aktualne problemy polityki i dyplomacji, Wydawnictwo Prywatnej Wyższej Szkoły Businessu i Administracji, Warszawa 2002, s. 192 - 193.

(10). Obydwie doktryny omówione przez Jerzego M. Nowaka w: Dyplomacja wielostronna w teorii i praktyce, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2009, s. 24.

(11). Przemysław Grudziński, Państwo inteligentne. Polska w poszukiwaniu międzynarodowej roli", wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2008, s. 158.

(12). Tygodnik "Przegląd" z 7 grudnia 2008 r, s, 13.

(13). Zamieszczony pod jego nazwiskiem w internecie 24 września 2009.

(14). Autor świadomie używa terminu "tarcza rakietowa", zamiast powszechnie przyjętego "tarcza antyrakietowa".

(15). Obydwa pojęcia zapożyczone od P. Grudzińskiego, ibid., s. 157.

(16). Przytaczam za artykułem A. D. Rotfelda, Bezpieczeństwo centrum a peryferie: rosyjskie koncepcje polityczne, w zbiorze p. t. Modernizacja. Centrum. Peryferie, Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, Warszawa 2009, s. 377.

Dr Stanisław Jerzy Włodowski

Ciemna strona Karty Praw Podstawowych

Ciemna strona Księżyca jest taką tylko w naszej wyobraźni, gdyż w rzeczywistości jest oświetlona światłem słonecznym. Nam jawi się jako ciemna, gdyż wskutek konfiguracji planetarnej jest niedostępna dla naszych oczu. Karta Praw Podstawowych wydaje się być w pełni przejrzysta dla osądu moralnego obywatela Unii oraz świata. Zawiera artykuły sformułowane w sposób czytelny, a wsparcie ze strony najwybitniejszych umysłów akademickich i politycznych powinno zaowocować perfekcyjną precyzją. Nic zatem dziwnego, że stawiana jest jako niedościgły wzorzec dla porządku prawnego, społecznego i politycznego w krajach członkowskich UE, jak niegdyś metrowa sztaba platynoirydowa w Sevres dla rzemieślnika lub geodety wykonującego pomiary.
W jaki sposób przedstawiana jest moc władcza Karty. Apologeci określani jako eurooptymiści twierdzą, że nie naruszając suwerenności państw unijnych powiększy i ulepszy prawa ich obywateli.
W jaki sposób Karta Praw Podstawowych zwiększy prawa europejskich obywateli?
Traktat lizboński określa kartę jako realny katalog praw, jakie zdaniem Unii powinny przysługiwać wszystkim jej obywatelom, zwłaszcza w kontaktach z instytucjami europejskimi oraz w obliczu obowiązujących zgodnie z prawem unijnym gwarancji. Sześć rozdziałów karty dotyczy następujących aspektów: praw człowieka związanych z godnością, wolności, równości, solidarności, a także praw dotyczących statusu obywatelskiego i sprawiedliwości. Prawa te zostały już wcześniej określone w innych aktach międzynarodowych, takich jak Europejska Konwencja Praw Człowieka, a karta nadaje im formę prawną w ramach Unii.
Instytucje unijne muszą przestrzegać praw zapisanych w karcie. Ten sam obowiązek spoczywa na państwach członkowskich, kiedy wprowadzają prawodawstwo unijne. Nad właściwym przestrzeganiem praw zawartych w karcie czuwa Trybunał Sprawiedliwości. Włączenie karty do traktatu w niczym nie zmienia uprawnień Unii, za to wzmacnia prawa obywateli oraz zapewnia im większą wolność (1).
Obietnica powyższa brzmi trochę jak bajka, gdyż trudno sobie wyobrazić nienaruszanie kulturowych lokalnych obyczajów i równocześnie bezkolizyjną obronę praw jednostki naruszającej te obyczaje. Tak więc można sformułować pierwszy z tematów problemowych.

Kwestia 1. Karta głosi wyższość swoich orzeczeń nad rozwiązaniami lokalnymi, które rodzą się w doświadczeniu społecznym.

Nie przesądzamy tutaj, czy słuszny jest uniwersalizm Karty, czy adekwatność do potrzeb społecznych zasad stanowionych przez mechanizmy lokalne. Jednak w wielu przypadkach należałoby przyjąć inną niż unijny olimpizm postawę wobec zróżnicowania kulturowego Europy. Zamiast biurokratycznej unifikacji należałoby wypróbować bardziej subtelne metody porozumienia ze swoistością poszczególnych narodów i wspólnot kulturowych.
Przejdźmy jednak do uważniejszej lektury poszczególnych artykułów. Już w pierwszym artykule natykamy się na szlachetną formułę godności człowieka.
Godność człowieka jest nienaruszalna. Musi być szanowana i chroniona (2).
Jednak problemem są tu ludzie i instytucje nie szanujący godności innych. Oczywiście, należałoby ich za to karać, ale jak można równocześnie szanować godność ją naruszających. Czy system prawny i przeciętny obywatel powinien szanować godność gwałciciela, dilera, czy rozwydrzonego bezkarnością bandyty?

Kwestia 2. Karta nakazuje szanować godność bez specyfikacji i uwzględnienia jakości charakteru i działań ludzkich, czyli rzeczywistej klasy osobowości.

Artykuł drugi zajmuje się prawem do życia.
1. Każdy ma prawo do życia.
2. Nikt nie może być skazany na karę śmierci ani poddany jej wykonaniu.
Artykuł ten budzi jednak następujące wątpliwości:

Kwestia 3. Jeśli życie człowieka jest modyfikowane w wyniku wymiany organów na surogaty odzwierzęce lub urządzenia techniczne, to w którym momencie istota zrekonstruowana z transplantów, zastępników, przestaje być człowiekiem?

Kwestia 4. Jeśli człowiek lub grupa samowolnie nadaje sobie prawo do zabijania, czy dopuszczalne jest ryzykowanie życiem osób zagrożonych przez nieuleczalnych socjopatów, agresywnych pedofilów czy chorych z nienawiści rasowej, religijnej lub etnicznej (3)?

Kwestia 5. Jeśli każdy ma prawo do życia, to niemożliwe jest sformułowanie zasad priorytetu leczenia istot ludzkich w sytuacji niedoboru usług medycznych, czy braku medykamentów, a także ustalenia kolejności działań służb ratowniczych w sytuacji katastrof żywiołowych lub przemysłowych.

Kolejnym prawem karty jest poszanowanie integralności osoby ludzkiej.
1. Każdy ma prawo do poszanowania jego integralności fizycznej i psychicznej.
2. W dziedzinach medycyny i biologii muszą być szanowane w szczególności:
a) swobodna i świadoma zgoda osoby zainteresowanej, wyrażona zgodnie z procedurami określonymi przez ustawę;
b) zakaz praktyk eugenicznych, w szczególności tych, których celem jest selekcja osób;
c) zakaz wykorzystywania ciała ludzkiego i jego poszczególnych części jako źródła zysku;
d) zakaz reprodukcyjnego klonowania istot ludzkich.

Kwestia 6. Jeśli niemożliwe jest uzyskanie zgody seryjnego mordercy - psychopaty lub osobnika o takich skłonnościach na zabieg medyczny, czy jedyną możliwością pozostaje izolowanie go w warunkach więziennych lub monitorowanie ruchów społecznych osobnika do chwili popełnienia pierwszej lub kolejnej zbrodni?

Kwestia 7. Czy uprawianie sportu z wykorzystaniem dobrodziejstw medycyny nie jest wykorzystywaniem ciała ludzkiego jako źródła zysku, zaś wykorzystanie mózgu przez naukowców, czy menagerów, nie przynosi im zabronionych przez Kartę profitów?

Kwestia 8. Czy selekcją o charakterze eugenicznym nie jest (może być) zaniechanie leczenia osób lub całych grup w oparciu o argumenty natury ekonomicznej?

Po czym kolejno prezentowane są artykuły zakazujące tortur i poniżającego traktowania, a także zmuszania do pracy.
Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu.
Nikt nie może być zmuszony do świadczenia pracy przymusowej lub obowiązkowej.

Kwestia 9. Jeśli resocjalizacja i zmuszanie więźniów do pracy na rzecz ogółu są ograniczone przez poglądy więźniów na temat tego, czy praca ich poniża, to przestępcy uzyskują przywilej wywyższający ponad niepenalizowaną społeczność. Społeczność ta musi dogadzać więźniom nawet w sytuacjach społecznego niedoboru, który jest wszak udziałem sporych grup nawet w państwach tak bogatych, jak Stany Zjednoczone, Niemcy, czy Francja (4).

W artykule piątym jest mowa także o zakazie niewolnictwa .
Nikt nie może być trzymany w niewoli lub w poddaństwie.
Handel ludźmi jest zakazany.

Kwestia 10. Status niektórych grup pracowniczych per analogiam przypomina status niewolnika. Sportowcy mogą być sprzedawani przez kluby lub zmuszani do zawierania niekorzystnych kontraktów (5). Umowy pracownicze często wymuszają pracę niewolniczą, zaś organy państwa odwracają od takich sytuacji uwagę. Drenaż mózgów z krajów słabo rozwiniętych odbywa się w Unii w pełnym majestacie prawa.

Artykuł szósty mówi o prawie do wolności i bezpieczeństwa osobistego.
Każdy ma prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego.

Kwestia 11. Można podać liczne przykłady na to, że jedni mają większe, a inni radykalnie mniejsze prawo do powyższego. Dzielnice ludzi zamożnych i ustosunkowanych są monitorowane i ubezpieczane przez służby państwowe, zaś w przypadku, np. małych miejscowości lub dzielnic nędzy, o bezpieczeństwo osobiste należy zadbać osobiście uzbrajając się lub włączając do gangu.

W artykule siódmym mówi się o poszanowaniu życia prywatnego i rodzinnego.
Każdy ma prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, domu i komunikowania się.

Kwestia 12. Poszanowanie prywatności dotyczy w wielu przypadkach tzw. bandytów domowych, którzy terrorem, molestowaniem i groźbami niszczą współmałżonków, dzieci i ich szanse życiowe.

Kwestia 13. Służby specjalne i mniej wyspecjalizowane organy ścigania w pościgu za przestępcami nie potrafią zachować równowagi między efektywnością, a bezpodstawną i bezprawną inwigilacją. Doskonalone wciąż narzędzia techniczne narażają na pośmiewisko szczytne zasady o życiu bez nieustannej inwigilacji.

Ochrona danych osobowych sformułowana w artykule ósmym jest zadaniem prawnym wielu urzędów państwowych.
Każdy ma prawo do ochrony danych osobowych, które go dotyczą.

Kwestia 14. Dane osobowe są przedmiotem nielegalnego handlu i kradzieży na ogromną skalę. Dane te przeciekają przez Internet, są wykradane z urzędów, mogą także być wykorzystywane przez instytucje państwowe przeciwko obywatelom.

Prawo do zawarcia małżeństwa i prawo do założenia rodziny jest gwarantowane przez artykuł dziewiąty "zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tych praw".

Kwestia 15. Założenie rodziny jest w wielu krajach Unii wspierane poprzez automatyczne zasilanie alkoholizmu rodziców, gdyż kontrola wydatków nie jest możliwa z uwagi na niewydolność służb socjalnych (6).

Artykuł dziesiąty zapewnia wolność myśli, sumienia i religii, a m.in. "Uznaje się prawo do odmowy działania sprzecznego z własnym sumieniem, zgodnie z ustawami krajowymi regulującymi korzystanie z tego prawa".

Kwestia 16. Ochrona człowieka przed ostracyzmem lub agresją grup terroryzujących z powodu stosunku do katolicyzmu, prawosławia, czy islamu przekracza w wielu przypadkach możliwości służb państwowych w krajach Unii lub do niej kandydujących (7).

Artykuły 11, 12 i 13 mówią o wolności wypowiedzi i informacji, wolności zgromadzania się i stowarzyszania się oraz wolności sztuki i nauki.

Kwestia 17. Dwudziestowieczny totalitaryzm polityczny ustąpił miejsca totalitarnym organizacjom ekonomicznym, które sprawnie zarządzają wyobraźnią masową i stwarzają lub zamykają dostęp do swojej domeny. Dotyczy to w szczególności zawłaszczania instytucji państwowych przez partie polityczne, ale jest tu jeszcze sporo opcji na załatwianie interesów indywidualnych. Ma to miejsce szczególnie w krajach, gdzie dokonał się uwiąd opozycji politycznej (8).

Szanuje się wolność i pluralizm mediów.

Kwestia 18. Trudno mówić o wolności mediów w krajach, gdzie notorycznie służby specjalne podsłuchują dziennikarzy, co ma szczególne znaczenie w przypadku dziennikarzy śledczych
(9).

Kwestia 19. Pluralizm mediów jest ograniczony przez ponadnarodowe koncerny, które praktycznie całkowicie opanowały rynek multimedialny. Jedynym konkurentem tytanów jest niezależne dziennikarstwo, niszowe lub lokalne radia i stacje tv oraz społeczne akcje internetowe, vide akcja kibiców futbolu przeciwko skorumpowanej centrali związkowej (10).

W artykule 12. Stwierdza się, że "Partie polityczne na poziomie Unii przyczyniają się do wyrażania woli politycznej jej obywateli".

Kwestia 20. Wola polityczna obywateli jest uzależniona głównie od źródeł finansowania partii. Partie preferowane przez wielki biznes lub partie, które w przeszłości uchwyciły aktywa przynoszące profity finansowe, mają szansę na rozwój lub choćby wegetację na obrzeżach systemu politycznego (11). Nowe partie mogą wyrosnąć jedynie w warunkach buntu społecznego, tak jak to się udało Samoobronie.

W artykułach 13. i 14. jest mowa o wolnościach sztuki i nauki oraz dostępie do nauczania.

Kwestia 21. Prawo do uprawiania nauki oraz dostępu do nauczania jest limitowane przez warunki ekonomiczne. Tematy badawcze znajdują się w dyspozycji nieprzejrzystych konsorcjów administracyjno-politycznych i warunki zdobycia dofinansowania badań graniczą z cudem dla naukowców spoza dużych ośrodków. Poziom uprawiania nauki, a pośrednio i poziom dydaktyki, staje się w tych warunkach dla wielu naukowców zależny od sukcesów w uprawianiu partyzantki badawczej. W większości przypadków polega to na przejmowaniu tematów porzuconych przez wielkie centra, jako zbyt uciążliwe lub mało opłacalne. Uczniowie i studenci mogą korzystać z dobrodziejstw rewolucji informacyjnej, o ile wystarczy im środków na utrzymanie się dzięki masowo podejmowanym pracom doraźnym (12). W Polsce, wraz z ukończeniem uczelni, kończy się zazwyczaj kontakt z badaniami, bo ani firmy, ani uczelnie takiego kontaktu nie podtrzymują.

Sądzę, że powyższe rozważania wskazały na niedostatki koncepcyjne Karty Praw Podstawowych mimo, że poddałem pobieżnej analizie jedynie kilkanaście jej początkowych artykułów. Nie było moją intencją dyskredytowanie ani instytucji, ani jej autorów, gdyż począwszy od tablic mojżeszowych głoszenie praw uniwersalnych wywołuje zbliżone konsekwencje w praktyce społecznej.
Nie chciałem jednak, by spętała ów ważny temat wszechobecna w naukach społecznych poprawność polityczna. Jeśli Karta ma dyktować w przyszłości warunki legislacyjne, to musi ulec takim zmianom, by nie rozsiewała pustosłowia i dowolności interpretacyjnej (13). Nie analizowane tutaj dalsze fragmenty Karty pozwalają według obaw reprezentatywnych środowisk czeskich na zmaterializowanie roszczeń Niemców sudeckich, a także innych grup "wypędzonych". Czy zostali oni, jak twierdzą złośliwie ich antagoniści "słusznie wypędzeni" przesądzałyby teraz nie realia społeczne utrwalone przez dziesięciolecia i powojenne traktaty, ale Karta ułożona w ciszy brukselskich gabinetów.

Wnioski końcowe

1. Karta nie powinna być koncertem życzeń i deklaratywnym odwzorowaniem "piękna duchowego", bo przy pomocy moralizatorskich sloganów można jedynie zabijać, a nie tworzyć nowy sens. Komunały bywają przydatne do manipulacji legislacyjnej, co jest zapewne kuszące nie tylko z perspektywy Brukseli.

2. Jeśli poważnie myślimy o odnowie społecznej, to należy podjąć próbę przekroczenia Rubikonu stereotypów budowania społeczeństwa, uprawiania nauki oraz kształtowania dróg życia w warunkach przenikania się kultur i systemów prawno-politycznych. Nie jestem w pełni przekonany, że nie przekracza to możliwości mentalnych elit politycznych w naszym kraju oraz barier motywacyjnych w krajach "starej" Unii.

3. Wraz ze wspomnianą powyżej koniecznością radykalnej rewizji Karty należy uważnie rozpatrzyć możliwe konsekwencje prawne i polityczne sformułowań, by ich aplikacje w nowo stanowionym prawie nie stanowiły zarzewia dramatów społecznych.
___________________________________________________________

Przypisy:
1 http://europa.eu/lisbon_treaty/faq/index_pl.htm#9
2 W dalszej części będę odwoływał się do tekstu znajdującego się na stronie parlamentu UE www.europarl.europa.eu/sides/getDoc.do
3 Vide casus Włodowa, gdzie zagrażający społeczności lokalnej socjopata poniósł śmierć z rąk doprowadzonych do psychozy mieszkańców i dopiero wtedy pojawili się tam reprezentanci wymiaru sprawiedliwości.
4 Koszt wyżywienia w polskim więzieniu jest dwukrotnie wyższy niż w szpitalu i równa w przybliżeniu stawkom w domach dziecka. Por. http://www.aferyprawa.com/wiezienie_koszty.html; Wg oszacowań Money.pl z 2008-08-05 07:00 ponad 3,1 mld złotych wydaliśmy w 2008 roku na polskie więzienia. Dzienny koszt utrzymania jednego skazanego wyniósł 63 złote.
5 Sytuację w tym względzie nieco poprawił werdykt Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości ustanawiając tzw. prawo Bosmana. Przed zmianami piłkarzy obowiązywały kontrakty z klubami, a po wygaśnięciu kontraktu zawodnik nie mógł swobodnie odejść, ale jego przyszłość uzależniona była od tego, czy znajdzie się "kupiec" jego umiejętności piłkarskich. Zob. info.sport.pl/szukaj/sport/niewolnictwo
6 Według wiarygodnych szacunków ok. 1,5 miliona dzieci w Polsce wychowuje się w rodzinach alkoholików i ponosi moralne i zdrowotne szkody z tego tytułu.
7 Zob. http://www.euroislam.pl/index.php/2009/05/ostracyzm-spoleczny-usprawiedliwia-morderstwa-dla-honoru/
8 Wygaszanie społecznej psychozy afer przez media wspierające bloki polityczne było zauważalne dla obserwatorów politycznych, np. po zmianach w kierownictwie CBA i rekonstrukcji osobowej władz Platformy Obywatelskiej w październiku 2009 r.
9 Problem ten dotyczy nie tylko naszego kraju, ale praktycznie wszystkich krajów Unii, gdyż dziennikarze częstokroć wyprzedzają śledztwo prowadzone przez organy ścigania. Niekiedy prowadzi to do konfliktu interesów mediów i tajnych służb.
10 Według wszelkiego prawdopodobieństwa wycofanie się producenta piwa Tyskie ze sponsorowania PZPN jako reklamodawcy nastąpiło w wyniku kampanii internetowej prowadzonej przez kibiców piłkarskich.
11 Koszt prowadzenia skutecznej kampanii politycznej, to w warunkach polskich setki tysięcy, a nawet miliony złotych, a przykład Libertasu pokazuje, że ów wydatek, to warunek konieczny, choć niewystarczający.
12 Prof. Jerzy Błażejewski stwierdził, że w Polsce przeznacza się 6-krotnie mniej środków na kształcenie studenta niż w krajach zachodnich Unii, co odbija się nie tylko na efektach kształcenia, ale także przerzuca ciężar finansowania studiów na młodych ludzi i ich rodziny. Zob. http://www.psrp.org.pl/zalaczniki/materialy%20konferencyjne%201830.pdf.
13 Odnośnie głębszych źródeł poprawności politycznej, przytoczę za Jackiem Bartyzelem interesującą hipotezę polskiego teologa Michała Wojciechowskiego, iż zjawisko to, pojmowane powszechnie jako czysto laickie, stanowi zdeformowany, świecki mutant anglosaskiego purytanizmu, który - w przeciwieństwie do katolicyzmu - pragnął poddać drobiazgowej kontroli teokratycznej władzy wszystkie ludzkie zachowania, myśli i wypowiedzi. Przejawem tego typu mentalności była sławetna prohibicja alkoholu, która wygenerowała zorganizowaną przestępczość, tak samo jak czyni to współcześnie "walka z narkotykami", "walka z korupcją" i in. http://haggard.w.interia.pl/politpopr.html.

Archiwum 7

Stanisław Jerzy Włodowski, PhD

The dark side of the Charter of Fundamental Rights

The dark side of the Moon is dark only in our imagination. In reality it is lit by the sunlight and the reason why we perceive it as dark is the configuration of the planets. The Charter of Fundamental Rights appears perfectly clear to the moral judgement of a citizen of the EU or the world. It comprises clearly formulated articles and, thanks to the support from the greatest academic and political minds, we would expect it to be perfectly accurate. No wonder it serves as an unsurpassable model for law, social and political order in the EU membership countries in the same way as once a platinum-iridium metre bar from Sevres served as a model for a craftsman or surveyor taking measurements.
How is the ruling power of the Charter presented. Apologists known as euro optimists claim it will extend and improve European citizens' rights without compromising their countries' sovereignty.
How does the Charter of Fundamental Rights improve the rights of European citizens?
The Treaty of Lisbon makes a cross-reference to the Charter as a real catalogue of rights that the EU believes all citizens of the Union should enjoy vis-?-vis the Union's institutions and the Union's law binding guarantees. The six chapters of the Charter cover the following aspects: individual rights related to dignity; freedoms, equality, solidarity, rights linked to citizenship status and justice. These rights are drawn essentially from other international instruments, like the European Convention on Human Rights, giving them legal embodiment in the Union.
The institutions of the Union must respect the rights written into the Charter. The same obligations are incumbent upon the Member States when they implement the Union's legislation. The Court of Justice will ensure that the Charter is applied correctly. The incorporation of the Charter does not alter the Union's powers, but offers strengthened rights and greater freedom for citizens.(1)
The above promise may sound a bit like a fairy tale since we find it rather difficult to imagine not violating local culture-based customs and at the same time defending the rights of an individual who violates them. And this is how we come to the first problematic issue.

Issue no. 1. The Charter claims the superiority of its regulations over local regulations growing out of the experiences of a society.
We should not settle here whether it is the universality of the Charter or the appropriateness of principles created by local mechanisms which is right. In many cases we should, however, take an approach different from the Union's Olympus perspective towards cultural diversity of Europe. Instead of bureaucratic standardization we should try more subtle ways of addressing the specificity of individual nations and cultural communities.
Let us have a closer look at individual articles now. As early as in the first article we come across a solemn formula of human dignity.
Human dignity is inviolable. It must be respected and protected. (2)
The problem appears with people and institutions which do not respect the dignity of others. Obviously, they should be punished for their actions but why should we respect their dignity at the same time. Should the dignity of a rapist, drug trafficker or a rowdy hooligan be respected by the legal system or ordinary citizens?

Issue no. 2. The Charter calls for respect for the dignity regardless of the specification and without taking into consideration the quality of the nature of human actions which form the real personality class.

Article 2 focuses on the right to life.
1. Everyone has the right to life.
2. No one shall be condemned to the death penalty, or executed.
This article, however, raises the following doubts:

Issue no. 3. If we modify a human being with substitutes of animal origin or technical devices, at which point does this being made of transplanted organs and substitutes stop being a human being?

Issue no. 4. If an individual or a group of individuals grant themselves with the self-proclaimed right to kill, are we allowed to risk the lives of people threatened by hopeless sociopaths, aggressive paedophiles or those filled with hate based on race, religion or ethnic origin?(3)

Issue no. 5. If everyone has the right to life, it is not possible to establish priorities for the treatment of human beings when facing a shortage of medical services or medicaments, and set the order of actions for rescue services in case of natural or industrial disasters.

The next right listed in the Charter refers to the integrity of the person.

1. Everyone has the right to respect for his or her physical and mental integrity.
2. In the fields of medicine and biology, the following must be respected in particular:
a) the free and informed consent of the person concerned, according to the procedures laid down by law,
b) the prohibition of eugenic practices, in particular those aiming at the selection of persons,
c) the prohibition on making the human body and its parts as such a source of financial gain,
d) the prohibition of the reproductive cloning of human beings.

Issue no. 6. When it is not possible to obtain consent of a serial killer - psychopath or individuals who display such tendencies for a medical procedure to be performed, are imprisonment or monitoring their activities until they commit their first or next crime the only solutions?

Issue no. 7. Is using medical advancements in sports not making the human body a source of financial gain? Does the use of scientists' or managers' brains not generate profits prohibited by the Charter?

Issue no. 8. Is stopping treatment of individuals or groups of individuals for economic reasons not an example of eugenic selection?

Articles on prohibition of torture, degrading treatment and forced labour follow.

No one shall be subjected to torture or to inhuman or degrading treatment or punishment.
No one shall be required to perform forced or compulsory labour.

Issue no. 9. If rehabilitation and forcing prisoners to do community works are limited by their views on what degrading work is, they are granted a privilege which puts them above non-penalized members of the society. The community must cater for prisoners' needs even in times of scarcity, which is experienced by vast groups even in countries as wealthy as the United States, Germany or France.(4)

Article 5 also mentions the prohibition of slavery.
No one shall be held in slavery or servitude.
Trafficking in human beings is prohibited.

Issue no. 10. The status of some employees resembles that of a slave. Sportsmen can be sold by their teams or forced to sign disadvantageous contracts.(5) Employment contracts often oblige employees to do slave work, whereas government bodies pretend the problem does not exist. The drain of brains of workers from underdeveloped countries is happening with the full sanction of the EU's law.

Article 6 touches on the right to liberty and security.
Everyone has the right to liberty and security of person.

Issue no. 11. We can provide numerous examples showing that some people are more entitled to the above than others. Districts inhabited by wealthy and well-connected residents are watched over and secured by policing services whereas inhabitants of small towns or poverty districts need to ensure their own safety by supplying themselves with weapons or joining gangs.

Article 7 treats about the respect for private and family life.
Everyone has the right to respect for his or her private and family life, home and communications.

Issue no. 12. The right to respect for private life quite often applies to so called domestic aggressors who bully, abuse and threaten their spouses and kids and destroy their life chances.

Issue no. 13. In their pursuit of criminals special services and regular prosecution organs are not able to maintain a balance between effectiveness and unjustified and illegal surveillance. Continually improved technical instruments expose the noble principles of living without constant surveillance to ridicule.

Protection of personal data expressed in Article 8 is a legal responsibility of many government offices.
Everyone has the right to the protection of personal data concerning him or her.

Issue no. 14. Personal data are the subject of theft on a large scale. They leak on the Internet, are stolen from offices, and may be used by state run institutions against citizens.

Article 9 guarantees the right to marry and right to found a family "in accordance with the national laws governing the exercise of these rights."

Issue no 15. Founding a family in many EU countries is a way for parents to nourish their alcoholism since expense control is not possible due to the ineffectiveness of social services.(6)

Article 10 guarantees the freedom of thought, conscience and religion and, among other things, "the right to conscientious objection is recognised, in accordance with the national laws governing the exercise of this right."

Issue no. 16. Protecting a citizen against ostracism or aggression from groups terrorising them because of their attitude towards Catholicism, the Orthodox Church or Islam is often beyond capabilities of the state services in the EU or candidate countries.(7)

Articles 11, 12 and 13 mention freedom of expression, information and assembly as well as freedom of the arts and sciences.

Issue no. 17. The twentieth-century political totalitarianism was replaced by economic organizations which efficiently control the imagination of the masses and provide or block the access to their domain. This applies especially to the appropriation of state-run institutions by political parties but also leaves some space to attend to personal business. This can be observed in countries where political opposition is in a state of atrophy.(8)

The freedom and pluralism of the media shall be respected.

Issue no. 18. It is difficult to talk about the freedom of the media in countries where special services continually listen in on the conversations of journalists, what is particularly important as far as investigative journalists are concerned.(9)

Issue no. 19. The pluralism of the media is limited by international companies, which have almost completely captured the multimedia market. Their only competition is from independent journalism, underground or local radio and TV stations and social initiatives on the Internet (see the campaign against the football association organized by football fans (10)).

Article 12 states that "political parties at Union level contribute to expressing the political will of the citizens of the Union."

Issue no. 20. The political will of the citizens is mainly dependent on the sources of funding for political parties. Parties supported by the big business or parties which came into possession of income generating assets have a chance to develop or at least vegetate on the edge of the political system.(11) New parties can grow only in the circumstances of social protests as it was the case with Samoobrona (Self-defence).

Articles 13 and 14 touch on the freedom of the arts and sciences and the right to education.

Issue no. 21. The right to do science and the right to education are limited by economic conditions. Research topics are at the disposal of non transparent administrative-political consortiums, and the chances of scientists who do not work for large centres to receive a subsidy border on the miraculous. In these conditions the level of science and, indirectly, the level of education for many scientists become dependent on their achievements in doing guerrilla science. In most cases it comes down to adopting research topics abandoned by large centres as arduous or unprofitable. Students and pupils make use of the benefits of information revolution as long as they can make their living through popular odd jobs.(12) In Poland graduation from a university equals the end of a student's research activity as neither companies nor universities make an effort to maintain it.

I believe this superficial analysis of just a few first articles is enough to show the deficiencies of the concept of the Charter of Fundamental Rights. It was not my intention to discredit its authors or any institutions as since the Moses Tables delivering universal truths has had more or less the same consequences for social practices.

However, I did not want this important topic to be bound by so prevalent in social sciences political correctness. If the Charter is to set legislative conditions in the future, it has to be improved in a way which eliminates its verbosity and freedom of interpretation.(13) Parts of the Charter which have not been analysed here may, as some representative Czech groups fear, allow the Sudeten Germans', as well as other expelled groups, to carry out their claims. Whether they were, as their adversaries claim, "rightly expelled" would now be settled not by social reality and post-war treaties but by the Charter composed in the privacy of Brussels offices.

Final conclusions

1. The Charter should not be merely a set of wishes and half-hearted reproduction of "the beauty of the spirit". Sententious phrases may only destroy the meaning, not create it. Employing clichés can be useful for legislative manipulation which is tempting not only from the Brussels perspective.

2. If we truly think about social renewal, we should make an attempt to cross the Rubicon of stereotypes about building a society, doing science and creating ways of living in merging cultures and law and political systems. I am not fully convinced it does not exceed the mental capabilities of political elites in our country and motivation barriers in the "old" EU countries.

3. Along with the above mentioned necessity for a radical revision of the Charter we should carefully investigate possible law and political consequences of those formulations to ensure that their applications in newly made laws do not become a hotbed for social tragedies.
___________________________________________________________

Notes:
1 http://europa.eu/lisbon_treaty/faq/index_pl.htm#9
2 In the later parts I refer to the text that is available on the European Parliament's website at www.europarl.europa.eu/sides/getDoc.do
3 See the Włodowo case where a sociopath threatening the local society was killed by villagers driven to psychosis. Only then did the judiciary representatives looked into the case.
4 The cost of board in Polish prisons is twice as high as in hospitals and more or less equal with that in children's homes. See http://www.aferyprawa.com/wiezienie_koszty.html; According to the estimates of Money.pl from 2008-08-05 07:00 in 2008 we spent 3.1 billion zlotys on Polish prisons. Thus the daily cost amounts to 63 zlotys per prisoner.
5 The situation in this area has been slightly improved after the ruling of the Court of Justice of the European Union establishing the so-called Bosman ruling. Before it was introduced a football player was bound by his contract and even when it expired he could not leave the club unless a "buyer" willing to pay for his skills was found. See info.sport.pl/szukaj/sport/niewolnictwo
6 According to reliable estimates about 1.5 million children in Poland are brought up in alcoholic families and suffer the moral and health consequences from it.
7 See http://www.euroislam.pl/index.php/2009/05/ostracyzm-spoleczny-usprawiedliwia-morderstwa-dla-honoru/
8 Political observers were able to notice the process of calming scandal-related social psychoses by the media supporting some of the political blocs, for example after replacing the CBA authorities and reconstruction in the Civic Platform (Platforma Obywatelska) authorities in October 2009.
9 The problem does not concern only our country but virtually all the EU countries. Not infrequently journalists are a few steps ahead of the investigation carried by the law enforcement agencies. From time to time this results in a clash of interests between the media and secret services.
10 In all probability it was the Internet campaign organized by football fans what made Tyskie beer producer withdraw their adverts and stop supporting the PZPN.
11 Successful political campaigns cost hundreds or even millions of zlotys and, as the example of Libertas shows, it is a necessary condition but not always sufficient.
12 According to professor Jerzy Błażejewski, in the area of higher education Poland spends six times less resources compared to western countries of the EU. This affects not only the results of education but also passes the burden of paying for education on young people and their families. See http://www.psrp.org.pl/zalaczniki/materialy%20konferencyjne%201830.pdf.
13 As for the deeper sources of political correctness let me quote after Jacek Bartyzel an interesting hypothesis by a Polish theologian - Michał Wojciechowski - that this phenomenon, commonly perceived as purely lay, is a deformed, secular mutant of Anglo-Saxon Puritanism which, unlike Catholicism, craved for meticulous surveillance of people's behaviour, thoughts and utterances. An example of this kind of mentality is the famous prohibition of alcohol which created organized crime in the same way as "war on drugs" and "war on corruption" and other "wars" do nowadays. http://haggard.w.interia.pl/politpopr.html.



Dr Stanisław Jerzy Włodowski

Jasna czy ciemna strona Karty?


Odpowiadając dr. Wojciechowi Chytrowskiemu pragnę zastrzec, że nie będę koncentrował się na zarzutach typu "… Autor w wielu miejscach stosuje duże skróty myślowe trudno jest określić jakie są Jego poglądy na daną kwestię i w oparciu o jakie źródła są one ukształtowane". Po prostu nie wiem jakie skróty myślowe Polemista ma na myśli, jakie poglądy zostały wygenerowane przez owe skróty i jaką powłokę erudycyjną należy zastosować? Pragnę tylko napomknąć, iż moim skromnym celem było wytknięcie Karcie Praw Podstawowych usterek niedostosowania treści do rzeczywistości społecznej krajów Unii, tak więc sztafaż erudycyjności uznałem za zbędny balast artykułu. Sądziłem zaś, że dla wykazania kalectwa Karty Praw Podstawowych wystarczy wskazać przypadki, gdy jej stosowanie prowadzi do niekorzystnych skutków społecznych, lub też, nie obejmuje szerokiej gamy procesów, które staną się wkrótce naszą codziennością.
Odnieśmy się jednak do bardziej skonkretyzowanych argumentów. Niestety nie zostały one wyraźnie sformułowane, lecz jak mniemam, przytoczone poglądy różnych autorów dr W. Chytrowski podziela.

Ad godność człowieka.

Na gruncie ortodoksji prawnej i etycznej godność jest niezbywalna, przyrodzona każdemu człowiekowi i powinna być chroniona prawnie. Prowadzi to do takich paradoksów, jak przypisywanie psychopatycznym zwyrodnialcom godności ludzkiej, której to cechy nie wykazują u nich nawet najczulsze instrumenty przeznaczone do badań psychologicznych, bądź neurofizjologicznych. Zaś powtarzanie jak mantry, że godności nie można "zbyć" jest słabym pocieszeniem dla pozbawionych jej ofiar w obozach bośniackich, czy hitlerowskich. Myli się tutaj, moim zdaniem, szczytną ideę, wzorzec, z ich zdegenerowaną aplikacją, a przypisanie godności ludzkiej zarówno katom, jak i ofiarom, jest szyderstwem w kontekście bestialstw, które miały tam miejsce.
Czy musimy uznać dogmat narzucony przez przytoczonych przez dra W. Chytrowskiego rzeczników absolutnej i bezwyjątkowej godności ludzkiej każdej istoty, która posiada ludzki kształt ciała? Czy każdy egzemplarz gatunku homo sapiens jest człowiekiem? Nawet wtedy, jeśli posiadaną wolność działania wykorzystuje w celu totalnej destrukcji?
Uważam, że godność jest cechą, którą człowiek może pozyskać i którą można utracić. Człowiek może być godnym miana człowieka i może też swoją ludzką godność zaprzedać, zastąpić ją bezduszną instrumentalizacją, która służy mu jako narzędzie mordu, gwałtu lub zaboru środków do życia. W tym rozumieniu odbieram prawo do godności ludzkiej nie tylko psychopatycznym zabójcom, ale i bankierom w podstępny sposób okradających całe ludzkie społeczności.
Oczywiście można się wzruszać dolą Adama D. i respektować wynagrodzone przez Sąd Najwyższy naruszenie jego prawa do komfortu w celi. Jednak SN wydaje się nie dostrzegać, że Adam D. odbywając karę więzienia przebywał w warunkach znacznie lepszych niż tysiące jego rodaków i ich dzieci na wolności. Chirurgiczne separowanie i absolutyzowanie norm chroniących warunki życia uwięzionych prowadzi do ich wywyższania nad normami życia ludzi nie skazanych za jakiekolwiek przestępstwo. Tym samym zgodnie z obowiązującymi normami prawnymi, przestępca powinien żyć godnie, zaś mniej przedsiębiorcze ofiary liberalizmu mogą zdychać pod płotem, że użyjemy popularnego, acz trafnego kolokwializmu.
Generalizując, przypisywanie godności wszystkim przedstawicielom gatunku homo sapiens jest działaniem bezrozumnym, a co najmniej nierozsądnym. Rozum każe nam bowiem szanować godność człowieka za to, że posiada pewne cechy korzystne dla innych, a rozsądek każe cenić bardziej tych, którzy owe cechy stosują dla naszego dobra. Jak bardzo trzeba być doktrynerem i dogmatykiem etycznym, by dopatrywać się godności w sadystycznym pedofilu, czy zimnym, wyrachowanym złodzieju grasującym na giełdzie?
Rzecz jasna, rozumiem, że absolutyzowanie kanonu godności jest swoistą barierą dla potencjalnych jej naruszycieli w zbrodniczych systemach, choćby z nazwy demokratycznych. Sokrates wiedział z góry, że został skazany przed procesem, gdyż przyjęte przez niego standardy godności ludzkiej rozmijają się z wartościami kultywowanymi przez sędziów. Jednak, czy cytowana przez dra W. Chytrowskiego lista pojmowania godności ludzkiej musi być respektowana przez nowoczesny system prawa? Jeśli prowadzi ona do takich wynaturzeń, jak stawianie wyżej praw jednostek i grup przestępczych nad nie parającą się zbrodnią częścią ludzkości, to trudno mi przystać na takie dictum.

Ad prawo do życia.

Umówmy się, że nie traktujemy poważnie ustaleń Europejskiej Konwencji Bioetycznej z 1997 r. i Protokołu Dodatkowego w sprawie zakazu klonowania z 1998 r. Jak wiadomo klonowanie i modyfikacje genetyczne są nie tylko nadzieją ludzkości na likwidację klęsk głodu i przetrwanie gigantycznych mas ludzi dzięki manipulacjom na genomach roślin i zwierząt hodowlanych. Każdy rok przynosi nowe odkrycia dotyczące znaczenia poszczególnych genów i ich wzajemnych interakcji w kontekście choroba-zdrowie człowieka. Jeśli jedyną drogą na wykształcenie odporności na nękające ludzkość plagi będzie naruszenie powyższej Konwencji i Protokołu, to świat podzieli się na zdrowych, którzy tych reguł nie przestrzegają, i chorych, którzy są wierni zasadom bioetycznym. Być może świat podzieli się nawet na blok państw w którym szaleć będą zarazy niczym w Granadzie, który z czasem naturalnie wymrze, zaś obok rozwijać się będzie dynamicznie blok państw potępionych etycznie, lecz uodpornionych na epidemie, pandemie i degeneracje organizmu.
Powyższe hipotezy brzmią nieco fantastycznie, lecz tajne laboratoria wojskowe i prywatne już od dziesięcioleci pracują nad mutacjami genów. Koncerny medyczne i państwa nie po to pompują w te eksperymenty miliardy dolarów i euro, by jedynie móc się nimi pochwalić w "The Lancet". Wyniki tych badań mają przynieść sponsorom zwielokrotniony zysk i sprzeciw obrońców tradycyjnej wizji prokreacji, czy przeciwników klonowania, będzie przypominał zapewne pisk maleńkiej, zagubionej myszki wobec nadjeżdżającego walca drogowego. Potęga pieniądza sprzysiężonego z kręgami wielkiej polityki przekonuje ostatnio największych sceptyków, że mniej ważne niż posiadanie racji jest pozyskanie mediów jako narzędzi public relations i marketingu.
Natomiast w przypadku prawnej ochrony życia demonstrantów, jak i ratowania życia chorych, moim zdaniem, nie unikniemy konieczności świadomego wyboru przez organy państwa list dopuszczonej terapii. Wraz z rozwojem medycyny niemal każdą chorobę można wyleczyć, bądź zaleczyć, tyle, że pociąga to za sobą monstrualne koszty. Zupełnie bezproduktywne jako źródło prawa bądź logistyki medycznej jawią się proponowane przez dra W. Chytrowskiego dyrektywy bezwzględnego przestrzegania absolutnie bezpiecznych procedur w sytuacjach zamieszek ulicznych. Podobnie sprawy wyglądają w kwestii strategii leczenia, gdy państwo musi wybierać życie i zdrowie jednych kosztem życia i zdrowia innych. Człowiek wrażliwy moralnie, często członek zespołu medycznego, staje coraz częściej wobec niezwykle trudnych wyborów, których bynajmniej nie ułatwiają ustalone procedury. Przykład może stanowić długotrwały proces dr Ilony Rosiek-Koniecznej, zwanej "Judymową" lub "Janosikową", oskarżonej o fałszowanie recept w celu ratowania życia bezdomnym. Należy przypuszczać, że wspomniane bezduszne systemy logistyki medycznej generować będą nie tylko takie pojedyncze, "partyzanckie" akty sprzeciwu, ale że powstanie prawdziwy front osób wykluczonych z "topowej" ochrony zdrowia.

Ad prawo do integralności osoby ludzkiej.

W swej argumentacji Pan Doktor wraca do Europejskiej Konwencji Bioetycznej która wyraża "solidnie już ustaloną w prawie międzynarodowym zasadę, że żadnej interwencji medycznej w zasadzie nikomu nie można narzucić bez jego zgody". Jeśli tak miałaby wyglądać strategia społeczna wobec nieuleczalnych socjopatów, to należałoby jedynie żyć nadzieją, że ścieżki owego socjopaty nie przetną się ze ścieżkami jego potencjalnych ofiar. Wiemy, że to iluzja i przekonują nas o tym setki, tysiące przykładów nie tylko z filmoteki kryminalnej, ale także z dziejów społeczności lokalnych. Traktowanie metodami perswazji socjopaty informacją o możliwej terapii może go narazić na skręt kiszek w wyniku paroksyzmów śmiechu. Mówiąc jednak poważnie, jest to istotny problem etyczno-prawny, gdyż z jednej strony socjopaci niezwykle rzadko decydują się na skuteczną terapię, gdyż często degraduje ona osobowość, a z drugiej strony przymuszanie do zabiegów typu lobotomii może być nadużywane nie tylko w celach politycznych.

Ad zakaz niewolnictwa i pracy przymusowej.

Argumenty Oponenta ominęły istotę problemu wokół tzw. prawa Bosmana, więc nie muszę w tej sprawie z nim polemizować. Problem w tej kwestii to brak równowagi pomiędzy siłą grup pracowniczych oraz jednostek wobec potęgi finansowej i prawnej korporacji skupiających biznesmenów, prawników, polityków i usłużne media.
Kryzys końca pierwszej dekady XXI wieku wyeliminował praktycznie z gry związki zawodowe i przed korporacjami biznesowo-prawniczymi pojawiła się ogromna przestrzeń wręcz zachęcająca do nadużyć. W polskiej perspektywie ukazała się z pełną ostrością w 2009 roku w kontekście licznych afer na styku władze polityczne - środowiska biznesowe.

Ad prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego.

Argumenty dra W. Chytrowskiego znowu nie dotknęły problemu, który dotyczy nierównego traktowania bezpieczeństwa w zależności od statusu majątkowego i klasowego mieszkańców. Można bez końca cytować policyjne statystyki dotyczące liczby przestępstw popełnianych w dzielnicach "biedy", w przeciwieństwie do znacznie mniejszego ich natężenia w dzielnicach i domostwach zamieszkałych przez ludzi bogatych. Oczywiście, sprawa jest uwikłana w różne aspekty środowiskowe, ale prawdą jest też niedorozwój opieki państwa w zakresie bezpieczeństwa osobistego w dzielnicach i rodzinach o niskim poziomie dochodów.

Ad prawo do małżeństwa i rodziny.

Podchwytliwe pytanie dotyczy Czy w "wielu krajach Unii" wszystkie rodziny są ustawowo finansowane z budżetu państwa i w związku z tym "służby socjalne" mają obowiązek w pełni kontrolować na co rodzina wydaje otrzymane od państwa pieniądze? Czy kraje te mogły wprowadzić takie przepisy w świetle standardów praw człowieka? Co zatem oznacza prawo do małżeństwa i rodziny w świetle doktryny?
Muszę przyznać, że i tym razem tok rozważań Szanownego Polemisty rozminął się znacznie z istotą poruszonego przeze mnie problemu. Bynajmniej nie chodziło mi o skład rodziny, który uważam za ważny problem prawny i kulturowy, acz nie stanowiący zagrożenia cywilizacyjnego. Jakiekolwiek warianty płciowe współmałżonków nie grożą, jak twierdzi większość psychologów, poważniejszymi urazami wychowywanej młodzieży. Pewien profesor psychologii starej daty, ksiądz Józef Pastuszka, do rodziny zaliczał także służbę i zwierzęta domowe. Jeśli ukochany pies, kot, czy chomik może być pełnoprawnym członkiem rodziny, to czemu nie może nim być matka, która okazała się, np. lesbijką, a ojciec - gejem?! Przy odrobinie wyobraźni można mentalnie i realnie ułożyć ich współpracę dla dobra wychowywanych przez nich dzieci. Preferencje erotyczne rodziców ponoć nie są nawet nagminnie dziedziczone w rodzinach gejowskich, ale ponieważ zaledwie zapoznałem się z badaniami na ten temat, więc nie upoważnia mnie to do drążenia tej kwestii.
W sprawie awizowanej przeze mnie jako istotny problem społeczny stwierdzam, że w wielu krajach Unii, zwłaszcza dotyczy to jej nowych członków, kontrola subwencji prorodzinnych jest powierzchowna i często nadmiernie sformalizowana kosztem wsparcia psychologicznego i medycznego. Mówiąc krótko, rodzinę wspomaga chmara biurokratów, a psychologów, lekarzy i pielęgniarek, w tej niszy - jak na lekarstwo! Istotą sprawy, jak mniemam, nie jest kontrola wspomaganych rodzin przez ową armię biurokratów, ale przekazanie znacznej części środków na opiekę medyczną i psychologiczną. Rzecz jasna, nie umniejszając nadmiernie transferu środków materialnych i realizując konsekwentną strategię przeciwko wykluczeniu społecznemu.

Dlaczego dostrzegam tyle ciemnych stron Karty?
Przede wszystkim dlatego, że:
po pierwsze, nie próbuje ona, nawet oględnie, poruszyć najważniejszych problemów współczesności;
po drugie, poza ogólnikami, nie oferuje nic słabym, biednym i pokrzywdzonym.

Mówiąc krótko, na cóż nam taka kompletnie zgrana karta...


Artykuły wraz z polemiką dra Wojciecha Chytrowskiego były edytowane w numerze pierwszym z 2009 r. kwartalnika Nowa Meduza, a następnie wydane przez Toruńską Szkołę Wyższą w monografii pod red. S.J. Włodowskiego, Współczesna maska meduzy. Zagrożenia współczesnej cywilizacji, Toruń 2010.



Dr Zbigniew Szonert
Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego
w. st. spocz., członek Państwowej Komisji
Wyborczej w latach 1995 -2003

Wpływ systemu wyborczego na kondycję Państwa i jego organów


Uwagi wstępne

Fundamentalne znaczenie prawa wyborczego dla respektowania konstytucyjnych zasad ustroju państwa dostrzeżono już u progu II Rzeczypospolitej. Wagę tego problemu podkreślił w komentarzu do Ordynacji Wyborczej do Sejmu i Senatu z 1992r. ks. dr Kazimierz Lutosławski pisząc: "przy najlepszej konstytucji zła ordynacja może oddać władzę w ręce ludzi, którzy będą ją gwałcili na każdym kroku i poprowadzą Państwo wbrew Konstytucji". x/
x/ http://www.rpo.gov.pl
Ta przestroga okazała się być prorocza, nie wyłączając obecnej sytuacji politycznej w kraju, gdzie dobór mandatariuszy do różnych przedstawicielskich organów władzy systematycznie się pogarsza, w miarę jak życie publiczne zdominowane bywa coraz częściej przez wodzowskie partie polityczne nie respektujące racji stanu Państwa.
Ta właśnie hiobowa przestroga dr. Lutosławskiego i jej spełnienie była inspiracją niniejszego opracowania i jego mottem.
Sposób manipulacji prawem wyborczym w zależności od doraźnych celów politycznych dominujących w danej kadencji Sejmu partii politycznych, obrazuje następujący wykaz zmian ordynacji wyborczych w latach 1990 -2006.
1. Ordynację wyborczą do rad gmin z dnia 8.03.1990r. nowelizowano 6-krotnie, łącznie wprowadzając 37 zmian.
2. Ordynację wyborczą do rad gmin, powiatów i sejmików województw z dnia 16.07.1998r. nowelizowany 12-krotnie , wprowadzają łącznie 221 zmian.
3. Ordynację wyborczą do Sejmu i Senatu z dnia 12.04.2001 nowelizowano 10-krotnie, wprowadzając łącznie 43 zmiany.
4. Ustawę o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 27.09.1990r. nowelizowano 13-krotnie, wprowadzając łącznie 129 zmian. x/
x/ Wg danych zawartych w Notatce Rzecznika Praw Obywatelskich ze spotkania w Klubie Parlamentarnym Platformy Obywatelskiej w 2008r.
Trudno w tej sytuacji nie docenić usilnej inicjatywy Państwowej Komisji Wyborczej i Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie uchwalenia Kodeksu Wyborczego.
Regulacja kodeksowa prawa wyborczego mogłaby skutecznie ujednolicić i ustabilizować procedury wyborcze do wszystkich organów przedstawicielskich, przyczyniając się do lepszej znajomości procedur wyborczych i ich społecznej aprobaty. Nie wydaje się jednak, żeby dominujące aktualnie siły polityczne odnosiły się do tych inicjatyw z należytym zrozumieniem.
Zasadnicze jednak znaczenie dla doraźnej poprawy obowiązującego aktualnie systemu wyborczego jest radykalne uproszczenie procedur wyborczych i ich usprawnienie tak, aby umożliwiały kreacje na funkcje publiczne z wyboru ludzi prawych, kompetentnych i oddanych polskiej racji stanu.
Jakość służby publicznej, a zatem poziom fachowy i etyczny kadr sprawujących stanowiska i funkcje w organach przedstawicielskich i wykonawczych władzy publicznej, stanowi o wiarygodności państwa i stanowionego oraz stosowanego przezeń prawa.
W klimacie wyalienowania z życia społecznego polskich elit, aksjologiczne aspekty sprawowania władzy ustąpiły miejsca propagandzie i społecznej demagogii. Oceny wartościujące zachowania i postawy obywatelskie stały się niemodne, nie odpowiadające t. zw. poprawności politycznej, oraz rzekomym wartościom liberalnym demokratycznego państwa.
Jednakże nic bardziej fałszywego i szkodzącego interesom państwa prawnego nie mogło się zdarzyć. Bowiem zaniechanie wartościowania postaw i zachowań ludzkich w kategoriach aksjologicznych, otworzyło szerokie wrota dla karier politycznych i państwowych ludziom bezideowym i niegodnym społecznego zaufania, a nierzadko pospolitym przestępcom, mającym za nic racje stanu Państwa.
Zjawisku temu niesprawny system wyborczy nie był w stanie skutecznie zapobiegać. Stąd wiarygodność i prestiż organów przedstawicielskich sprawujących władze dramatycznie podupadł.
Trudno bowiem obdarzać zaufaniem ludzi, którzy dopuścili się przekupstwa, sprzedajności, łapownictwa, korupcji, nadużywania publicznego stanowiska do celów prywatnych, szantażu, nepotyzmu, protekcjonizmu, pijaństwa i wielu innych nieprawości i wykroczeń przeciwko obowiązującemu prawu i uznawanym powszechnie zasadom moralnym.
Należy zatem uznać, że jakość kadr, przede wszystkim organów przedstawicielskich, poprawność stanowienia i stosowania prawa przez organy wykonawcze decyduje o obliczu i o etyce demokratycznego państwa prawnego.

Uwarunkowania systemu przedstawicielskiego

Stan i perspektywy ustrojów demokratycznych należy postrzegać różnie w różnych krajach, w zależności od stopnia ich społeczno-gospodarczego rozwoju, od poziomu cywilizacyjnego i kulturowego. Ten właśnie poziom rozwoju gospodarczego, kulturowego i cywilizacyjnego społeczeństw państw demokratycznych, jest jednocześnie wyznacznikiem standardów demokratycznych zachowań i politycznej kultury zarówno obywateli jak i ich politycznej reprezentacji, tj mandatariuszy centralnych i samorządowych władz przedstawicielskich.
Właśnie ta zależność standardów obywatelskich zachowań od poziomu szeroko rozumianego rozwoju społeczno-gospodrczego i kulturowego decyduje o racjonalnej selekcji i właściwym doborze kadr kierowniczych i przedstawicielskich.
W tym aspekcie interesujące jest przedstawienie ważniejszych parametrów charakteryzujących stan gospodarki i państwa polskiego.
Według danych "Eurostatu", sytuację społeczno-gospodarczą Polaków w roku 2009 oceniać można następująco:
W Polsce pracuje zawodowo zaledwie 54 % dorosłych obywateli, podczas gdy średnia dla UE wynosi 64 %. W Danii np. pracuje zawodowo 74.4 % dorosłej populacji, w Szwecji 71 %.
W tej sytuacji koszt państwowych rent w Polsce stanowi 3.9 % PKB, a w UE 1,2 % średnio.
W sektorze publicznym pracuje 41 % ogółu zatrudnionych (realizując podstawowe zadania państwa w zakresie funkcji opiekuńczej, edukacyjnej, kontrolnej i koordynacyjnej).
W 2008r. średnie uposażenie w tym sektorze wyniosło 3.333 zł. Miesięcznie ( w prywatnym 2772 zł. miesięcznie) .
Prof. Kieżun przyrównuje tę sytuację w administracji do Czterech Jeźdźców Apokalipsy, którymi są: Gigantomania, Korupcja, Luksusomania i Arogancja władzy. Na dowód tego podaje, że w centrum administracji publicznej wzrost zatrudnienia w latach 1999 - 2007r. wyniósł 274,35 % przy wzroście PKB ca. 20 %. Podobnie w Jego ocenie przedstawia się gigantomania aparatu samorządowego. Przykładem może być średnia liczba ludności przypadająca na jeden powiat ziemski. W Polsce wynosi ona 88 tyś mieszkańców, w innych krajach np. w Niemczech 198 tys., we Włoszech 561 tyś., w Holandii 397 tyś.
Przykładem gigantomanii władzy ustawodawczej w Polsce jest to, że Sejm RP liczy 460 posłów, podczas gdy w okresie międzywojennym liczył zaledwie 208 posłów. W całej Europie parlamenty liczą średnio 223 posłów, a Kongres USA liczy 435 kongresmenów i Senat podobnie jak w Polsce 100 senatorów. Gigantomania powielana jest w instytucjach UE, gdzie Parlament Europejski liczy aż 750 członków.
Prawdopodobną tego konsekwencją jest, że stopień ograniczenia wolności gospodarczej ocenia się aktualnie jako bardzo restrykcyjny, gdzie Polska plasuje się na 87 miejscu wśród 157 krajów i na przedostatnim miejscu w UE. Wpływ na to ma wzrost działalności ustawodawczej po każdorazowej zmianie koalicji parlamentarnej oraz niski poziom ustawodawstwa, będący wynikiem braku kwalifikacji posłów wybieranych z lit partyjnych na zasadzie mierny ale wierny, na zasadzie znanej z czasów PRL. x/
x/ por. Materiały na Konferencję " W drodze do demokratycznego państwa prawa - Polska 1989 - 2009". zorganizowaną przez RPO w dniu 3.06.09 w Pałacu Belweder w Warszawie
W państwach o ugruntowanej tradycji demokratycznej jest nie do wyobrażenia, aby obywatele obdarzali zaufaniem osoby pozostające w kolizji z obowiązującym prawem i powierzali takim osobom mandaty publicznego zaufania we władzach przedstawicielskich i administracji. Również drastyczne naruszanie norm etyczno-moralnych eliminuje takie osoby z życia publicznego.
Tymczasem w Polsce bywa zgoła inaczej.
Społeczna wrażliwość na obowiązujące standardy obywatelskich zachowań, na przestrzeganie norm moralnych została w znacznym stopniu znieczulona i w dużej mierze wartości te straciły na znaczeniu. Jest to niewątpliwie skutkiem prawie 50 letniej indoktrynacji bolszewickiej ideologii nienawiści, ideologii promującej donosicielstwo, zdradę ideałów i tradycyjnych wartości. Jest także skutkiem upowszechniania, zwłaszcza w latach 90, neoliberalnej ideologii, która zrelatywizowała uniwersalny system wartości, dopuszczając wszelkie zachowania i społeczne postawy nawet skrajnie negatywne. Sprzyjało to nadużyciom i korupcji oraz prowadziło do ich tolerancji nawet przez organy ścigania.
Po odzyskaniu niepodległości w 1989r. nowa rzeczywistość okazała się być także zakłamana i fałszywa, zwłaszcza wobec idealistycznych oczekiwań społecznych.
Te w szczególności uwarunkowania, podobne zresztą w innych państwach wyzwolonych spod komunizmu, stały się przyczyną osłabienia, a czasem wręcz zaniku społecznej wrażliwości na nieetyczne zachowania osób funkcjonujących w przestrzeni publicznej. Negatywne cechy osobowe stały się nierzadko wyróżnikiem szans i powodzenia w życiu publicznym.
W warunkach polskiej rzeczywistości społecznej i państwowej, te negatywne zjawiska spotęgowane zostały destrukcją wartości w skali globalnej. Destrukcją idei, destrukcją moralności w biznesie i w polityce, w środkach przekazu, w nauce i kulturze.
Sprawiła to wszechobecna i brutalnie egzekwowana w interesie władzy panującej polityczna poprawność (political correctnes)…….
Polityczna poprawność stała się synonimem szantażu intelektualnego, moralnego i politycznego, przy pomocy którego eliminuje się z debaty publicznej myślących inaczej, niż sprawujący władzę. Jest to sposób deprawacji moralnej społeczeństwa wywiedziony z totalitarnych praktyk faszyzmu i komunizmu. Aktualnie obowiązującą poprawność polityczną postrzegam jako bezkrytyczne akceptowanie faktów i ich interpretacji, poglądów filozoficznych, moralnych i politycznych indoktrynowanych siłą oddziaływania dominujących środków przekazu, partii politycznych, wpływowych środowisk intelektualnych i biznesowych. Jest to swego rodzaju formacja filozoficzno-moralna zdeterminowana konformizmem, brakiem chęci lub umiejętności samodzielnego myślenia i oceniania rzeczywistości. Postawa obliczona na doraźne korzyści wynikające z posłuszeństwa władzy dominującej i wyznaczanym przez tę władzę regułom myślenia i działania. Przy czym przez władzę dominującą rozumiem wzajemnie powiązane wpływowe ośrodki władzy państwowej, wpływowe kręgi biznesowe i koncerny medialne, a przede wszystkim partie polityczne mające mocno zideologizowane programy działania i sprawny aparat propagandowy.
Zjednoczenie władzy państwowej, biznesu i mediów oraz wpływów dominujących partii politycznych stanowi realną groźbę dla swobodnego rozwoju niezależnej myśli politycznej i idei filozoficzno moralnych w społeczeństwie. Na kwestię tę zwraca uwagę obecny do niedawna w polityce prof. Paweł Śpiewak. Stwierdził on niedawno na łamach "Rzeczpospolitej", że "w polskiej polityce nie można być niezależnym, postępować zgodnie z własnymi poglądami. Ważna jest dyscyplina partyjna. Szef partii i jego otoczenie decydują o wszystkim za wszystkich posłów". x/
x/ w artykule: "Polityka uwiodła ekspertów". Rzeczpospolita z dnia 1-3.04.2009r.
Instytucja mandatu wyborczego określa rzeczywisty sens demokracji przedstawicielskiej. Mandat wyborczy, na gruncie teorii prawa, określa się najczęściej jako pełnomocnictwo udzielone mandatariuszowi przez wyborców w wyniku aktu wyborczego. Tak rozumiane pełnomocnictwo oznacza nabycie określonych praw i obowiązków w wyniku wyborów i ma charakter ściśle personalny. Oznacza to, że prawa te i obowiązki dotyczą wyłącznie osoby mandatariusza, a nie organizacji, z ramienia której objął mandat.
Tak wiec mandat posła, radnego jest mandatem wolnym. Oznacza to, że mandatariusz samodzielnie powinien podejmować wszelkie decyzje w zgodzie z własnymi przekonaniami, kierując się interesem reprezentowanej społeczności i obowiązującym prawem. Nie powinien wiec kierować się instrukcjami politycznymi lub biznesowymi czy też naciskami innych wpływowych środowisk korporacyjnych, jeżeli miałoby to oznaczać naruszenie określonych wyżej zasad.
Instytucji mandatu wolnego przypisuje się trzy cechy:
1/ generalny charakter, co oznacza, że radnego traktuje się jako wyraziciela woli elektoratu, lub całej wspólnoty samorządowej, a nie tylko wyborców, którzy oddali na niego głos.
2/ niezależność, oznacza brak prawnie wiążących zobowiązań wobec indywidualnych lub też zinstytucjonalizowanych grup wyborców.
3/ nieodwołalność, oznacza, że radnego nie można indywidualnie odwołać w drodze prawnie dostępnych środków, a mandat traci tylko w przypadku skazania na mocy prawomocnego wyroku sądowego za przestępstwo z winy umyślnej. x/
x/ por. Z. Bukowski, T Jedrzejewski, P. Rączka, Ustrój samorządu Terytorialnego, Toruń 2005, s.2005 s.155 -157., Samorząd Terytorialny w Polsce pod red. P. Tarno, Wrszawa 2004, s. 138-140.
Te same cechy można przypisać mandatowi posła czy senatora. Brak prawnego unormowania instytucji mandatu przedstawicielskiego w obowiązującym systemie prawa wyborczego doprowadziło do patologicznej deformacji tej podstawowej instytucji systemu demokracji przedstawicielskiej. Chodzi o to, że mandatariusze zwykle związani organizacyjną przynależnością do określonej partii politycznej kierują się w większości dyscypliną partyjną i artykułują interesy partyjne, nie zaś interesy reprezentowanej społeczności. Tendencja podporządkowania mandatariuszy interesom partyjnym umacniała się, w miarę kształtowania się wodzowskiego charakteru partii politycznych i skupieniu ich uwagi na walce politycznej w celu zdobycia władzy.
W tych warunkach programy społeczno gospodarczego rozwoju przestały mieć istotne znaczenie dla rywalizujących o władze partii, przestały być nawet wyraziście artykułowane, natomiast celem działania partii stała się bezwzględna walka polityczna o władzę. Autorytety i osobowości niezależne przestały ogrywać rolę dominująca w życiu społecznym i politycznym, natomiast przestrzeń publiczną wypełnili ludzie dyspozycyjni i spolegliwi o miernych kwalifikacjach.
Właśnie te negatywne zjawiska i brak wobec nich społecznego sprzeciwu przyczyniły się do obecnego kryzysu w wymiarze państw narodowych i w wymiarze światowym, do kryzysu rodziny i cywilizacji we wszystkich jej społecznych aspektach.
Słyszy się w związku z tym powszechne nawoływanie do przywrócenia znaczenia wartości w życiu narodów i państw. Powstaje natomiast pytanie, do kogo ten apel jest adresowany. Odpowiedz wydaje się być oczywista. Jest to zadanie tak zwanych elit społecznych, to znaczy ludzi nauki, kultury, eksponentów programów politycznych i mediów, szeroko rozumianych elit stowarzyszonych w organizacjach społecznych, społeczno zawodowych i społeczno gospodarczych.
Jest to więc zadanie gigantyczne, niezwykle trudne, jak tego dowodzą nie dające się zrealizować programy odnowy moralnej w ramach koncepcji IV Rzeczypospolitej Polskiej.
Przyczyny fiaska tego programu wykraczają poza ramy niniejszego tematu i wymagają odrębnego omówienia.

Prawo wyborcze częścią konstytucyjnego porządku prawnego

Prawo wyborcze można uznać za część konstytucyjnego porządku prawnego z tego powodu, że określa zasady i warunki realnego współuczestnictwa obywateli w życiu publicznym i współodpowiedzialności za własny kraj.
Tak rozumiane współuczestnictwo stanowi podstawę akceptacji konstytucyjnych norm ustrojowych i innych określających prawa i obowiązki obywateli.
Jednakże wiele z tych norm budzi zastrzeżenia, a sama Konstytucja w jej całokształcie nie zadeklarowała wartości etycznych mogących stanowić trwałe rozstanie z czasem PRL, rozumiane jako symboliczna przynajmniej dekomunizacja, zauważa prof. W. Kiezun.
Zadeklarowana wcześniej w 1990 r. tzw. formuła "grubej kreski" oznaczała zaprzeczenie kardynalnych norm morlno-etycznych, usprawiedliwiając niejako przewiny reżimu komunistycznego. W rezultacie tego nie doszło do unormowania w Konstytucji etyki odpowiedzialności, co doprowadziło do skrajnego relatywizmu w życiu publicznym i zaniechania rzeczywistej odpowiedzialności nawet za ewidentne zbrodnie czasu komunizmu w Polsce.
Spośród podstawowych praw i obowiązków obywateli, określonych przepisami Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997r. prawo wyborcze ma szczególnie doniosłe znaczenie, ponieważ określa rzeczywisty charakter państwa, deklarowanego w Konstytucji, jako demokratyczne państwo prawne. O tym charakterze państwa stanowi w dużej mierze praktyczna realizacja zasad prawa wyborczego, do których zalicza się:
1/ zasadę powszechności, 2/ równości, 3/ bezpośredniości i 4/ tajności.
Zasady te bywają uzupełniane o zasadę proporcjonalności lub równości podziału mandatów.
System prawa wyborczego wyróżnia czynne i bierne prawo wyborcze.
Konstytucja przyznaje czynne prawo wyborcze, tj prawo wybierania Prezydenta RP, posłów, senatorów, przedstawicieli do organów samorządu terytorialnego, wójta (burmistrza, prezydenta miasta) każdemu obywatelowi polskiemu, który najpóźniej w dniu głosowania ukończył 18 lat (art.62).
Prawo to nie przysługuje jednak z mocy art.62, ust.2 osobom, które prawomocnym orzeczeniem sądowym zostały ubezwłasnowolnione lub pozbawione praw publicznych albo wyborczych.
Dodatkowo w odniesieniu do wyborów organów samorządowych istnieje wymóg zamieszkiwania na obszarze działania danej rady.
Bierne prawo wyborcze czyli prawo kandydowania i bycia wybieranym do organów przedstawicielskich Konstytucja przyznaje wszystkim obywatelom polskim, którzy posiadają prawo wybierania, a ponadto ustala kryterium wieku dla niektórych szczególnie odpowiedzialnych stanowisk i funkcji w Państwie:
- 35 lat w wyborach na urząd Prezydenta RP (art.127 ust.3),
- 21 lat w wyborach do Sejmu (art.99 ust.1),
- 30 lat w wyborach do Senatu (art.99 ust.2).
Konstytucja ustanowiła także, jako swoiste kryterium osobowe zasadę incompatibilitas tj. zakaz łączenia mandatu z innymi funkcjami w organach państwa.
Konstytucja stanowi o zakazie łączenia mandatów w znaczeniu formalnym i materialnym. W art.102 Konstytucja zakazuje łączenia mandatu posła i senatora. Mandatu posła zgodnie z art.103 Konstytucji nie można łączyć z funkcją Prezesa NBP, Prezesa NIK, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i ich zastępców, członka Rady Polityki Pieniężnej, Członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ambasadora. Mandatu nie można łączyć także z zatrudnieniem w Kancelarii Sejmu, Senatu, Kancelarii Prezydenta lub zatrudnieniem w administracji rządowej.
Ponadto przepis ten nie dopuszcza sprawowania mandatu poselskiego przez sędziego, prokuratora, urzędnika służby cywilnej, żołnierza czynnej służby wojskowej, funkcjonariusza policji, służb ochrony państwa oraz dopuszcza określenie innych przypadków zakazu łączenia mandatu poselskiego z funkcjami publicznymi oraz zakazu jego sprawowania w przepisach ustaw.
Zakazy te nie dotyczą członków Rady Ministrów i sekretarzy stanu w administracji rządowej.
Również art.107 Konstytucji ustanawia dalsze ograniczenia w sprawowaniu mandatu posła i senatora. Nie dopuszczalne jest sprawowanie mandatu przez osoby, które prowadzą działalność gospodarczą z osiąganiem korzyści z majątku Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego.
Omawianej formuły konstytucyjnej "nie mogą sprawować mandatu" nie należy rozumieć jako pozbawienia biernego prawa wyborczego osób wymienionych w art.193. Należy natomiast rozumieć, że ustawodawcy chodzi o sprawowanie już posiadanego mandatu, a nie o pozbawienie tych osób możliwości bycia posłem lub senatorem. x/
x/ Alina Jarecka, Zasada powszechności i równości w Polskim Prawie Wyborczym, Warszawa 2000, s.70.
Na mocy konstytucyjnego upoważnienia ustawodawca zwykły dokonał dalszych uściśleń zasady incompatibilitas. I tak w ustawie z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora wprowadzono zasadę, że w okresie wykonywania mandatu posłowie i senatorowie nie mogą wykonywać pracy na podstawie stosunku pracy w szeregu instytucjach państwowych i administracji samorządowej wymienionych w tej ustawie. Ustawa ta ustanawia także inne zakazy jak np. zakaz bycia członkami władz zarządzających, kontrolnych lub rewizyjnych podmiotów gospodarczych z udziałem państwowych i komunalnych osób prawnych. Podobne ograniczenia wprowadzono w ustawach samorządowych ze względu na obowiązywanie w/wym. zasady incompatibilitas.
W ustawie z dnia 27.08.1997r. o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne wykluczono prowadzenie jakiejkolwiek działalności gospodarczej przez osobę piastującą urząd Prezydenta RP ani też sprawowania jakichkolwiek innych funkcji, stanowisk i zatrudnienia.
Jak z powyższego wynika Konstytucja ustala jedynie podstawowe kryteria, którym odpowiadać powinni wyborcy i osoby kandydujące na urzędy i funkcje z wyboru do organów władzy publicznej, natomiast określenie zasad i trybu zgłaszania kandydatów, przeprowadzania wyborów i ustalania wyniku wyborów pozostawiła ustawodawcy zwykłemu.
Konstytucja nie określając szczegółowo wymogów osobowych kandydatów na urzędy i funkcje przedstawicielskie w organach władzy publicznej, dopuszcza możliwość określenia tych wymogów w przepisach ustaw zwykłych stanowiąc, że zasady i tryb zgłaszania kandydatów i przeprowadzania wyborów określa ustawa. (art.100 ust.3, art.127 ust.7, art.169 ust.2).
Jest to wątpliwa delegacja, jednakże w oparciu o nią formułowane są niektóre dalsze wymogi osobowe na stanowiskach z wyboru do organów przedstawicielskich w organach samorządu terytorialnego.
I tak w ustawie Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw w art. 190 ust.1 pkt.4 stanowi, że wygaśnięcie mandatu radnego następuje między innymi na skutek prawomocnego skazującego wyroku sądu, orzeczonego za przestępstwo umyślne.
Podobnie w ustawie z dnia 20.czerwca 2002r. o bezpośrednim wyborze wójta....w art.26, ust.1, pkt.5 przewidziano wygaśnięcie mandatu wójta (burmistrza, prezydenta miasta) wskutek prawomocnego skazującego wyroku sądu, orzeczonego za przestępstwo umyślne.
Przepisy te, eliminujące osoby pełniące funkcje w organach samorządu terytorialnego, ustanowione zostały pod naciskiem opinii publicznej, wobec narastającej fali nadużyć i korupcyjnych zachowań w organach samorządu terytorialnego.
Analogicznych zasad nie ustanowiono jednakże w odniesieniu do osób pełniących funkcje przedstawicielskie w naczelnych organach władzy.
Omówiona powyżej zasada wygasania mandatu osób skazanych za przestępstwo z winy umyślnej pomimo, że nie rozwiązuje problemu skutecznej eliminacji osób sprawujących mandaty w organach przedstawicielskich oraz funkcji z wyboru na stanowiskach w organach państwa, istotna jest z tego względu, ponieważ przeczy niektórym poglądom, że zasada powszechności prawa wyborczego wyklucza stanowienie poza konstytucyjnych ograniczeń osobowych prawa wyborczego. xx/
xx/ L Garlicki, Polskie prawo konstytucyjne, zarys wykładu, część I, Warszawa 1997, s.118.
Równocześnie jednak, ustanowione zasady eliminacji osób skazanych za przestępstwo z winy umyślnej wymagają krytyki, ponieważ dopuszczają sprawowanie urzędu przez osoby tymczasowo aresztowane oraz skazane wyrokiem nieprawomocnym. Nie eliminują także ubiegających się o mandaty skazanych za przestępstwa kryminalne.
Wydaje się karykaturą instytucji demokratycznego państwa prawnego sytuacja, gdy funkcje w organach władzy publicznej sprawują ludzie z za krat tymczasowo aresztowani lub skazani za przestępstwo pospolite.
Taka sytuacja kompromituje system wyborczy, niweczy autorytet władzy, obraża społeczne poczucie praworządności i etyki.
Pod naciskiem opinii publicznej oraz wobec konieczności poprawy wizerunku parlamentu, w dniu 7 maja 2009r. parlament dokonał zmiany konstytucji, ustanawiając w art.99 ust.3 konstytucji regułę ograniczającą bierne prawo wyborcze osobom skazanym za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego. Biorąc pod uwagę, że reguła ta nie dotyczy osób:
- skazanych wyrokiem nieprawomocnym,
- skazanych prawomocnie na karę ograniczenia wolności lub grzywnę,
- skazanych za przestępstwo nieumyślne i za przestępstwo ścigane z oskarżenia prywatnego,
można przyjąć, że została ona ustanowiona celem poprawy wizerunku parlamentu, który w styczniu 2009r. uzyskiwał zaledwie 18 % aprobatę. Właściwa regulacja tego problemy powinna być dokonana w opinii ekspertów poprzez zmianę ustawy ordynacja wyborcza do sejmu i senatu RP i w ustawie o wyborze Prezydenta RP.
Konstytucyjna zasada domniemania niewinności do czasu skazania wyrokiem prawomocnym nie powinna stanowić przeszkody do eliminacji z publicznej aktywności politycznej osób skompromitowanych, którzy utracili elementarne kwalifikacje moralne do sprawowania funkcji publicznych i wobec których toczy się prokuratorskie postępowanie przygotowawcze. Do tej kategorii osób powinny obowiązywać bardziej rygorystyczne zasady pozbawiania prawa wykonywania mandatu, a także w przypadku ubiegania się o mandat do organów władzy publicznej. Kwestii tej jednak nie uregulowano w obowiązującym ustawodawstwie.
Wydaje się wiec, że zasada domniemania niewinności, dopóki wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądowym, w odniesieniu do funkcjonariuszy publicznych i mandatariuszy wymaga konstytucyjnej racjonalnej interpretacji. Fragmentarycznie tym problemem zajął się Trybunał Konstytucyjny rozpoznając sprawę z wniosku Rzecznika Praw Obywatelskich, w której Rzecznik wyraził pogląd, że zwolnienie ze służby funkcjonariusza celnego, na skutek wniesienia przeciwko niemu aktu oskarżenia i zastosowania tymczasowego aresztu, narusza zasadę domniemania niewinności. Rozstrzygając tę kwestię Trybunał w orzeczeniu z dnia 19.10.2004r. sygn. K1/04 stwierdził między innymi co następuje: Problem uczciwości i wiarygodności osób pełniących służbę publiczną jest w Polsce wyjątkowo istotny. Stąd osoby pełniące taką służbę poddane są specyficznym rygorom. Status prawny celników wyróżnia się na tle innych służb mundurowych, a specyfika ich pracy uzasadnia dopuszczalność wprowadzenia bardziej rygorystycznych wymogów zatrudnienia. Działania służby celnej kształtują autorytet państwa, stad wyjątkowo wysokie wymogi wobec etyki postępowania jej funkcjonariuszy. Kwestionowane przez Rzecznika zmiany są więc usprawiedliwione i nie naruszają konstytucyjnej zasady równości obywateli wobec prawa.
Powyższa zasada powinna tym więcej odnosić się do mandatariuszy organów władzy publicznej, którzy w pierwszym rzędzie kształtują wizerunek i autorytet Państwa.
Kolejny problem to oświadczenia lustracyjne na okoliczność ew. służby lub współpracy z organami bezpieczeństwa. Ustawa z dnia 11 kwietnia 1997r. o ujawnieniu pracy lub służby w organach bezpieczeństwa państwa lub współpracy z nimi w latach 1944 - 1990 osób pełniących funkcje publiczne (Dz. U. z 1999r. Nr. 42, poz.428 ze zm.) przewiduje, dla osób kandydujących w wyborach powszechnych na urząd Prezydenta RP lub ubiegających się o mandat posła lub senatora, obowiązek złożenia oświadczenia lustracyjnego na okoliczność ew. służby lub współpracy z organami bezpieczeństwa. Fakt złożenia przez osobę lustrowaną niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego powoduje pozbawienia tej osoby mocą orzeczenia sądowego biernego prawa wyborczego na okres 10 lat.
Równocześnie jednak fakt oświadczenia publicznego o współpracy z tymi organami nie rodzi negatywnych skutków dla kandydata, a przecież ta współpraca powinna dyskwalifikować moralnie i obywatelsko taką osobę do służby publicznej



Charakterystyka obowiązującego systemu wyborczego


Poczynione wyżej uwagi mają na celu wyeksponowanie tych problemów, które wiążą się z zasadami wyłaniania i powoływania osób na stanowiska w organach przedstawicielskich władzy centralnej i samorządowej w Rzeczypospolitej Polskiej.
Wybory organów przedstawicielskich to skomplikowany proces logistyczny i prawno organizacyjny, w którym udział biorą obywatele, jako wyborcy, partie polityczne, komitety wyborcze obywateli i organizacji społecznych uprawnione do zgłaszania list kandydatów i do formułowania programów wyborczych oraz do prowadzenia kampanii wyborczych. Oprócz tego w procesie tym uczestniczą państwowe, samorządowe i społeczne organy wyborcze odpowiedzialne za organizację wyborów i za ich przeprowadzenie i ustalenie wyników głosowania.
Ranga wyborów jako aktów ustrojowych znajduje potwierdzenie w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, tak więc system wyborczy należy uznać za część zasad ustroju politycznego. x/
x/ por. prof. W. Skrzydło, podstawowe zasady ustroju politycznego, Wrocław 1969, s.62.
System prawa wyborczego w Rzeczypospolitej Polskiej ustala zasady i tryb zgłaszania kandydatów i przeprowadzania wyborów na stanowiska do wszystkich organów przedstawicielskich władzy publicznej. Obejmuje normy konstytucyjne oraz przepisy ustaw regulujących zasady wyboru na urząd Prezydenta RP, na stanowiska we władzach ustawodawczych tj. posła i senatora oraz na funkcje wójta ( burmistrza i prezydenta miasta) i stanowiska w organach stanowiących samorządu terytorialnego wszystkich szczebli.
System wyborczy ma zasadnicze znaczenie dla właściwej selekcji i doboru osób aplikujących do stanowisk publicznych we władzach przedstawicielskich.
Ideałem jest obowiązywanie jednolitego prawa wyborczego do wszystkich organów przedstawicielskich państwie. Wówczas prawo takie przybiera formę kodeksu, co oznaczą względną trwałość i niezmienność przyjętych uregulowań.
Natomiast w Polsce system wyborczy uregulowany jest wieloma odrębnymi ustawami, uchwalanymi w różnym czasie, w miarę jak kształtowały się zręby nowego demokratycznego ustroju politycznego i w jego ramach odpowiednie instytucje publiczne.
Podstawowym aktem prawnym określającym zasady ustroju politycznego i społeczno-gospodarczego, a także podstawowe prawa i wolności obywatelskie jest Konstytucja.
Konstytucja Rzeczpospolitej Polski uchwalona w dniu 2.04.1997r. określa także podstawowe zasady systemu wyborczego, odsyłając w kwestiach szczegółowych do regulacji ustawowych.
Przedstawiając kolejno regulacje ustawowe prawa wyborczego zaznaczyć trzeba na wstępie, że wszystkie te regulacje poddawane były w różnym czasie wielokrotnym nowelizacjom, co nie sprzyjało stabilizacji tego prawa, ani też jego znajomości i rozumienia przez szerokie kręgi społeczne, stanowiące potencjalny elektorat we wszystkich przeprowadzanych wyborach i referendach.
1. Ustawa z dnia 27.09.1990r o wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. (tekst jedn. Dz. U. z. 2001, Nr. 47, poz.554)
2. Ordynację wyborczą do rad gmin, powiatów i sejmików województw - ustawa z dnia 16.07.1998r. (Dz. U. Nr.95, poz.602 ze zm.)
Reguły wyborcze ustalone w tej ordynacji uzupełniają:
1/ Ustawa z dnia 8.03.1990r. o samorządzie gminnym (tekst jedn. Dz.U. z 2001, Nr.142, poz.1591 ze zm.)
3/ Ustawa z dnia 5.06.1998r. o samorządzie powiatowym (tekst jedn. Dz.U. z 2001r. Nr.142, poz.1592).
4/ Ustawa z dnia 5.06.1998r. o samorządzie województwa (tekst jedn. Dz.U. z 2001r. Nr.142, poz.1590 ze zm.)
5. Ordynację wyborczą do Sejmu i Senatu - ustawa z dnia 12.04.2001. (Dz.U. Nr.46, poz.499 ze zm.)
6. Ustawa z dnia 20.06.2002r., o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta (Dz. U. Nr.113, poz. 984 ze zm.)
Do ustawowych regulacji określających procedury głosowania w trybie demokracji bezpośrednie zalicza się ustawy referendalne. Do nich należą:
6. Ustawa z dnia 14.03.2003r. o referendum ogólnokrajowym (Dz. U. Nr.99, poz.487 ze zm.)
7. Ustawa z dnia 15.09.2000r. o referendum lokalnym (Dz. U. Nr. 88, poz.985 ze zm.)
Oprócz wyżej wymienionych regulacji procedury wyborcze i referendalne regulowane są licznym aktami prawa wewnętrznego stanowionymi przez Państwową Komisję Wyborczą, jako naczelny organ państwa do spraw wyborczych.
Mówiąc o systemie wyborczym, nie sposób pominąć kwestii zasad etycznych systemów wyborczych wynikający z aktów prawa międzynarodowego.
I tak Kodeks Postępowania pod nazwą Etyka i Profesjonalizm Wyborów opracowany przez Instytut Dla Wspierania Demokracji i Wyborów w Stokholmie zawiera idee wyprowadzone z Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela, z Międzynarodowego Paktu Praw Człowieka i Obywatela, z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. W kodeksie tym mowa jest między innymi, że obowiązkiem przeprowadzających wybory jest "propagowanie powszechnej znajomości zagadnień wyborczych przez prowadzenie edukacji obywatelskiej i programy informacyjne, przeznaczone dla ogółu społeczeństwa, w szczególności dla kobiet, młodzieży, osób niepiśmiennych oraz poszkodowanych mniejszości narodowych". "Prowadzenie badań w dziedzinie prawa wyborczego i spraw z tym związanych". " Przekazywanie rządowi, parlamentowi i organom wykonawczym informacji i porad w sprawach wyborczych oraz angażowanie się w we współpracę i pomoc międzynarodową".
Innym ważnym aktem prawa międzynarodowego określającym podstawowe wymogi aksjologiczne systemów wyborczych państw demokratycznych jest Deklaracja w sprawie kryteriów wolnych i uczciwych wyborów, przyjęta przez Radę Unii Międzyparlamentarnej w 1994r i ratyfikowana przez 112 parlamentów narodowych. W deklaracji tej mowa jest między innymi, że powinna istnieć rozsądna więź między wyborcami a osobą wybraną by uniknąć możliwego rozejścia się klasy politycznej z elektoratem. W tym kontekście, oddanie głosu na listę partii, w szczególności w wielkich wielomandatowych okręgach wyborczych, a nie na indywidualnych kandydatów, może przynieść nieprzewidywalny wynik. Podkreśla się, że wybory przede wszystkim mają umożliwić powołanie spójnego rządu, odpowiedzialnego za prowadzenie polityki państwa. W tym przypadku preferuje się większościowy system, gdyż w wyniku jego działania uzyskuje się większą stabilność rządów. System ten ma zastosowanie w 83 państwach, spośród 112 będących sygnatariuszami tej deklaracji.
Obowiązujący aktualnie w Polsce system wyborczy określony w Konstytucji proporcjonalnym, przez swą zawiłość, znany jest jedynie wąskiej grupie zawodowych polityków i urzędnikom wyborczym.
Sposób przeliczania głosów na mandaty w polskim systemie proporcjonalnym określa tzw. Metoda d"Hondt"a. Sposób przeliczania głosów na mandaty według tej metody polega na podzieleniu wszystkich głosów, otrzymanych przez każdą z list przez jeden, dwa, trzy, cztery, i tak dalej, aż do ilości mandatów, które mają być rozdzielone. Otrzymane ilorazy porządkuje się od największego do najmniejszego, zaś mandaty przydziela się listom z najwyższymi średnimi.
Ogół obywateli postrzega ten system przez pryzmat wielomandatowych okręgów wyborczych, w których głos oddawany jest zazwyczaj na przypadkowo wskazanego kandydata umieszczonego na wielostronicowej liście wyborczej, zawierającej często kilkaset nazwisk, pogrupowanych według klucza partyjnego.
Najogólniej mówiąc system proporcjonalny przewiduje zasadę, według której, liczbę mandatów przeznaczonych dla danego okręgu wyborczego dzieli się między poszczególne komitety wyborcze partyjne i obywatelskie, które skutecznie zgłosiły udział w wyborach (dokonały rejestracji), proporcjonalnie do liczby wyborców, którzy opowiedzieli się za każdym z tych komitetów.
Szczegółowiej sposób przeliczenia głosów na mandaty można scharakteryzować w następujący sposób.
Pierwszym etapem podziału mandatów jest ustalenie liczby głosów, jaka jest niezbędna do uzyskania jednego mandatu. Następuje to przez podzielenie liczby ważnie oddanych głosów przez liczbę mandatów do obsadzenia w danym okręgu wyborczym. Dalej ustala się ile razy liczba ta mieści się w liczbie głosów, jaką uzyskała określona lista. W konsekwencji tego tyle mandatów otrzymują kandydaci na niej umieszczeni. System ten bywa modyfikowany. W polskim prawie wyborczym ustanowiono np. tzw. 5 proc. próg wyborczy. Poniżej tego progu głosy nie są zaliczane partiom lub komitetom, które nie przekroczyły w wyborach tego progu. Natomiast głosy te przydzielane są proporcjonalnie partiom i komitetom, które ten krytyczny punkt przekroczyły.
Ten sposób rozdziału mandatów jest skomplikowanym matematycznie rachunkiem, całkowicie niezrozumiałym dla elektoratu, a ponadto drastycznie zniekształca rzeczywisty wynik wyborów wyrażający się w preferencjach elektoratu w czasie głosowania. Zatem w systemie tym, głosy wyborców przenoszone są wbrew ich woli na kandydatów i partie programowo im obce a czasem wręcz wrogie.
Trudno więc oczekiwać, że wyborcy będą utożsamiać się z kreowanymi w ten sposób mandatariuszami władz publicznych, mając świadomość, że selekcja aksjologiczna i programowa jest w tym systemie głosowania iluzoryczna. Poza tym kryteria osobowe kandydatów są w tym systemie bez większego znaczenia dla elektoratu, ponieważ listy wyborcze i kolejność zamieszczania na nich kandydatów należą do wyłącznej dyskrecjonalnej kompetencji partii i komitetów. Sytuacja poszczególnych kandydatów w tym systemie jest zatem pochodną uwarunkowań poszczególnych partii politycznych ich programów i głoszonej przez nich ideologii. x/
x/ por. Alina Jarecka, Zasada powszechności i równości w polskim prawie wyborczym, Warszawa 2000 r., s.165.
System ten doprowadził do skrajnego upolitycznienia władzy publicznej i do skrajnie negatywnych ocen tzw. partyjniactwa.
Proporcjonalny system wyborczy ma zastosowanie do wyborów posłów do Sejmu RP oraz radnych do rad powiatów i sejmików województw.
Z kolei system większościowy ma zastosowanie do wyborów Prezydenta RP, Senatorów RP, wójta, burmistrza i prezydenta miasta oraz do wyboru radnych gmin.
W czym wyraża się idea większościowego systemu wyborczego.
Większościowy jedno mandatowy system wyborczy wyraża się w tym, że reprezentantem społeczności lokalnej w stosunkowo małych okręgach wyborczych zostaje tylko jedna osoba, która uzyska największe poparcie wyborców. W systemie tym o mandat przedstawicielski, ubiegać się może każdy obywatel, który spełnia oznaczone w przepisach ustawy kryteria. Nie musi jednak uzyskiwać aprobaty partii żeby znaleźć się na liście wyborczej, ponieważ listy partyjne w tym systemie nie występują w ogóle.
Ten system wyborczy czyni posła zależnym od wyborców, a mniejszym stopniu od swojej partii , ponieważ wybór mandatariusz zawdzięcza bezpośrednio wyborcom. Następuje w ten sposób naturalna więź mandatariusza z wyborcami, a także poczucie odpowiedzialności za pełnioną z wyboru funkcję.
Do czasu ewentualnej zmiany Konstytucji, zmiany obowiązującego proporcjonalnego systemu wyborczego powinny zmierzać w kierunku likwidacji progów wyborczych oraz obowiązku umieszczania kandydatów na listach wyborczych w kolejności alfabetycznej. Taki zabieg legislacyjny umożliwiłby przywrócenie w pewnym stopniu demokratycznej wiarygodności i przejrzystości systemowi wyborczemu, z drugiej zaś strony umożliwiłby pośrednio identyfikację aksjologiczną wyborcy z mandatariuszem.

Referendum w systemie prawa wyborczego

Referendum w systemie prawa wyborczego zajmuje ważne miejsce, jest bowiem formą demokracji bezpośredniej. Ta forma udziału obywateli w procesie stanowienia o sprawach najważniejszych dla narodu i Państwa najpełniej wyraża ideę demokratycznego państwa prawa.
Podstawą przeprowadzania referendum jest art.125 Konstytucji, w którym mowa jest, że w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa przeprowadza się referendum. Nie jest to więc zapis o charakterze fakultatywnym, jak jest w praktyce interpretowany, lecz ma sens obliga dla organów państwa wówczas, gdy dochodzi do rozwiązywania kluczowych problemów dla bytu państwa lub dotyczących podstawowych (fundamentalnych) interesów społecznych.
Zasady i tryb przeprowadzania referendum regulują następujące ustawy:
1/ ustawa z dnia. 15,09.2000r. o referendum lokalnym i
2/ ustawa z dnia 14.03.2003r o referendum ogólnokrajowym.
ad.1 ustawa o referendum lokalnym stanowi, że w referendum lokalnym, mieszkańcy jednostki podziału terytorialnego jako członkowie wspólnoty samorządowej wyrażają w drodze głosowania swoją wolę co do sposobu rozstrzygania sprawy dotyczącej tej wspólnoty , mieszczącej się w zakresie zadań i kompetencji organów danej jednostki lub w sprawie odwołania organu stanowiącego tej jednostki, a w przypadku gminy także wójta burmistrza lub prezydenta.
Referendum lokalne może zostać przeprowadzone na obszarze gminy, powiatu lub województwa w sprawie samo opodatkowania się mieszkańców, bądź wcześniejszego odwołania organu stanowiącego (rady gminy, rady powiatu, sejmiku województwa), bądź organu wykonawczego gminy (wójta, burmistrza lub prezydenta miasta). Odbywa się ono z inicjatywy organu stanowiącego lub na wniosek mieszkańców w liczbie 10% mieszkańców gminy (powiatu), 5% mieszkańców województwa. Wymagana frekfencja stanowi 30% uprawnionych do głosowania.
W zakresie nieuregulowanym w tej ustawie do referendum lokalnego stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z dnia 16.07.1998r. - Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw.
Ad.2 z kolei ustawa o referendum ogólnokrajowym wyróżnia ze względu na przedmiot następujące rodzaje referendów :
1/ referendum w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa,
2/ referendum w sprawie wyrażenia zgody na ratyfikacje umowy międzynarodowej, na podstawie której Rzeczypospolita Polska przekazuje organizacji międzynarodowej lub organowi międzynarodowemu kompetencje organów władzy państwowej w niektórych sprawach. W tym trybie w 2003r. przeprowadzone zostało referendum w sprawie przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.
3/ referendum w sprawie przyjęcia ustawy zmieniającej konstytucję RP.
Referendum w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa ma prawo zarządzić Sejm, lub Prezydent za zgodą Senatu.
Sejm może postanowić o poddaniu pod referendum określonej sprawy z własnej inicjatywy, a także na wniosek Senatu, Rady Ministrów lub obywateli.
Sejm w uchwale o zarządzeniu referendum ustala treść pytań lub wariantów rozwiązań w sprawie poddanej referendum.
Sejm może postanowić o poddaniu określonej sprawy pod referendum z inicjatywy obywateli , którzy dla swego wniosku uzyskali poparcie co najmniej 500 000 osób. Referendum z inicjatywy obywateli nie może jednak dotyczyć:
a/ wydatków i dochodów budżetu, podatków i innych danin publicznych,
b/ obronności państwa,
c/ amnestii.
Wynik referendum w sprawie wyrażenia zgody na ratyfikacje umowy międzynarodowej jest wiążący, jeśli w głosowaniu wzięło udział więcej niż połowa uprawnionych do oddania głosu.
Pozytywny wynik referendum jest wiążący dla Sejmu i Prezydenta.
Jeśli zaś chodzi o referendum zatwierdzające zmiany w Konstytucji to z wnioskiem przeprowadzenia takiego referendum wystąpić mogą do Marszałka Sejmu:
a/. co najmniej 1/5 ustawowej liczby posłów,
b/ Senat,
c/ Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.
Tego rodzaju referendum przeprowadza się zgodnie z art.135 Konstytucji, gdy chodzi o zmiany:
- w rozdziale I Rzeczpospolita,
- w rozdziale II Wolności, prawa i obowiązki człowieka i obywatela,
- w rozdziale XII Zmiana Konstytucji.
Takie referendum jest wiążące bez względu na frekwencję.
Osoby, którym przysługuje prawo udziału w referendum (osoby, które ukończyły 18 rok życia i nie karane za czyn ścigany z oskarżenia publicznego), wpisuje się do spisu osób uprawnionych do udziału w referendum.
Każda osoba może być wpisana tylko do jednego takiego spisu. Spis osób uprawnionych jest sporządzany i aktualizowany przez gminę jako zadanie zlecone i jest sporządzany na podstawie stałego rejestru wyborców prowadzonego na zasadach określonych w ustawie ordynacja wyborcza do Sejmu RP i Senatu.

W okresie trzeciej Rzeczpospolitej odbyły się następujące referenda:
1/ - referendum n temat powszechnego uwłaszczenia (tzw. Referendum uwłaszczeniowe) w dniu 18.02.1996r.
2/ - referendum o niektórych kierunkach wykorzystania majtku państwowego (tzw. Referendum prywatyzacyjne) dniu 18.02.1996r.
3/ - referendum w sprawie przyjęcia konstytucji (referendum konstytucyjne) w dniu 25.05.1997r.
4/ - referendum e sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej w dniu 7.06.2003r.
Frekwencja w obu referendach przeprowadzonych w dniu 18.02.1996r. wyniosła zaledwie 32%. Wyniki zatem tych referendów nie były wiążące, pomimo, że odpowiedzi na tak udzieliło 94,5 % głosujących.
W referendum konstytucyjnym udział wzięło 42,85 uprawnionych i za przyjęciem projektu opowiedziało się około 50% uprawnionych. Opozycja stwierdziła w związku z tym, że projekt nie uzyskał większościowego poparcia i nie powinien być wprowadzony w życie. Pomimo tego Sąd Najwyższy uznał wynik referendum za wiążący i Prezydent Al. Kwaśniewski projekt ten podpisał i Konstytucja weszła w życie.
Referendum w sprawie akcesji Polski do Unii Europejskiej trwało dwa dni. Do urn poszło 77,8% uprawnionych do głosowania. Polacy w tym referendum w 77,4% uprawnionych opowiedziało się za przystąpieniem do UE. Zatem wynik referendum był wiążący. x/
x/ A.Czubiński, Historia Polski XX Wieku, Poznań 2000, str.388-391
Konstytucja wskazuje wprawdzie sprawy, w których co do sposobu ich rozstrzygania, należy zwrócić się z pytaniem referendalnym do Narodu, to jednak nie stanowi o tym, że wynik referendum jest każdorazowo wiążący dla organów stanowiących. Wynik referendum jest wiążący wówczas, gdy udział w nim wzięła więcej niż połowa uprawnionych, co w praktyce jest rzeczą nieosiągalną. Skutkiem tego jest, że Rząd, pod nieznaczącym pozorem uchyla się od tej formy kultywowania demokracji bezpośredniej. Stanowisko, że Rząd lub tak zwani eksperci wiedzą lepiej niż sam naród znaczy, że idea demokratycznego państwa prawa jest tylko fasadą a nie rzeczywistością oraz ze wielokrotne historyczne doświadczenia w tej mierze są lekceważone. Wszak Naród Polski w wielu przełomowych sytuacjach ważnych dla bytu narodu i państwa wykazał instynkt samozachowawczy i głęboką mądrość, podczas gdy elity zawodziły z powodu arogancji, sprzedajności lub zwykłego egoizmu.
Dlatego tez uważam, że referenda ogólnokrajowe czy lokalne powinny być obligatoryjną instytucją konstytucyjną w sprawach ważnych dla kraju i społeczeństwa bądź społeczności lokalnych.
Nieodpowiedzialne, czasem bezrozumne, reformowanie gospodarki i państwa, prowadzące do unicestwienia ważnych dla państwa podstawowych gałęzi gospodarki, narodowego systemu bankowego, eliminowanie udziału, i odpowiedzialności państwa w sferze opieki społecznej i zdrowia, w sferze oświaty i wychowania, bezpieczeństwa energetycznego państwa, transportu kolejowego i drogowego, ubezpieczeń społecznych i inn., nie byłoby możliwe, gdyby w tych sprawach liczono się z opinią obywateli.
Aby referendum mogło być doskonałą formą ustroju demokratycznego państwa, konieczne jest aby przebiegało w warunkach nieskrępowanej wolności wypowiedzi i w sytuacji świadomości konsekwencji dokonywanych wyborów.
W ostatnich zwłaszcza latach marginalizacja form demokracji bezpośredniej i w konsekwencji wpływu obywateli na kierunki polityki władz, stała się istotnym powodem autonomizacji władz na skutek odejścia od istotnych spraw obywateli od ich oczekiwań i aspiracji. Działając wedle zasady "władza wie lepiej", ludzie władzy skupieni w partiach politycznych i pełniący funkcje przedstawicielskie w organach władzy decydują o istotnych dla narodu sprawach zgodnie z interesami partyjnymi i wpływowych grup nacisku bez zasięgania opinii obywateli.
Tendencja ta zaznaczyła się także niepokojąco w działaniach organów stanowiących Unii Europejskiej, gdzie opinia i głos opinii publicznej jest marginalizowany na rzecz ideologicznych założeń dominujących we władzach unijnych partii politycznych.

Krytycznie o systemie wyborczym

W artykule, który opublikowałem w kwietniu 2007r. wskazywałem na wielorakie patologie niszczące życie publiczne, których istotną przyczyną były i są nadal istotne niedomogi polskiego systemu wyborczego.
Frustracja i bezradność społeczeństwa wobec aktu wyborczego objawia się postawą lekceważenia procedur wyborczych i mechanizmów kreowania władz przedstawicielskich.
Obowiązujące prawo wyborcze jest dla społeczeństwa niezrozumiałe i co gorsze nie aprobowane. Świadczą o tym liczne badania socjologiczne oraz badania opinii publicznej.
Rozpanoszone w życiu publicznym partyjnictwo i skrajne upolitycznienie życia społecznego doprowadziło do bijatyki w miejsce publicznej debaty o sprawach ważnych, bijatyki zantagonizowanych skrajnie liderów partii politycznych inspirowanej nierzadko przez nierzetelnych dziennikarzy, mających za nic etykę zawodową i zwykłe poczucie uczciwości.
W tej sytuacji oczekiwana jest radykalna zmiana systemu wyborczego, zmiana, która umożliwiłaby realny wpływ społeczeństwa na dobór elit odpowiadających wysokim wymogom moralnym i obywatelskim.
Obowiązujący aktualnie system wyborczy jest zaprzeczeniem demokratycznego porządku prawnego, ponieważ kreuje do władz osoby desygnowane przez partie polityczne a nie przez wyborców, nie przez społeczeństwo( w nielicznych tylko przypadkach przez Komitety wyborcze niepartyjne).
Z tego względu wielokrotnie podejmowane usiłowania przełamania proporcjonalnego systemy wyborczego i wszechwładzy partii politycznych w zakresie swobody desygnowania mandatariuszy, nie dawały żadnego rezultatu.
To co jest dobre w społeczeństwach o utrwalonej kulturze prawnej i obywatelskiej, w społeczeństwach rozumiejących istotę demokracji i jej znaczenie dla dobra ogółu, nie jest odpowiednie dla społeczeństwa, w którym świadomość została zmanipulowana i zdeprawowana w czasach komunizmu i postkomunizmu
Z tego względu wszelka argumentacja, mająca uzasadniać przydatność proporcjonalnego systemu wyborczego jest nierzetelna, ponieważ nie bierze pod uwagę społecznych uwarunkowań lub dlatego, że celem tej argumentacji jest utrwalenie koncepcji państwa partyjnego, w miejsce państwa obywatelskiego.
Głosowanie w kraju wyzwolonym spod totalitarnej opresji ma szczególnie negatywne konotacje. Wielu Polaków miało i ma nadal przeświadczenie, że głosowanie, to nie to samo co wybór.
W warunkach PRL należało oddać głos, zaś o wyborze decydowała partia, a więc czynnik polityczny, nie zaś wola elektoratu. Stosunkowo wysoka frekwencja w ówczesnych wyborach była rezultatem przymuszania ludzi różnymi wymyślnymi sposobami do aktu głosowania.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1989 r. przy władzy pozostali w dużej mierze ludzie starego systemu i to w ich interesie oraz w interesie ich nowych sojuszników w walce o władzę ustanowiono ten właśnie proporcjonalny, a właściwie partyjny system wyborów do władz przedstawicielskich.
Tak więc znów przyznano ludziom prawo głosu, bez dania im realnego wpływu na wybór swoich mandatariuszy.
W miarę jak rosła świadomość obywatelska i przekonanie, że akt głosowania pozostaje bez istotnego związku z wyborem, że ukształtowany w ten sposób system wyborczy nie pozostaje w korelacji z głoszoną dumnie ideą demokratycznego państwa prawnego, frekwencja i aktywność wyborcza obywateli systematycznie malała.
Równocześnie rosła świadomość, że głosując na wskazanego uczciwego człowieka z listy partyjnej, głosujemy być może na całą grupę polityków niegodnych naszego zaufania.
Jest więc tak, że głosujemy na wybraną partię nie zaś na swojego kandydata, któremu chcielibyśmy zaufać i doprowadzić do jego wyboru.
Brak zaufania do partyjnego systemu wyboru jest wynikiem braku zaufania do poszczególnych partii, do ich liderów, którzy ponoszą osobistą odpowiedzialność za dobór ludzi i ich zamieszczanie na czołowych miejscach list wyborczych. W ten sposób preferowani są ludzie użyteczni z partyjnego punktu widzenia lecz na ogół negatywnie postrzegani przez społeczeństwo.
Posłuszeństwo partyjne w tym systemie jest z reguły wyżej cenione, niż niezależność i prawość, natomiast reprezentowanie stanowiska zgodnie z interesem państwa i społeczeństwa, jeżeli dzieje się to wbrew woli liderów partii, uważane jest za ciężkie przewinienie mandatariusza. Stąd nawet absurdalna idea weksli "lojalnościowych" pobieranych od kandydatów na posłów przez niektóre ugrupowania polityczne..
W tym klimacie powstało państwo politykierów miast państwa prawa, a demokrację zastąpiono politycznym posłuszeństwem. Skutek tego stanu rzeczy jest taki, że w wyborach parlamentarnych w roku 2005 wszyscy posłowie uzyskali zaledwie 5 271862 głosy, co stanowi 17,4 % uprawnionych wyborców. Oznacza to, że 82,6 % wyborców nie jest w Sejmie w ogóle reprezentowanych. Dalszą wręcz kuriozalną sytuacją, patologiczna z punktu widzenia zasad demokracji przedstawicielskiej jest to, że 2/3 posłów zasiadających w sejmie nie zdobyło więcej niż 1 % procent głosów w ich okręgach wyborczych. x/
x/ wg danych opublikowanych przez prof. Jerzego Przystawę, http//Jerzy przystawa.salon24.pl
Na pytanie o plan rozprawienia się z kapitalizmem politycznym, czyli wykorzystywaniem władzy dla korzyści osobistych i grupowych Julia Pitera, zanim została ministrem, odpowiedziała "zmiana ordynacji wyborczej, dzisiaj większość posłów wybierają przecież nie wyborcy, a partie polityczne, wpisujące swoich wybrańców na pierwsze miejsca list wyborczych. Dopóki nie będzie jedno mandatowych okręgów wyborczych, dopóty opinie, że Polacy mają taka władzę, jaką sobie wybrali jest nieprawdziwa i krzywdząca, szczególnie jeśli uświadomimy sobie, ilu z nas ma legitymacje partyjne. 200 tyś, a może 250 tyś. Jaki to procent wyborców? x/
x/ w artykule: Drogi wyborco Dziękujemy, Gazeta Prawna, dnia 9 -11. 2004r.
Ta pesymistyczna ocena stanu rzeczy prowadzi do pytania, czy i co w tym stanie rzeczy należałoby uczynić w celu rzeczywistego przywrócenia idei demokratycznego państwa prawnego, reprezentowanego przez światłe elity Polski ?
Wydaje się, że w obecnej sytuacji niezbędna jest inicjatywa obywatelska, w celu zmiany istniejącego stanu rzeczy. Wyrażać się ona powinna w inicjatywie ustawodawczej, mającej na celu ustanowienie systemu wyborczego większościowego, w miejsce dotychczasowego proporcjonalnego i ustanowienia jednomandatowych okręgów wyborczych. Trudno w tej sytuacji wykluczyć inicjatywę referendalną i odwołanie się do woli większości społeczeństwa w kwestii społecznie oczekiwanej reformy prawa wyborczego. Inicjatywa referendalna w tym przedmiocie jest konieczna, ponieważ tylko w ten sposób
istnieje szansa zreformowania prawa wyborczego i przywrócenia obywatelom rzeczywistego wpływu na kształt demokracji w Polsce.
Pomimo, iż niektóre partie głosiły w programie wyborczym jako cel główny zreformowanie prawa wyborczego i ustanowienie większościowego systemu wyborczego, to dziś, pod nic nie znaczącym pretekstem wycofują się ze złożonych wyborcom przyrzeczeń, posługując się kłamliwą i pozorną argumentacją, że pozostało zbyt mało czasu do wyborów ażeby taką zmianę systemu wyborczego ustanawiać.
Trzeba w związku z tym przypomnieć, że Trybunał Konstytucyjny precyzując treść zasady vacatio legis w odniesieniu do przepisów prawa wyborczego stwierdził w orzeczeniu oznaczonym sygn. K31/06, że dla uchwalenia istotnych zmian w prawie wyborczym vacatio legis powinno wynosić co najmniej 6 miesięcy przed kolejnymi wyborami. Tak więc argumentacja partii rządzącej o braku wystarczającego czasu do przeprowadzenia zapowiedzianych zmian prawa wyborczego nie wytrzymuje krytyki.
Obecnie obowiązujące prawo wyborcze w ogóle pomija wymogi kwalifikacyjne jakim powinni odpowiadać kandydaci do organów władzy przedstawicielskiej, poza formalnymi, jakim jest wiek, obywatelstwo i niekaralność. A przecież chodzi o ludzi, którzy decydować mają o losach narodu i państwa, o prawach i obowiązkach obywateli o jakości życia w skali lokalnej i całego kraju. Obowiązujące obecnie prawo nie zezwala nawet PKW i organom wyborczym sprawdzać wiarygodności oświadczeń kandydatów dotyczących ich danych osobowych. Za kuriozalne należy uznać stanowisko TK wyrażone w uchwale z dnia 14.07.1995r., w myśl którego podstawą protestu wyborczego, o którym mowa w art.124 ust.1 ustawy z dnia 28.05.1993r. Ordynacja Wyborcza do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, nie może być sam fakt złożenia przez kandydata na posła lub senatora niezgodnego z prawem pisemnego oświadczenia, o którym mowa w art.81 ust.5 pkt 4 powołanej ustawy, jakkolwiek złożenie nieprawdziwego oświadczenia jest moralnie i politycznie naganne. I co z tego, chciałoby się zapytać?
W uzasadnieniu swojego stanowiska TK nie dopuścił możliwości badania prawdziwości informacji zawartej w oświadczeniu kandydata przez komisje wyborcze, prezentując pogląd, że orzeczenie w sprawie złożenia fałszywego oświadczenia zapaść może jedynie w postępowaniu karnym.
Z tego wynika bezkarna możliwość popełniania wszelkich personalnych oszustw, ponieważ postępowanie karne wobec posła może się toczyć pod warunkiem uchylenia przysługującego mu immunitetu, który jak wiadomo niechętnie jest przez posłów uchylany.

Mariusz Wis trafnie zauważa, że system wyborczy jest jądrem filozofii rządzenia krajem. Wynikają z niego najważniejsze zdarzenia o charakterze politycznym i gospodarczym. Nie ma za tym w jego ocenie ważniejszej ustawy niż ordynacja wyborcza, z niej bowiem wypływa szereg praw dobrych lub złych, osobowości wybitnych lub miernych podkreśla, że z niej rodzą się ustawy demokratyczne budujące pokój i dobrobyt obywateli lub dbające przede wszystkim o partyjne interesy, które w skrajnej postaci generują nawet wojny. x/
x/ patrz. w artykule "Wagary w smutnym kraju", Rzeczpospolita, nr.28
To interesujące spostrzeżenie nie jest eksponowane w doktrynie, pomimo iż wydaje się być oczywiste i brzemienne w daleko idące skutki.
Czy z tego wynika, że jedno mandatowy system wyborczy to panaceum na wszystkie bolączki - korupcję i miernotę, oczywiście że nie, zauważa Mariusz Wis i trafnie w tym miejscu przywołuje powiedzenie Winstona Churchilla, że demokracja to nie najlepszy ustrój ale nie ma lepszego.
Nie można demonizować proporcjonalnego systemu wyborczego, jak też nie można wpadać w zachwyt promując model większościowy systemu wyborczego. Każdy z tych systemów może spełniać należycie zwoje zadanie, jednakże w konkretnych warunkach społecznych i gospodarczych, z uwzględnieniem kultury prawnej i obywatelskiej danego kraju.
W Polsce skupiły się wszystkie negatywne warunki, o których mowa, aby system wyborczy proporcjonalny mógł nadal prawidłowo spełniać swoje podstawowe zadania i kreować w sposób prawidłowy do władz przedstawicielskich ludzi najwartościowszych.
W kwestii tej bardzo rozważne stanowisko zajął prof. W. Łączkowski, b. Przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej mówiąc w sposób następujący: " Do czasu ukształtowania nowych, w pełni dojrzałych partii politycznych, zdolnych do prowadzenia odpowiednich kampanii wyborczych oraz do podejmowania działań służących dalekosiężnym celom dobra wspólnego i słusznego dobra osobowego - może lepiej byłoby wprowadzić do Konstytucji RP oraz do ordynacji wyborczych regułę jedno mandatowych okręgów wyborczych, wyrażającą zasadę wyborów większościowych. Chodzi tu, jak wspomniałem, nie o rozwiązanie trwałe, docelowe, lecz na okres przejściowy. Czas ten być może pozwoliłby partiom politycznym odbudować zaufanie wyborców i wyrobić w nich przekonanie, że uczestnictwo w wyborach powszechnych ma głębszy sens, a polityka nie jest tylko odrażającą grą partykularnych interesów." x/
x/ w : Demokratyczne Standardy Prawa Wyborczego RP, Warszawa 2005r.
Konkludując uwagi krytyczne na temat proporcjonalnego systemy wyborczego w Polsce warto nadmienić, że wokół idei naprawy polskiej demokracji skupiona być powinna uwaga szerokich kręgów społecznych, a przede wszystkim elit opiniotwórczych, środowisk intelektualnych i twórczych, które jak dotąd w większym stopniu skupiały uwagę na krytyce poczynań naprawczych, niż na ich wspieraniu lub rzeczowym korygowaniu błędów, które w tym procesie są popełniane, a których wręcz nie sposób uniknąć.
Presja społeczna tych właśnie kręgów polskiej inteligencji może okazać się skutecznym środkiem nacisku na gremia polityczne starające się utrwalać za wszelką cenę system sprawowania władzy, który uległ już całkowitemu rozkładowi.

Uwagi Końcowe

Kształtując reguły prawa wyborczego rządzące po roku 1989 ugrupowania polityczne starały się ograniczać czy też wręcz minimalizować swobodny wpływ obywateli na dobór ich mandatariuszy w organach przedstawicielskich.
Około 430 zmian ustawowych od 1990r. dobitnie świadczy o skali manipulacji prawem wyborczym w zależności od doraźnych celów dominujących w danej kadencji Sejmu partii politycznych.
Obecnie świadomość konieczności przywrócenia obywatelom ich państwa i jego demokratycznych instytucji staje się coraz bardziej powszechna w kręgach elit opiniotwórczych i intelektualnych.
Przykładem tego może być konferencja zorganizowana w dniu 3.06.2009r. przez Rzecznika Praw Obywatelskich na temat: "W drodze do demokratycznego państwa prawa - Polska 1989 -2009".
Na konferencji tej wybitni przedstawiciele polskiej elity intelektualnej przedstawili propozycje zmiany konstytucyjnych zasad systemu przedstawicielskiego i obowiązującego prawa wyborczego.
Formułując wnioski końcowe na tle niniejszej publikacji, w pierwszej kolejności należałoby postulować opracowanie pod kierunkiem Państwowej Komisji Wyborczej kodeksu etycznego mandatariusza służby publicznej. Taka pragmatyka stanowić by mogła obiektywne kryteria ocen aksjologicznych kandydatów do stanowisk i funkcji publicznych oraz osób sprawujących przyznane im już mandaty.
Orzeczenia komisji dyscyplinarnych rozpatrujących przypadki naruszeń kodeksu etycznego mandatariusza powinny wywierać określone skutki prawne.
Spośród innych wniosków de lege ferenda nasuwają się następujące:
1/ W systemie proporcjonalnym prawa wyborczego zlikwidować progi wyborcze i ustanowić obowiązek zamieszczania kandydatów na listach wyborczych w kolejności alfabetycznej.
2/ Ustalić okoliczności, których zaistnienie pozbawia prawa wybieralności (biernego prawa wyborczego) np. karalność za przestępstwa kryminalne, tymczasowe aresztowanie, przedstawienie zarzutów w sprawie o przestępstwo ścigane z urzędu, orzeczone przez komisje dyscyplinarne kary, poświadczenie nieprawdy itp.
3/ W perspektywie zmian Konstytucji rozważyć przyjęcie w prawie wyborczym zasady wyborów większościowych i jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu i powiatowego oraz wojewódzkiego samorządu terytorialnego.
4/ Umocować konstytucyjnie pozycję prawną PKW i rozszerzyć jej kompetencje oraz w ustawodawstwie zwykłym umocnić rolę okręgowych komisji wyborczych, uwzględniając prawo sprzeciwu komisarzy wyborczych wobec kandydatów nie odpowiadających wymogom kodeksu etycznego mandatariusza.
5/ Ze względu za znikomą frekwencję wyborczą w wyborach uzupełniających i wysokie koszty z tym związane , zaniechać przeprowadzania wyborów uzupełniających, zwłaszcza na funkcje senatorskie i przyjąć zasadę obejmowania mandatu przez osobę, która uzyskała w wyborach kolejno największą liczbę głosów.
Przedstawione powyżej wnioski nie wyczerpują bogatej problematyki zmian prawa konstytucyjnego i wyborczego postulowanych przez PKW w wielokrotnych sygnalizacjach, w wystąpieniach Rzecznika Praw Obywatelskich i licznych wnioskach formułowanych przez środowiska opiniotwórcze.
Oprócz odpowiedniej inicjatywy legislacyjnej i popularyzatorskiej wokół idei reformy prawa wyborczego konieczne jest także podjęcie akcji oświatowej we współdziałaniu z Szkolnictwa Wyższego i z Ministerstwem Oświaty, w celu wprowadzenia do szkół w szerszym niż dotychczas zakresie nauczania o konstytucyjnych prawach i obowiązkach obywatelskich, o istocie demokracji i systemach wyborczych, o zasadach głosowania i technikach przeliczania głosów na mandaty.
Tego rodzaju akcja oświatowa w niemałym stopniu przyczynić się może do wydatnego zwiększenia zainteresowania społeczeństwa wyborami do organów przedstawicielskich, a w szczególności do zwiększenia zainteresowania ze strony młodzieży kończącej szkoły średnie i wyższe uczestnictwem w życiu obywatelskim.

Dr Jacek Przybojewski

Wpływ wybranych rozwiązań konstytucyjnych na jakość sprawowania władzy w RP

Oparte o zasadę podziału i równoważenia się władz regulacje kształtujące sposób zorganizowania i przestrzeń kompetencyjną instytucji ustawodawczych, wykonawczych i sądowniczych w państwie finalnie kreują model postępowania organów władzy publicznej. Jakkolwiek wspomniana wyżej zasada, której formalnym wyrazem pozostaje treść art. 10 ustawy zasadniczej, stanowi rozwiązanie standardowe w porządkach prawnych państw demokratycznych, to jednak wypełnienie jej normami o charakterze konkretyzującym może znajdować rozliczne, pozytywne bądź negatywne przełożenia właśnie na szeroko pojmowaną jakość sprawowania władzy. Sama idea podziału kompetencji władczych sprowadza się do względnie przynajmniej zrównoważonego rozśrodkowania ich w trzech jakościowo odmiennych, lecz dopełniających się normatywnych obszarach uprawnień, jakimi są stanowienie prawa, stosowanie go i rozstrzyganie konfliktów prawnych. W ramach porządku ustrojowego obowiązującego w RP znajduje to wyraz w istnieniu odpowiednio: Sejmu i Senatu, Prezydenta i Rady Ministrów oraz sądów i trybunałów. Podstawową przesłanką mającą w założeniu zapewnić pozytywne w odniesieniach instytucjonalnych i jednostkowych funkcjonowanie wspomnianych podmiotów władzy jest ustanowienie przysługujących im kompetencji w sposób klarowny, jednoznaczny, a więc umożliwiający wolną od nie merytorycznych, wynikających z niedostatków prawnych konfliktów, koegzystencję. Tym samym uwarunkowań budujących normatywnie spójną strukturalnie jak i funkcjonalnie konstrukcję należy poszukiwać głównie w warstwie merytorycznej bez dopuszczenia do nadmiernej ingerencji innych, chociażby historycznych składników.
Przyjmowane w obowiązującej Konstytucji rozwiązania odnoszące się w istocie do organizacyjnego i kompetencyjnego modelu organów każdej z trzech władz mogą budzić uzasadnione wątpliwości, dotyczące formalnego zapewnienia optymalnej pragmatyki ich postępowania. Zależność ta w sposób szczególnie jaskrawy uwidacznia się w zakresie władzy wykonawczej, głównie w przedziale polityki zagranicznej. Pierwotnym czynnikiem sprawczym pozostaje brak wartościowej koncepcji ustrojowego usytuowania dwóch podmiotów wykonawczych, to jest Prezydenta i Rady Ministrów, czego wyrazem pozostają bardziej szczegółowe regulacje konstytucyjne.
Konstrukcja dwuelementowej egzekutywy jaką można zaobserwować w państwach o ustalonych porządkach demokratycznych sprowadza się najczęściej do nie budzącego wątpliwości preferowania jednego z organów wykonawczych. Podstawowe znaczenie zdaje się tu odgrywać sposób kreowania tych podmiotów, co w odniesieniu do prezydenta prowadzi do prostej zależności, szerokie kompetencje przy wyłanianiu go bezpośrednio przez suwerena - naród, uprawnienia głównie reprezentacyjne, gdy elekcja odbywa się w innej formie, najczęściej w parlamencie.
W polskim porządku prawnym normatywnie urzeczywistnionym w treści ustawy zasadniczej zawarto regulacje wyraźnie odbiegające od wspomnianych bezpośrednio wyżej prostych i logicznych zależności. Mianowicie w art. 127 ust. 1 określono wybór Prezydenta bezpośrednio przez naród , wcześniej (art. 126 ust. 1) dodatkowo identyfikując pozycję głowy państwa jako najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej Polskiej. Nadto w art. 126 ust. 1 i 2 wskazano, że Prezydent jest gwarantem ciągłości władzy państwowej, czuwa nad przestrzeganiem Konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz jego nienaruszalności i niepodzielności terytorialnej. Końcowy fragment powołanej regulacji (art. 126 ust. 3) wyklucza co prawda sposobność nadania powyższym zapisom waloru wprost kompetencyjnego, poprzez wyraźne odesłanie do innych przepisów Konstytucji oraz ustaw jako prawnych podstaw realizacji zadań przez głowę państwa , co jednak nie przekreśla ich znaczenia dla określenia pozycji ustrojowej Prezydenta.
Skonkretyzowane w art. 133 ust. 1 ustawy zasadniczej uprawnienia prezydenckie co do polityki zagranicznej obejmują trzy zasadnicze sfery zagadnień, które wykonywane są w związku z reprezentowaniem państwa w stosunkach zewnętrznych, to jest:
- ratyfikowanie i wypowiadanie umów międzynarodowych z obowiązkiem zawiadomienia Sejmu i Senatu,
- mianowanie i odwoływanie pełnomocnych przedstawicieli Rzeczypospolitej w innych państwach i przy organizacjach międzynarodowych,
- przyjmowanie listów uwierzytelniających i odwołujących akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych.
Mylne jest jednak przeświadczenie, iż w zakresie wspomnianych kompetencji Prezydent posiada wszelkie możliwości prowadzenia samodzielnych, nie wymagających kooperacji z innymi organami władzy publicznej czynności. Przede wszystkim zgoda na ratyfikację najistotniejszych kategorii umów międzynarodowych (ich zestawienie zawiera art. 89 ust. 1 pkt 1-5 Konstytucji) powinna być wyrażana w formie ustawowej, który to wymóg w oparciu o art. 90 ust. 2 tej regulacji dotyczy również umów przewidujących cesję kompetencji organów władzy państwowej na rzecz podmiotów prawnomiędzynarodowych. Nadto zawieranie umów międzynarodowych wymagających ratyfikacji pozostaje zgodnie z art. 146 ust. 4 pkt 10 ustawy zasadniczej w gestii Rady Ministrów. Szczegółowe kwestie powiązane z negocjowaniem oraz podpisywaniem umów międzynarodowych określono w ustawie , przypisując uprawnienia w omawianym względzie rządowi bądź poszczególnym jego członkom z wyraźnym wyeksponowaniem kompetencji premiera oraz Ministra Spraw Zagranicznych. Również uprawnienia Prezydenta w zakresie wypowiadania umów międzynarodowych skoncentrowane są w myśl ustawy na samym formalnym akcie wypowiedzenia, pozostawiając inicjatywę w tym względzie w podstawowej mierze Radzie Ministrów.
Odnośnie do kompetencji głowy państwa dotyczących mianowania i odwoływania pełnomocnych przedstawicieli Rzeczypospolitej, a więc zgodnie z ustawą ambasadorów, analiza norm konstytucyjnych prowadzi do jednoznacznej konstatacji, iż uprawnienie to może być realizowane wyłącznie wobec osób, co do których stosowny wniosek składa minister właściwy do spraw zagranicznych po uzyskaniu akceptacji Prezesa Rady Ministrów. Ambasadorzy podlegają przy tym Ministrowi Spraw Zagranicznych i to on faktycznie pozostaje decydentem w zakresie wdrażania czynności prowadzących do ich odwołania.
Z kolei przyjmowanie listów uwierzytelniających i odwołujących przedstawicieli dyplomatycznych państw i organizacji uzależnione jest od wcześniejszego uzyskania w państwie przyjmującym, w tym przypadku Rzeczypospolitej Polskiej, tzw. agreement, o czym państwo wysyłające powinno się upewnić . Ta sfera uprawnień Prezydenta będąca elementem ceremoniału dyplomatycznego w istocie nie może być uznana jako kategoria znacząco wzbogacająca jego kompetencje w omawianym obszarze . Warto też zauważyć, iż sposób realizacji art. 133 ust. 1 wyklucza sposobność rozszerzającego traktowania zawartych tam uprawnień. Generalnie ich charakter sprowadza się do technicznej, formalnej partycypacji w zdarzeniach, których rzeczywistym kreatorem pozostaje Rada Ministrów lub jej członkowie. Teza ta wpisuje się w konstytucyjne rozwiązania (art. 146 ust. 1 i 146 ust. 4 pkt 9) przesądzające o wiodącej roli rządu w prowadzeniu polityki zagranicznej (także wewnętrznej) oraz sprawowaniu ogólnego kierownictwa w relacjach z innymi państwami i organizacjami międzynarodowymi. Jednak kontentowanie się przy ocenie relacji Prezydent - Rada Ministrów w aspekcie prowadzenia polityki zagranicznej wskazanymi regulacjami, mimo że zdają się być one jednoznaczne, stanowiłoby zabieg nie oddający w pełni istoty materii konstytucyjnej. Na Prezydencie ciąży co prawda jednostronnie ukierunkowany w ustawie zasadniczej (art. 133 ust. 3) obowiązek współdziałania w zakresie polityki zagranicznej z premierem i właściwym ministrem, ale nie umożliwia on rozpatrywania tych relacji w kategoriach podległości i przełożeństwa, lecz przede wszystkim potrzeby koordynacji działań. Przytoczony wyżej za art. 146 ust. 1 zwrot o prowadzeniu polityki zagranicznej przez rząd trafnie odzwierciedla wiodącą rolę tego gremium, ale może błędnie sugerować wyłączność kompetencyjną Rady Ministrów. Wniosek taki byłby nieuzasadniony również w aspekcie podniesionego już wymogu prezydenckiego współdziałania, co jak należy sądzić wyraźnie w sferze intencyjnej twórców Konstytucji wybiega poza dość statyczne w swoim charakterze uprawnienia z art. 133 ust. 1. Dopuszczalności szerszej niż określona w treści wspomnianego przepisu roli głowy państwa relacjach prawnomiędzynarodowych upatrywać też należy w jego systemowym usytuowaniu, o czym traktuje powołany wcześniej nie mający jednak charakteru wprost kompetencyjnego art. 126 ust. 1 i 2. Uogólnienia płynące z zestawienia podstawowych norm konstytucyjnych, dotyczących polityki zagranicznej, wskazują na dysproporcje pomiędzy wprost deklarowaną lub możliwą do interpretacji pozycją Prezydenta a konkretnymi, przyporządkowanymi mu uprawnieniami . Stan ten uwidacznia brak na szczeblu Konstytucji spójnej koncepcji prezydentury, szerzej modelu współistnienia dwuelementowej egzekutywy, relatywnie często powodując w praktyce uprawiania polskiej polityki zagranicznej stan nieprzewidywalności powiązany z rywalizacją dwóch ośrodków władczych, koncentrujących się na wewnętrznym sporze, a nie na wypracowaniu jednolitej koncepcji politycznej. Przybiera to chociażby postać kontrowersji z reguły publicznie wyrażanych co do reprezentowania państwa , jak również w kontekście uprawnień z art. 133 ust. 1, zwlekania z ratyfikacją umów międzynarodowych czy mianowaniem ambasadorów, w zakresie których to kompetencji nie wyznaczono normatywnie ścisłych terminów.
Uwagi co do sposobu zorganizowania władzy ustawodawczej, sprawowanej przez Sejm i Senat (art. 10 ust. 2 i 95 ust. 1 Konstytucji), w odróżnieniu od funkcjonalnych w istocie aspektów ilustrujących wycinek współzależności na linii Prezydent- Rada Ministrów, mają w zasadzie charakter celowościowy. Prześledzenie i porównanie konkretnych, konstytucyjnych uprawnień Sejmu i Senatu w warstwach ustawodawczej, kreacyjnej i kontrolnej pozwala bowiem na łatwe wyciągnięcie wniosku o rażącej dysproporcji uprawnień z wyraźną przewagą pierwszej z izb . W obszarze stanowienia prawa sprowadza się to przede wszystkim do określenia, iż zasadą jest uchwalanie ustaw wyłącznie przez Sejm (art. 120) zwykła większością głosów. Zrównoważenie kompetencyjne Senatu w tym względzie obejmuje jedynie ustawę o zmianie Konstytucji (art. 235 ust.4) oraz ustawę o wyrażeniu zgody na ratyfikację umowy międzynarodowej przewidującej przekazanie kompetencji organów państwa polskiego w niektórych sprawach na rzecz organu międzynarodowego lub organizacji międzynarodowej (art. 90 ust. 2), o której wcześniej nadmieniono. Trudno jednak uznać, że te uprawnienia Senatu można w ogóle rozpatrywać jako mające charakter nadzorczy wobec Sejmu czy zapewniający szczególną ochronę treści przyjmowanych regulacji. Senat rozpatruje natomiast ustawy uchwalane przez Sejm (art. 121 ust. 1 i 2), mogąc w ograniczonym do 30 dni przedziale czasowym podjąć uchwałę o wprowadzeniu poprawek a nawet odrzuceniu ustawy w całości. Rozstrzygnięcia te nie mają jednak wobec Sejmu charakteru wiążącego, gdyż izba ta może każdorazowo odrzucić uchwałę Senatu bezwzględną większością głosów (art. 121 ust. 3). Podnoszone niejednokrotnie argumenty, że zadaniem Senatu w ramach wspomnianej procedury jest korygowanie błędów legislacyjnych Sejmu, zdaje się być mało przekonujące, gdyż opiera się na założeniu potrzeby każdorazowego weryfikowania potencjalnych nieprawidłowości izby. Można wyrazić przy tym wątpliwość czy senatorowie w większości posiadają wystarczające kwalifikacje do ujawniania uchybień w tekście prawnym , gdyż bezsporne nie nabywają ich poprzez sam fakt uzyskania mandatu, a legislacyjna poprawność to kwestia właściwej obsługi prawnej procesu ustawodawczego. Jeśli natomiast chodzi o zmiany merytoryczne, mogą one następować podczas prac nad projektem ustawy w Sejmie, w trakcie których ścierają się przecież koncepcje różnych opcji politycznych, reprezentowanych też najczęściej w Senacie.
Wyraźne zróżnicowanie kompetencyjne na korzyść Sejmu obejmuje też uprawnienia kreacyjne, a więc sprowadzające się do obsadzania konkretnych stanowisk z obszaru władzy publicznej. Przede wszystkim dotyczy to procedur wyłaniania Rady Ministrów (art. 154 i 155 ust. 1 Konstytucji), w obrębie których ma miejsce współdziałanie Sejmu z Prezydentem, przy czym do izby należy udzielanie wotum zaufania bądź wybór rządu, natomiast głowa państwa realizuje czynności o charakterze technicznym względnie inicjującym. Senat nie posiada również żadnych uprawnień w zakresie wykreowania Rady Ministrów w następstwie przeprowadzenia konstruktywnego wotum nieufności (art. 158 ustawy zasadniczej). W tym przypadku podjęcie stosownej uchwały przez Sejm powoduje dwojaki skutek, z jednej strony sprowadza się do dymisji rządu, z drugiej jest aktem wyboru nowego premiera, który po formalnym powołaniu przez Prezydenta wnioskuje o powołanie pozostałych członków Rady Ministrów. Sejm dokonuje też samodzielnego wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego oraz członków Trybunału Stanu (odpowiednio art. 194 ust. 1 i 199 ust. 1 Konstytucji). Współdziałania obu izb wymaga natomiast powołanie Prezesa Najwyższej Izby Kontroli oraz Rzecznika Praw Obywatelskich, co w ujęciu konstytucyjnym (art. 205 ust. 1 i 209 ust. 1) następuje przez Sejm za zgodą Senatu. Tym samym brak w Senacie poparcia dla rozstrzygnięcia dokonanego przez Sejm powoduje potrzebę ponownego wdrożenia procedury. Równoległe uprawnienia kreacyjne Sejmu i Senatu dotyczą natomiast obsadzania stanowisk w Krajowej Radzie Sądownictwa, Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji oraz Radzie Polityki Pieniężnej (odpowiednio art. 187 ust. 1 pkt 3, 214 i 227 ust. 5 ustawy zasadniczej), przy czym w dwóch ostatnich przypadkach podmiotem uzupełniającym skład osobowy podanych organów jest Prezydent.
Konstytucyjne określenie funkcji kontrolnej sprowadza się do zamkniętej podmiotowo relacji pomiędzy Sejmem jako organem sprawującym kontrolę a rządem jako organem kontroli podlegającym (art. 95 ust. 2). Szczegółowe formy realizacji tej funkcji to w podstawowej mierze przywoływane już konstruktywne wotum nieufności (art. 158), a nadto wotum nieufności wobec pojedynczego ministra (art. 159) i wotum zaufania dla urzędującej Rady Ministrów (art. 160), będące w istocie formami reakcji na negatywnie oceniane przez izbę poczynania rządu lub jego członków. Każdorazowo udzielenie wotum nieufności bądź nieudzielanie wotum zaufania oznacza dymisję rządu ewentualnie ministra. Znaczącą formą oceny dokonywanej przez Sejm jest rozpatrywanie rządowego sprawozdania z wykonania ustawy budżetowej jakie zgodnie z art. 226 ust. 1 powinno być złożone w ciągu 5 miesięcy od zakończenia roku budżetowego. Sejm rozpatruje sprawozdanie posiłkując się między innymi opracowaniami NIK, która z racji podległości izbie (art. 202 ust. 2) przygotowuje i przedkłada analizę wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej oraz opinię w przedmiocie absolutorium dla Rady Ministrów. Uchwała Sejmu o udzieleniu względnie odmowie udzielenia rządowi absolutorium oznacza pozytywną lub negatywną ocenę sposobu realizacji ustawy budżetowej, przy czym w tym ostatnim przypadku nie przekłada się to automatycznie na dymisję Rady Ministrów. Także naruszenie przez członka rządu Konstytucji lub ustawy, ewentualnie popełnienie przestępstwa w związku z zajmowanym stanowiskiem powinno skutkować postawieniem przed Trybunałem Stanu. Stosowna uchwała inicjująca procedurę indywidualnej odpowiedzialności konstytucyjnej lub karnej podejmowana jest przez Sejm na wniosek Prezydenta lub grupy posłów (art. 156 Konstytucji). Inną z form konkretyzujących funkcję kontrolną Sejmu pozostają interpelacje i zapytania poselskie oraz pytania w sprawach bieżących (art. 115 ustawy zasadniczej). Mogą być one kierowane do premiera oraz pozostałych członków rządu , którzy obowiązani są do udzielenia odpowiedzi w prawnie wymaganych terminach. W zależności od realiów konkretnego postępowania funkcjonowanie Rady Ministrów może być także przedmiotem prac sejmowych komisji śledczych powoływanych dla zbadania określonej sprawy (art. 111 ust. 1 Konstytucji). W aktach podkonstytucyjnych znajdują się rozwiązania dość obszernie regulujące zasady kontroli nad rządem innych niż śledcze, komisji sejmowych .
Przywołanie wybranych najistotniejszych jak należy sądzić aspektów w jakich rozpatrywać można uprawnienia obu izb parlamentu jednoznacznie wskazuje na zasadność postawionej wcześniej tezy o wyraźnej przewadze kompetencyjnej Sejmu. W obszarze funkcji kontrolnej ma ona wyraz zupełny, natomiast w warstwach ustawodawczej i kreacyjnej bardzo wyraźny. Pojawia się więc kwestia celowości istnienia organu tak drastycznie niedowartościowanego kompetencyjnie. Sens egzystencji każdego z podmiotów władzy publicznej powinien sprowadzać się do realizacji zadań na rzecz suwerena. Brak zapewnienia Senatowi dostatecznie szerokiego zakresu zadań świadczy o rozminięciu się po stronie prawodawczej pomiędzy ogólną koncepcją ustrojową a rozwiązaniami mającymi zapewnić tej koncepcji konkretną treść. W przypadku Senatu oznacza to nie potrzebę wytykania normatywnych uchybień utrudniających funkcjonowanie izby, ale konieczność postulowania znaczącego rozszerzenia uprawnień lub alternatywnie zmianę charakteru organu bądź nawet jego likwidację.
Kształt strukturalny oraz gwarancje niezależności sądów i trybunałów oraz niezawisłości sędziów to podstawowe regulacje konstytucyjne dotyczące władzy sądowniczej. Sprawowana jest ona , na co wskazano już, przez sądy i trybunały, przy czym jedynie te pierwsze uprawnione są do sprawowania wymiaru sprawiedliwości (art. 175 ust. 1) czyli rozstrzygania konfliktów prawnych. Zasadniczy atrybut, na którym oparte jest funkcjonowanie sądów i trybunałów to ich niezależność (art. 173) w sferze orzekania czyli zakładany brak wpływu na ten proces jakichkolwiek innych organów. Sytuacja prawna sędziów sądów to niezawisłość i podległość Konstytucji i ustawom w sprawowaniu swojego urzędu (art. 178 ust. 1). Identyczny pozostaje status prawny członków Trybunału Stanu (art. 199 ust. 3), natomiast sędziowie Trybunału Konstytucyjnego podlegają jedynie ustawie zasadniczej (art. 195 ust. 1). Konstytucja wyraźnie rozgranicza ogólne uprawnienia przysługujące poszczególnym kategoriom sądów to znaczy Sądowi Najwyższemu sprawującemu głównie nadzór judykacyjny w zakresie wyznaczonym treścią art. 183 ust. 1, sądom powszechnym (art. 177) oraz sądom administracyjnym (art. 184), do których przede wszystkim należy kontrola działalności administracji publicznej, czyniąc jedynie wyjątek wobec sądów wojskowych, gdzie właściwość uregulowano na gruncie ustawowym . Wyraźne uprzywilejowanie kompetencyjne dotyczy sądów powszechnych uprawnionych (art. 177) do sprawowania wymiaru sprawiedliwości we wszystkich sprawach z wyjątkiem tych ustawowo zastrzeżonych do właściwości innych sądów. Na szczeblu konstytucyjnym zawarto także unormowania dość precyzyjnie regulujące kompetencje Trybunału Konstytucyjnego (art. 188, 189, 193, 131 ust. 1), które w podstawowej mierze sprowadzają się do badania konstytucyjności i legalności prawa. Jedynie częściowo określono natomiast w ustawie zasadniczej uprawnienia Trybunału Stanu podając zamknięty (art. 198 ust. 1 i 2) katalog osób podlegających odpowiedzialności konstytucyjnej lub karnej, ale limitując zakres i procedury wiodące do takiej odpowiedzialności (art. 145 ust. 1 i 2, 156 ust. 1 i 2 oraz 107 ust. 2) .
Ponieważ Trybunał Konstytucyjny jedynie w ograniczonym zakresie (skarga konstytucyjna - art. 79 ust. 1) rozpoznaje sprawy bezpośrednio wiążące się z sytuacją prawną jednostki, Trybunał Stanu ograniczony jest do dokonywania rozstrzygnięć wobec osób zajmujących najwyższe stanowiska w organach państwa i wykazuje znikomą aktywność, z punktu widzenia obywateli (również innych osób z obrębu jurysdykcji RP), najistotniejsza pozostaje ocena sposobu funkcjonowania sądów. W tym zakresie powinny być spełnione w szczególności standardy wynikające z podmiotowo uniwersalnego konstytucyjnego prawa do sądu (art. 45 ust. 1), wchodzącego w zakres praw osobistych, choć także ze swojej istoty zbliżonego do środków ochrony wolności i praw. Treść prawa do sądu należy postrzegać w dwóch płaszczyznach, jednej określającej sposób rozpatrzenia sprawy oraz drugiej, nakładającej na sąd orzekający pewne wymogi konieczne do każdorazowego łącznego spełnienia , a więc jakim powinien sprostać organ procesowy. Pierwsza z przesłanek dotyczących wymaganego sposobu rozpoznania sprawy to uczynienie tego w sposób sprawiedliwy, co zapewne powinno obowiązywać zarówno na etapie procedowania jak i wyrokowania. Odrzucając dość powszechne rozumienie sprawiedliwości w kategoriach subiektywnych, a więc w sposób nieprzydatny dla interpretacji kategorii normatywnej, należy przyjąć, że formuła ta sprowadza się po prostu do wymogu traktowania w identyczny sposób osób wykazujących się cechami istotnymi . Sprawiedliwe jest więc postępowanie w zakresie prawa do sądu, procedowanie i wyrokowanie, według zrównoważonych zasad czy norm bez względu na to kim są osoby, wobec których dokonywane są formalnoprawne wartościowania. Tym samym wymóg sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy spełniony jest w sytuacji oparcia rozstrzygnięcia wyłącznie na trafnych, poprawnie zinterpretowanych ustaleniach dowodowych przy prawidłowym zastosowaniu obowiązującego prawa, dodatkowo w warunkach braku kierunkowego nastawienia sędziego do sprawy. Rozumiana tak sprawiedliwość koresponduje z konstytucyjną zasadą równości wobec prawa (art. 32 ust. 1) uznającą powinność tożsamego traktowania osób charakteryzujących się cechą relewantną . Dalszym z kryteriów dotyczących wymaganego przebiegu procesu jest jawność postępowania. W założeniu ma ona finalnie gwarantować oparcie orzeczenia wyłącznie na ustaleniach poczynionych w trakcie przewodu sądowego, którego przebieg dostępny jest również dla osób nie będących stronami procesowymi i w tym sensie nie zainteresowanych bezpośrednio jego wynikiem. Jawność powoduje jednak, iż przebieg rozprawy, w szczególności dokonane tam ustalenia dowodowe stają się wiedzą nie limitowaną przez ograniczenia formalne o charakterze podmiotowym. W konsekwencji przed mającym tego świadomość składem orzekającym w sprawie stoi zadanie szczególnie starannego, gdyż w swoistym wymiarze społecznie nadzorowanego, przynajmniej co do stanu faktycznego, wyrokowania. To mieszczące się w konstytucyjnej wolności pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54 ust. 1) rozwiązanie może doznawać ograniczeń ze względu na moralność, bezpieczeństwo państwa i porządek publiczny, ochronę życia prywatnego stron albo inny ważny interes prywatny (art. 45 ust. 2). Zasada jawności postępowań sądowych, poza wskazanym już znaczeniem o wymiarze gwarancyjnym może być także rozpatrywana z punktu widzenia jakże społecznie istotnej edukacji prawnej. W art. 45 ust. 1 zawarto także wymóg rozpatrywania spraw bez nieuzasadnionej zwłoki. Potrzeba dążenia do ograniczenia czasu pomiędzy zdarzeniem stanowiącym o powstaniu sporu prawnego a jego rozstrzygnięciem jest bezdyskusyjna, chociaż czynniki uzasadniające to można różnicować w podstawowej mierze z uwagi na charakter procesu. Sprawność postępowań, będąca jednym z zasadniczych czynników oceny systemowego funkcjonowania sądów zależy od szeregu uwarunkowań o wymiarze organizacyjno-strukturalnym, proceduralnym i wreszcie ściśle ludzkim. Przewlekłość wielu procesów prowadzonych przed polskimi sądami często medialnie nagłaśniana i nie wymagająca w istocie statystycznego dowodzenia jest zjawiskiem jednoznacznie negatywnym, szkodliwym, a przede wszystkim podważającym zaufanie do państwa. Stwarza to potrzebę bezzwłocznej, poważnej analizy w omawianym względzie, chociaż prezentowana przez lata bezradność decydentów również w tej kwestii nie nastraja optymistycznie.
Spośród zakreślonych w art. 45 ust. 1 warunków, od zachowania których uzależniona jest realizacja omawianego prawa w pierwszym rzędzie wyszczególniono powinność rozpatrywania sprawy przez sąd właściwy. Spełnienie kryterium właściwości będącego jednym z podstawowych czynników funkcjonowania organów władzy publicznej w demokratycznym państwie prawnym polega na uzależnieniu możliwości rozpatrzenia danej sprawy od posiadania formalnych uprawnień w warstwach rzeczowej, miejscowej i instancyjnej. Naruszenie przepisów o właściwości stanowi czynnik dyskwalifikujący rozstrzygnięcie dokonane przez organ nie mający ku temu prawnego umocowania.
Sądy spełniać powinny także kryterium niezależności, co jak już wspomniano, oznacza separację w zakresie orzekania od organów innych władz. Nie jest też w istocie dopuszczalna taka ingerencja ze strony innych sądów, chyba że ma to miejsce w ramach instancyjnej kontroli, a więc w przypadku zaskarżenia orzeczenia zapadłego w sprawie.
Sygnalizowana w art. 45 ust. 1 bezstronność to nic innego jak potrzeba zachowania obiektywizmu, a tym samym pomijanie podczas procesu, także na etapie wyrokowania wszelkich czynników o charakterze pozamerytorycznym.
Wreszcie ostatnie z konstytucyjnych kryteriów realizacji prawa do sądu to niezawisłość tego organu . Należy przyjąć, iż takie sformułowanie stanowi przejaw braku konsekwencji redakcyjnej, gdyż w ustawie zasadniczej (art. 178 ust. 1, 186) równolegle używa się pojęcia niezawisłość w odniesieniu do sędziów. Tak też czynione jest w dotyczących wymiaru sprawiedliwości regulacjach ustawowych. Bezspornie jednak niezawisłość sędziowska przekłada się na niezawisłość sądu jako takiego, co uzasadnia ściśle jednostkową identyfikację tej kategorii pojęciowej. Sędzia niezawisły to taki, który orzeka według swojego uznania , ale w ramach obowiązującego prawa i w oparciu o ustalenia faktyczne poczynione w sprawie.
Przybliżone jedynie tytułem przykładu regulacje dotyczące wybranych sfer władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej wskazują na deficyt rozwiązań zapewniających wysoką jakość sprawowania władzy. Źródeł tych niekorzystnych zjawisk upatrywać należy w zróżnicowanych czynnikach. I tak koegzystencja Prezydenta i Rady Ministrów w polityce zagranicznej odbywa się w warunkach wyraźnej niekonsekwencji w zakresie konstytucyjnego określenia ustrojowej pozycji głowy państwa w zestawieniu z przyporządkowanymi mu uprawnieniami. W obrębie władzy ustawodawczej istnieją podmioty, kompetencje których pozostają w rażącej dysproporcji. Z kolei sądy funkcjonują w sposób nie zapewniający pełnej realizacji prawa dostępu do nich, czego przejawem nie jest zresztą jedynie podkreślana wcześniej opieszałość w rozpoznawaniu spraw. Widocznym jest, że sama formalna dekretacja na grunt polskiego ustawodawstwa reguł typowych dla porządku demokratycznego nie stanowi samonapędzającego się mechanizmu zapewniającego sprawność instytucjonalną. Ważna jest bowiem racjonalna, normatywna konkretyzacja wspomnianych zasad realnie umożliwiająca wprowadzenie i utrzymanie wysokich standardów po stronie organów władzy publicznej. Przyczyny wciąż występujących niedostatków w tym względzie są złożone, ale niewątpliwie należy do nich zbyt mała wymagalność obywateli w stosunku do decydentów i brak poczucia obywatelskiej podmiotowości prawnej, a co za tym idzie, dystansowania się od sfery działalności publicznej.

_____________________________________________________

Przypisy:
1 Ustawa z 14 kwietnia 2000 r. o umowach międzynarodowych (Dz. U. Nr 39 poz.443).
2 Ustawa z 27 lipca 2001 r. o służbie zagranicznej (Dz. U. Nr 128 poz. 1403 ze zm.).
3 Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych sporządzona w Wiedniu 18 kwietnia 1961 r. (Dz. U. 1965 r. Nr 37 poz. 232).
4 Problematyka ta budzi pewne rozbieżności również w obszarze doktrynalnym, na przykład M. Grzybowski, P. Mikuli, Realizacja konstytucyjnych kompetencji Prezydenta RP w sferze stosunków międzynarodowych (w) M. Grzybowski (red) System rządów Rzeczypospolitej Polskiej, założenia konstytucyjne a praktyka ustrojowa, Warszawa 2006, s.51 i n.
5 Taką nierównorzędność pozycji obu izb podkreśla na przykład P. Czarny (w) P. Sarnecki (red) Prawo konstytucyjne RP, Warszawa 2002, s. 189 i n.
6 W szczególności reguluje to uchwała Sejmu RP z 30 lipca 1992 r. Regulamin Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej (tj. MP 2009 r. Nr 5 poz. 47).
7 Ustawa z 6 czerwca 1997 r. Kodeks postępowania karnego (Dz. U. Nr 89 poz. 555 ze zm.).
8 Szerzej w tym zakresie ustawa z 26 marca 1982 r. o Trybunale Stanu (t.j. Dz. U. 2002 r. Nr 101 poz. 925 ze zm.).
9 Obszerniej o tym S. Wronkowska, Podstawowe pojęcia prawa i prawoznawstwa, Poznań 2005, s. 182 i n.
10 Bogate orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego dotyczące zasady równości przedstawił M. Zubik (red) Konstytucja III RP w tezach orzeczniczych Trybunału Konstytucyjnego i wybranych sądów, Warszawa 2008, s. 183 i n.
11 Uwagi o ustrojowych jak i proceduralnych elementach prawa do sądu zawarto w orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego z 20 lipca 2004 r. (SK19/02).

Głos w dyskusji:

dr Iwona Wróblewska

Rola konstytucji w sprawowaniu władzy państwowej

Punktem wyjścia poniższych uwag jest artykuł dra J. Przybojewskiego, w którym poddał on analizie wpływ wybranych uregulowań konstytucyjnych na jakość sprawowania władzy w Polsce (1) . Jako wypowiedzi o charakterze teoretyczno-prawnym nie dotyczą one konkretnych rozwiązań konstytucyjnych, które omawia autor, a jedynie w sposób swobodny nawiązują do podjętej przez niego tematyki.
Do pierwszej uwagi skłania sformułowanie problemu w tytule artykułu. Niedoskonałości w ramach konkretnych uregulowań konstytucyjnych są faktem w systemach konstytucyjnych wszystkich państw. Konstytucja, choć jej twórcy powinni do tego dążyć, nigdy nie będzie aktem doskonałym i rzeczywiście w tym sensie dyskusja na jej temat powinna toczyć się stale. Zastanawia mnie jednak czy uregulowania konstytucyjne są de facto najważniejszym wyznacznikiem jakości sprawowania władzy. Nie wynika to z braku wiary w siłę sprawczą norm prawnych ani z kwestionowania funkcji, o podstawowej wręcz wadze, jakie ma prawo do odegrania w każdym społeczeństwie, ale z przekonania, że w sferze uprawiania polityki decydujące znaczenie przypisywać można woli politycznej, rozumianej jako chęć bezwzględnego realizowania celów partyjnych czy prywatnych ambicji. Niestety sferę działań wyznaczanych przez prawo konstytucyjne wypełnia brutalna walka polityczna. Poza tym naturalnym dążeniem, jakie przejawia każdy organ państwowy jest chęć maksymalizacji sfery swoich wpływów.
Tak jak kształt, jaki ostatecznie przybierze dany urząd czy organ w praktyce zdeterminowany jest w dużym stopniu przez tzw. czynniki behawioralne, do których zaliczymy między innymi styl sprawowania władzy, osobowość i umiejętności polityków, tak na ostateczną treść norm prawnych wpływa ich interpretacja. Najbardziej bezpośrednie przełożenie na jakość sprawowanej władzy ma jakość elit politycznych. W tym aspekcie doszukiwałabym się głównych przyczyn dla ewidentnie niskiej kultury politycznej w naszym kraju.
Ci którzy sprawują w Polsce władzę, z trudem dają się określić jako elita, a co najwyżej jako grupa największego wpływu politycznego. Nie przedstawiają oni sobą gremium zdolnego podejmować decyzje w zasadniczych dziedzinach życia społecznego, kulturalnego czy naukowego. Widoczne jest niedokształcenie, niski stopień zawodowstwa i - co w omawianym kontekście najważniejsze - brak poszanowania dla samego prawa, choćby najwyższej rangi, przejawiające się w bardzo instrumentalnym do niego podejściu. Brakuje poczucia wspólnoty w celu realizacji długofalowych programów naprawy kraju; polityka sprowadzona została wyłącznie do pola walki poszczególnych ugrupowań. M. Rybiński mówił w tym kontekście o wzorcu polityka "w formacie kieszonkowym" albo "drobnomieszczańskim" (2).
Po drugie warto zauważyć, że tradycyjna idea trójpodziału władzy nie wydaje się być adekwatnym opisem rzeczywistości ustrojowej współczesnych państw demokratycznych. W doktrynie prawa formułuje się nowe propozycje, na przykład takie, w których obok władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej wyróżnia się władzę reprezentacyjną głowy państwa, samorządową i kontrolującą (3).
Podstawowe wątpliwości co do klasycznej struktury władz budzi miejsce w niej sądów konstytucyjnych. We wszystkich krajach, w których występuje sądowa kontrola konsty-tucyjności prawa obserwuje się współcześnie gwałtowny wzrost znaczenia tych organów, wybiegający daleko poza funkcje tzw. "ustawodawcy negatywnego". W ramach dyskusji dotyczącej tzw. aktywizmu sędziowskim stawia się pytania o granice wykładni, możliwości wkraczania sądów w funkcje prawodawcy pozytywnego oraz ryzyko realizacji przez sędziów ich własnych preferencji politycznych czy moralnych. W naszym kraju podejmowany jest zwłaszcza problem tzw. wyroków interpretacyjnych, w ramach których Trybunał Konstytucyjny formalnie pozbawiony od 1997r. kompetencji dokonywania powszechnie obowiązującej wykładni ustaw, stwierdza w wiążących na przyszłość sentencjach swoich wyroków konstytucyjność danego przepisu pod warunkiem określonego jego rozumienia. Wśród bardzo licznych publikacji podejmujących wskazane tu zagadnienia warto poświęcić uwagę najnowszej książce W. Sadurskiego, w której dokonuje on analizy orzecznictwa sądów konstytucyjnych w Europie Środkowo-Wschodniej (4). Pokazuje w niej, że mimo niejednolitych rozwiązań normatywnych dotyczących szczegółowych kompetencji tych sądów w różnych krajach, problemy, wątpliwości i pytania, jakie wywołuje ich funkcjonowania są w gruncie rzeczy tożsame. Pośród wielu interesujących zagadnień omawianych we wskazanej pracy uwagę zwraca zwłaszcza nie podejmowany, zdaje się, do tej pory szerzej w literaturze wątek zagrożenia związanego z integralnością procesu legislacyjnego w kontekście funkcjonowania sądownictwa konstytucyjnego. Otóż, sama świadomość potencjalnej kontroli aktów przyjmowanych przez władzę ustawodawczą sprawia, że nie przywiązuje ona należytej wagi do norm konstytucyjnych; następuje zniekształcenie wyborów przez nią podejmowanych. Rezultatem "sądowej ostateczności" w ustalaniu treści norm prawnych może być bądź bezczynność ustawodawcza bądź brak odpowiedzialności po stronie legislatywy (5).

Przypisy:

1 J. Przybojewski, Wpływ wybranych rozwiązań konstytucyjnych na jakość sprawowania władzy w RP.
2 M. Rybiński, Elita, która nie jest elitą, Rzeczpospolita z 7 grudnia 2008r.
3 Por. A. Sylwestrzak, Aktualność problematyki podziału władz [w:] Idee jako źródło instytucji politycznych i prawnych, red. L. Dubel, Lublin 2003, s. 147.
4 Zob. W. Sadurski, Prawo przed sądem. Studium sądownictwa konstytucyjnego w postkomunistycznych pań-stwach Europy Środkowej i Wschodniej, Wydawnictwo Sejmowe 2008.
5 J.w., s. 399.

Dr Sławomir Sadowski

Ekspansja demokracji liberalnej w świecie jako przesłanka współczesnych konfliktów

Jedną z fundamentalnych cech globalizacji jest przenikanie się kultur. Główne kręgi kulturowe świata, wiedząc o sobie wzajemnie, przez stulecia funkcjonowały w daleko idącej izolacji. Konflikty zdarzały się wtedy, gdy społeczeństwa różnorodne kulturowo zbliżały się do siebie, a przede wszystkim, gdy próbowały zaszczepić swoje wzorce cywilizacyjne innym. Kolonizacja Azji Mniejszej przez Greków, a później Macedończyków, rzymska ekspansja imperialna, rozprzestrzenianie się Arabów, czy podboje Mongołów akceptowane były do chwili, gdy nie naruszały podstaw aksjologicznych podbitych społeczności. W przeciwnym wypadku rodził się bunt mający bardzo szerokie poparcie społeczne. Dla chrześcijańskiej Europy szczególne znaczenie miało starcie z islamem, a zwłaszcza ekspansja Turków Seldżuckich i Osmańskich oraz wojny z Turcją w XVII wieku. Jednak od XVI wieku promocja idei związana była głównie z ekspansją cywilizacji europejskiej. Europejczycy swoją wizję świata przenosili nie tylko w formie dysputy filozoficznej, ale przede wszystkim poprzez podbój militarny, podporządkowanie polityczne, ekspansję ekonomiczną oraz chrystianizację, często przymusową. Takie formy promocji idei prowadziły do konfliktów zwłaszcza tam gdzie istniały stare cywilizacje, a społeczeństwo było mocno przywiązane do swoich wartości. Europejska promocja wartości była, więc nie tylko starciem aksjologicznym, lecz zwykle brutalną akcją siłową.
Do promocji idei często używa się pojęcia przejętego z międzynarodowych stosunków gospodarczych, tzn. "eksport", rozumianego w ekonomii, jako wywóz za granicę towarów, kapitałów, usług. Eksport polega, więc ona na wejściu na inny rynek z własnym produktem i w skrajnej sytuacji wyparcie zeń produktu rodzimego. W warunkach eksportu idei "towarem" wypieranym jest lokalna tożsamość i tradycja religijna, kulturowa, czy polityczna. Następuje, więc zderzenie walorów niematerialnych, których siła tkwi w emocjonalnym związku z systemem wartości promowanych przez określoną ideę. Zderzenie ma wymiar aksjologiczny, który nie poddaje się ocenom racjonalnym. Oczywistość naszej idei może spotkać się z zupełnym niezrozumieniem ze strony przeciwnej. Wynikiem końcowym starcia musi być spór, który w ostatecznej sytuacji może przerodzić się w krwawy konflikt zbrojny.
Historia ludzkości pełna jest konfliktów, które u zarania miały spór aksjologiczny, a ich rozstrzygnięcie przynosiło przegranemu, albo natychmiastowe całkowite unicestwienie, albo upadek cywilizacyjny i w konsekwencji zejście z areny dziejowej. Z jednej strony spotykamy się działaniami, których celem było totalne zastraszenie podbitej ludności przez niesłychane gwałty, masowe mordy, czy rugowanie i wypędzanie całych społeczeństw. Za symbole takiej formy ekspansji należy uznać podboje Mongołów, Timurydów, czy współcześnie hitlerowski holocaust. Druga metoda polegała na przeciągnięciu na swoją stronę większości podbitej społeczności, która organizowana była według nowych zasad kulturowych zwycięzców. Obrońcy starych porządków byli bezwzględnie zwalczani, a pozostali podlegali stopniowej asymilacji. Tę metodę poszerzania swoich wpływów prezentowali, między innymi, starożytni Rzymianie, chrześcijańscy Krzyżowcy, brytyjscy imperialiści, czy w końcu twórcy sowieckiego imperium.
Pojawia się pytanie o źródła "eksportu" idei, dlaczego jedne cywilizacje próbują zaszczepić swoje wzorce innym? Dlaczego wzorce te uważają za godne przekazania, nawet, jeśli wymaga to użycia siły i zniszczenia lub wydatnego ograniczenia aktywności innej cywilizacji? Przyczyny "eksportu" idei w bardzo logicznie przedstawił Kazimierz Dziewanowski w pracy "Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie"(1) . Doszedł on do wniosku, że promocja idei może być wynikiem dwóch różnych postaw. Pierwsza postawa wynika z poczucia, że inni są gorsi, a w konsekwencji niezbędne staje się unicestwienie szkodliwych społeczności, tak by nie utrudniały rozwoju grup pożądanych. W efekcie usprawiedliwia ona pogardę wobec "gorszych" i wszelkie zachowania niegodziwe wobec jednostek, czy grup uznawanych za podrzędne. Taka postawa zrodziła najbardziej brutalne formy rządów w dziejach ludzkości. Wszak wobec społeczności "bezwartościowych" nie trzeba zachowywać jakichkolwiek zasad.
Druga inspiracja wynika bardziej z przekonania o własnej wyższości niż cudzej niższości. Świadomość własnej wyższości rodzi poczucie misji, że posiada się pewne obowiązki do spełnienia wobec społeczności, które jeszcze nie osiągnęły "odpowiedniego poziomu rozwoju". W konsekwencji pojawia się forma paternalizmu, którą znakomicie obrazuje wypowiedź Lorda Curzona o angielskiej obecności w Indiach: "…Gdybym przypuszczał, że to wszystko niczemu nie służy, że wy i ja, Anglicy, Szkoci, Irlandczycy przebywający w tym kraju (to znaczy w Indiach) budujemy zamki na piasku, które zmyje woda, gdybym przypuszczał, że nie trudzimy się tutaj dla dobra Indii, posłuszni wyższemu prawu i szlachetniejszemu celowi, wtedy z westchnieniem pogodziłbym się z zerwaniem więzów łączących Anglię z Indiami. Ponieważ jednak wierzę w przyszłość tego kraju i w zdolność naszej rasy do poprowadzenia go w kierunku celów, jakich nigdy dotąd nie osiągnął - przeto zachowuję odwagę i prę naprzód…"(2).
Podobny paternalistyczny ton występuje w wielu współczesnych wypowiedziach odnoszących się do demokracji. Zarówno teoretycy, jaki i praktycy polityki zakładają, że demokracja jest nie tylko najsprawiedliwszą formą rządów, ale, że gwarantuje ona także międzynarodowe bezpieczeństwo, wszak państwa demokratyczne, nie walczą ze sobą. Spencer R. Weart w pracy "Bez Wojny" sformułował tezę, że demokracje reprezentujące zbliżony charakter kultury politycznej, skłonność do negocjacji bez przemocy i do zgody w ramach grupy, odporne na niebezpieczeństwo wojny domowej czy konfliktu etnicznego, tolerancyjnie wobec odmienności krajowych, jak i międzynarodowych w naturalny sposób znajdują inne sposoby rozwiązywania konfliktów, niż wojna (3) . Podobne poglądy prezentują Robert L. O'Connell (4), David A. Lake (5) czy John Bacher (6) . Gary Schmitt dochodzi wręcz do wniosku, że "…Zdecydowanie największym postępem w teorii międzynarodowego bezpieczeństwa było "odkrycie", że międzynarodowy pokój i dobrobyt są wprost proporcjonalne do zasięgu liberalno - demokratycznych rządów na świecie…" (7).
Pogląd, że demokracja liberalna jest gwarancją świata bez wojny wiedzie wprost do twierdzenia, że rozprzestrzenianie demokracji w świecie jest czynnikiem stabilizującym bezpieczeństwo. Ma to swój wyraz nie tylko w teoretycznych rozważaniach, ale także w doktrynach politycznych głównych centrów demokracji we współczesnym świecie, a więc Unii Eu-ropejskiej i Stanów Zjednoczonych.
W Traktacie o Unii Europejskiej, jako jeden z głównych celów wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa przyjęto: "…rozwijanie i konsolidację demokracji oraz rządów prawa, poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności…" (8). W latach 2001 - 2006 Unia Europejska przeprowadziła kilkadziesiąt operacji służących bezpośredniej promocji demokracji (9) . W europejskiej promocji demokracji dominują działania o charakterze propagandowym, ekonomicznym, dyplomatycznym, natomiast czynnik siły pojawia się tylko w sytuacji rażącego zagrożenia przestrzegania praw człowieka, np. operacje w Kongo i Czadzie. Oczywiście trudno stwierdzić czy jest to wynikiem przyjęcia określonej filozofii polityki promocji demokracji, czy też braku siły militarnej. Raczej retoryczny charakter ma pytanie, czy gdyby w dyspozycji Unii Europejskiej znajdowało się choćby około 50% amerykańskiego potencjału militarnego, jej polityka zagraniczna była by tak "miękka" i koncyliacyjna?
W strategii polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych problem promowania wolności, demokracji i praw człowieka odgrywa istotna rolę zasadniczo już od końca I wojny światowej. Idee te znajdują odzwierciedlenie w polityce W. Wilsona, F. D. Roosvelta, H. Trumana, J. Cartera czy R. Reagana. Georg W. Bush także był przekonany o pozytywnych skutkach amerykańskiej promocji demokracji. Twierdzi on, że "…dzięki amerykańskiej duchowej inspiracji i militarnej ochronie w Europie i Azji powstały wspólnoty, które zabezpieczają wolne narody przed agresją i w efekcie stare, i nowe demokracje bujnie rozwijają się…"(10) . Prócz tego uważa on, że działania "Ameryki" były także inspiracją do walki o wolność dla ciemiężonych narodów. A także jest przekonany, że ludzie na całym świecie oczekują, że Ameryka nie zapomni o swojej misji promowania wolności i demokracji na całym świecie (11).
Prezydent Stanów Zjednoczonych we wprowadzeniu do "Narodowej Strategii Bezpieczeństwa" napisał: "…Idee, które inspirowały naszą historię - wolność, demokracja i godność człowieka - są w coraz większym stopniu natchnieniem dla jednostek ludzkich i narodów na całym świecie. I ponieważ wolne narody zmierzają do pokoju, marsz do wolności czyni Amerykę bezpieczniejszą. […] Walka i zwyciężanie w wojnie z terroryzmem oraz promocja wolności, jako alternatywy dla tyranii i despotyzmu była przez cztery lata głównym kierunkiem amerykańskiej polityki zagranicznej. […]Nasza narodowa strategia bezpieczeństwa oparta jest na dwóch filarach. Pierwszy filar zakłada promocję wolności, prawa i godności ludzkiej - działania na rzecz likwidacji tyranii, promowanie efektywnej demokracji i wolnego, i uczciwego handlu oraz polityki rozwoju. […]Drugim filarem naszej strategii jest przywództwo w procesie poszerzania społeczeństw demokratycznych. Stoimy przed wieloma globalnymi problemami - od zagrożenia pandemicznymi chorobami przez proliferację broni masowego rażenia, terroryzm, handel ludźmi po zagrożenia środowiska naturalnego. Efektywna międzynarodowa współpraca stanowi podstawę do rozwiązania tych problemów. Historia wciąż pokazuje, że tylko, kiedy my realizowaliśmy nasze zadania inni czynili to samo. Ameryka musi kontynuować przywództwo"(12).
Administracja G. W. Bush'a Stanów Zjednoczonych przyjęła więc założenie, że bezpieczeństwo kraju jest nierozerwalnie związane z poszerzaniem strefy demokracji w świecie, a w konsekwencji promowaniem tej formy rządów wszelkimi sposobami, do użycia siły włącznie. Ponadto uważa on, że szansa na urzeczywistnienie świata demokratycznego, szczęśliwszego i zamożniejszego jest ściśle związana z aktywnością międzynarodową Stanów Zjednoczonych, czy wręcz państwo to jest powołane do przywództwa "koalicji zmian na świecie".
Prezydent Stanów Zjednoczonych wielokrotnie podkreślał misyjny charakter amerykańskiej polityki promowania demokracji w świecie. Samuel P. Huntington stwierdził, że "…Niestety, obawiam się, że on w to wierzy - i to dopiero jest niebezpieczne. Bush głęboko wierzy, że Ameryka ma misję promowania demokracji - w Iraku, na Bliskim Wschodzie, wszędzie..."(13).
Pojawia się pytanie, czy taka forma promocji demokracji w świecie wszelkimi dostępnymi metodami jest uzasadniona i czy wprowadzanie określonych wzorców ustrojowych w społeczeństwach, które ich nie znają jest rzeczywiście czynieniem dobra, czy też siłowa pro-mocja wolności i demokracji nie stanowi w sumie innej formy zniewolenia?
Współczesna promocja demokracji wynika z tradycji głoszącej, że zachodnie doświadczenia polityczne należy traktować jako uniwersalne. Jeśli tak to demokracja jest najwyższą formą rozwoju organizacji społeczeństwa, a w konsekwencji jej poszerzanie jest nieuchronnością rozwoju i perspektywą dla społeczności ludzkiej. Efektem takiego sposobu myślenia jest nieco paternalistyczne odnoszenie się do innych tradycjach. Jednak kultura hinduska, chińska, japońska, czy islamska są równie ważne w wielu regionach świata, jak zachodnia. Twierdzenie, w sytuacji przenikania się wielu cywilizacji i tradycji myślowych, że euroamerykańskie wzorce kulturowe są jedyne albo dominujące, to absurd. Według Johna Graya: "…Nasza tradycja powinna przede wszystkim dbać o własne wartościowe składniki, miast uprawiać cywilizacyjne misjonarstwo. Ono zawsze zadaje ból..."(14).
Jak się wydaje, współczesne dążenia do promocji demokracji w całym świecie bierze się z doświadczeń schyłku XX wieku, kiedy to w różnych regionach świata następowała lawinowa erozja systemów niedemokratycznych. Środkowo i wschodnioeuropejskie reżimy komunistyczne na przełomie lat 80 - tych i 90 - tych XX wieku rozpadły się błyskawicznie i społeczeństwa te rozpoczęły, wydawać się mogło nieuchronny, marsz ku demokracji. Podobnie demokratyzacja rozpoczęła się w wielu krajach Ameryki Południowej i Środkowej oraz niektórych afrykańskich i azjatyckich. Jednak w szeregu postradzieckich krajach Azji Środkowej demokratycznie wybrane władze zaczęły umacniać swoje wpływy i szybko przekształciły się w autorytarne reżimy. Także w niektórych krajach Europy Wschodniej dominującą pozycję uzyskały władze wykonawcze, zdominowane przez charyzmatycznych przywódców. A więc nastąpił odwrót od nieuniknionego wydawać by się mogło kierunku rozwoju społecznego. Należy postawić pytanie, dlaczego demokracja z takim trudem adaptuje się do warunków wielu społeczności, zwłaszcza azjatyckich i afrykańskich?
"The Economist Intelligence Unit democracy index 2006" zaprezentował ranking 167 państw świata od najbardziej demokratycznych po najbrutalniejsze reżimy autorytarne (z ran-kingu wyłączono 27 mikropaństwa) (15) . Kraje zostały podzielone według czterech kategorii, od "pełnych demokracji", wśród których znalazło się 28 państw, przez "flawed democracies" (54 państwa), "hybrid regimes" (30) do reżimów autorytarnych (55). Ocenę stanu demokracji dokonano poprzez pryzmat pięciu kategorii: procesy wyborcze i pluralizm polityczny, funkcjonowanie rządu, polityczna partycypacja, kultura polityczna i wolności obywatelskie. Każda z tych kategorii analizowana była przez kilku wskaźników powszechnie uznanych za typowe dla demokracji.
Ranking jednoznacznie wskazuje, że w grupie pełnych demokracji dominują państwa wyrosłe na gruncie zachodniej tradycji polityczno - ustrojowej. Są to kraje zamożne, o wysokim stopniu urbanizacji i akceptujące równouprawnienie kobiet, zdominowane przez środowiska pozarolnicze i pozarobotnicze, w znacznym stopniu zlaicyzowane, w których występuje precyzyjny rozdział instytucji państwowych i religijnych. Z krajów spoza zachodniego kręgu kulturowego, w grupie tej znajdują się tylko Japonia i Mauritius.
W grupie 54 państw niestabilnej demokracji 35 to kraje tradycji euro - amerykańskiej, głównie Europy Środkowej i Wschodniej oraz Ameryki Łacińskiej. W zbiorowości tej znajduje się 13 państw azjatyckich, z których siedem wyrosło na gruncie tradycji dalekowschod-niej, cztery w tradycji islamskiej (Indonezja, Malezja, Bangladesz i Autonomia Palestyńska) a dwa europejskiej (Izrael i Filipiny). Od krajów pierwszej grupy odróżnia je, przede wszystkim, niższy poziom rozwoju ekonomicznego, mniej zaawansowana urbanizacja, znaczące wpływy społeczności religijnych i Kościoła zinstytucjonalizowanego oraz stosunkowo słabo zakorzenione procedury demokratyczne.
Pozostałe 85 krajów to państwa rządzone przez reżimy autorytarne lub pośrednie, a więc są to obszary potencjalnej promocji demokracji. Z tego kręgu 55 krajów zostało zaliczonych do reżimów autorytarnych o różnym zakresie represyjności. Z trzydziestu krajów rządzonych przez "hybrid regimes" najwięcej znajduje się w Afryce (13), Azji (9), Ameryce Łacińskiej (4). Ponadto dwa to kraje europejskie (Bośnia i Hercegowina oraz Rosja), a także Fidżi w Oceanii. Ogółem są to kraje na niskim poziomie rozwoju, stosunkowo ubogie, o zróżnicowanej urbanizacji, z dużym odsetkiem ludności wiejskiej. Wśród ludności krajów afrykańskich występuje wysoki odsetek analfabetów (od 50 do 76 %). W znajdujących się w tej grupie państw poradzieckich wyraźnie zaznacza się proces odchodzenia od demokracji i umacniania rządów autorytarnych, jak się wydaje przy znacznej aprobacie społecznej. Warto zauważyć, że z krajów poradzieckich (poza Gruzją) oraz europejskich (poza Rosją), reżimy mieszane zdominowały społeczności zbudowane na gruncie cywilizacji islamskiej.
W grupie państw rządzonych przez reżimy autorytarne znalazło się w sumie 55 krajów, z tego 29 afrykańskich, 24 azjatyckich oraz po jednym europejskim (Białoruś) i amerykańskim (Kuba). W zdecydowane większości są to kraje ubogie, mieszczące się w rankingu 167 krajów wysokości PKB per capita w przedziale od 100 - do ostatniej pozycji (36 państw). W grupie krajów najbogatszych z PKB per capita powyżej 10 000 dolarów, znajduje się siedem państw, które swoje bogactwo zawdzięczają wydobyciu i eksportowi ropy naftowej (16). W państwach rządzonych przez reżimy autorytarne dominują kraje (35), których społeczeństwa zostały ukształtowane w oparciu o islamską tradycję kulturową lub też takie społeczności stanowią istotny odsetek ich ludności. Pozostałe 20 reżimów to resztki po systemie komunistycznym (Chiny, Wietnam, Korea Północna, Kuba oraz Białoruś), społeczeństwa izolowanych państw peryferyjnych (Nepal, Myanmar) oraz państwa afrykańskie (13), których struktura społeczna nosi charakter plemienny. Cechą charakterystyczną tej grupy państw jest bardzo wysoki odsetek analfabetów. W 35 krajach liczba niepiśmiennych wynosi ponad 40% ogółu społeczeństwa, a w kolejnych 13 odsetek ten zawarty jest pomiędzy 20 - 39%. Tylko w krajach postkomunistycznych liczba analfabetów stanowi nieistotną część społeczeństwa i wynosi od 1 - do 5% (17) .
Kolejną cechą tej grupy państw jest stosunkowo niski poziom urbanizacji oraz wysoki odsetek ludności wiejskiej. Zjawiska te są jednak mocno zróżnicowane, aczkolwiek kraje afrykańskie są zdecydowanie mniej rozwinięte w tych dziedzinach niż azjatyckie. Warto jed-nak podkreślić, że problem urbanizacji jest trudny do porównywania, choćby ze względu na różne sposoby definiowania pojęcia "miasto". Gdyby próbować podsumować charakter społeczeństw rządzonych przez reżimy autorytarne, to można przyjąć, że charakteryzują się one: dużym wpływem przywódców religijnych i kościołów zinstytucjonalizowanych, zwłaszcza islamu; niskim poziomem identyfikacji narodowej i państwowej, z dominacją więzi plemiennych i rodowych; znacznym odsetkiem osób niepiśmiennych, niezdolnych do samodzielnej egzystencji w wysoce stechnicyzowanym świecie; dominacją ludności zatrudnionej w natu-ralnym rolnictwie, rękodziele oraz handlu lokalnym, a więc dziedzinach gospodarki mało efektywnych, powodujących głębokie ubóstwo społeczeństwa; niskim poziomem urbanizacji oraz dominacją miast o fatalnej infrastrukturze komunalnej.
Porównując powyższe cechy z cechami współczesnych społeczeństw demokracji libe-ralnych w państwach postindustrialnych lub industrialnych to są one zaprzeczeniem istoty organizacji społecznej tych państw, a wiec dominacji wysoce wykształconej, bogatej ludności miejskiej, laickim charakterem życia społecznego, silnym poczuciem identyfikacji narodowej przy postępującym zaniku tradycyjnych więzi rodowych i rodzinnych, a także otwartości na świat, różnorodne nowości itp.
Należy zgodzić się z poglądem S. P. Huntingtona, że każda cywilizacja stanowi rodzaju metasystem, określający relacje między człowiekiem a Bogiem, jednostką a grupą, obywatelem a państwem, rodzicami a dziećmi, mężem a żoną. Każda cywilizacja kształtuje odrębne rozumienie takich pojęć, jak prawo, wolność, odpowiedzialność, władza, równość. Przez "uwarunkowania cywilizacyjne" rozumieć należy, zatem całokształt czynników kulturowych, religijnych, społeczno - ekonomicznych wywierających wpływ w skali makrostruktur społecznych (18).
W takiej sytuacji pojawia się pytanie, czy reżimy autokratyczne w krajach o niskim po-ziomie zaawansowania cywilizacyjnego są formą zniewolenia lokalnych społeczności, czy też specyficznym sposobem na urzeczywistnienie społecznych potrzeb, akceptowanym przez znaczną większość społeczeństwa i stanowiących istotę tychże cywilizacji? Swoistym lokalnym metasystemem. Ideowe podstawy cywilizacji generują struktury organizacyjne, które określa się mianem państwa funkcjonującego na bazie wytworzonego przez elity i akceptowanego przez społeczeństwo systemu politycznego. System polityczny jest w istocie narzędziem realizacji społecznych potrzeb, w tym tak elementarnej, jak potrzeba bezpieczeństwa. Jak truizm brzmi stwierdzenie, że generalnie funkcjonują dwa modele systemów politycznych - demokratyczny i niedemokratyczny. Ten pierwszy odwołuje się do zbiorowej mądrości większości, drugi zaś do mądrości jednostki (autarkie, tyranie itp.) lub mądrości elity (rada plemienna, partia dominująca itp.). Każdy system dopóki zaspokaja podstawowe potrzeby społeczne (bezpieczeństwo i dobrobyt) jest akceptowany, ponieważ zwykle opierają się one na względnej równowadze interesów pomiędzy rządzącymi i rządzonymi. Przy takim założeniu można przyjąć, że ustrój polityczny państwa jest wynikiem rozstrzygnięć wewnętrznych danego społeczeństwa. Każda siłowa próba "eksportu" wzorców ustrojowych, czy kulturo-wych do społeczeństw nieprzygotowanych cywilizacyjnie do zmian kończy się konfliktem, zarówno z siłami zewnętrznymi, jaki i z lokalnymi promotorami zamian.
Współczesna demokracja przedstawicielska (liberalna) jest koncepcją ustrojową wolnych ludzi, których wolność jest wynikiem zespolenia swobody politycznej, ekonomicznej, intelektualnej i obyczajowej. Jest, więc to formacja ludzi równych sobie, których równość wynika z porównywalnego dostępu do różnorodnych materialnych i niematerialnych dóbr, co pozwala im funkcjonować samodzielnie w społeczeństwie, mimo zróżnicowanego dostępu do jakości tychże. I to właśnie stosunek do wolności jednostki oraz dostęp do korzystania z wszelakich dóbr kształtuje struktury społeczne adekwatne do poziomu rozwoju społeczeń-stwa.
Jednak nie tylko poziom rozwoju społecznego kreuje system polityczny państwa. Prócz tego należy zwrócić uwagę na różne tradycje rządzenia, brak społecznej spoistości ogólno-państwowej, czy postkolonialna niechęć do tradycji zachodniej. W efekcie we współczesnym świecie mamy co najmniej cztery wielkie kręgi cywilizacyjne:
" świat zachodni obejmujący większość krajów Europy, obu Ameryk, Australię i cześć Oceanii - podstawą politycznej organizacji tej części świata jest demokracja liberalna o różnym stopniu zaawansowania;
" świat islamu rozciągający się wąskim pasem od Atlantyku po Pacyfik wzdłuż północnej Afryki i południowej Azji - w krajach tych mamy do czynienia z bardzo ostrym konfliktem pomiędzy wizją państwa teokratycznego i laickiego,
" świat zbudowany na gruncie buddyzmu i religii pokrewnych obejmujący najludniejsze części świata od subkontynentu Indyjskiego przez Indochiński po Chiny i Japonię - w sensie ustrojowym występują tam rozwiązania hybrydowe łączące tradycję lokalną z koncepcjami zachodnimi (demokracji liberalnej i komunizmu),
" cywilizacje afrykańskie, w których dominują plemienne struktury społeczne zderzając się z zachodnimi i islamskimi koncepcjami ustrojowymi.
Najniższy poziom zakorzenienie demokracji występuje niewątpliwie w krajach islamu oraz Afryki subsaharyjskiej. Oczywiście przyczyny tego są w obu obszarach różne, a w kon-sekwencji możliwości zaszczepienia demokracji liberalnej typu zachodniego w tych krajach mają różną perspektywę.
Świat islamu to te kraje, w których instytucje i role społeczne oraz powszechnie uznane systemy wartości określa islam, jako religia i tradycja ustrojowa. Ogółem w 54, od Maroka po Indonezję, państwach muzułmanie są większością obywateli. Wyznawcy islamu stanowią 17% ludzkości (ok. miliarda ludzi), a przybywa ich o 3% rocznie. Kraje islamskie kontrolują 1/3 światowych zasobów ropy naftowej. Tylko w kilku z nich (Turcja, Bangladesz, Indonezja, Malezja, Pakistan) odbywają się demokratyczne wybory. W tych krajach funkcjonują też niemal wszystkie wojskowe reżimy świata. Przeprowadza się tam 80% wszystkich egzekucji rocznie, a 28 z 30 tlących się obecnie światowych konfliktów angażuje rządy lub społeczeństwa krajów islamskich (19) .
Według B. Lewis'a w świecie islamu mamy do czynienia z dwoma dominującymi, lecz odmiennymi modelami rozwojowymi. Dla jednych wzorem jest Turcja i przyjęcie pełnego wyrzeczeń kursu na implementację wzorców dominującej cywilizacji zachodniej przy marginalizacji roli tradycji w życiu społecznym i modyfikacji tożsamości. Inni patrzą na Iran, dostrzegając w nim modelowy przykład skutecznej afirmacji tradycji. Ci starają się wypracować nowy model państwa islamskiego (20) . W obu wzorcach, obok wymienionych aspektów, zasadniczym czynnikiem jest kwestia zakresu obecności w życiu publicznym przywódców religijnych. Jest to spór, który w obszarze cywilizacji zachodniej rozstrzygał się od XI do XVII wieku i ostatecznie zaowocował powstaniem państwa świeckiego, z zachowaniem równo-uprawnienia i autonomii różnorodnych kościołów i religii.
Biorąc powyższe pod uwagę wiara, że można zaszczepić wzorzec demokracji zachodniej w społeczeństwie strukturalnie do tego nieprzystosowanym jest myśleniem naiwnym i prowadzić może wyłącznie do zaognienia wewnętrznych konfliktów w poszczególnych krajach. Jeżeli przyjąć, że demokracja liberalna jest ustrojem społeczeństw wysoko rozwiniętych to jej zaszczepienie w krajach islamskich może być możliwe dopiero po rozwiązaniu szeregu fundamentalnych problemów tych krajów, a zwłaszcza:
" niedorozwoju ekonomicznego, głębokiego rozwarstwienia społecznego, dotkliwego poczucia głębokich nierówności społecznych,
" alienacji elit, kastowości kół arystokratycznych, militarnych lub wojskowo - biurokratycznych, niedrożności mechanizmów kooptacji i komunikacji,
" anomii mas, spowodowanej biedą, brakiem mechanizmów partycypacji i socjalizacji politycznej, brakiem oświaty,
" brakiem lub ograniczonym występowaniem desygnatów Trzeciej Fali - infrastruktury informacyjnej i gospodarczej na odpowiednim poziomie (wyjątek: sektor militarny, naftowy i obsługa elit),
" fasadowości systemów partycypacji politycznej sprawiających, iż w społeczeństwach o niskim poziomie kultury politycznej, pozbawionych liderów społecznych, świadomość ludzi kształtuje zredukowana do wymiaru ideologii religia, wypełniająca wraz z uprosz-czoną wizją świata, funkcję regulacyjną.
Podobnie głębokie różnice wstępują pomiędzy społeczeństwami krajów wysoko rozwiniętych a ubogimi krajami Afryki subsaharyjskiej. Powstałe w tym regionie świata państwa na bazie dawnych kolonii państw europejskich charakteryzują się bardzo niską spoistością we-wnętrzną wynikającą głównie z:
" głębokiego zróżnicowania społeczności państwowej wynikającego z dominacji więzi plemiennych (rodowych) nad związkami narodowymi,
" ostrych, głęboko historycznie umotywowanych konfliktów międzyplemiennych,
" funkcjonowania w wewnątrz plemienia tradycyjnych więzi zdominowanych przez starszyznę, a w konsekwencji absolutna nieznajomość procedur typowych dla demokracji,
" katastrofalnie niski poziom życia społeczności wiejskich, zdominowanych przez analfabetów, całkowicie oderwanych od realiów infrastruktury informatycznej i nowoczesnej gospodarki.
Taki stan społeczeństw większości krajów afrykańskich powoduje, że zaadoptowane wzorce demokracji liberalnej uległy daleko idącej deformacji i zachowując formalny charakter w praktyce rzadko demokracja funkcjonuje w tych krajach efektywnie. Zwykle mechanizmy demokratyczne służą utrwaleniu władzy rządzących lub legitymizacji władztwa zdobytego drogą zamachu stanu lub wojny domowej. Demokracja afrykańska służy przede wszystkim zaspokajaniu potrzeb rządzących oraz wspierających ich plemion. Spośród 40 krajów Afryki subsaharyjskiej tylko osiem mieści się w grupie mniej lub bardziej ustabilizowanej demokracji. Pozostałe to systemy niedemokratyczne o różnym zakresie represyjności.
Jak się wydaje główną przyczyną trudnej adaptacji demokracji liberalnej na kontynencie afrykańskim są anachroniczne struktury społeczne. Tym samym, podobnie jak w świecie islamu, rozwój systemów demokratycznych uwarunkowany jest nie percepcją zachodnich wzorców ustrojowych do zapóźnionej cywilizacyjnie społeczności wiejskiej, lecz będzie skutkiem polityczno - ustrojowym powstania nowoczesnej społeczności typu miejskiego. Jednak warunkiem jej powstania jest potrzeba szybkiej modernizacji kontynentu, zwłaszcza w upowszechnienie edukacji, powstanie nowoczesnej infrastruktury wszelkiego typu, w sensie społecznym rozerwanie tradycyjnych więzi plemiennych. Po wtóre, nakreślone w skali regionu problemy społeczne wymagają długotrwałych, wieloaspektowych działań w sferze gospodarki, edukacji, polityki, informacji, implementacji praw człowieka itd. Działania te zaplano-wać należy w perspektywie dekad. Niezbędne będą działania transformacyjne przypominające rozmachem te, które miały miejsce w Europie Środkowo - Wschodniej. Na razie brak, niestety, instrumentarium politycznego, umożliwiającego przeprowadzenie takiego programu, a także finansowych możliwości jego urzeczywistnienia.
Należy sądzić, że demokracja, jako forma organizacji życia społecznego stanowi bardzo interesujące rozwiązanie, głównie ze względu na wytworzenie mechanizmów umożliwiających rozwiązywanie konfliktów społecznych bez użycia siły. Jednak ukształtowanie się społeczeństwa zdolnego do funkcjonowania w demokracji wymaga czasu i zbudowania jej intelektualnych i materialnych podstaw. Każda próba przyśpieszenia procesów społecznych, zwłaszcza przez siły zewnętrzne musi prowadzić do konfliktu, jeśli nie z całym społeczeństwem podlegającym ideowej ekspansji to na pewno z jego najbardziej tradycjonalistyczną częścią.
Jednak w warunkach globalizującego się świata pojawia się pytanie, czy społeczeństwa demokratyczne mają się godzić na brutalne praktyki społeczne różnych reżimów, czy też nie. Jak skomplikowany to problem pokazują przykłady Iraku i Afganistanu, gdzie realizacja pięknej idei zdemokratyzowania społeczności islamskiej doprowadziła do krwawej wieloletniej wojny domowej.

____________________________________
Przypisy:

1 K. Dziewanowski, Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie, Warszawa 1996, s. 512-517.
2 Cytat za: ibidem, s. 515.
3 S. R. Weart, Bez Wojny. Dlaczego państwa demokratyczne nie walczą ze sobą? Warszawa 2001, s. 12.
4 R. L. O'Connell, Wojna, instytucja bez przyszłości, (w:) Historia XX wieku, red. R. W. Bulliet, Warszawa 2001, s. 253.
5 D. A. Lake, Powerful Pacifists: Democratic States and War, "The American Political Science Review", Vol. 86, No. 1 (Mar., 1992), pp. 24-37.
6 J. Bacher, Democratic peace, "Peace Magazine" Mar-Apr 1998, p. 20-23.
7 Debata. Czy potęga wojskowa nadal jest kluczem do międzynarodowego bezpieczeństwa? Steven Everts kontra Gary Schmitt, "Przegląd NATO" zima 2002; http://www.nato.int/docu/review/2002/issue4/polish/debate_pr.html (15.04.2008)
8 Traktat o Unii Europejskiej, Maastricht, 7 lutego 1992 r., (w:) Stosunki Międzynarodowe. Dokumenty i mate-riały, wybór i opracowanie Z. Leszczyński, A. Koseski, Pułtusk 2001, s.181.
9 Projects, European Initiative for Democracy and Human Rights;
10 Ibidem.
11 Ibidem.
12 The National Security Strategy. Introduction - March 2006; http://www.whitehouse.gov/nsc/nss/2006/ (21.08.2007)
13 Wielkie przebudzenie - wywiad, Samuel P. Huntington, rozmawiał Artur Domosławski, "Gazeta Wyborcza"12 październik 2004.
14 Nieudany eksport liberalizmu, Rozmowa z Johnem Grayem "Gazeta Wyborcza" 14. 04. 2006.
15 L. Kekic, The Economist Intelligence Unit's index of democracy, "The World in 2OO7", www.economist.com/media/pdf/DEMOCRACY_INDEX_2007_v3.pdf (20.12.2007)
16 Są to następujące kraje: Gwinea Równikowa (50 200 $), Zjednoczone Emiraty Arabskie (49 700 $), Katar (29 800 $), Bahrain (25 800 $), Kuwejt (23 100 $), Oman (14 400 $), Libia (12 300 $). CIA. The World Fact-book. Rank order GDP per capita (PPP) - 2006. http://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/rank order/2004rank.html (30.03.2008)
17 Do tej grupy państw należą: Kazachstan (3%), Kuba (1%), Białoruś (1%), Azerbejdżan (3%), Wietnam (6%), Tadżykistan (2%), Uzbekistan (3%), Turkmenistan (2%), Korea Północna (1%). CIA. The World Factbook. Field Listing - Literacy; http://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/fields/2103.html (2.04.2008)
18 S. P. Huntington, Zderzenie Cywilizacji, Warszawa 1998, s. 257.
19 K. Maryl, Cywilizacyjne uwarunkowania terroryzmu w krajach islamu;
http://www.paneuropa.l.pl/index.php3?id=1064258843 (1.03.2008)
20 B. Lewis, Islam kontra nowoczesność, "Rzeczpospolita" 10.2001


Prof. dr hab. Zygmunt Piotr Mańkowski

Konie Apokalipsy miotają się po planecie
(Przyczynek do współczesnego, historycznego profetyzmu)

"Byłoby lepiej dla świata, gdyby zdołał
zapomnieć przeszłość, stracić pamięć i patrzeć
w przyszłość nie oglądając się wstecz"
(Paul Valery)

O "koniach Apokalipsy" miotających się po planecie wizjonersko pisał, wieszcząc przyszłość, "biblijny prorok zagłady", jeden z klasyków światowej socjologii, PITIRIM SOROKIN (1).
Jego dziełem było m. in. opracowanie 13 symptomów nadciągającego kryzysu "tragic spectrum, będące znakiem dies irae, dies illa współczesnej kultury". Brzmią one następująco:
"1. Relatywizacja wartości i ich atomizacja uniemożliwiająca funkcjonowanie wartości uniwersalnych i sprzyjające aksjologicznej anarchii;
2. Deprecjacja wszystkiego co boskie, święte i absolutne na rzecz zmiennych wartości ziemskich, świeckich i przemijających;
3. Zanik powszechnie obowiązujących absolutnych norm, wyrażających sumienie świata w wyniku rozdrobnienia (atomizacji) wartości. Ich miejsce zajmuje mnogość opinii frakcji i grup nacisku wyrażających swoja wymuszona pseudoświadomość;
4. Bezpośredni przymus znosi wszelkie umowy i konwencje wraz z demokracją, rynkowym kapitalizmem i zasadą wolności człowieka;
5. Prymitywna siła i cynizm stają się jedynymi arbitrami w relacjach międzyjednostkowych i międzygrupowych. W rezultacie doprowadza to do wojen, rewolucji, zaburzeń społecznych, brutalizacji życia społecznego w myśl zasady bellum omnium contra omnes:
6. Wolność stanowi nieosiągalny mit dla większości i jest nieograniczonym rozpasaniem dla dominującej mniejszości;
7. Władza strupieszeje stając się coraz bardziej oszukańcza i tyrańska, oferując bomby zamiast chleba, przemoc zamiast wolności i prawa, destrukcję zamiast kreacji;
8. Gaśnie i zanika kreatywność. Zamiast Galileusza i Newtona, Leibniza i Darwina, Kanta i Hegla, Bacha i Beethovena, Szekspira i Dantego, Rafaela i Rembrandta mamy mnóstwo miernych pseudotwórców i "wytwórców" nauki, obrazków, muzyki, rozrywki. Szerzy się ignorancja i zabobon magicznego myślenia. Zamiast wielkich teorii mamy "mikstury" złożone z fragmentów nauki i strzępów filozofii, a Michał Anioł i Rembrandt służą do reklamy mydła i żyletek;
9. Wzrasta moralna, obyczajowa i społeczna anarchia;
10. Zanika poczucie bezpieczeństwa (życia i własności), a wraz z nim spokój umysłu poczucie szczęścia. W rezultacie następuje wzrost samobójstw, chorób psychicznych, przestępstw. Apatia ogarnia coraz szersze kręgi społeczne;
11. Społeczeństwo dychotomiczne rozdwaja się na sensytywnych hedonistów i ich antagonistów" (2).
W założeniu Pitirima Sorokina ten katalog symptomów miał być nie tylko opisem "syndromu końca tysiąclecia", lecz groźnym ostrzeżeniem na przyszłość. W ten sposób - napisał polski znawca twórczości Sorokina Czesław Gryko - "Sorokin wytoczył proces współczesnemu światu", a tym samym, dodajmy, przestrzegał świat przed kryzysem - "zbiorowym szaleństwem", któremu nie sposób zapobiec (3).
Sorokin jest również autorem znanej i powielanej diagnozy: "rewolucje są inicjowane przez idealistów, przeprowadzane przez brutalnych morderców, a korzyści czerpią kanalie" (4).
Ogólny kryzys cywilizacji zapowiadało zresztą wielu myślicieli oraz historyków. Politolog Carl Friedrich von Weizäcker nie cofnął się przed całkowicie skrajnym wizjonerstwem: "Nie mogę bowiem oprzeć się wrażeniu, że żyjemy u progu głębokiego kryzysu, może najbardziej przerażającego w dziejach ludzkości" (5).
Wtórował mu inny (Reinhard Koselech), twierdząc że "kryzys awansował do głównego pojęcia filozofii dziejów".
Twórca cybernetyki Robert Wiener ostrzegał: "Jak gerazeńskie wieprze wchłonęliśmy w siebie diabłów naszej epoki, a wymagania wojny nuklearnej gnają nas bezwładnie, na łeb i szyję do oceanu własnego zniszczenia. A może należałoby powiedzieć, że wśród tych panów, którzy swój zawód obrali do pouczenia nas, którzy kierują nowym programem nauki, jest wielu uczniów czarnoksiężnika, zafascynowanych zaklęciem wyzwalającym stan, którego nie potrafią opanować" (6).
W 1994 roku Uniwersytet Marii Curie - Skłodowskiej, czcząc 50 lecie swego istnienia, zorganizował międzynarodową konferencje poświęconą "Racjonalizmowi i irracjonalizmowi w nauce i życiu społecznym", w toku której wielu uczonych różnych specjalności wygłosiło stosowne referaty. Odpowiadali na postawione pytanie problemowe: "Czy przejawia się współcześnie kryzys idei postępu naukowo - technicznego i racjonalizmu".
W toku dyskusji dominował ton głębokiego pesymizmu. W podsumowaniu, którego na tej konferencji dokonałem, stwierdziłem: "W jej toku dostrzeżono m. in. rosnącą entropię, "chaos który nas zalewa", "śmierć rozumu", rosnącą dominacje polityków nad działającymi w sferze nauki, niezaradność "elit" - intelektualistów (odpowiedzialnych za bieg wydarzeń), "kryzys rozumu", "rozumności", brak porządku i porządkowania naszego świata (przyrodniczego, technicznego, społecznego), rosnące przekonanie o "destrukcyjnej roli demokracji, indywidualizmu, racjonalizmu, egalitaryzmu, pluralizmu światopoglądowego, cywilizacji technicznej", postępu, "scjentystycznie pojmowanego poznania", upadek prestiżu nauki, "utrata wiary naukowców w samych siebie i wartość wykonywanej pracy", inwazja postaw nienaukowych, rytualnych i magicznych: paranauki, rytuały, horoskopy, chiromanci, radiesteci, różdżkarze, wahadełka, astrologowie, mistyka pozanaukowa, dewaluacja działalności naukowej i obniżenie rangi uczonego…". I to wszystko przy przekonaniu, że postęp w rozwoju nauki, techniki, wynalazczości, innowacyjności, przybiera tempo nieznane w dziejach ludzkości a według referentów wykazuje tendencje do pogłębiania się (7).
Ów katastrofizm zrodził się w atmosferze, jak stwierdza filozof Zdzisław J. Czarnecki, gdy nastąpiło "raptowne załamanie się idei postępu" oraz pojawiła się "nagła eksplozja historycznego pesymizmu zwieńczonego wizją zbliżającej się zagłady dotychczasowego świata i całego systemu wartości, na którym opierał się dotychczasowy porządek ludzkiego świata" (8).
Ową ideę postępu, który posiada dalekie tradycje, w sposób najbardziej doskonały (koherentny, a więc dojrzały, spoisty, zwarty) wyraził w epoce Oświecenia filozof, matematyk, twórca fizjokratyzmu Jean Condorcet (1743 - 1794). Brzmi ona: "Wierzę w zdolność rodzaju ludzkiego do nieskończonego doskonalenia się dlatego sądzę, iż rodzaj ludzki będzie na drodze ku szczęściu i cnocie czynił postępy, których nie sposób oznaczyć. Człowiek posiada nieograniczone możliwości doskonalenia się. Jego postęp niezależny jest od wszelkich potęg, które chciałyby go zahamować. Jedynym kresem jest kres trwania globu, na który rzuciła go natura. Niewątpliwie postęp ten dokonuje się ruchem szybszym lub wolniejszym, nigdy jednak nie będzie to ruch wsteczny, przynajmniej dopóty dopóki ziemia zajmować będzie to samo miejsce w układzie wszechświata, a prawa ogólne, rządzące tym układem nie spowodują na naszym globie zasadniczego przewrotu, ani też zmian takich, wskutek których ludzkość nie mogłaby nadal zachowywać ani rozwijać tych samych środków do życia. Obraz rodzaju ludzkiego wyzwolonego z wszelkich pęt, oswobodzonego z władzy przypadku i wrogów postępu, zdecydowanie zmierzającego ku prawdzie, cnocie i szczęściu, jakżeż jest wielką pociechą dla filozofa, wobec ogromu błędów, zbrodni i niesprawiedliwości, które wciąż jeszcze kalają ziemię i których ofiarą niejednokrotnie sam pada" (9).
Burzliwe wydarzenia, które nastąpiły w XIX wieku, a uległy gwałtownemu pogłębieniu w wieku XX, a w szczególności gwałtowny rozwój demograficzny (ludność wg Malthusa rozwijała się w postępie geometrycznym a żywność - arytmetycznym!), niezwykle dynamiczny rozwój techniki, wynalazczości, nauki, a w efekcie przemysłu oraz urbanizacji (powstały miasta - molochy), koncentracji i centralizacji przemysłu, przemiany w stratyfikacji społecznej, załamanie się dotychczasowego systemu klasowego, pojawienie się "masy - motłochu", "człowieka tłumnego", ludzi zbędnych, lumpenproletariatu, "rozwieszczonego", zrujnowanego przez nowe stosunki drobnomieszczaństwa - wszystko to jako podłoże przemian w postawach, ideologiach i dążeniach. Rodzą się na tym podłożu ideologie "wrogie rodzajowi ludzkiemu", tendencje do zniewalania, wręcz do tyranii, a w efekcie i totalitaryzmu. Wiara w imperatywny charakter postępu dziejowego została w zasadzie zanegowana. I wówczas w sposób konsekwentny postawę optymistyczną - a więc wiarę w imperatywny charakter postępu w dziejach, mimo wszystko, wyraził marksizm.
W rozwiniętej przez Karola Marksa teorii materializmu historycznego uzależnił rozwój społeczny od rozwoju sił wytwórczych, które niezależnie od woli ludzkiej ulegają stałemu postępowi oddziaływując na nadbudowę - na organizację życia społecznego, ideologię, państwo itp. - w efekcie wywołuje przejście od jednej formacji do drugiej - wyższej, która zmierza do urządzenia świata bez wyzysku, zniewolenia, niedostatku itp. Szkoła marksistowska uznała to za odkrycie praw rządzących życiem społecznym, niezależnych i dających się przewidzieć, a prowadzących do coraz wyższych form organizacji życia społecznego na kuli ziemskiej. Doświadczenia komunistycznego systemu totalitarnego w XX wieku sprowadziły tę doktrynę do rzędu utopijnych (10).
Współczesny świat przenikają zgoła zupełnie katastroficzne wieszczenia, jak np. A. Huxleya:"Ucywilizowany i ztechnoligozowany świat, który nadchodzi będzie ponurym wytworem nauki. Ludzkość w nim osiągnie ustabilizowane szczęście niewolników, Europa w 2000 roku składać się będzie w 80% z debilów umysłowych"; Marii Dąbrowskiej: "Szansa na uratowanie ludzkości od złowieszczych skutków oszałamiającego postępu wynalazczości technicznej są raczej małe, bo zło jest bardziej agresywne, bezwzględniejsze od dobra"; N. Bierdiajewa: "Wchodzimy w nieznane i nawet nieodgadnione, wchodzimy chmurni, bez nadziei i promiennej radości. Przyszłość jest mroczna.."; J. M. Bocheńskiego: "Postęp w aspekcie społecznym jest zabobonem"; czy w osławionej i powszechnie udostępnianej upiornej wizji G. Orwella "Rok 1984" (11).
Rozmyślanie o przyszłości wywołało nową dziedzinę nauki - futurologię, która "ma na celu opisanie przyszłych kształtów społeczeństwa, jego modelu kulturowego, wyznaczników jego systemów wartości i wyborów oraz postawienie hipotez w dziedzinie przyszłych trendów konsumpcji. kultury masowej, rozwoju ekonomicznego itp.". W jej ramach powstały liczne instytuty badawcze, komisje, komitety prognozy, a także rozwinął się "historyczny profetyzm" mający na celu wprowadzenie do "wieszczenia przyszłości" doświadczenia historyczne rodzaju ludzkiego, a więc historyków - uważnych badaczy przeszłości, owej skarbnicy ludzkich doświadczeń. Historycy wiedzą, bo to jest główny kierunek ich badań, że u podstaw wszelkich zmian, które się dokonują lub dokonać się mają jednak leżą "zaszłości" - balast historii, o którym F. Nietzsche napisał, że stanowi on "coraz większe brzemię… gniecie go on na dół lub przegina w bok, przytłacza jego chód niby ciężar niewidzialny i ciemny". Mowa tu o d e t e r m i n a n t a c h, a więc "uwarunkowaniach" epoki powstałych w przeszłości, które egzystują i które wchodzą w nowy okres cykliczny. Ale w tym "brzemieniu" znajduje się przecież wiele cennych wartości, osiągnięć i przekazów: nowa technika, osiągnięcia w dziedzinie kultury, organizacji masowego życia, wiedzy, zachowań itp., obok nie do uniknięcia doświadczeń okrutnych: wojen, tyranii, niewoli, rzezi. Ów zespół tworzy determinanty epoki, które w decydującej niemal mierze określają szanse dziejowe i charakter nowego okresu.
Czy można więc przewidzieć, choćby w zarysie, przyszłość ? To co może się stać ?
"Mówimy o jasnej przyszłości - stwierdził filozof rosyjski Igor Bestużew - Łada - i w nadziei na te przyszłość żyją i tworzą ludy naszej planety. Mówimy także o innej przyszłości, która może stać się przekleństwem ludzkości i przeciw niej każdy mieszkaniec ziemi świadomy swej odpowiedzialności musi wszystkimi środkami walczyć. Istnieje jeszcze inna daleka, tajemna, zagadkowa i niepewna przyszłość, którą nauka odsłania nam powoli. Jaka przyszłość oczekuje ludzkość przy pełnoautomatycznej i cybernetycznej produkcji w świetle "mądrych maszyn", które cały ciężar fizycznej pracy i większość umysłowego wysiłku pozwolą zepchnąć na siebie ? W świecie cybernetycznych organizmów, zdolnych istnieć przez miliardy lat ziemskich i lata świetlne - organizmów, które spenetrują galaktyki i metagalaktyki i będą w stanie rozwijać proces organizacji niższych form materii ku postaciom wyższym. Tak wyglądają zarysy naszego świata jutra, które pozwalają się dzisiaj naszkicować na podstawie danych nauki. Nie wystarczy marzyć o przyszłości. Przyszłość musi być zbadana".
W teorii badań historycznych istnieje przekonanie o tzw. przebiegach klasycznych w myśl zasady: skoro coś raz się zdarzyło, to znaczy, że się powtórzy.
Bywa więc i tak, że niezmienione do gruntu określone determinanty epoki mogą wywołać w następnej jakby powtórzenie (czasem w postaci farsy) pewnego rodzaju zdarzenia. Drapują się w "togę przeszłości", kopiują dawne idee, instytucje lub sposoby zachowań. A czasami odwrotnie: odwracają się od przeszłości, przekreślają to co było, usiłują tworzyć "nowe", nawet wbrew logice i porządkowi tego świata. Takie próby podejmowano w toku rewolucji: francuskiej oraz rosyjskiej. Określano je jako "szturmowanie nieba". A były utopiami. Określa się jako skutek "niewczesnych pokus sterowania procesem dziejowym". A to okazało się niebezpieczne (12).
Do najbardziej wyrazistych przykładów owych "przebiegów klasycznych" były (i są) zaliczane konflikty, zaburzenia, tumulty na tle religijnym, które nieuchronnie wybuchają, gdy ktokolwiek zwróci się przeciwko utrwalonym wierzeniom oraz sposobom ich wyrażania, a także postawy ksenofobiczne, które towarzyszą ludzkości niemal od zarania dziejów. Wywołują dotkliwe przejawy i skutki nieprzezwyciężalne nawet w epokach rozwiniętego racjonalizmu oraz humanizmu.
I jeszcze jedna płaszczyzna ostatnio zrodzonych badań historycznych mogąca być owocna dla futurologii. To nauka o wojnach w dziejach ludzkości, określana obecnie jako polemologia (od polemos: wojna, bitwa). Oto wg czołowego badacza tego zjawiska, Szwajcara Babla, w toku około 5 tys. minionych w dziejach ludzkości lat miało miejsce około 15 tys. wojen, w toku których zginąć miało kilka miliardów ludzi, a więc trzy wojny w każdym z minionych lat (13)!
Problemy przyczyn wybuchu wojen, ich istoty, użytych w nich sił, strat osobowych oraz materialnych w nich poniesionych, stały się obecnie przedmiotem ożywionych badań w różnych szkołach historycznych. Pisali o tym m. in. B.C. Urłanis (wojny w Europie w czasach nowożytnych i najnowszych) (14), Q. Wright (studia o zjawisku wojen) (15) , Fr.Ryszka (o związkach polityki z wojnami) (16), T. Pióro (wojny czasu pokoju) (17) i inni (18). Wszystkie prace mówią o zjawisku wojen w dziejach ludzkości jako wyrażających immanentną skłonność rodzaju ludzkiego (jego psychiki, uwarunkowań) do konfliktów, ekspansji, podboju, traktowania jako ważnego narzędzia działania w sferze psychologiczno - społecznej operacji w rządzeniu.
Przykładem rzeczywistej użyteczności historii jako nauki mogącej pełnić również funkcje profetyczne są wyniki prac nad tłem, genezą, podłożem (glebą) systemów totalitarnych: faszyzmu oraz komunizmu, zrodzonych w XX wieku, które wyrządziły ludzkości ogromne, niepowetowane i niezatarte straty. To za ich sprawą wiek XX został przez Zbigniewa Brzezińskiego uznany za "wiek megaśmierci", a owe systemy za wrogie rodzajowi ludzkiemu (19).
W wyniku pogłębionych badań zarówno historyków, jak i politologów, filozofów, a także socjologów, ustalono, że u podstaw zrodzenia się owych systemów oraz ideologii leżało przede wszystkim przejście od epoki agrarnej do przemysłowej, industrialnej, a w związku z tym pojawienie się nowej kategorii społecznej - tłumu - klasy robotniczej, lumpenproletariatu, ubogiego, wściekłego mieszczaństwa deklasowanego przez rosnący kapitalizm ("o wilczym obliczu"), przejawiły się procesy wykorzeniania milionowych rzesz i rzucania ich w nowe, obce im środowisko miejskie. Proces ten wywołał w tych środowiskach zjawisko alienacji, poczucie osamotnienia i związane z tym tendencje "ucieczki do wolności" (E. Fromm) (20), podatność na populizm, demagogię, frazeologię, skłonność do buntu, do zmiany zaistniałej rzeczywistości. "Tłumy - pisał G. Le Bon - są zawsze siłą, która rozsypuje zmurszałą budowlę cywilizacji… Charakterystycznym rysem obecnego wieku jest górowanie nieświadomej działalności jednostek… Nadchodzące stulecie będzie - wieszczył w XIX wieku - zatem erą tłumów" (21).
Pogłębiał tę myśl, przestrzegając nadchodzącą epokę, Jose Ortega Gasset w "Buncie mas": "Tłum stał się główną postacią sztuki. Nie ma już bohaterów, jest tylko chór…To industrializacja zgromadziła wielkie masy ludzi i umożliwiła im zaspakajanie z ogromną łatwością potrzeby ekonomiczne, ale rosły wymagania i potrzeby, poczucie niesprawiedliwości, krzywdy, człowiek utożsamia się z państwem, coraz silniej dąży do tego by za państwa pomocą zniszczyć pod jakimkolwiek pretekstem wszelkie mniejszości, które mu przeszkadzają i to we wszystkich dziedzinach życia, w polityce, w ideologii, w przemyśle" (22).
Ważne konstatacje w tej kwestii wypowiedziała niezwykle uważna badaczka dziejów systemów totalitarnych Hannach Arendt. Wychodząc z założenia, że "podstawowa struktura wszystkich cywilizacji weszła w fazę rozkładu", stwierdziła że: "Trudności gospodarcze w ciągu kilkudziesięciu lat XX wieku doprowadziły do głębokich przeobrażeń warunków politycznych na całym świecie. Irytującą niezgodność między rzeczywistą potęgą współczesnego człowieka większą niż kiedykolwiek przedtem - tak wielką, że zagraża już istnieniu własnego świata, a niezdolnością ludzkości dożycia w stworzonych przez siebie warunkach i do zrozumienia sensu współczesnego świata. Totalitarne dążenia do podbicie całej kuli ziemskiej i nieograniczonego panowania wskazują zgubną - przestrzega - drogę wyjścia z pułapki. Ich realizacja mogłaby oznaczać zniszczenie ludzkości, gdziekolwiek dochodziły do głosu zaczynały niszczyć sama istotę człowieczeństwa" (23).
I to jeszcze jedno groźne jej przestrzeżenie: "Rządy totalitarne, w odróżnieniu od ruchu totalitarnego, w ogóle są możliwe tylko tam, gdzie istnieją ogromne masy ludzi zbędnych lub gdzie można się pozbywać ludzi nie powodując wyludnienia" (24). To jej przestrzeżenie dotyczy nie tylko holocaustu, ale i tego nowego zagrożenia w postaci ogromnej masy ludzi zbędnych w procesie produkcji, która może bez nich spełnić wysokie, nawet bardzo wysokie, wymagania świata. "W nadchodzącym stuleciu - zapewnia Jeremi Rifkin - wystarczy 20 % populacji aby utrzymać gospodarkę w pełnym jej rozmachu".
Jaką więc przyszłość czeka ludzkości w XXI stuleciu ?
Obecna sytuacja świata określana jest jako wchodzącego w fazę nowego społeczeństwa przemysłowego ery technotronicznej, społeczeństwa postprzemysłowego, postmodernistycznego, globalnego, rządzonego przez technologiczną elitę, ale wciąż szukającego "modelu państwa dobrobytu", o rozwiniętym systemie demokratycznego państwa obywatelskiego o godziwym systemie opieki społecznej (a więc państwa opiekuńczego), o wysoko rozwiniętej kulturze z prawem swobodnego funkcjonowania gospodarki (a więc liberalnego), egalitarnego.
Francuski intelektualista Jacques Attali przestrzega współczesny świat przed czterema podstawowymi zagrożeniami ludzkości:
- powszechną spekulacją walutową, nakręcaniem koniunktur bez zważania na kruchość ich podstaw;
- ekologię, niedostrzeganie rosnącej zawartości tlenku węgla w atmosferze, przegrzanie planety;
- atomową, około 30 państw uwikłanych jest w "gęste sieci waśni i animozji" i może sięgnąć po broń;
- kwestię socjalną, za jakiś czas trzy miliony ludzi może okazać się bez pracy, funkcji i użytku dla światowej gospodarki.
Wtóruje mu Klub Rzymski, gremium badające zagrożenia dla przyszłego świata, wieszczący możliwość "globalnego załamania rozwoju ludzkości oraz gospodarki światowej."
Istnieją jednak we współczesnym świecie głosy nie pozbawione optymizmu i nawołujące do aktywności w globalnej skali.
Wyraził to w XX wieku dobitnie Erich Fromm: "Nigdy dotąd człowiek nie zbliżył się tak bardzo do spełnienia swych najskrytszych nadziei, jak w dobie obecnej. Nowe odkrycia naukowe i techniczne osiągnięcia pozwalają nam już dostrzec dzień, kiedy miejsca przy zastawionym stole starczy dla wszystkich, kiedy rasa ludzka stanowić będzie jedną wspólnotę". Ale też dodał, że "trzeźwość osądu i zdrowie psychiczne ludzkość może osiągnąć jedynie na drodze jednoczesnych zmian w sferze organizacji przemysłowej i politycznej, orientacji duchowej i filozoficznej, struktury charakteru i działalności kulturowej" (25).
Na marginesie tej interesującej sugestii warto przytoczyć opinię Hanny Świdy - Zięby, wybitnej znawczyni współczesnych społecznych odniesień, na temat przejawiających się obecnie "posttotalitarnych osobowości", które oddziaływają na obecny i przyszły świat. Charakteryzują się one m. in.:
- przekonaniem, że wszystko zależy od czynników zewnętrznych, walka z władzą nie ma sensu;
- zaufaniem do wodza;
- niedostrojeniem i niedocenianiem samoorganizacji społecznych;
- traktowaniem wszystkich inicjatyw jako zagrożenie;
- przejawianie agresji;
- definiowanie wolności jako braku dyscypliny;
- podział świata na swoich i obcych;
- nowomowa;
- przekonaniem, że tłum winien rozstrzygać.
Istotne jest jednak i to co historycy podpowiadają światu: "Cywilizacje giną, gdy opuszczają ręce" (Thomas Carlyl) i to jeszcze, że "wszelkie ludzkie działania mają orientacje prospektywną i w swoich założeniach optymalną zarazem" (Jerzy Zdzisław Czarnecki) (26).
Czy więc przyszłość jest naprawdę nieprzewidywalną ?

Sierpień 2007

_________________________________________________________________________________

Przypisy:
1 [Cytat za]: Czesław Gryko, SOS: sorokinowska symptomatologia kryzysu kultury XX wieku, w: Poznanie. Człowiek. Wartości. Prace ofiarowane Profesorowi Zdzisławowi Cackowskiemu, pod redakcją Józefa Dębowskiego, Marka Hetmańskiego, Wyd. UMCS 2000, ss. 351 - 360; Pitirim Sorokin żył w latach 1889 - 1968, wydalony w 1922 roku z Rosji Sowieckiej mieszkał w Stanach Zjednoczonych, był niesłychanie twórczy i popularny.
2 [Cyt. za]: Cz. Gryko, j.w., który przetłumaczył ów katalog cech sytuacji kryzysowej z: P. Sorokin, Social and Cultural Dynamics, t. 4: Basic Problems. Principles and Methods, New York 1941, ss. 775 - 777.
3 Cz. Gryko, op. cit. s. 359.
4 ibidem, s. 355.
5 C. F. Weizäcker, O kryzysie, w: O kryzysie. Rozmowy w Castel Gandolfo, t. 2, Warszawa 1990, s. 14.
6 R. Wiener, Cybernetyka a społeczeństwo, Warszawa 1992, s. 15.
Zygmunt Piotr Mańkowski, Postęp w procesie dziejowym - kontrowersje, w: Człowiek wobec problemów współczesnej cywilizacji. Materiały środowiskowego Sympozjum Naukowego zorganizowanego w ramach obchodów XXV-lecia PRL i Wyższych Uczelni Lublina, Lublin 1969, s. 119.
7 Z.P. Mańkowski , Uwagi końcowe - refleksje, w: Racjonalizm i irracjonalizm w nauce i życiu społecznym, pod red. M. Subotowicza, G. Nowaka i M. Kociuby, Wyd. UMCS, 1994, ss. 233 - 236.
8 Odsyłam do interesującego studium Zdzisława Jerzego Czarneckiego, Aksjologiczne przesłanki krytyki idei postępu, w; Racjonalizm i irracjonalizm…, ss. 154 i nast.
9 [Cyt. za]: Condorcet, Szkice obrazu postępu ducha ludzkiego poprzez dzieje, Warszawa 1957, ss. XVIII - XIX.
10 Jerzy Holzer, Komunizm w Europie. Dzieje ruchu i systemu władzy, Warszawa 2000, ss. 7 i nast.
11 Z. P. Mańkowski, Co się stało w XX wieku, w: Poznanie. Człowiek. Wartości, op. cit. ss. 332 i nast.; Georg Orwell, Rok 1984, Warszawa 1995, s. 15; N. Bierdiajew, Nowe średniowiecze, Warszawa 1936, s. 15; J. M. Bocheński, Sto zabobonów, Warszawa 1988, s. 16.
12 R. Panasiuk, O niewczesnych pokusach, w: Poznanie. Człowiek. Wartości …., op. cit. ss. 275 - 289.
13 [Cyt. za]: Quincy Wright, A study of War, Londyn 1942, s. 15.
14 B. C. Urłanis, Wojny a zaludnienie Europy, Warszawa 1902. Urłanis sporządził następująca tabelę:
Ofiary wojen w Europie w latach 1600 - 1945

Okres Straty globalne Średnia roczna strat
1600 - 1700 3 300 000 33 000
1700 - 1799 5 372 000 53 000
1800 - 1815 3 457 000 230 000
1815 - 1914 2 217 000 22 000
1914 - 1918 9 059 000 2 132 000
1939 - 1945 50 000 000 8 330 000

15 Q. Wright, op. cit.
16 Fr. Ryszka, Polityka i wojna. Świadomość potoczna a teorie XX wieku, Warszawa 1975.
17 T. Pióro, Wojny czasu pokoju 1945 - 1990, w: Sprawy Międzynarodowe, 1990, nr 11. Autor opracował szczegółowa tabelę stoczonych po 1945 r. na świecie wojen. Stwierdził m. in. "W ciągu 90 lat XX wieku miało miejsce blisko 180 konfliktów o charakterze wojennym z których około 140 rozpoczęło się po 1945 roku". Tabela ma porażającą treść.
18 Odsyłam również do interesującego szkicu pióra Adama Szostkiewicza, Skąd się biorą wojny, w: "Polityka", nr 13 z 30.03.2002 r.
19 Z. P. Mańkowski, Systemy totalitarne w Europie XX wieku (z problemów genezy i podłoża zjawiska), w: "Zeszyty Naukowe Toruńskiej Szkoły Wyższej", Nr 1, 2007, ss. 9 - 14.
20 E. Fromm. Ucieczka od wolności, Warszawa 1993.
21 G. Le Bon, Psychologia tłumu, Warszawa 1994.
22 J. Ortega Gasset, Bunt mas, Warszawa 1982, s. 15.
23 H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, Warszawa 1992, ss. 359 i nast.
24 H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu…., s. 360.
25 E. Fromm, op. cit., s. 35.
26 Z. J. Czarnecki, op. cit., s. 174
Byłbym nieuczciwy gdybym nie odesłał czytelnika do ostatnio wyrażonego, przez wybitnego polskiego socjologa prof. Piotra Sztompke ( "Polityka" nr 32/33 11 - 18 sierpnia 2007 r.), osądu, że nawet socjologowie badający bardzo wnikliwie i głęboko postawy ludzkiego zbiorowiska nie potrafią przewidzieć, jakie rzeczywiste tendencje może ono przejawić w przyszłości. Ku czemu dążyć. "Socjolog nie powinien formułować żadnych tez dotyczących przyszłości, zwłaszcza skali zjawisk społecznych".
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego