"Raport, który przygotował słowacki europoseł grupy Odnowić Europę Michal Szimeczka, "podkreśla pilną potrzebę opracowania przez Unię solidnego, kompleksowego i pozytywnego programu działań na rzecz skutecznej ochrony i umacniania demokracji, praworządności i praw podstawowych dla wszystkich swoich obywateli".
Rezolucję poparło 521 europosłów, 152 było przeciw, a 21 wstrzymało się od głosu.
Nie wymieniając żadnego kraju z nazwy, wskazano w niej na obawy dotyczące "utrwalenia się tendencji autokratycznych i nieliberalnych" w UE." (wnp.pl, 7.10.2020)"
Komentarz: Próba uruchomienia tzw. "mechanizmu praworządności" przez prezydencję niemiecką w UE jest największą pozatraktatową akcją wymuszenia politycznego od najazdu na Polskę w 1939 roku. Poniżej zwięzłe uzasadnienie.
1. Traktaty UE mogą ulec zmianie jedynie na drodze traktatowej, a więc jednogłośnego przyjęcia zmiany przez państwa-członków oraz jej ratyfikacji. Brak jednomyślności nazywamy bowiem nie traktatem, ale dyktatem.
2. Nowe mechanizmy realizacji traktatów są ich zmianą istotną, więc nie mogą być uznawane jako immanentna część, jeśli nie uzyskają jednogłośnego poparcia państw-członków oraz ratyfikacji przez poszczególne państwa członkowskie zgodnie z fundamentami prawnymi UE.
3. Jeżeli nowe mechanizmy zakresu i realizacji traktatów narzucają przymus przyjęcia jednorodnych opcji ideologicznych, a tym samym zakładają totalitarne wdrożenie ideologii, to frakcje wnoszące takie zmiany traktatu powinny odnowić (albo utracić swoje mandaty), gdyż ich reprezentanci zostali wybrani w innym porządku konstytucyjnym Unii.
Uwagi:
* Niezgodność polityki wewnętrznej państwa z normami liberalizmu, komunizmu bądź innych form religii lub ideologii generujących "efekt totalitarny" nie może warunkować polityki ekonomicznej Unii. Polityka narusza wtedy bowiem wolność człowieka jako inicjatora działań gospodarczych.
** Parlament UE, nie powinien w żadnym przypadku narzucać norm traktatowych, gdyż wybory do europarlamentu nie są reprezentatywne dla wyników wyborczych do władz krajowych. Parlament ten pełni zazwyczaj funkcje lobbystyczne na rzecz funduszów pozyskiwanych przez członków UE. Tym samym przydawanie mu kompetencji stanowienia prawa rozbija względną jedność Unii, gdyż skonsolidowana lobbystyczna większość może okradać mniejszość z praw, wolności i funduszów. (sjw)
10.07.2020
Duda - Trzaskowski: porównanie konkurentów
1. Postura.
AD: 182 cm, ~85 kg, atletyczna sylwetka, sprężysty chód, w pozach oficjalnych sylwetka 4,5 (skala 1-5 z uwzględnieniem wieku).
RT: ~170 cm, waga? (nie ujawnił), korpulentny, "kaczy chód", sylwetka w pozach oficjalnych 3,5-4,0 (ujęcia z przodu, z boku gorzej).
2. Wiek. [wiek odpowiedni, obydwaj po 5 pkt]
Obydwaj 48 lat, RT starszy o kilka m-cy. RT wygląda nieco młodziej.
3. Wykształcenie. [Obydwaj wyższe i doktorat - po 5 pkt]
AD: nauki prawne UJ. Praca doktorska nt. interesu prawnego w polskim prawie administracyjnym. Sprawna komunikacja w j. angielskim.
RT: nauki polityczne UW. Praca doktorska nt. dynamiki reform instytucji UE. Uczył i tłumaczył symultanicznie j. angielski. Zna też inne języki w stopniu nieokreślonym.
4. Doświadczenie polityczne. [Obydwaj duże doświadczenie - po 5 pkt]
AD: kariera promowana przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich od 2005 r, m.in. ekspert legislacyjny, podsekretarz stanu w kancelarii Prezydenta RP, radny i przewodniczący klubu PiS miasta Krakowa, poseł do Sejmu (79 981 głosów), europoseł (97 996 głosów), prezydent RP w 2015 r. (w 2. turze 51,55 % głosów).
RT: kariera promowana przez Donalda Tuska, europoseł 2009–2013 (25 178 głosów), minister administracji i cyfryzacji 2013–2014, sekretarz stanu w MSZ 2014–2015, poseł na Sejm 2015–2018 (47 080 głosów).
5. Członkostwo w partiach politycznych. (niepunktowane z racji braku znaczenia dla walorów "prezydenckich", gdyż uzależnienie każdego prezydenta od partii macierzystej jest oczywiste).
AD: 2005-2015, 2013-2014 rzecznik prasowy PiS, szef sztabu kampanii do PE w 2014 r. (10 lat).
RT: 2004–2009 doradca delegacji Platformy w PE. Od 2016 r. został członkiem zarządu krajowego PO, od 2017 r. v-ce przew. Europejskiej Partii Ludowej (na wniosek D. Tuska), a od od 2020 v-ce przew. Platformy Obywatelskiej (16 lat).
6. Zdolność komunikowania.
AD: ma taką zdolność, ale wprowadza zbyt dużo zakłóceń (tempo, nikła modulacja głosu, nadmiar (potok) słów i znaczeń, i wiele in.) [3,5 pkt]
RT: duża zdolność odtwórcza, ale w sytuacjach niestereotypowych, a także wiecowych wymaga "ręcznego" ustawienia, w sytuacjach problemowych stosuje kilka sprytnych uników, nieco lepiej funkcjonuje w układach formalnych, nieudolność ta jest maskowana przez wspierające go potężne koncerny medialne [2,5]
7. Społeczne efekty działalności.
AD: duże zasługi dla reform prosocjalnych, chwiejność w poparciu reformy sądownictwa, wątpliwy dobór części doradców. [4 pkt]
RT: katastrofalny wpływ na działalność jednostek gospodarczych oddanych pod jego kuratelę, nie uzasadniam szczegółowo, bo "Koń, jaki jest, każdy widzi" [1 pkt].
W konkluzji, p. Dudzie życzę powodzenia w pracy, a p. Trzaskowskiemu baaardzo długiego urlopu, czyli tego co lubią! (sjw)
31.08.2019
Wnioski z katastrofy Waltz-Trzaskowskiego
1. Skala obiektu. Mądrzy ludzie, jak słyszę, radzili, by dla obydwu stron Warszawy zbudować dwie oddzielne oczyszczalnie, powiedzmy Czajkę 1 i Czajkę 2. Dlaczego?
Bo obiekty komunalne należy projektować perspektywicznie, a nie historycznie. Lepiej inwestycję "przewymiarować" niż zbudować coś, co wymaga potem kosztownych modernizacji. No, chyba, że będą z tego kolejne profity dla polityków.
2. Logika projektu. Dostarczanie kilku m3 ścieków na sekundę rurociągiem pod Wisłą o kształcie linii łamanej (w rzucie "bocznym") jest ponurym żartem projektowym. Ścieki niosą duże ilości osadów stałych, co w załamaniach doprowadza do zwężeń i przyrostu ciśnienia, a w efekcie - rozsadzenia konstrukcji. O zapchaniu kanałów osadami świadczyć może równoczesna awaria obydwu tuneli. Nie ma co liczyć na prędkość nurtu ścieków, bo łamany kształt i lepkość ścieków, hamują przepływ. Możliwa jest też zbyt słaba konstrukcja ścian, np. błędy materiałowe lub wykonawcze. No, chyba, że ściany tuneli miały żywotność 7 lat i rozleciały się ze starości.
3. Bezpieczny nadzór. Duże obiekty komunalne stwarzają zagrożenie z racji swojej wielkości. Po pierwsze, wymagają perfekcyjnie sprawdzonego projektu, po drugie - sprawdzonej firmy wykonawczej, po trzecie perfekcyjnego monitoringu w każdym momencie, gdyż wystarczy chwila nieuwagi lub błąd obsługi i mamy katastrofę na dużą skalę. Im większy jest obiekt, tym z reguły większe i bardziej dramatyczne skutki awarii. Jeśli wybór projektantów i wykonawcy zależy od wysokości łapówek dla polityków partyjnych i samorządowych, a nie jakości i wiarygodności firm, to katastrofa jest tylko kwestią czasu.
4. Sprzętowe zabezpieczenia awaryjne. Jak możliwy jest w tak drogiej inwestycji drastyczny przyrost ciśnienia przepływowego, jeśli inspektorzy i operatorzy oczyszczalni nic o tym nie wiedzą? Gdzie są czujniki, kamery i wskaźniki? Gdzie są procedury alarmowe i awaryjne? Jeżeli ich nie było, lub nie działały, to mamy do czynienia z projektem skrajnie nieprofesjonalnym. Bareja by tego nie wymyślił, bo nawet w absurdach PRL-u dostrzegał on jakiś cień racjonalności. (sjw)
28.08.2019
Szambo Hanny i Rafała
Największa katastrofa ekologiczna w Europie po Czernobylu, to dzieło prześwietnych szwadronów Platformy Obywatelskiej. Po Hannie Gronkiewicz-Waltz unurzanej po uszy w szambie reprywatyzacji - mamy nowego lidera. Wprawdzie gigantyczną oczyszczalnię ścieków oddziedziczył po swej wielkiej protektorce, ale zgodnie obsadzili ją swoimi ludźmi. Jak wiadomo im większa inwestycja, tym więcej zieleniny dla politycznych i samorządowych aktywistów. Poza tym, we władzach spółek miejskich, typu Saur Neptun z Gdańska, czy stołecznej oczyszczalni ścieków Czajka z Warszawy, dziwnym trafem notorycznie wybija szambo i zalewa g...wnem to zatokę Gdańską, to ambitnie - północną Polskę.
Turystyczna trasa warszawskich odchodów tym razem bije rekordy. Minimum trzy tony na sekundę zasila skąpy wskutek upałów wiślany nurt. Najpierw Płock, potem Włocławek, Toruń, aż do Gdańska, by połączyć wielką klamrą miasta rządzone przez Platformę. Nie da się tego zutylizować, zneutralizować, pozbawić toksyn i zjadliwych bakterii. Prezydent Trzaskowski pokazał farmerowi Brejzie jak wytruć tę PiS-owską szarańczę, która ostatnio zalała nasz piękny nadwiślański kraj.
Przy okazji kilka pytań:
1. Ile środków z modernizacji Czajki z lat 2009-2016, czyli 200 mln Euro i 1,15 mld PLN netto poszło na "nieprodukcyjne cele"?
2. Czy przepustowość ścieków wynosi obecnie 240 000 m3/d, czy 435 300 m3/d, bo tyle się zapewne wlewa do Wisły?
3. Dlaczego odczekano z alarmem całą dobę? Czyżby efekt wrodzonej refleksyjności Pana Prezydenta?
4. Co oznacza kontrolowany spust ścieków? Dla kontroli jakości ścieków?
5. Dlaczego nie przewidziano awaryjnego systemu spustu ścieków? Rozumiem, że z powodu niezawodności systemu?
6. Dlaczego obiekt wykonany w technologii XXI wieku nie posiada monitoringu pozwalającego w trybie natychmiastowym ustalić miejsce awarii? A po co...? (sjw)
23.06.2019
Okrucieństwo rzecznika praw człowieka
(...) Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich opublikowano w środę komunikat Krajowego Mechanizmu Prewencji i Tortur - którego zadania wykonuje RPO - dotyczący okoliczności aresztowania Jakuba A. podejrzanego o zabójstwo w Mrowinach 10-letniej Kristiny. Według Adama Bodnara, użyte przez policję środki wydają się nieproporcjonalne i miały charakter pokazowy. Jak zaznaczył RPO, zastosowanie kajdanek zespolonych i chwytu obezwładniającego było niepotrzebne, ponieważ zatrzymany nie stawiał oporu (onet.wiadomosci).
Komentarz: W sytuacji schwytanego zbrodniarza rzecznik praw obywatelskich staje wobec wyboru, czy z zimną konsekwencją bronić przestępcę przed retorsjami "prejudycjonalnymi", czy też miarkować to stanowisko do zachowania dopuszczalnych ram.
Jeżeli więc policjanci wchodzą do mieszkania groźnego bandyty, gdy odsypia akurat trudy popełnienia zbrodni, to liberalny jego obrońca może im zarzucić, że zakłócają mir domowy i nie pozwalają bandycie wyśnić swoich czynów.
Jeśli policjanci zakładają mordercy dziecka po rutynowym chwycie kajdanki "zespolone", to dla rzecznika jest działaniem nieproporcjonalnym, gdyż rzeczony nie stawiał oporu. Widać, że Rzecznik nigdy nie brał udziału w męskiej bójce, zwłaszcza w starciu z dewiantem, bo każdy normalny chłopak z ulicy wie, że kontratak może nastąpić wtedy w każdej chwili. Szczególnie, gdy nikt się tego nie spodziewa. Bywa, że schwytany błaga, by puścić mu ręce, bo go bardzo boli, a gdy się już wyrwie, to zabija z zimną krwią.
Rzecznik pozycjonuje się wyraźnie w mediach jako obrońca zimnego psychopatycznego mordercy niewinnego dziecka, a jednocześnie zarzuca policji "pokazowe" aresztowanie. Medialny charakter sprawy wymagał od polityka, którym jest RPO, by w sposób bardzo wyważony wypowiadał opinie. Tymczasem, za przeproszeniem, rozdarł mordę na policję, a nie wypowiedział złego słowa o bezwzględnym przestępcy.
Empatyczność wobec zbrodniarza, ignorująca traumę rodziny, lokalnej społeczności i milionów współczujących polskich matek, ojców, czy rówieśników, wskazuje wręcz na zamierzone okrucieństwo.
Można Rzecznika bronić, że dowodów nie przyklepał jeszcze sędzia, może boi się, że takie same kajdanki założą jego synowi, że w końcu drzemią w jego podświadomości jakieś antypolskie resentymenty, których nie kontroluje... Widziałem wielu wykształconych ludzi, którzy aż kipią emocjami, gdyż ich wyobraźnię zatruwa nienawiść wobec polskiego narodu. Tylko, czy powinni oni piastować odpowiedzialne funkcje społeczne, czy też poddać się profesjonalnemu badaniu psychiatrycznemu? Oto jest pytanie...
Czy nasz kraj zasłużył sobie na takie złośliwe cyborgi? (sjw)
13.05.2019
Komornicy z Izraela nie dojechali
"W nawiązaniu do publikacji medialnych MSZ pragnie zdementować, że 13 bm. złoży wizytę w Warszawie izraelska delegacja na czele z panem Avi Cohen-Scali, dyrektorem generalnym Ministerstwa Równości Społecznej" - przekazało w oświadczeniu polskie MSZ. Jak dodano w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej resortu "w związku z dokonaną w ostatniej chwili przez stronę izraelską zmianą składu delegacji, która mogła sugerować, że rozmowy miałyby koncentrować się na kwestiach restytucji mienia, strona polska podjęła decyzję o odwołaniu wizyty izraelskich urzędników". (Onet.wiadomości)
Komentarz: Na temat stosunków polsko-żydowskich najwięcej mają do powiedzenia, albo Żydzi rosyjscy, albo Żydzi amerykańscy, a szczególnie ich potomkowie. Jak wiadomo, jedni, i drudzy, nie protestowali, ani w trakcie holocaustu, ani dwa lata wcześniej. Wtedy mianowicie, gdy hitlerowskie Niemcy dopuściły się zbrodni ludobójstwa wobec Polaków, które stanowiły forpocztę stalinowskich zbrodni. Za eksterminację Żydów hitlerowcy "zabrali" się dwa lata później po militarnym zmiażdżeniu Polski.
Do grona zainteresowanych "mieniem bezspadkowym", używajmy dalej skrótu MB, mam kilka pytań:
1. Czy wśród potencjalnych beneficjentów MB mogą znajdować się funkcjonariusze oraz kolaboranci hitlerowskiego aparatu przemocy?
2. Czy wśród potencjalnych beneficjentów MB mogą znajdować się funkcjonariusze oraz kolaboranci stalinowskiego aparatu przemocy?
3. Czy wśród potencjalnych beneficjentów MB mogą znajdować się potomkowie lub członkowie rodzin funkcjonariuszy oraz kolaborantów instytucji totalitarnych okresu II Wojny Światowej i powojennego zniewolenia połowy Europy?
4. Na podstawie jakiej zasady prawa międzynarodowego narody zniewolone i eksterminowane przez mocarstwa totalitarne mają płacić za te mocarstwa odszkodowania za kradzież, bądź niszczenie MB?
5. Czy do grona spadkobierców MB mogą należeć Polacy nieżydowskiego pochodzenia oraz ich następcy prawni, których członkowie rodzin byli represjonowani lub zamordowani przez stalinowski, bądź hitlerowski, aparat przemocy?
Wszelka dyskusja na temat "mienia bezspadkowego" będzie bezprzedmiotowa, jeśli wyczerpująco nie uzyska się odpowiedzi na powyższe pytania. (sjw)
21.02.2019
Za co Katz nie przeprosi Polaków?
Pełniący obowiązki ministra spraw zagranicznych Izraela Israel Katz oświadczył dziś, że nie przeprosi Polaków za swoje słowa o ich "współpracy z nazistami". Kilka dni temu polityk mówił m.in., że Polacy "wyssali antysemityzm z mlekiem matki", a poparł to cytatem z wystąpienia Icchaka Szamira w Knesecie w 1989 roku, który skonstatował, że Polacy zamordowali jego ojca.
Komentarz: Należy się zgodzić z twierdzeniem, że wizerunek Żydów z niemieckiego filmu propagandowego Der ewige Jude z 1940 r. w reżyserii Fritza Hipplera jest skrajnie rasistowską manipulacją. Film zestawia sceny gromady szczurów wychodzących z kanału ściekowego z tłumem Żydów na ulicach getta w okupowanej przez Niemców polskiej Łodzi. Reżyser kreuje Żydów jako mistrzów płytkiej metamorfozy, raz kojarzy ich z brudnym, chorobotwórczym ściekiem, innym razem przedstawia ich raptowną transformację z chasydzkiej ortodoksji w "normalnych" biznesmenów. Wyglądających tak jak zwykli Anglicy, Francuzi lub Niemcy. Wiodącą tezą "Wiecznego Żyda" jest przekonanie widza, że wszyscy Żydzi wnoszą do każdej społeczności podstęp, choroby, korupcję i okrucieństwo.
Pech chce, że narracja Israela Katza względem Polaków, nie różni się zasadniczo od narracji goebbelsowskiej propagandy. I tu, i tam, mamy próbę dehumanizacji, odczłowieczenia całego narodu. Cel takiej dehumanizacji wydaje się być oczywisty. Zarówno w 1989. roku w okresie wyzwolenia się Polski z pęt sowieckich, jak i w roku 2019. nawiązało się wyraźne zbliżenie amerykańsko-polskie. A to rządowi Izraela nie mogło się podobać. Kolejne rządy Izraela wręcz wymuszają traktowanie swego kraju jako ukochanego beniaminka USA. Polacy są trochę siermiężni w polityce zagranicznej, więc by zdyskredytować konkurencję wystarczyło oskarżyć ich o dziedziczny antysemityzm. Sztuczka prosta, wręcz prostacka, ale wpada w ucho, zwłaszcza tym, którzy wolą myśleć o własnym interesie. Czyli znacznej części amerykańskich elit politycznych.
Drugim pechem Israela Katza jest fakt, że cytowany Icchak Szamir startował do kariery politycznej jako jeden z przywódców organizacji terrorystycznej, tzw. grupy Sterna, która zaproponowała Hitlerowi sojusz polityczno-militarny przeciwko Anglii za powołanie państwa żydowskiego w Palestynie. Gdyby, podobnie jak maestro dyplomacji izraelskiej pan Katz, zastosować totalne uogólnienie, czyli duży kwantyfikator, to można byłoby wyciągnąć z tego przewrotny wniosek. A to mianowicie, że Izraelici nawiążą sojusz nawet z diabłem, jeśli będzie to w interesie Izraela. Trochę to nawet uprawdopodabnia równoczesne migdalenie się do tak ostro rywalizujących krajów, jak Stany i Rosja. No, ale nie jesteśmy rasistami i nasze spostrzeżenie przypisujemy tylko niektórym izraelskim politykom. Może minister Katz kocha Rosję i przez dowalenie prawicującej Polsce, po odbiciu jej od USA, chce ją podać Putinowi na tacy? Dwie pieczenie na jednym ogniu, kto wie...
Wracając do Szamira, według "Gazety Wyborczej", zarzekał się on za życia, iż zdanie o "antysemityzmie Polaków wyssanym z mlekiem matki" wyrwano z kontekstu już po wywiadzie dla "Jerusalem Post”. Znowu ten fatalny kontekst, zupełnie jak u Netanjachu i Katza. Jednak faktem jest także, iż ojciec Shamira był hitlerowskim kolaborantem. Podziemna polska partyzantka karała śmiercią Polaków, którzy donosili na gestapo. Szlomo Jeziernicki, czyli ojciec Szamira, za eksterminację rodaków rękami Judenratu zasłużył przynajmniej na zemstę Żydów z getta, którym współzarządzał. Części Żydów z miasteczka Różana udało się rozproszyć po okolicy, więc dawni przyjaciele tego zaprzysięgłego syjonisty mogli wydać wyrok na zdrajcę. Stanowi to znacznie bardziej logiczne wyjaśnienie niż hipoteza Szamira, że uczynili to Polacy. Których, jeszcze za okupacji sowieckiej z tego przygranicznego terenu Sowieci masowo deportowali do syberyjskich łagrów lub na kazachskie stepy. (sjw)
26.09.2018
Bój agentury o krwawy Majdan
Podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim wydalona z Polski i UE ukraińska szefowa Fundacji Otwarty Dialog (FOD) Ludmiła Kozłowska w mocnych słowach opowiadała o naruszeniach praworządności, cenzurze i propagandzie w kontrolowanych przez rząd mediach i prześladowaniach ruchów obywatelskich.
Kozłowska wyraziła zaniepokojenie, że polski rząd usiłuje rozmontować Unię Europejską od środka. Guy Verhofstadt podziękował jej za odwagę, że zdecydowała się opowiedzieć o tym, co naprawdę dzieje się w Polsce (onet.wiadomości)
Komentarz: György Schwartz w 1936 roku, wraz z żydowskimi rodzicami, zmienił nazwisko na Soros. Parę lat później jego ojciec załatwił mu w czasie niemieckiej okupacji fałszywe papiery na nazwisko katolika Janosa Kissa. Wraz z hitlerowskim kolaborantem młody Schwartz, vel Soros, vel Kiss, zajmował się konfiskatą majątku Żydów, którzy zostali wywiezieni do niemieckich obozów zagłady. W 1947 roku siedemnastoletni George Soros wyjechał do Londynu i za drugim podejściem został studentem prestiżowej London School of Economics. Jedyną firmą, która go chciała zatrudnić był bank inwestycyjny Singer & Friedlander.
Jako znany spekulant giełdowy dorobił się na swoim procederze 25. miliardów dolarów, jednak wcześniej był ścigany przez amerykańskie służby specjalne. Niektórzy sądzą, że otrzymał wtedy utimatum - wolność za tworzenie parawanu w obalaniu niechcianych rządów, albo długoletnie więzienie. Niektóre państwa tworzą takie "słupy", gdy nie chcą być wiązane z nielegalnymi, międzynarodowymi akcjami. Trudno w tej sytuacji ocenić, czy majątek Sorosa należał do niego, czy tylko nim zarządzał. Trudno bowiem uwierzyć, że tak sprytny biznesmen wyrzuca prawie 20 mld dolarów na niedopuszczenie do elekcji Georga Busha, czy promocję Hilary Clinton. Trzeba jednak przyznać, że w tej serii nieudacznictwa udało mu się jednak zorganizować ukraiński Majdan i dzięki wysiłkom osadzonych tam oligarchów ma szansę wycisnąć z Ukrainy godziwą rekompensatę.
A co ma z tym wspólnego Fundacja Otwarty Dialog (FOD) i niejaka Ludmiła Kozłowska? Fundacja ta w oparciu o dotacje Sorosa i agenturę bratnich sił brukselsko-berlińskich dążyła do wzbudzenia chaosu w Polsce, by zaszczepić tu Majdan i obalić prawicowy rząd Prawa i Sprawiedliwości. Polskie władze twierdzą, że wsparcie tej hybrydowej wojny z rządzącą prawicą uzyskano także z Kremla. Byłby to nie pierwszy przypadek zjednoczenia wysiłków Niemiec i Rosji przeciwko demokratycznym przemianom w Polsce. Najeźdźcy z tych krajów udaremnili drugą w świecie po amerykańskiej postępową Konstytucję 3 Maja z 1791 roku, a we wrześniu 1939 roku hitlerowscy socjaliści i sowieccy komuniści ponownie podzielili się Polską. Pod niemieckim parasolem rozkwitała Ukraińska Armia Powstańcza, która jako jedna z sojuszniczych korpusów Hitlera wymordowała 200 tysięcy Polaków, by stworzyć wymarzony lebensraum dla Ukraińców. Teraz oligarchiczna władza z Kijowa, traktująca tych bandytów jako bohaterów narodowych, przysyła do Polski emisariuszy Sorosa, a gdy ci wpadną w tarapaty, niemieccy politycy w Berlinie i Brukseli wyciągają natychmiast pomocną dłoń. Należy się obawiać, że w Berlinie i w paru jeszcze stolicach pod fałszywymi barwami misjonarzy internacjonalizmu, rozkwita wciąż ta sama nazistowska spółka. (sjw)
31.08.2018
Polska jako harcownik bitewny?
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" amerykański politolog i założyciel agencji Stratfor George Friedman wypowiedział się na temat alternatywy i wiarygodności więzi transatlantyckiej po tym, gdy Donald Trump nazwał NATO przeżytkiem. (...) Na pytanie o możliwość przesunięcia wojsk amerykańskich z Niemiec do Polski, Friedman odpowiada: "Wojsk nigdy nie lokuje się zaraz za linią frontu, gdzie są narażone na zniszczenie przez wroga. Raczej trzyma się je w obwodzie, aby w razie potrzeby przesunąć do przodu. Dodał, że dla wojskowych nie liczy się, "ilu amerykańskich żołnierzy stacjonuje dziś w Polsce, tylko ilu może zostać tam przesuniętych w ciągu kilku tygodni". (onet.wiadomosci)
Komentarz: Z wypowiedzi G. Friedmana wynika niedwuznacznie kilka ciekawych konsekwencji, o ile nie jest ona sprytnym kamuflażem. Myślę jednak, że oddaje ona z grubsza cele waszyngtońskich strategów.
Po pierwsze, Polskę i Rumunię wybrali sobie jako "linię frontu", czyli miejsca bezpośredniej konfrontacji militarnej z Rosją. Dlatego Amerykanie tak wzdragali się przed umieszczeniem większych jednostek bojowych w tych rozległych terytorialnie krajach, bo znalazłyby się "zaraz za linią frontu" i byłyby, jak mówi Friedman "narażone na zniszczenie przez wroga".
Po drugie, przesuwanie większych jednostek "w ciągu kilku tygodni", świadczy nie o gotowości niesienia pomocy, ale raczej o planie targowiska w stylu Ribbentrop - Mołotow, czy obecnych targów o ustanowienie ładu politycznego w Syrii. Przy potencjale Rosji podbicie któregokolwiek z krajów ościennych nie jest kwestią miesięcy, tak więc odległy termin podany przez Friedmana definiuje amerykańską pomoc jako oczywistą iluzję.
Po trzecie, sytuacja Polski i Rumunii jako potencjalnego pola konfrontacji z Rosją, gdy powoli wygasa wojna w Afganistanie oraz Syrii, ma polegać jak z tego wynika na roli "bohaterskich ofiar". Być może da się przy tym coś utargować dla USA na wzór konferencji w Teheranie i Jałcie. W końcu polskie armie też walczyły wtedy u boku Aliantów, a mimo to bez mrugnięcia okiem sprzedali oni Polskę Stalinowi.
Tak więc, warto chyba zachować wstrzemięźliwość w odgrywaniu roli harcownika na przedpolu bitwy. Przebiegli oligarchowie władający Ukrainą nie zdecydują się na otwarty konflikt z Rosją, więc linia frontu znajduje się w bezpiecznej odległości od Polski i reszty Europy Zachodniej. Zaś "niezbędność Polski i Rumunii do powstrzymywania Rosji", to miraż, którym wabi Friedman licząc na próżność i potrzebę uznania przez polityków z zaścianka Europy. Przypomina to historię wolnych amerykańskich Indian, którym zaoferowano whisky, świecidełka i stare strzelby. Co było dalej, szkoda strzępić język. (sjw)
02.08.2018
Temida na barykadach
Dzisiaj sędziowie SN zdecydowali o zawieszeniu niektórych przepisów ustawy autorstwa PiS i skierowaniu pięciu pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE. Kancelaria Prezydenta RP wydała oświadczenie w tej sprawie. "W ocenie KPRP, dzisiejsze działanie Sądu Najwyższego, polegające na zawieszeniu stosowania niektórych przepisów ustawy o SN, nastąpiło bez prawidłowej podstawy prawnej i nie wywiera skutków wobec Prezydenta RP, ani jakiegokolwiek innego organu" - napisano w oświadczeniu.
Opinie na forum (z drobnymi skrótami i korektą ortograficzną):
* Jesteśmy przekonani, że nasze stanowisko jest zgodne z prawem - przekonywał Laskowski." Panie pseudo sędzio, zgodne z jakim prawem? Prawo w Polsce jest skodyfikowane i dzieli się na artykuły i paragrafy, dlaczego nie wskazał pan tych zapisów prawa, na jakie się pan powołuje? Teraz już rozumiem, dlaczego w historii Polski zdarzyły się rozbiory i okupacje! To dzięki takim ludziom jak pan, którzy są gotowi zdradzać, szkodzić Polsce i służyć obcym za srebrniki.
* .nie potrzebujemy niemieckiego prawa w Polsce.....Mogę państwu przypomnieć jakie było w 39-45 r. (...) Dlaczego sądy polskie nie ścigają zbrodniarzy niemieckich, tylko kolaboruja z Niemcami, tak jak robi to Pani Gersdorf i inne organizacje komuszych sędziów. Ci donosiciele w togach nie mają honoru, godności. Powinni być pozbawieni na mocy przepisów o zawodzie etatów i emerytury.
* Bardzo dobrze się stało, bo po sporze o TK średnio inteligentna małpa - więc i każdy leming - wie, że jedynie polski Trybunał Konstytucyjny jest sądem nad prawem, że tylko publikacja jego wyroku w dzienniku w którym został opublikowany uniewaznia w całości lub części akt prawny. Nie może tego czynić ani SN, ani tym bardziej Trybunał Sprawiedliwości UE! (wiadomości.onet.pl)
Komentarz: Należy sądzić, że fala upałów zrewolucjonizowała odsuniętych od władzy baronów najwyższego sądownictwa w Polsce. Niestety, po ujawnieniu, iż zastępca urlopowanej pierwszej prezes Sądu Najwyższego walczył z opozycją polityczną podczas stanu wojennego. brakuje amunicji do ich obrony.
Stan wojenny u schyłku PRL ujawnił dość selektywnie, którzy partyjni i bezpartyjni donoszą na innych i niszczą ich życie, zarówno w osobistym, jak i zawodowym wymiarze. Byli lepsi i gorsi, bywali nawet ludzcy prokuratorzy, esbecy i sędziowie. Inni kręcili się pod wpływem sił władzy, jak przysłowiowe g...no w lejku i upadali coraz niżej. Po latach mamy duży komfort i mimo tego, że dużo dokumentów uprzątnęły poszczególne ekipy, to sporo jeszcze zostało, gdzieś na dolnych półkach. Zaraz po przewrocie ustrojowym porządek robiła ekipa sprzątająca Geremka i Michnika, potem kolejne szuflady ginęły w wypożyczalni Lecha Wałęsy, i tak dalej i dalej. Zapewne kilkuset, a może kilka tysięcy drani uniknęło osądu.
Zachowanie nawet wielu uznanych opozycjonistów też nie było krystalicznie czyste. Władze zbierały na nich haki, szantażowały i korumpowały. Władza i jej podręczni prowadziła swoją grę, a przeciwnicy ustroju wspomagani duchowo i materialnie przez Reagana i JP II - swoją. Ci drudzy byli potężniejsi, bo system sowiecki się już sypał. Wtedy to zawarto wiele deal-ów, bo tych sędziów na najwyższych stołkach obsadzali nie tylko reprezentanci PRL, ale także rządy obecnych mocarzy w Unii. Byliby głupkami, gdyby nie wykorzystali słabości upadłego w latach 89-92 państwa polskiego. Teraz ci sędziowie i wyzwoleni przez nich czeladnicy odwołują się do swoich patronów.
Przyznam, że miałbym większe zaufanie do sędziów mianowanych w wyborach powszechnych. Nie ze względu na mądrość ludu, ale jego rozsądek. Od sędziów w UE wiele zależy, na przykład, czy pilnują narodowego, czy ... cudzego interesu. Tak jak to robią sędziowie w Niemczech, Norwegii, czy Francji. (sjw)
05.07.2018
Prosto z dzióbka Konstytucji
We wtorek w SN było 73 sędziów, spośród których 27 ukończyło 65. rok życia. Z kolei spośród tych sędziów oświadczenia dotyczące woli pozostania na stanowisku z powołaniem na podstawę prawną nowej ustawy o SN złożyło dziewięciu sędziów. Natomiast w siedmiu kolejnych oświadczeniach sędziowie powołali się bezpośrednio na Konstytucję RP, nie dołączyli także zaświadczeń o stanie zdrowia. Oświadczenia nie złożyła I prezes SN Małgorzata Gersdorf, która już ukończyła 65. rok życia. (onet.wiadomości)
Komentarz: Sędziowie Sądu Najwyższego wydają się być dotknięci chorobami geriatrycznymi. M.in. sądzą, że pracują w Trybunale Konstytucyjnym. Dlatego wciąż wprost odwołują się do konstytucji uchwalonej w 1997 roku pod skrzydłami Aleksandra Kwaśniewskiego napisanej pod dyktando Brukseli. Za to kompletnie im w swoim czasie nie przeszkadzało, gdy Platforma łamała tąż samą Konstytucję mianując "sędziów futurystów" do Trybunału Konstytucyjnego.
Tak więc jedni drugim słusznie mogą teraz wytykać łamanie konstytucji, tym bardziej, że nie ma chyba bardziej niedołężnie sfomułowanego tekstu niż dzieło życia p. A. Kwaśniewskiego. Uczciwie mówiąc za formułki nie on odpowiada, bo zapewne dyktowali je unijni biurokraci, stąd wewnętrzne sprzeczności. Podobnie wyszło im z Kartą Praw Podstawowych, o czym pisałem już dawniej (tekst w dziale Archiwum Podstaw Polityki Nowej Meduzy).
Generalnie chodziło o to, by zarówno Trybunał Konstytucyjny, jak i Sąd Najwyższy, stały na straży praw dyktowanych z Brukseli i Berlina. Stąd 6-letnia kadencja I-go prezesa Sądu, by zapanował nad legislacją, jeśli naród się pomyli i wybierze na 4-lecie partię nieposłuszną wobec Bruksy.
Z dużą lubością przysłuchuję się wywodom prawników, iż 6-letnia kadencja p. Prezes wynika bezpośrednio z Konstytucji. Wynika z tego, że cokolwiek owa Prezes by zrobiła lub nie zrobiła, to i tak owym pierwszym prezesem być musi. Nie chcę Jej podpowiadać, ale z tej karykatury konstytucji wynika, że może nawet wziąć kałasznikowa i ostrzelać Pałac Prezydencki. Według prawników z TVN-u nikt Pani Prezes nie może odebrać immunitetu i może strzelać jeszcze ze dwa lata. Ma akurat urlop, niech się więc kobieta odpręży po ostatnich spięciach i stresach. Zgodnie z Konstytucją p. Gersdorf należy do wyższej kasty stojącej ponad prawem i nic wam pańszczyźniane barachło do tego. (sjw)
17.06.2018
Konstytucyjne łamanie mózgu
By stworzyć konstytucję, której nie trzeba byłoby łamać, Pan Prezydent Andrzej Duda zadał narodowi przedreferendalne 15 pytań. Chciał, nie chciał, ale odpowiem.
1. Czy jest Pani/Pan za uchwaleniem a) nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej?; b) zmian w obowiązującej Konstytucji RP?
Odpowiedź c. Należy uchwalić prawdziwą konstytucję. Taką gdzie będzie jasno określone, co jest prawem obywatela, a co zaprzaństwem, czy zdradą Polski. Obecnie nie wiadomo.
2. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem do Konstytucji RP obowiązku przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego, zatwierdzającego zmiany Konstytucji?
Jeśli w Sejmie istnieje kwalifikowana większość, to referendum jest zbędne. Jeśli nie ma takiej, to referendum może być jedyną szansą na zmianę złego prawa.
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem do Konstytucji RP obowiązku przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego w sprawach o istotnym znaczeniu dla Państwa i Narodu, jeśli z takim żądaniem wystąpi co najmniej 1.000.000 obywateli?
Milion brzmi dumnie, ale czemu nie jednostki, ale - mądrzejsze. Zbytnio idziemy na masę, a nie w stronę sensu.
4. Czy jest Pani/Pan za odwołaniem się w preambule Konstytucji RP do ponadtysiącletniego chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy jako ważnego źródła naszej tradycji, kultury i narodowej tożsamości?
Należy się także odwołać do dziedzictwa przedchrześcijańskiego oraz idei postchrześcijańskich. Chrześcijaństwo jest dobrem ideologicznym, ale nie jedynym.
5. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym zagwarantowaniem szczególnego wsparcia dla rodziny, polegającego na wprowadzeniu zasady nienaruszalności praw nabytych (takich jak świadczenia „500+”)?
Umieszczenie detalicznych praw socjalnych w konstytucji paraliżuje politykę socjalną zamiast nią sterować. Jest z tym problem, bo faktycznie różne liberalistyczne harpie czyhają, by to zlikwidować.
6. Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP szczególnej ochrony prawa do emerytury dla kobiet od 60 roku życia, a dla mężczyzn od 65 roku życia?
Zależy, ile ta emerytura ma wynosić. Jeśli niewiele, to może być gwarancją nadprodukcji proszalnych bab i dziadów.
7. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej?
A jeśli przekształci się w związek marchii lub kalifatów, to mamy tam tkwić?
8. Czy jest Pani/Pan za zapisaniem w Konstytucji RP gwarancji suwerenności Polski w Unii Europejskiej oraz zasady wyższości Konstytucji nad prawem międzynarodowym i europejskim?
Niektóre prawa Unii są korzystne dla Polaków, inne niszczą nas. To samo z konstytucją darowaną nam przez pana Aleksandra Kwaśniewskiego.
9. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w NATO (Sojuszu Północnoatlantyckim)?
A jeśli NATO podejmie misje wojenne na wschodzie Europy? W końcu gdzieś muszą testować nowe typy broni, a w warunkach europejskich nie widać "lepszej" lokalizacji konfliktu.
10. Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP szczególnej ochrony polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego Polski?
No, a co z bezpieczeństwem zdrowotnym, inwestycyjnym, czy oświatowym? Konstytucyjny lud ma być ciemny, czy oświecony?
11. Czy jest Pani/Pan za wzmocnieniem w Konstytucji RP pozycji rodziny, z uwzględnieniem ochrony obok macierzyństwa także ojcostwa?
Chronić trzeba nie tylko prawa rodziców, ale i praw dzieci. Przed totalitarnymi tendencjami wychowawczymi, a z drugiej strony patologiczną agresją, niedojrzałością i brakiem rozsądku. Czasami trzeba chronić dorosłych i dzieci przed ich własną głupotą. Empatycznie i z wyczuciem.
12. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjną ochroną pracy, jako fundamentu społecznej gospodarki rynkowej?
Ochrona pracy dla Polaków - jak najbardziej. Niestety w Unii, jak i obecnie w Polsce, rządzi prymitywny kapitalizm i jego ochrona wiązałaby się z utrwaleniem nieludzkiego systemu.
13. Czy jest Pani/Pan za wzmocnieniem kompetencji wybieranego przez Naród Prezydenta w sferze polityki zagranicznej i zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi Rzeczypospolitej Polskiej?
Mechanizm doboru doradców przez Pana Prezydenta nie pozwala optymistycznie myśleć o zwiększeniu Jego kompetencji.
14. Czy jest Pani/Pan za przyznaniem w Konstytucji RP gwarancji szczególnej opieki zdrowotnej kobietom ciężarnym, dzieciom, osobom niepełnosprawnym i w podeszłym wieku?
Szczególna opieka należy się wszystkim Polakom. Jak by się chciało, to by się dało. Trzeba byłoby jednak pomyśleć systemowo, a to chyba za trudne...
15. Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP podziału jednostek samorządu terytorialnego na gminy, powiaty i województwa?
A nie można wymyślić czegoś lepszego od tych wylęgarni nepotyzmu?
(sjw)
06.06.2018
Fake news ambasador US
Podczas przesłuchań w komisji spraw zagranicznych Senatu, Georgette Mosbacher została zapytana, czy wie, co się dzieje w kwestii antysemityzmu w Europie Wschodniej. Kandydatka na ambasadora w Warszawie odpowiedziała twierdząco. - Niestety został on [antysemityzm] wywołany przez prawo dotyczące Holokaustu, które Polska niedawno uchwaliła - powiedziała Georgette Mosbacher, dodając, że będzie współpracować z polskimi władzami, by tego typu zapisy nie pojawiały się w kolejnych ustawach. (onet.wiadomości)
Komentarz: Rozumiem oburzenie polskiej opinii publicznej i polskiego rządu, ale warto zwrócić przy tym uwagę na dwa aspekty tej sprawy.
Pierwszy aspekt z zakresu PR, to współbrzmienie słów nowo zatwierdzonej reprezentantki Stanów Zjednoczonych z ambasador Izraela Anną Azari. Obie ostro walczą w sferze propagandy politycznej o bezkarność przypisywania zbrodni nazistowskich III Rzeszy narodowi lub państwu polskiemu. Byłby to bowiem mocny punkt zaczepienia roszczeń reparacyjnych, jeśli udałoby się uzasadnić współwinę Polaków w holocauście. Tak więc obie panie grają do jednej bramki i można rzec "strzeż nas Boże od takich sojuszników".
Nawet w najgorszych czasach stalinowskiego terroru ambasador sowiecki w Warszawie nie pozwoliłby sobie na tak jaskrawe publiczne oczernianie Polaków. Czyżby "trumpowskie" Stany Zjednoczone mogły sobie pozwalać na więcej?
Drugi aspekt jest głęboko merytoryczny i wymaga głębszego zbadania pewnej opcji historycznej. Chodzi o to, czy możliwa była ewakuacja kilku milionów Żydów środkowoeuropejskich przed ich przemysłową anihilacją w niemieckich przedsiębiorstwach typu Auschwitz. Jak pokazały przykłady z Węgier, Rumunii i innych krajów, nawet w w latach 40-tych minionego wieku taki deal z hitlerowskimi władzami był możliwy. Należy sądzić, że kilka miliardów dolarów nie tylko uratowałoby parę milionów Żydów, ale także honor bogatej Ameryki. Kurier polskiej partyzantki Jan Karski przedarł się do USA, by przekazać rządowi USA plany niemieckich zbrodni przeciwko Żydom. Jednak zarówno prezydent Roosevelt, jak i elita żydowskiej diaspory, nie chcieli jakoby temu wierzyć. Ba, za bardzo nie chcieli też tego słuchać. Czy można dać wiarę, że czołowe mocarstwo ówczesnego świata nie wie co się dzieje w objętej wojną Europie? Z jego wywiadem oplatającym już wtedy cały glob? Nie dajmy sobie wmówić takich bredni. Prawdopodobne jest to, że ustawa Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST) nr 447 ma na celu przykryć zbrodnicze zaniechanie Ameryki.
Co należy robić w przypadku, gdy bezdyskusyjną ofiarę hitleryzmu, stalinizmu i banderyzmu próbuje się bezpodstawnie obciążyć winą za ich zbrodnie? Odpowiedź narzuca się sama - zmienić sojusze. Skrajnym idiotyzmem bowiem byłoby inwestować w sojusz z tymi, którzy próbują nas pozbawić dobrego imienia i do tego okraść. (sjw)
08.03.2018
Degradacja okazjonalnie polityczna
Ustawa o pozbawianiu stopni wojskowych - również pośmiertnie - ma dotyczyć osób, które "sprzeniewierzyły się polskiej racji stanu". Chodzi na przykład o gen. Wojciecha Jaruzelskiego i gen. Czesława Kiszczaka - członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. (http://www.tvn24.pl)
Komentarz: Osobiście nie mam zastrzeżeń do ogólnej formuły tej ustawy, jeśli potraktujemy to "sprzeniewierzenie" bez zawężania tego do oficerów z okresu PRL. Owo sprzeniewierzenie dotyczyć może przecież równie dobrze współczesnych aktów zdrady państwa polskiego, korupcji w przetargach zbrojeniówki, czy choćby molestowania seksualnego. Te ostatnie niszczą morale żołnierzy i podkopują zaufanie do dowódców, tak więc mogą przynieść nawet większe straty niż szpiegostwo.
Mam jednak dość istotną wątpliwość w związku z narracją premiera Morawieckiego, ministra Błaszczaka, czy b. ministra Macierewicza. Mówią oni o tym, że państwo polskie było w okresie PRL-u niesuwerenne, praktycznie pozbawione atrybutu wolnego wyboru decyzji politycznych. To całkowita prawda, choć to samo złośliwi mogą mówić o naszym statusie w ramach Unii Europejskiej, czy obecnych relacji z USA, czy Izraelem. Jednak zrównanie statusu PRL ze statusem Vichy nie wydaje się być szczęśliwe.
Po pierwsze, osąd marszałka Petaina i części kolaborantów miał miejsce tuż po wojnie. Potem praktycznie zamknięto sprawę, by nie psuć państwa i jego instytucji. A także, by ocalić liczne w przypadku Francji kolaboranckie elity przed samosądem "ludowym".
Po drugie, wojsko w okresie peerelowskim przechodziło ewolucję. KBW walczyło do lat 50-tych nie tylko z "wyklętymi", ale z bandami UPA i bandami zwykłych dezerterów z AK oraz innych formacji. Zaś cel WRON przedstawiano jako próbę ocalenia kraju przed chaosem i interwencją bratnich armii, czyli powtórki z Dubczeka. Do dzisiaj nie mamy pewności, czy nie spełniłby się najgorszy scenariusz.
Mogę zgodzić się, że nie wszystkie stopnie generalskie z PRL-u można "nostryfikować" w RP. Jednak degradacja za działalność prawnie dopuszczalną w PRL wymaga, moim zdaniem, dowodu prawnego, a nie tylko osądu politycznego. Kryteria polityczne ulegają częstym zmianom nieraz w ciągu kilku lat, tak więc budowanie na nich morale wojska jest błędem strategicznym. Przyczynić się on może do promocji politycznych miernot i cwaniaków, a nie dowódców z prawdziwego zdarzenia. (sjw)
02.03,2018
Za nasze pieniądze
W związku ze zmniejszeniem przez Rosję przesyłu gazu rurociągami tranzytowymi przez Ukrainę do odbiorców na zachodzie Europy władze w Kijowie wprowadziły ograniczenia w spożyciu tego surowca. Zalecono m.in. wstrzymanie do 6 marca nauki w placówkach oświatowych i zmniejszono dostawy gazu dla przedsiębiorstw.
* Rosja zmniejszyła przesył gazu na Ukrainę o 20 proc. - podały władze w Kijowie;
(...)
* Naftohaz zaapelował do obywateli o obniżenie temperatury w domach, "by rosyjski szantaż się nie udał";
* KE zadeklarowała, że jest gotowa mediować między Rosją a Ukrainą;
* PGNiG w trybie pilnym zwiększył dostawy gazu na Ukrainę (onet wiadomości)
Komentarz: Dla prostego czytelnika po studiach z komunikatu wynika co następuje:
- Rosja zmniejszyła przesyłkę gazu do odbiorców na Zachodzie Europy. Czyżby "spożycie" tego surowca na Ukrainie miało miejsce po przeniesieniu tego kraju do Zachodniej Europy?
- Komisja Europejska nie chce mediować za żadne skarby z Polską, a tu proszę jaka wyrywna!
- Dlaczego PGNiG nie wysłuchał apelu Naftohaz, "by rosyjski szantaż się nie udał"? Przecież wygląda to na promoskiewski sabotaż w wykonaniu PGNiG!
- Za czyje pieniądze PGNiG w trybie pilnym zwiększył dostawy gazu na Ukrainę?
Czy zabiorą znowu tylko emerytom, czy d...pną wszystkich polskich klientów?
Rozumiemy, że probanderowski reżim jest ukochanym beniaminkiem Zjednoczonej Prawicy, więc chce go utrzymać za wszelką cenę. Tylko za jakie grzechy musimy za to płacić z własnej kieszeni? (sjw)
21.01.2018
Nutka niepewności
RIA Novosti pisze, że niedawno w Radiu Szczecin Paweł Brzezicki, szef Polskiej Żeglugi Morskiej zapowiedział, że w polskiej flocie mogą pojawić się statki o nazwach "Lwów", "Tarnopol" i "Wilno", czyli miast, które w przeszłości były w granicach naszego kraju.
Agencja podkreśla, że polska nostalgia za Kresami – terenami należącymi dziś do Ukrainy, Białorusi i Litwy – "od zawsze budziła niepokój sąsiadów": "I choć na szczeblu oficjalnym polscy urzędnicy wielokrotnie stwierdzali, że nie ma żadnych roszczeń terytorialnych wobec innych krajów, praktyczne działania Warszawy wskazywały na niezaprzeczalny smutek nad dawnymi ziemiami". (onet.wiadomości)
Komentarz: Polska ma współcześnie trzy realne punkty oparcia.
Po pierwsze, Niemcy - pod przykrywką Unii Europejskiej. Pozytywem takiego sojuszu jest mocna gospodarka Niemiec i dobre stare wzorce organizacji pracy, szacunku dla nauki i kultury życia codziennego. Negatywami są: kryptoautorytarny system polityczny, "kolonizowanie" gospodarki słabszego partnera, dążenie do ustanawiania posłusznych rządów w krajach europejskich, szybko narastający wskaźnik roszczeniowo nastawionej ludności islamskiej, brak rekompensaty za Polocaust w II Wojnie, no i relikt posthitlerowskiego prawa - odebranie ludności polskiej w Niemczech statusu mniejszości.
Po drugie, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Pozytywem sojuszu są tradycje, a więc Pułaski, Kościuszko, polskie dywizjony broniące Londynu, amerykańskie poparcie dla granic Polski po I Wojnie Światowej, duży wkład Polaków w demograficzną i gospodarczą mapę Stanów, a obecnie i Wielkiej Brytanii, szansa na inwestycje i współpracę w problematyce obronnej. Negatywami są: angażowanie Polski w (militarną) światową politykę Stanów Zjednoczonych, mieszanie się (podobnie jak Niemcy) lobby liberalnego USA w personalną politykę Warszawy, traktowanie Polski przez koncerny amerykańskie wyłącznie jako rynku zbytu.
Po trzecie, Rosja, która pod autorytarnymi rządami Władymira Putina znowu powstała z kolan. Kraj ten przypomina trochę "Wańkę-wstańkę", upada i powstaje z popiołów. Podbijali go Tatarzy, na moskiewskim Kremlu rezydował polski hetman, Napoleon też pobyłby tam dłużej, gdyby nie rosyjska sroga zima. Podbiła go także na kilkadziesiąt lat międzynarodowa banda lewaków, która w zemście za powstrzymanie ekspansji na Europę w 1920 r,, odebrała Polsce ćwierć wieku później Wilno i Lwów. Banda ta z komunizmem typu chrystianistycznego, lub socjalizmem utopijnym bądź demokratycznym, nic nie miała wspólnego poza szyldem i garścią wytartych komunałów.
Jakie byłyby korzyści z sojuszu z Rosją (na zasadach partnerskich): restauracja stosunków handlowych, wzajemne inwestycje przemysłowe, korzystniejsze ceny za paliwa, znaczny rozwój turystyki, broń za przyzwoite pieniądze, wymiana kulturalna, odblokowanie historycznej i "smoleńskiej" traumy, poczucie bezpieczeństwa. Negatywy są znane: niepewność stabilnego rozwoju systemu politycznego, niestabilność segmentów rosyjskiej gospodarki, wreszcie zaangażowanie Moskwy w konflikty światowe. Na dzisiaj sojusz jest nierealny. Na jutro pozostaje jednak nutka niepewności, szczególnie w świetle agresji realizowanej przez Niemcy za pomocą swoich "kreatur" (Richelieu) w Unii Europejskiej.
Wracając zatem do nostalgicznego nazewnictwa okrętów, to nie widziałbym w tym nic złego, o ile nie uraża to uczuć innych narodów. Gdybyśmy nazwali statek "Polski Kreml" lub "Polski Lwów", byłoby to nawiązanie do prawdy historycznej, acz niemiłej dla części rosyjskich, czy ukraińskich patriotów. Tak samo jak nazwa niemieckiego lodołamacza "Stettin" dla Polaków. Jednak w tym trzecim przypadku poza językowym "zniemczeniem" nie ma mowy o jakimkolwiek niemieckim anektowaniu polskiego obecnie Szczecina. Tak więc rosyjska agencja Novosti niepotrzebnie się martwi, czy oddanie czci obywatelom Lwowa, Tarnopola, czy Wilna, przez całe wieki związanych z Polską, nie oznacza zamiaru aneksji tych miast. Równie dobrze moglibyśmy domagać się powrotu Berlina, czy Lipska, do słowiańskiej macierzy... (sjw)
12.11.2017
Biała Europa?
Podczas Marszu Niepodległości w dniu wczorajszym w Warszawie z okazji święta narodowego do kilkunastu tysięcy polskich flag grupka młodzieży wprowadziła ze sobą transparenty "Biała Europa", "Europa będzie biała albo bezludna", "Biała Europa braterskich narodów". Komentarze polskich dziennikarzy i polityków, wobec tych incydentalnych w końcu zdarzeń w morzu 60-tysięcznej demonstracji, były dość emocjonalne. Jedni mówili, że to zamierzona prowokacja liberalnej lewicy, inni, że zaczątki neofaszyzmu, jeszcze inni, że policja powinna reagować, tzn. wyrwać im te płachty z rąk. Minister w Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha stwierdził, że "nie można nazywać tysięcy polskich patriotów, którzy szli w Marszu, mianem nazistów", ze względu na kilka "niedopuszczalnych" transparentów. Mucha podkreślił jednocześnie, że osoby, które prezentowały takie transparenty, powinny być pociągnięte do odpowiedzialności. Przypomniał, że w Polsce obowiązuje zakaz propagowania haseł faszystowskich.
A co, o tym, napisali nasi przyjaciele w USA?
W oparciu o paszkwil współpracownicy Al Jazeera Natalii Ojewskiej niejaki Drew Hinshaw umieścił w "The Wall Street Journall" alarmujący artykuł, iż "Dziesiątki tysięcy Polaków maszerowało w sobotę w Warszawie w marszu w dzień niepodległości, zorganizowanym przez nacjonalistyczną młodzież, która walczy o czystą etnicznie Polskę, w której jest mniej Żydów i muzułmanów". Były rzecznik Hillary Clinton Jesse Lehrich pisze już o "60 tys. nazistów maszerujących w Warszawie". I tak z bełkotu niedowarzonych dziennikarzy narodził się komunikat, w którym stu lub dwustu młodzieńców zmieniło się w 60 tysięcy nazistów, a nieznana w Polsce freelancer-ka Natalia Ojewska podłączyła do tego jeszcze Żydów, by dostać się na gościnne łamy WSJ. Notabene, trzeba mieć nieźle porąbane w głowie, by pisać o czystej etnicznie Polsce z mniejszą liczbą Żydów i muzułmanów. Po pierwsze, żaden Polak nie połączy w jedno Żyda i muzułmanina, a po drugie wolą oni bogatsze kraje i występują w Polsce w nikłej reprezentacji, więc mniej oznaczałoby zero. Po trzecie, we współczesnej Polsce zdecydowanie mniej jest antyżydowskich Polaków, niż w USA antypolskich Żydów. Ciekawe zjawisko, ale to fakt.
A o co, w tym myślowym bałaganie medialnym, chodzi tak naprawdę?
Przyczyną buntów, wojen religijnych, rzezi i masakr na wielką skalę, jest nietolerancja przynajmniej jednej ze stron konfliktu. W Europie doszło do monstrualnego napływu imigrantów z Azji i Afryki wyznających różne odmiany islamu. Biednych i godnych współczucia.
Niczym nie przypominają oni jednak muzułmanów zasiedziałych w Polsce od wieków. Są oni radykalnie wrogo nastawieni wobec ateizmu i chrześcijaństwa. Dla ekstremistów islamskich "niewierny" jest śmieciem, którego według jego Allacha ma prawo sprzątnąć z tej Ziemi, jego żonę zgwałcić, a dzieci wykorzystać seksualnie i jak niewolników pogonić do pracy dla siebie. Rzecz jasna, zgodnie z Koranem ujawnia to we właściwym czasie i miejscu, np. w Państwie Islamskim.
Zetknięcie liberalnej Europy z islamistami tego pokroju powoduje na razie tylko konflikty lokalne, zaledwie miniterror, czyli terror na skalę odpowiadającą środkom posiadanym przez mikrokomórki ekstremistów. Używając terminologii z amerykańskich i zachodnioeuropejskich slumsów, wynika to z dużej przewagi zdechrystianizowanych lub chrześcijańskich "białasów" nad "śniadymi" lub "czarnoskórymi". Gdy jednak ta przewaga zanika, czy wskutek migracji, czy panicznej ucieczki "białasów" z dzielnic zamieszkałych przez muzułmanów, wówczas zaczynają tam działać takie prawa, jak w prawdziwym Państwie Islamskim. Nie bez przyczyny ci, których nie stać na separację od zislamizowanych dzielnic nie tyle odrzucają mit pokojowego współżycia z imigrantami, co przeżywają lęk o swoją przyszłość i los swoich rodzin. Tym bardziej, że, jak się okazało, nawet długotrwała integracja nie chroni przed "zdżihadowieniem" wyznawcy Allacha w dowolnej fazie życia, od młodzieńczej, aż po wiek dojrzały.
Tak więc, zanim nasi byli polscy Żydzi z nowojorskich pism liberalnych zaczną nas kamienować, niczym jakieś ladacznice z Judei, niech chwilę pomyślą, kto ich wpuścił w ten fakenews. Bliska współpracownica Al Jazeera.
12.11.2017
Biała Europa?
Podczas Marszu Niepodległości w dniu wczorajszym w Warszawie z okazji święta narodowego do kilkunastu tysięcy polskich flag grupka młodzieży wprowadziła ze sobą transparenty "Biała Europa", "Europa będzie biała albo bezludna", "Biała Europa braterskich narodów". Komentarze polskich dziennikarzy i polityków, wobec tych incydentalnych w końcu zdarzeń w morzu 60-tysięcznej demonstracji, były dość emocjonalne. Jedni mówili, że to zamierzona prowokacja liberalnej lewicy, inni, że zaczątki neofaszyzmu, jeszcze inni, że policja powinna reagować, tzn. wyrwać im te płachty z rąk. Minister w Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha stwierdził, że "nie można nazywać tysięcy polskich patriotów, którzy szli w Marszu, mianem nazistów", ze względu na kilka "niedopuszczalnych" transparentów. Mucha podkreślił jednocześnie, że osoby, które prezentowały takie transparenty, powinny być pociągnięte do odpowiedzialności. Przypomniał, że w Polsce obowiązuje zakaz propagowania haseł faszystowskich.
A co, o tym, napisali nasi przyjaciele w USA?
W oparciu o paszkwil współpracownicy Al Jazeera Natalii Ojewskiej niejaki Drew Hinshaw umieścił w "The Wall Street Journall" alarmujący artykuł, iż "Dziesiątki tysięcy Polaków maszerowało w sobotę w Warszawie w marszu w dzień niepodległości, zorganizowanym przez nacjonalistyczną młodzież, która walczy o czystą etnicznie Polskę, w której jest mniej Żydów i muzułmanów". Były rzecznik Hillary Clinton Jesse Lehrich pisze już o "60 tys. nazistów maszerujących w Warszawie". I tak z bełkotu niedowarzonych dziennikarzy narodził się komunikat, w którym stu lub dwustu młodzieńców zmieniło się w 60 tysięcy nazistów, a nieznana w Polsce freelancer-ka Natalia Ojewska podłączyła do tego jeszcze Żydów, by dostać się na gościnne łamy WSJ. Notabene, trzeba mieć nieźle porąbane w głowie, by pisać o czystej etnicznie Polsce z mniejszą liczbą Żydów i muzułmanów. Po pierwsze, żaden Polak nie połączy w jedno Żyda i muzułmanina, a po drugie wolą oni bogatsze kraje i występują w Polsce w nikłej reprezentacji, więc mniej oznaczałoby zero. Po trzecie, we współczesnej Polsce zdecydowanie mniej jest antyżydowskich Polaków, niż w USA antypolskich Żydów. Ciekawe zjawisko, ale to fakt.
A o co, w tym myślowym bałaganie medialnym, chodzi tak naprawdę?
Przyczyną buntów, wojen religijnych, rzezi i masakr na wielką skalę, jest nietolerancja przynajmniej jednej ze stron konfliktu. W Europie doszło do monstrualnego napływu imigrantów z Azji i Afryki wyznających różne odmiany islamu. Biednych i godnych współczucia.
Niczym nie przypominają oni jednak muzułmanów zasiedziałych w Polsce od wieków. Są oni radykalnie wrogo nastawieni wobec ateizmu i chrześcijaństwa. Dla ekstremistów islamskich "niewierny" jest śmieciem, którego według jego Allacha ma prawo sprzątnąć z tej Ziemi, jego żonę zgwałcić, a dzieci wykorzystać seksualnie i jak niewolników pogonić do pracy dla siebie. Rzecz jasna, zgodnie z Koranem ujawnia to we właściwym czasie i miejscu, np. w Państwie Islamskim.
Zetknięcie liberalnej Europy z islamistami tego pokroju powoduje na razie tylko konflikty lokalne, zaledwie miniterror, czyli terror na skalę odpowiadającą środkom posiadanym przez mikrokomórki ekstremistów. Używając terminologii z amerykańskich i zachodnioeuropejskich slumsów, wynika to z dużej przewagi zdechrystianizowanych lub chrześcijańskich "białasów" nad "śniadymi" lub "czarnoskórymi". Gdy jednak ta przewaga zanika, czy wskutek migracji, czy panicznej ucieczki "białasów" z dzielnic zamieszkałych przez muzułmanów, wówczas zaczynają tam działać takie prawa, jak w prawdziwym Państwie Islamskim. Nie bez przyczyny ci, których nie stać na separację od zislamizowanych dzielnic nie tyle odrzucają mit pokojowego współżycia z imigrantami, co przeżywają lęk o swoją przyszłość i los swoich rodzin. Tym bardziej, że, jak się okazało, nawet długotrwała integracja nie chroni przed "zdżihadowieniem" wyznawcy Allacha w dowolnej fazie życia, od młodzieńczej, aż po wiek dojrzały.
Tak więc, zanim nasi byli polscy Żydzi z nowojorskich pism liberalnych zaczną nas kamienować, niczym jakieś ladacznice z Judei, niech chwilę pomyślą, kto ich wpuścił w ten fakenews. Bliska współpracownica Al Jazeera.
30.10.2017
Terror państwowy Republiki Federalnej
Chcemy uniknąć drogi sądowej, ale być może nie będziemy mieli wyjścia - mówi Wirtualnej Polsce Ariel Żurawski, właściciel ciężarówki, która została wykorzystana do zamachu terrorystycznego w Berlinie.(...) twierdzi, że stracił nawet 100 tys. euro i nie wyklucza wejścia na drogę sądową przeciwko Niemcom. - Chcemy tego uniknąć, ale do tej pory słyszeliśmy, że nic więcej nam się nie należy. (finanse.wp.pl)
Komentarz: Marzę o tym, by napisać coś pozytywnego o rządzie Republiki Federalnej Niemiec. Z jednego powodu, by nie pisać w kółko w tym samym, negatywnym tonie. Niestety, od kilkunastu lat nic takiego nie przychodzi mi do głowy. W polityce wewnętrznej Niemiec byłoby nieźle, gdyby nie polityka zewnętrzna. A ta jest szalona, z zaledwie pozorami rozsądku. Owym pozorem jest głównie pani kanclerz Merkel, która robi dobre gospodarskie wrażenie i mniemam, że ze szkoleń politycznych w NRD wyciągnęła wszystko co najlepsze. I piszę to, tym razem bez ironii, bo najlepiej uczymy się na linii frontu. W Polsce też płk. Kukliński wyrósł na amerykańskiego szpiega, mimo, że ukończył Akademię Woroszyłowa, czyli Wojskową Akademię Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR. Tam powstawały najlepsze kadry, co widać zresztą na przykładzie Rosji. Stara prawda, że indoktrynacja działa wyłącznie na słabeuszy moralnych. Kanclerz Angeli nie złamała, ani indoktrynacja komunistycznych "Młodych Pionierów", równie komunistycznego FDJ, czy face to face - towarzyszy radzieckich. Pod tym względem poczuwam się nawet do bratniej więzi z p. Kanclerz, gdyż po mnie również indoktrynacja komunistyczna spływała jak woda po gąsiorze. Prawicowa także, ale jak się wydaje nie dotyczy to Pani Merkel.
Porzućmy jednak wątki osobiste, bo tak naprawdę kanclerz Merkel jest frontmenem, a decyzje polityczne podejmuje kolektyw. Tak było za komuny, a przedtem w III Rzeszy (nie wierzmy, że wszystko zrobił Hitler), tak jest w neoliberalnej do bólu Republice Federalnej. Współczesny neoliberalizm nie odrzuca, w odróżnieniu od ojców liberalizmu, preferencji narodowościowych. On nimi manipuluje. Gdy to wygodne wpuszcza do Europy setki tysięcy, jeśli nie miliony, muzułmanów, by obniżyć koszty pracy narosłe wskutek niskiego przyrostu naturalnego. A także, by stworzyć półdarmową konkurencję dla, i tak taniej, siły roboczej z Europy Środkowo-Wschodniej. Rzecz jasna publikę indoktrynuje się imponderabilnymi prawami człowieka, uchodźcami z małymi dziećmi, gdy faktycznie 90 procent transportów przemycanych z tureckich obozów dla uchodźców stanowiły osoby 20-30 letnie płci męskiej, o dość "byczkowatej" obyczajności.
Po drugiej stronie zwierciadła rządu RFN, jak i w mentalności wielu niemieckich menedżerów, dostrzegam paniczny lęk przed dynamiką gospodarczą właśnie krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dla Polaków jako sztandarowy przykład jawi się tu Hans-Joachim Watzke, który walczył jak lew, by Polak nie zarabiał więcej niż Niemiec. Chodzi oczywiście o Borussię Dortmund i Roberta Lewandowskiego. Teraz Polak odbija to sobie w Bayernie, ale niesmak pozostał. Rządy Niemiec, Francji i Beneluksu, a więc twarde jądro Unii, próbują na gwałt utrącić dynamikę polskich transportowców, czy narzucić polskiej energetyce opartej na węglu, przejście na energetykę wiatrową. Co, by napełniło kieszenie niemieckich producentów, a podcięło korzenie rozwojowe Polski. I w tej kwestii jestem admiratorem eko-tez głoszonych przez kanclerz Merkel. Lecz muszę uczciwie stwierdzić, iż ekologiczne lekarstwo może uleczyć Niemcy mimo przejściowego osłabienia, zaś gospodarkę Polski - zablokować na dziesięciolecia. Kwestia niemożliwej skali transformacji.
A co ma z tym wspólnego polski przedsiębiorca Ariel Żurawski? A to, po pierwsze, że działa w zwalczanej przez dominatorów UE, branży polskich transportowców. Po drugie, kierowcę i równocześnie kuzyna p. Ariela, zabił w Berlinie dżihadysta, a firmową ciężarówkę z ładunkiem niemiecka policja przetrzymywała pod pretekstem śledztwa. Po czterech miesiącach skierowano ją do utylizacji. Może po to, by polscy śledczy nie włączyli jej do własnego dochodzenia?
Tak więc, mała firma Ariela Żurawskiego omal nie zbankrutowała. Wskutek rzekomego śledztwa, bo nie słychać, by mimo przewlekłości doprowadziło do jakichś odkrywczych wniosków. Można powiedzieć, że Ariel Żurawski jest drugą ofiarą berlińskiego dżihadysty, a także zakłamanej polityki rządu w Berlinie. (sjw)
27.10.2017
Konstytucja Hiszpanii a śmieszna Unia w rozkroku
Centroprawicowy rząd Rajoya zaproponował w ubiegłą sobotę, by - korzystając z art. 155 hiszpańskiej konstytucji - usunąć z urzędu szefa katalońskiego rządu Carlesa Puigdemonta i rozwiązać jego gabinet. Władze w Madrycie chcą też ograniczenia funkcji katalońskiego parlamentu i ogłoszenia w ciągu sześciu miesięcy przedterminowych wyborów w Katalonii, by przywrócić porządek konstytucyjny w tym autonomicznym regionie i zapobiec secesji.
Komisja Europejska odmówiła skomentowania piątkowych wydarzeń w Barcelonie. Rzeczniczka KE Mina Andreewa odesłała do wcześniejszych oświadczeń Komisji. Wcześniej w piątek na briefingu dla prasy przypomniała, że szef KE Jean-Claude Juncker wielokrotnie mówił, iż kwestia niepodległości Katalonii jest sprawą wewnętrzną Hiszpanii. (wiadomosci.onet.pl)
Komentarz: Problem w tym, że kilku krajom Europy grozi dezintegracja na tle dążeń do samostanowienia narodów. Oprócz Katalończyków, są jeszcze Baskowie, Szkoci, Małorosja, Bawaria, bałkański kogel mogel. Przyczyną są różnice kulturowe i poczucie krzywdy, że naród jest traktowany przedmiotowo i wyzyskiwany przez inny naród lub kastę, dominującą w danej wspólnocie. Tak więc Katalończycy i Baskowie nienawidzą Kastylijczyków, Szkoci Anglików, narody bałkańskie wszystkich pozostałych spośród siebie. Rosjanie zwani "Małorosjanami", wrzuceni przez Stalina do kotła narodowościowego zwanego potocznie Ukrainą, nienawidzą ekstremistów z ukraińskiej Galicji o nazistowskim rodowodzie ideowym. Rzecz jasna nie wyczerpuje to głębokich podziałów społecznych, które dodatkowo pogłębił najazd "dezintegracyjnych" islamistów sprowadzonych niby plaga egipska przez dominatorów Europy, czyli głównie kanclerz A. Merkel i prezydenta F. Hollande'a.
Bardzo symptomatyczna jest postawa Komisji Europejskiej, która odcina się od poważnych problemów Europy, a woli zajmować się tak marginalnymi kwestiami jak spory wokół postkomunistyczno-neoliberalnej konstytucji w Polsce. Łatwiej im nękać Polaków, niż Hiszpanów? (sjw)
22.09.2017
Krakus kontra góral
Od paru tygodni media, szczególnie opozycyjne, triumfalnie trąbiły o porzuceniu przez prezydenta Andrzeja Dudę roli kabaretowego Adriana. Odrzucił on dwie na trzy przedłożone mu przez PiS ustawy "sądowe" i zadeklarował, że sam te odrzucone zredaguje, by były zgodne z konstytucją. No tak, pomyślałem wówczas, sprytny Krakus wykiwał prostolinijnego górala. Najpierw dzięki Ziobrze zrobił karierę, a teraz odwdzięcza się swojemu byłemu mentorowi. Życiowe.
Nie dajmy się jednak zwieść wątkom osobistym, choć i one mogą mieć jakieś znaczenie. Otóż dzięki zabiegom PR, jako że prezydent wisząc nieustannie na billboardzie za nic praktycznie nie odpowiada, prezydent Duda osiągnął poziom popularności wczesnego Wałęsy, Kwaśniewskiego, czy Komorowskiego. Zapewne przebiegli doradcy, by wykorzystać ten rozdęty balonik, podsunęli mu profesora prawa i adwokata, a do tego byłego v-ministra Platformy Obywatelskiej, jako tego, który wprowadzi idealne zmiany do zawetowanych ustaw. Takie, które zachwycą rozwścieklonych i jednocześnie przerażonych sędziów. Które dadzą prezydentowi pełnię władzy nad cieniutką większością parlamentarną. Tak, by stał się on nie tylko języczkiem u wagi, ale wręcz demiurgiem, generalissimusem państwowej Temidy. A nie Adrianem, którego Prezes trzyma w przedpokoju.
Niestety ambicje doradców prezydenta Dudy nie uwzględniły jednego. Mianowicie, iż ów otrąbiony przez media najwybitniejszy prawnik w danej materii prof. Michał Królikowski okazał się adwokatem mafii paliwowej. Tej samej, którą wyłudziła od państwa polskiego, lekko licząc, 700 milionów złotych. I, że przyjął depozyt w wysokości jednego miliona na poczet kosztów obrony jednego z mafiosów, z czego potrącił dla siebie 200.000. Rzecz jasna obecnie owe media łykają jak pelikany zapewnienia mec. Królikowskiego, że nie wiedział, iż ten milion pochodzi z działalności przestępczej. Ot, uwierzył macherom od paliw jak naiwna nastolatka.
Należy przyznać, że pisanie ustaw pod oczekiwania mafii, to w III RP nie nowizna. Zaledwie parę lat temu mieliśmy aferę hazardową, przedtem aferę Rywina. Jednak prezydent Duda przebił wszystkich, gdyż promował w świetle jupiterów frontmena, który był jawnym adwokatem mafijnej szajki. Gdzie tam poprzednikom, którzy kryli się w cieniu grobowców nocną porą, czy załatwiali deal-e przegryzając ośmiorniczki u Sowy.
Co robić w tej sytuacji, gdy tłum doradców i funkcjonariuszy Pana Prezydenta nie raczył nawet rozeznać umocowań zawodowych p. Królikowskiego, nie mówiąc o wniosku o solidne prześwietlenie jego osoby przez służby specjalne. Tak się robi w każdym normalnym kraju, gdy powierzamy komuś ważne państwowe zadanie. Przykro mi, ale należy sądzić, że w tej sytuacji nie tylko nie powinno się przydzielać prezydentowi nowych uprawnień, ale czym prędzej należy zabrać te, które już posiada. Co będzie bowiem, gdy mafia napisze nam nową konstytucję, jeszcze gorszą niż konstytucja Pana Kwaśniewskiego. (sjw)
09.09.2017
POLOCAUST a REPARACJE
Niemiecki Związek Wypędzonych (BdV) uznał polskie roszczenia reparacyjne za pozbawione prawnego i moralnego uzasadnienia. Przewodniczący BdV Bernd Fabritius napisał w opublikowanym oświadczeniu, że żądania PiS są "celową prowokacją". (...) "Nasza nowsza wspólna historia obejmuje coś więcej niż tylko rozpoczętą przez Niemcy drugą wojnę światową i Holokaust, wskutek czego ucierpiała także Polska. Obejmuje krzywdę ucieczki i wypędzenia Niemców po drugiej wojnie światowej. Obejmuje też wiążące międzynarodowo-prawne umowy od końca wojny, aż do traktatu o dobrych stosunkach, niemiecko-polskiego traktatu granicznego i wstąpienia Polski do UE - podkreślił Fabritius, deputowany bawarskiej CSU do Bundestagu. (...)
Rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert powiedział wczoraj, że kwestia roszczeń jest zarówno prawnie, jak i politycznie ostatecznie uregulowana. (wiadomosci.onet.pl)
Komentarz: Trzy duże państwa ucierpiały najbardziej w wyniku II Wojny Światowej oprócz Chin na froncie dalekowschodnim. Polska - zaatakowana przez Wielkoniemiecką III Rzeszę, Rosja - która przechwyciła niemal połowę terytorium Polski w wyniku Paktu Ribbentrop-Mołotow, a wreszcie same Niemcy jako główny agresor, który chciał pożreć zbyt dużą zdobycz. Nie nauczyły go niczego liczne analogie ze świata zwierząt. Można rzec kolokwialnie - niewyuczalne bydlę, ale powiem delikatniej - osobnik specjalnej społecznej troski.
Warto zwrócić uwagę na to, że ów pakt Hitlera ze Stalinem miał raczej charakter rozejmu w obliczu podziału łupu jakim stała się napadnięta Polska. Po prostu dwa zmilitaryzowane totalitaryzmy zadecydowały przejściowo o swoim dobrosąsiedztwie. Na koszt podbitej Polski, gdzie równolegle Niemcy i Sowieci natychmiast zainicjowali straszliwy terror, grabież majątku narodowego i prywatnego, masową eksterminację i równie masowe wysiedlenia. Niemcy wchodzili do polskich mieszkań i wyrzucali rodziny z małymi dziećmi na zimny, jesienny bruk.
Według wpółczesnych oszacowań Polska straciła około biliona dolarów, co jest raczej kwotą niedoszacowaną, gdyż nie każdy akt kradzieży da się po przeszło półwieczu udokumentować. A przy tym co piąty obywatel Polski, a więc Żyd, Polak, Ukrainiec lub Białorusin, stracił życie, nieraz z całą rodziną. Tym ludziom nie dane było nigdy upomnieć się o jakiekolwiek odszkodowanie.
W kontekście holocaustu polskich Żydów (3 mln) i polocaustu Polaków (2,7 mln), a także strat w wyniku grabieży i zniszczeń wojennych, odrzucanie przez rząd Niemiec prawa Polaków do reparacji wojennych brzmi groteskowo i złowieszczo.
Rząd Niemiec bowiem tym samym faktycznie uznaje:
- bezkarność i prawo III Rzeszy do napaści na Polskę, jej totalne wyniszczenie i zagładę polskich obywateli;
- zasadność prawną strat terytorialnych Polski wskutek wszczętej przez Niemcy wojny;
- przesiedlenie niemieckich obywateli po II Wojnie jako akt jednostronnej krzywdy wyrządzonej rzekomo przez Polaków;
- ustalenia rekompensaty za straty bez bilateralnych uzgodnień, gdy zarówno Niemcy, jak i Polska, dopiero po 1989 roku uzyskały pełną suwerenność.
Tak więc Niemcy niestety znów utraciły pamięć i poczucie historycznej prawdy. Obecnie w Berlinie abstrahuje się już od tego co dokonała III Rzesza. Milczy się o tym, że o powojennych granicach przesądziły umowy w Jałcie i Teheranie między Rooseveltem, Churchillem i Stalinem. W wyniku przesunięcia granic Polska utraciła per saldo 78 tys. km2, czyli więcej niż terytorium Bawarii, zaś w retoryce rządu w Berlinie pobrzmiewa, że Polska sama odebrała sobie reparacje w postaci niemieckich ziem. Notabene, oczyszczonych doszczętnie ze wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość przez krasnoarmiejców, którzy okupowali także Polskę. Zostali tu do 1993 roku, gdy upadł Związek Rad i Rosja spojrzała w retrospektywne lustro. Szkoda, że na takie lustro nie stać naszych niemieckich sąsiadów. (sjw)
29.07.2017
KE twarda jak Stalin
Komisja Europejska w ostatni weekend wszczęła postępowanie wobec Polski. Jej zdaniem polska ustawa o ustroju sądów powszechnych, może naruszać unijne przepisy. Najwyższy sprzeciw Komisji budzi odmienny wiek przejścia sędziów w stan spoczynku w zależności od płci - dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat). Komisja uważa, iż jest to sprzeczne z art. 157. Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz dyrektywą w sprawie równości płci.
Jeszcze niedawno Komisja próbowała narzucić Europejczykom, że zgodne z unijnym prawem są tylko wyprostowane banany, zaś ojciec i matka, to po prostu rodzic numer jeden i rodzic numer dwa. Wyobraźnia mędrców z Brukseli ma w pełni zrozumiałe ograniczenia. Krzywe banany trudno ułożyć równo na stole, co może przeszkadzać perfekcjonistom niezależnie od numeracji. Zaś brak tej numeracji może spowodować straszliwy szok u dzieci, że ich urodziny zależą od związków różnopłciowych. To fałsz i horror! Prawdziwymi ich rodzicami są jaja i plemniki, resztę stanowią społeczne fatalne nawyki.
Teraz wiceszef tej komisji, o kształtach nie budzących niewłaściwych skojarzeń płciowych, zabrał się wreszcie za uświadomienie Polaków. Po pierwsze, błądzą oni zbiorowo, iż sędziowie, to tacy sami ludzie jak inni pracownicy w Polsce, którzy mogą odejść na emeryturę. Kobiety mając 60 lat, mężczyźni w wieku 65 lat. Szczególnie ci najstarsi, po 80-tce, a zwłaszcza ich zreprodukowane wierne kopie, są bezcenne dla Unii. Będą jej służyć wiernie, tak jak ich mistrzowie służyli ideom Lenina i Stalina. Dlatego limit wiekowy 65-u lat jest nieodpowiedni, a wręcz karygodny. Wyplenić go mogą jedynie twarde jak stal sankcje, świecka inkwizycja z biblią Praw Człowieka Unii, a zapewne wsparłby je Eurokorpus na nowiutkich Leopardach?
Bowiem, po drugie, w Unii nastał czas rządów prawa. Prawa, że mężczyźni i kobiety niczym się nie różnią. Jeśli jakieś różnice się pojawią, to obywatele Unii muszą to jakoś załatwić chirurgicznie. Na własną rękę, no może będą jakieś dotacje, gdy odbierze się rolnikom i tym jajogłowym od innowacji. Zresztą najlepiej zabrać tylko polskim, bo francuscy i niemieccy się wściekną. I będzie kicha.
Po trzecie wreszcie, kobiety nie mogą pracować krócej, bo krótsza praca oznacza dyskryminację. W końcu nie bez przyczyny w obozach pracy chronionej antenaci idei Unii Europejskiej umieszczali sławny napis przy wejściu "Arbeit macht frei". I o tę wolność dzisiaj walczą dzielni brukselscy komisarze niczym czerwoni od krwi wrogów komisarze Stalina. Trzeba uwolnić tych niemądrych Polaków od przestarzałej idei wolności, w imię której toczyli boje z bolszewickimi korpusami pod Warszawą w 1920 roku. Gdyby nie durny, wojenny opór tych Polaczków, to Unię Europejską mielibyśmy już wtedy! Ocean szczęścia rozlany od Moskwy po Brukselę, Madryt i Paryż. A może, i po Waszyngton, i Los Angeles. Teraz komisarze UE muszą podnieść ten sztandar kolosów z niejedną już przecież pięcioramienną gwiazdą, choć im ciężko. Jednak Josifowi Wissarionowiczowi też było nielekko, a przecież z uprzednią pomocą Adolfa zgniótł Polaków. Wprawdzie na krótko, ale Unia wyciąga z tego wnioski i wdraża dyrektywy.
Przy okazji "Wolność, równość i braterstwo" trzeba koniecznie przedefiniować. Wolność może być, bo to i tak nic teraz nie znaczy. Zresztą, można to zawsze okazjonalnie dointerpretować. Do braterstwa dodać trzeba "siostrzane", za to z równości trzeba koniecznie wyciąć kapitał. Niech się tym gołodupcom ze wschodu w głowie nie przewraca!
06.07.2017
Gambit Trumpa
To, co usłyszeliśmy w Warszawie to pierwszy krok do doktryny Trumpa. Uderzyła mnie siła i sposób wyrażenia zobowiązań związanych z ochroną Zachodu i jego wartości, wolności, demokracji i rządów prawa – mówi w rozmowie z Onetem Ian Brzezinski z Atlantic Council, syn Zbigniewa Brzezinskiego, byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera.
Komentarz: Zespół Trumpa bardzo udanie rozpoczął europejskie polityczne tournee.
1. Polskim i zagranicznym medialnym obserwatorom wiecu w Warszawie zaprezentował się z powściągliwością prezydenta, odsuwając na bok pokusy natury szołmena.
2. Rozróżnił gwarancje bezpieczeństwa wynikające z artykułu 5. (uważanego za rdzeń NATO) od gwarancji wynikających z relacji bilateralnych z USA, które wyraźnie determinują działania obronne. Donald Trump zdecydowanie nie zdystansował się jednak od twardej reakcji na atak wobec partnerów w NATO mówiąc "Stajemy ramię w ramię broniąc artykułu 5." Warto zauważyć jednak, że obrona artykułu 5. nie musi bynajmniej oznaczać obrony zaatakowanych partnerów. Tak więc wymaga to dalszych uściśleń.
3. Poparcie Trumpa dla koncepcji "Trójmorza" sprawia, że staje się ona ciekawą alternatywą dla krajów Europy środkowej wobec egoistycznie forsowanej przez Niemcy i Francję "Europy drugiej prędkości". Nie rujnując współpracy w ramach UE tworzy się pomost polityczno-gospodarczy z USA do Europy Środkowej, który otwiera być może drogę dla swoistego Planu Marshalla, a nawet "Europy trzeciej prędkości". Jest to zasadnicza różnica w porównaniu z relacjami obecnych dominantów Europy wobec środkowych Europejczyków koncentrującymi się na zdominowaniu gospodarek mniejszych państw.
4. Oprócz stonowanego, ale też przemawiającego z typową dla siebie swadą, prezydenta USA, znakomicie zaprezentowała się niezwykle medialna Melania Trump i córka Ivanka, oraz polska para prezydencka Agata i Andrzej Dudowie. Trump przedstawił Polskę jako wzór obrony ideałów wolności zarówno w historii, jak i współcześnie. Na tym tle jako dysonans pobrzmiewają notoryczne pretensje polityków niemieckich i biurokratów Unii, którzy nieustannie zarzucali Polsce łamanie standardów demokratycznych.
5. Przy tej okazji warto podkreślić, że zarówno ekipa min. Witolda Waszczykowskiego, jak i min. Krzysztofa Szczerskiego, wykonały świetną robotę, tworząc nie tylko wielkie wydarzenie medialne, ale także wykonując naprawdę duży krok w niełatwym procesie integracji europejsko-amerykańskiej.
6. Poświęcając dla dobra sprawy wygodną metodę antagonizowania "starej" i "nowej" Europy Trump stara się w tym kontekście przyjąć rolę mediatora, podobnie jak w stosunkach z Rosją. W tej roli dotąd nie występował i jest to istotne novum w jego politycznym wizerunku. (sjw)
15.06.2017
Migracyjna dyktatura Imperium Dobra
Podczas obchodów 77. rocznicy pierwszej deportacji polskich więźniów politycznych do niemieckiego obozu Auschwitz Beata Szydło wygłosiła przemówienie. - Obóz Auschwitz-Birkenau to miejsce uświęcone krwią ponad miliona niewinnych ofiar, ludzi, po których została pustka w sercach kochających ich rodzin i bliskich - mówiła premier.
Jednak jej przemówienie wzbudziło wiele kontrowersji i stało się szeroko komentowane. - Auschwitz to lekcja tego, że należy uczynić wszystko, aby chronić swoich obywateli – stwierdziła Beata Szydło. Jej słowa uznano za próbę wyjaśnienia stanowiska polskiego rządu ws. nieprzyjmowania uchodźców do Polski. (onet.wiadomości)
Komentarz: Po najeździe na Polskę w 1939 roku niemieccy naziści wymordowali połowę polskiej inteligencji, profesorów, prawników, urzędników, artystów i księży katolickich. Poza europejskimi Żydami żadna nacja nie poniosła takich strat, a przecież zabito także wielu polskich patriotów żydowskiego pochodzenia. Niech nas teraz nie pouczają duchowi potomkowie eksterminatorów, ukrywający się pod ideologicznym szyldem liberalizmu lub socjaldemokracji, jak należy rozumieć prawa człowieka. Czy odcięli się od poczucia wyższości etnicznej wobec narodów słowiańskich? Nie widać tego u perrorujących Junckerów, Schulzów i Timmermansów. Czy wypłacili Polsce kilkaset miliardów euro reparacji wojennych za straty ludzkie i kulturowe, lub za to co zwyczajnie ukradli i wywieźli do Reichu? Oczywiście, że nie! Święte prawo kapitalizmu. By być bogatym najpierw trzeba totalnie okraść innych.
W ramach Unii Europejskiej załatwili sobie w Polsce rynek zbytu, tanią siłę roboczą i przypieczętowali to konstytucją utrwalającą władzę swoich agentów wpływu. Miała być Polska Solidarna, a zrobili Polskę Korporacyjną zarządzaną z Berlina, Brukseli i Paryża. Teraz grożą sankcjami, gdy Polska wymyka się z objęć unijnych cwaniaków, gdy odsuwa od koryta skorumpowanych urzędników, sędziów, czy przyspawanych do stołków menedżerów. Im ważniejszy agent, tym większy zgiełk i gwałt.
Pod szyldem ekspansji liberalnych praw człowieka zdestabilizowano pas autorytarnych państw islamskich od Libii po Afganistan. Poza korzyściami politycznymi do Europy Zachodniej wpłynął potężny desant półdarmowej siły roboczej. Teraz bogatym państwom takim jak Niemcy, Francja, czy Holandia, które początkowo czerpały z tego ogromne profity, zaczęło to przeszkadzać. Trzeba się pozbyć mniej produktywnych uchodżców, najlepiej wypchnąć ich do Polski lub Węgier. Tak jak zrobili to Niemcy wypychając Żydów przed 1939 rokiem, by na podbitych ziemiach zgotować Żydom ostateczną eksterminację.
Antonio Tajani już snuje plany odebrania dotacji europejskim rolnikom, by zagospodarować na gruzach ich gospodarstw wyznawców islamu z państw objętych konfliktami. Szykuje się powtórka z niezbyt odległej historii? Tego niestety nie możemy wykluczyć, bo perfidia neoliberalnych elit, totalitarnie narzucająca światu jednostronny humanitaryzm, przebija nawet nienawiść niemieckich nazistów. Można w końcu eksterminację dowolnej populacji zlecić radykalnym islamistom wyhodowanym w Europie. Brzmi to fantastycznie? A czyż to tzw. "imperia zła" Iran lub Rosja stworzyły Al Kaidę i Państwo Islamskie? (sjw)
31.05.2017
Cała władza w ręce sędziów!
Prawo łaski, jako uprawnienie prezydenta Polski, określone w konstytucji, może być realizowane wyłącznie wobec osób, które zostały skazane prawomocnym wyrokiem – stwierdził Sąd Najwyższy. – Prawo łaski wydane przed prawomocnym wyrokiem nie wywołuje skutków prawnych – dodał sędzia Jarosław Matras. (onet. wiadomości)
Komentarz: Sąd Najwyższy wydał swoiście "sądocentryczny" werdykt. Uzasadnił go arcybogatą argumentacją, przyznajmy - wszechstronną i pogłębioną. Niestety zignorował najważniejszą zasadę ustrojową liberalizmu, a mianowicie trójpodział władzy. Mamy tu więc casus wyjadania z ciasta rodzynków, typowy dla tej odmiany demokracji. Co implikuje ta "jazda po bandzie" najwyższego polskiego organu sądownictwa?
Po pierwsze, jeśli, ustami sądu najwyższego, władza sądownicza podważa konstytucyjne prawo prezydenta do aktu łaski, uderza w podstawy ustrojowe Polski, jak i innych krajów demokracji liberalnej. Sąd, nawet Najwyższy, nie może bowiem ingerować w indywidualny akt łaski prezydenta, bo jest on podjęty nie w wymiarze sądownictwa, ale w sferze uprawnień władzy wykonawczej. Podejmuje go on nie jako sędzia, ale jako prezydent. Narzucenie prezydentowi podległości wobec sądowych rozstrzygnięć w danej sprawie oznaczałoby uzależnienie decyzji prezydenta od innej władzy. Uzurpacja ta prowadzi wprost do przejęcia władzy wykonawczej przez prawnicze korporacje skupione w sądownictwie.
Po drugie, "akt łaski" jest znanym od czasów starożytnych przywilejem władców.
Cesarze rzymscy mogli darować życie gladiatorom, którzy mimo porażki wykazali się męstwem na arenie, a królowie odwołać wyrok śmierci wymierzony przez sąd albo banicję. Interes państwa niekoniecznie był tożsamy z wymiarem sprawiedliwości w jego sądowej postaci. Istnieje nieskończona mnogość wyroków niezwykle "liberalnie" traktujących zwyrodniałych pedofilów, morderców, czy aferzystów. Wprawdzie liberalna szarańcza w togach stanowi ułamek wymiaru "niesprawiedliwości", ale reszty dopełnia złe lub źle sformułowane prawo. Nic więc dziwnego, że pozasądowe procedury typu "prawa łaski", zwłaszcza w obliczu skostniałego i skorumpowanego sądownictwa, są uważane za niezbędny instrument w rękach władzy wybieranej w powszechnych wyborach. W Polsce - prezydenta, a w Stanach Zjednoczonych - także gubernatorów. Można to określić jako pragmatyczny populizm, ale warto pamiętać, iż często na teatralnej zasadzie "Deus ex machina" przywraca wiarę zwykłych ludzi w sprawiedliwość.
W czasach buntu proletariatu modne były hasła "cała władza w ręce mas robotniczo-chłopskich". Dzisiaj dokonał się w sercu Europy, historyczny pucz korporacji, której hasłem przewodnim jest "cała władza w ręce sędziów". Aż się boję, jakie kolejne postępy poczyni demokracja liberalnego kapitalizmu. Wszak cała władza w kolejnych paroksyzmach chorego ustroju może jeszcze pójść w ręce bankierów, milionerów, dilerów, lobbystów, dewiantów, eskapistów, militarystów? A, może już ich łapach jesteśmy, a rządy kapłanów sprawiedliwości to tylko fasada? (sjw)
17.02.2017
Nie ma możliwości przywrócenia ładu pokojowego bez przywrócenia integralności terytorialnej bezprawnie napadniętej Ukrainy - powiedział w środę w Brukseli szef MON Antoni Macierewicz.
Rzecznik Białego Domu Sean Spicer powiedział we wtorek, że prezydent USA Donald Trump jasno dał do zrozumienia, iż oczekuje od Rosji zrzeczenia się kontroli nad Krymem. Pytany o to w kwaterze głównej NATO w Brukseli polski minister zauważył, że w tej sprawie wszyscy się zgadzają. „Nie ma możliwości przywrócenia ładu pokojowego bez przywrócenia integralności napadniętego bezprawnie państwa europejskiego” - powiedział Macierewicz.
Komentarz: Można rozumieć postawę nowej administracji amerykańskiej jako taktyczny wstęp do negocjacji amerykańsko-rosyjskich, które prędzej, czy później będą musiały się odbyć. Zawsze przed kluczowymi negocjacjami strony usztywniają i zaostrzają stanowisko, by było potem z czego ustąpić.
Nie bardzo natomiast rozumiem po co do rozgrywki mocarstw wcina się minister Macierewicz. Zarówno z historii, jak i gazet, powinien wszak wiedzieć, że Krym jest zamieszkiwany głównie przez etnicznych Rosjan, którzy witali przyjęcie półwyspu do Federacji Rosyjskiej z entuzjazmem porównywalnym z zachwytem Niemców Sudeckich w 1938 roku. Nie chcę tym porównaniem obrazić krymskich Rosjan, ale jedynie pokazać jak silna jest dalej w naszych czasach emocjonalna identyfikacja z narodem.
Poza tym, nie było w tym przypadku aneksji cudzego terytorium, ale odebranie "daru" genseka Chruszczowa, który w ramach ZSRR odebrał Krym Rosji, a darował Ukrainie. Putin odebrał go na zasadzie zwrotu prezentu z powodu rozwodu. W Rosji Chruszczowa była to korekta granic wewnętrznych, jakby między stanami USA, lub landami w Niemczech. Po rozpadzie imperium sowieckiego ów totalitarny dar utracił podstawę prawną, bo był prezentem ślubnym. A przy tym spróbujmy sobie wyobrazić, że prezydent Trump przekazuje Meksykowi Kalifornię i Teksas, by przywrócić "integralność" Meksyku! Pasuje to także świetnie do narracji przywrócenia integralności ziem niemieckich kosztem terytoriów postjałtańskich w Polsce i Czechach.
Przywiązanie min. Macierewicza do integralności Ukrainy, byłoby na miejscu, gdyby był, np. ukraińskim ministrem obrony, albo wodzem wyprawy NATO na Moskwę. Jako polski minister powinien się bardziej miarkować, bo:
1. nikt go o to nie pytał;
2. polska racja stanu jest rozbieżna z nacjonalistyczną strategią ukraińskich oligarchów;
3. jeśli chce koniecznie dopiec Rosji, niech zakończy śledztwo smoleńskie. Jakkolwiek, bo obecny przebieg śledztwa wyraźnie bawi jej prezydenta;
4. Ukraińcy bynajmniej nie chcą o Krym walczyć, a napięcia w Donbasie zależą od finansowania najemników. W interesie rządzących w Kijowie jest podsycanie konfliktu, bo jemu zawdzięczają dewizową kroplówkę. Kiedyś Kozacy walczyli za polskie złote, teraz Panie Antoni wyżej cenią euro i dolce. Nie pchajmy się więc na afisz, bo nas po prostu nie stać na tę wojenkę! (sjw)
28.11.2020
Praworządność łamaczy prawa
"Raport, który przygotował słowacki europoseł grupy Odnowić Europę Michal Szimeczka, "podkreśla pilną potrzebę opracowania przez Unię solidnego, kompleksowego i pozytywnego programu działań na rzecz skutecznej ochrony i umacniania demokracji, praworządności i praw podstawowych dla wszystkich swoich obywateli".
Rezolucję poparło 521 europosłów, 152 było przeciw, a 21 wstrzymało się od głosu.
Nie wymieniając żadnego kraju z nazwy, wskazano w niej na obawy dotyczące "utrwalenia się tendencji autokratycznych i nieliberalnych" w UE." (wnp.pl, 7.10.2020)"
Komentarz: Próba uruchomienia tzw. "mechanizmu praworządności" przez prezydencję niemiecką w UE jest największą pozatraktatową akcją wymuszenia politycznego od najazdu na Polskę w 1939 roku. Poniżej zwięzłe uzasadnienie.
1. Traktaty UE mogą ulec zmianie jedynie na drodze traktatowej, a więc jednogłośnego przyjęcia zmiany przez państwa-członków oraz jej ratyfikacji. Brak jednomyślności nazywamy bowiem nie traktatem, ale dyktatem.
2. Nowe mechanizmy realizacji traktatów są ich zmianą istotną, więc nie mogą być uznawane jako immanentna część, jeśli nie uzyskają jednogłośnego poparcia państw-członków oraz ratyfikacji przez poszczególne państwa członkowskie zgodnie z fundamentami prawnymi UE.
3. Jeżeli nowe mechanizmy zakresu i realizacji traktatów narzucają przymus przyjęcia jednorodnych opcji ideologicznych, a tym samym zakładają totalitarne wdrożenie ideologii, to frakcje wnoszące takie zmiany traktatu powinny odnowić (albo utracić swoje mandaty), gdyż ich reprezentanci zostali wybrani w innym porządku konstytucyjnym Unii.
Uwagi:
* Niezgodność polityki wewnętrznej państwa z normami liberalizmu, komunizmu bądź innych form religii lub ideologii generujących "efekt totalitarny" nie może warunkować polityki ekonomicznej Unii. Polityka narusza wtedy bowiem wolność człowieka jako inicjatora działań gospodarczych.
** Parlament UE, nie powinien w żadnym przypadku narzucać norm traktatowych, gdyż wybory do europarlamentu nie są reprezentatywne dla wyników wyborczych do władz krajowych. Parlament ten pełni zazwyczaj funkcje lobbystyczne na rzecz funduszów pozyskiwanych przez członków UE. Tym samym przydawanie mu kompetencji stanowienia prawa rozbija względną jedność Unii, gdyż skonsolidowana lobbystyczna większość może okradać mniejszość z praw, wolności i funduszów. (sjw)
10.07.2020
Duda - Trzaskowski: porównanie konkurentów
1. Postura.
AD: 182 cm, ~85 kg, atletyczna sylwetka, sprężysty chód, w pozach oficjalnych sylwetka 4,5 (skala 1-5 z uwzględnieniem wieku).
RT: ~170 cm, waga? (nie ujawnił), korpulentny, "kaczy chód", sylwetka w pozach oficjalnych 3,5-4,0 (ujęcia z przodu, z boku gorzej).
2. Wiek. [wiek odpowiedni, obydwaj po 5 pkt]
Obydwaj 48 lat, RT starszy o kilka m-cy. RT wygląda nieco młodziej.
3. Wykształcenie. [Obydwaj wyższe i doktorat - po 5 pkt]
AD: nauki prawne UJ. Praca doktorska nt. interesu prawnego w polskim prawie administracyjnym. Sprawna komunikacja w j. angielskim.
RT: nauki polityczne UW. Praca doktorska nt. dynamiki reform instytucji UE. Uczył i tłumaczył symultanicznie j. angielski. Zna też inne języki w stopniu nieokreślonym.
4. Doświadczenie polityczne. [Obydwaj duże doświadczenie - po 5 pkt]
AD: kariera promowana przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich od 2005 r, m.in. ekspert legislacyjny, podsekretarz stanu w kancelarii Prezydenta RP, radny i przewodniczący klubu PiS miasta Krakowa, poseł do Sejmu (79 981 głosów), europoseł (97 996 głosów), prezydent RP w 2015 r. (w 2. turze 51,55 % głosów).
RT: kariera promowana przez Donalda Tuska, europoseł 2009–2013 (25 178 głosów), minister administracji i cyfryzacji 2013–2014, sekretarz stanu w MSZ 2014–2015, poseł na Sejm 2015–2018 (47 080 głosów).
5. Członkostwo w partiach politycznych. (niepunktowane z racji braku znaczenia dla walorów "prezydenckich", gdyż uzależnienie każdego prezydenta od partii macierzystej jest oczywiste).
AD: 2005-2015, 2013-2014 rzecznik prasowy PiS, szef sztabu kampanii do PE w 2014 r. (10 lat).
RT: 2004–2009 doradca delegacji Platformy w PE. Od 2016 r. został członkiem zarządu krajowego PO, od 2017 r. v-ce przew. Europejskiej Partii Ludowej (na wniosek D. Tuska), a od od 2020 v-ce przew. Platformy Obywatelskiej (16 lat).
6. Zdolność komunikowania.
AD: ma taką zdolność, ale wprowadza zbyt dużo zakłóceń (tempo, nikła modulacja głosu, nadmiar (potok) słów i znaczeń, i wiele in.) [3,5 pkt]
RT: duża zdolność odtwórcza, ale w sytuacjach niestereotypowych, a także wiecowych wymaga "ręcznego" ustawienia, w sytuacjach problemowych stosuje kilka sprytnych uników, nieco lepiej funkcjonuje w układach formalnych, nieudolność ta jest maskowana przez wspierające go potężne koncerny medialne [2,5]
7. Społeczne efekty działalności.
AD: duże zasługi dla reform prosocjalnych, chwiejność w poparciu reformy sądownictwa, wątpliwy dobór części doradców. [4 pkt]
RT: katastrofalny wpływ na działalność jednostek gospodarczych oddanych pod jego kuratelę, nie uzasadniam szczegółowo, bo "Koń, jaki jest, każdy widzi" [1 pkt].
W konkluzji, p. Dudzie życzę powodzenia w pracy, a p. Trzaskowskiemu baaardzo długiego urlopu, czyli tego co lubią! (sjw)
31.08.2019
Wnioski z katastrofy Waltz-Trzaskowskiego
1. Skala obiektu. Mądrzy ludzie, jak słyszę, radzili, by dla obydwu stron Warszawy zbudować dwie oddzielne oczyszczalnie, powiedzmy Czajkę 1 i Czajkę 2. Dlaczego?
Bo obiekty komunalne należy projektować perspektywicznie, a nie historycznie. Lepiej inwestycję "przewymiarować" niż zbudować coś, co wymaga potem kosztownych modernizacji. No, chyba, że będą z tego kolejne profity dla polityków.
2. Logika projektu. Dostarczanie kilku m3 ścieków na sekundę rurociągiem pod Wisłą o kształcie linii łamanej (w rzucie "bocznym") jest ponurym żartem projektowym. Ścieki niosą duże ilości osadów stałych, co w załamaniach doprowadza do zwężeń i przyrostu ciśnienia, a w efekcie - rozsadzenia konstrukcji. O zapchaniu kanałów osadami świadczyć może równoczesna awaria obydwu tuneli. Nie ma co liczyć na prędkość nurtu ścieków, bo łamany kształt i lepkość ścieków, hamują przepływ. Możliwa jest też zbyt słaba konstrukcja ścian, np. błędy materiałowe lub wykonawcze. No, chyba, że ściany tuneli miały żywotność 7 lat i rozleciały się ze starości.
3. Bezpieczny nadzór. Duże obiekty komunalne stwarzają zagrożenie z racji swojej wielkości. Po pierwsze, wymagają perfekcyjnie sprawdzonego projektu, po drugie - sprawdzonej firmy wykonawczej, po trzecie perfekcyjnego monitoringu w każdym momencie, gdyż wystarczy chwila nieuwagi lub błąd obsługi i mamy katastrofę na dużą skalę. Im większy jest obiekt, tym z reguły większe i bardziej dramatyczne skutki awarii. Jeśli wybór projektantów i wykonawcy zależy od wysokości łapówek dla polityków partyjnych i samorządowych, a nie jakości i wiarygodności firm, to katastrofa jest tylko kwestią czasu.
4. Sprzętowe zabezpieczenia awaryjne. Jak możliwy jest w tak drogiej inwestycji drastyczny przyrost ciśnienia przepływowego, jeśli inspektorzy i operatorzy oczyszczalni nic o tym nie wiedzą? Gdzie są czujniki, kamery i wskaźniki? Gdzie są procedury alarmowe i awaryjne? Jeżeli ich nie było, lub nie działały, to mamy do czynienia z projektem skrajnie nieprofesjonalnym. Bareja by tego nie wymyślił, bo nawet w absurdach PRL-u dostrzegał on jakiś cień racjonalności. (sjw)
28.08.2019
Szambo Hanny i Rafała
Największa katastrofa ekologiczna w Europie po Czernobylu, to dzieło prześwietnych szwadronów Platformy Obywatelskiej. Po Hannie Gronkiewicz-Waltz unurzanej po uszy w szambie reprywatyzacji - mamy nowego lidera. Wprawdzie gigantyczną oczyszczalnię ścieków oddziedziczył po swej wielkiej protektorce, ale zgodnie obsadzili ją swoimi ludźmi. Jak wiadomo im większa inwestycja, tym więcej zieleniny dla politycznych i samorządowych aktywistów. Poza tym, we władzach spółek miejskich, typu Saur Neptun z Gdańska, czy stołecznej oczyszczalni ścieków Czajka z Warszawy, dziwnym trafem notorycznie wybija szambo i zalewa g...wnem to zatokę Gdańską, to ambitnie - północną Polskę.
Turystyczna trasa warszawskich odchodów tym razem bije rekordy. Minimum trzy tony na sekundę zasila skąpy wskutek upałów wiślany nurt. Najpierw Płock, potem Włocławek, Toruń, aż do Gdańska, by połączyć wielką klamrą miasta rządzone przez Platformę. Nie da się tego zutylizować, zneutralizować, pozbawić toksyn i zjadliwych bakterii. Prezydent Trzaskowski pokazał farmerowi Brejzie jak wytruć tę PiS-owską szarańczę, która ostatnio zalała nasz piękny nadwiślański kraj.
Przy okazji kilka pytań:
1. Ile środków z modernizacji Czajki z lat 2009-2016, czyli 200 mln Euro i 1,15 mld PLN netto poszło na "nieprodukcyjne cele"?
2. Czy przepustowość ścieków wynosi obecnie 240 000 m3/d, czy 435 300 m3/d, bo tyle się zapewne wlewa do Wisły?
3. Dlaczego odczekano z alarmem całą dobę? Czyżby efekt wrodzonej refleksyjności Pana Prezydenta?
4. Co oznacza kontrolowany spust ścieków? Dla kontroli jakości ścieków?
5. Dlaczego nie przewidziano awaryjnego systemu spustu ścieków? Rozumiem, że z powodu niezawodności systemu?
6. Dlaczego obiekt wykonany w technologii XXI wieku nie posiada monitoringu pozwalającego w trybie natychmiastowym ustalić miejsce awarii? A po co...? (sjw)
23.06.2019
Okrucieństwo rzecznika praw człowieka
(...) Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich opublikowano w środę komunikat Krajowego Mechanizmu Prewencji i Tortur - którego zadania wykonuje RPO - dotyczący okoliczności aresztowania Jakuba A. podejrzanego o zabójstwo w Mrowinach 10-letniej Kristiny. Według Adama Bodnara, użyte przez policję środki wydają się nieproporcjonalne i miały charakter pokazowy. Jak zaznaczył RPO, zastosowanie kajdanek zespolonych i chwytu obezwładniającego było niepotrzebne, ponieważ zatrzymany nie stawiał oporu (onet.wiadomosci).
Komentarz: W sytuacji schwytanego zbrodniarza rzecznik praw obywatelskich staje wobec wyboru, czy z zimną konsekwencją bronić przestępcę przed retorsjami "prejudycjonalnymi", czy też miarkować to stanowisko do zachowania dopuszczalnych ram.
Jeżeli więc policjanci wchodzą do mieszkania groźnego bandyty, gdy odsypia akurat trudy popełnienia zbrodni, to liberalny jego obrońca może im zarzucić, że zakłócają mir domowy i nie pozwalają bandycie wyśnić swoich czynów.
Jeśli policjanci zakładają mordercy dziecka po rutynowym chwycie kajdanki "zespolone", to dla rzecznika jest działaniem nieproporcjonalnym, gdyż rzeczony nie stawiał oporu. Widać, że Rzecznik nigdy nie brał udziału w męskiej bójce, zwłaszcza w starciu z dewiantem, bo każdy normalny chłopak z ulicy wie, że kontratak może nastąpić wtedy w każdej chwili. Szczególnie, gdy nikt się tego nie spodziewa. Bywa, że schwytany błaga, by puścić mu ręce, bo go bardzo boli, a gdy się już wyrwie, to zabija z zimną krwią.
Rzecznik pozycjonuje się wyraźnie w mediach jako obrońca zimnego psychopatycznego mordercy niewinnego dziecka, a jednocześnie zarzuca policji "pokazowe" aresztowanie. Medialny charakter sprawy wymagał od polityka, którym jest RPO, by w sposób bardzo wyważony wypowiadał opinie. Tymczasem, za przeproszeniem, rozdarł mordę na policję, a nie wypowiedział złego słowa o bezwzględnym przestępcy.
Empatyczność wobec zbrodniarza, ignorująca traumę rodziny, lokalnej społeczności i milionów współczujących polskich matek, ojców, czy rówieśników, wskazuje wręcz na zamierzone okrucieństwo.
Można Rzecznika bronić, że dowodów nie przyklepał jeszcze sędzia, może boi się, że takie same kajdanki założą jego synowi, że w końcu drzemią w jego podświadomości jakieś antypolskie resentymenty, których nie kontroluje... Widziałem wielu wykształconych ludzi, którzy aż kipią emocjami, gdyż ich wyobraźnię zatruwa nienawiść wobec polskiego narodu. Tylko, czy powinni oni piastować odpowiedzialne funkcje społeczne, czy też poddać się profesjonalnemu badaniu psychiatrycznemu? Oto jest pytanie...
Czy nasz kraj zasłużył sobie na takie złośliwe cyborgi? (sjw)
13.05.2019
Komornicy z Izraela nie dojechali
"W nawiązaniu do publikacji medialnych MSZ pragnie zdementować, że 13 bm. złoży wizytę w Warszawie izraelska delegacja na czele z panem Avi Cohen-Scali, dyrektorem generalnym Ministerstwa Równości Społecznej" - przekazało w oświadczeniu polskie MSZ. Jak dodano w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej resortu "w związku z dokonaną w ostatniej chwili przez stronę izraelską zmianą składu delegacji, która mogła sugerować, że rozmowy miałyby koncentrować się na kwestiach restytucji mienia, strona polska podjęła decyzję o odwołaniu wizyty izraelskich urzędników". (Onet.wiadomości)
Komentarz: Na temat stosunków polsko-żydowskich najwięcej mają do powiedzenia, albo Żydzi rosyjscy, albo Żydzi amerykańscy, a szczególnie ich potomkowie. Jak wiadomo, jedni, i drudzy, nie protestowali, ani w trakcie holocaustu, ani dwa lata wcześniej. Wtedy mianowicie, gdy hitlerowskie Niemcy dopuściły się zbrodni ludobójstwa wobec Polaków, które stanowiły forpocztę stalinowskich zbrodni. Za eksterminację Żydów hitlerowcy "zabrali" się dwa lata później po militarnym zmiażdżeniu Polski.
Do grona zainteresowanych "mieniem bezspadkowym", używajmy dalej skrótu MB, mam kilka pytań:
1. Czy wśród potencjalnych beneficjentów MB mogą znajdować się funkcjonariusze oraz kolaboranci hitlerowskiego aparatu przemocy?
2. Czy wśród potencjalnych beneficjentów MB mogą znajdować się funkcjonariusze oraz kolaboranci stalinowskiego aparatu przemocy?
3. Czy wśród potencjalnych beneficjentów MB mogą znajdować się potomkowie lub członkowie rodzin funkcjonariuszy oraz kolaborantów instytucji totalitarnych okresu II Wojny Światowej i powojennego zniewolenia połowy Europy?
4. Na podstawie jakiej zasady prawa międzynarodowego narody zniewolone i eksterminowane przez mocarstwa totalitarne mają płacić za te mocarstwa odszkodowania za kradzież, bądź niszczenie MB?
5. Czy do grona spadkobierców MB mogą należeć Polacy nieżydowskiego pochodzenia oraz ich następcy prawni, których członkowie rodzin byli represjonowani lub zamordowani przez stalinowski, bądź hitlerowski, aparat przemocy?
Wszelka dyskusja na temat "mienia bezspadkowego" będzie bezprzedmiotowa, jeśli wyczerpująco nie uzyska się odpowiedzi na powyższe pytania. (sjw)
21.02.2019
Za co Katz nie przeprosi Polaków?
Pełniący obowiązki ministra spraw zagranicznych Izraela Israel Katz oświadczył dziś, że nie przeprosi Polaków za swoje słowa o ich "współpracy z nazistami". Kilka dni temu polityk mówił m.in., że Polacy "wyssali antysemityzm z mlekiem matki", a poparł to cytatem z wystąpienia Icchaka Szamira w Knesecie w 1989 roku, który skonstatował, że Polacy zamordowali jego ojca.
Komentarz: Należy się zgodzić z twierdzeniem, że wizerunek Żydów z niemieckiego filmu propagandowego Der ewige Jude z 1940 r. w reżyserii Fritza Hipplera jest skrajnie rasistowską manipulacją. Film zestawia sceny gromady szczurów wychodzących z kanału ściekowego z tłumem Żydów na ulicach getta w okupowanej przez Niemców polskiej Łodzi. Reżyser kreuje Żydów jako mistrzów płytkiej metamorfozy, raz kojarzy ich z brudnym, chorobotwórczym ściekiem, innym razem przedstawia ich raptowną transformację z chasydzkiej ortodoksji w "normalnych" biznesmenów. Wyglądających tak jak zwykli Anglicy, Francuzi lub Niemcy. Wiodącą tezą "Wiecznego Żyda" jest przekonanie widza, że wszyscy Żydzi wnoszą do każdej społeczności podstęp, choroby, korupcję i okrucieństwo.
Pech chce, że narracja Israela Katza względem Polaków, nie różni się zasadniczo od narracji goebbelsowskiej propagandy. I tu, i tam, mamy próbę dehumanizacji, odczłowieczenia całego narodu. Cel takiej dehumanizacji wydaje się być oczywisty. Zarówno w 1989. roku w okresie wyzwolenia się Polski z pęt sowieckich, jak i w roku 2019. nawiązało się wyraźne zbliżenie amerykańsko-polskie. A to rządowi Izraela nie mogło się podobać. Kolejne rządy Izraela wręcz wymuszają traktowanie swego kraju jako ukochanego beniaminka USA. Polacy są trochę siermiężni w polityce zagranicznej, więc by zdyskredytować konkurencję wystarczyło oskarżyć ich o dziedziczny antysemityzm. Sztuczka prosta, wręcz prostacka, ale wpada w ucho, zwłaszcza tym, którzy wolą myśleć o własnym interesie. Czyli znacznej części amerykańskich elit politycznych.
Drugim pechem Israela Katza jest fakt, że cytowany Icchak Szamir startował do kariery politycznej jako jeden z przywódców organizacji terrorystycznej, tzw. grupy Sterna, która zaproponowała Hitlerowi sojusz polityczno-militarny przeciwko Anglii za powołanie państwa żydowskiego w Palestynie. Gdyby, podobnie jak maestro dyplomacji izraelskiej pan Katz, zastosować totalne uogólnienie, czyli duży kwantyfikator, to można byłoby wyciągnąć z tego przewrotny wniosek. A to mianowicie, że Izraelici nawiążą sojusz nawet z diabłem, jeśli będzie to w interesie Izraela. Trochę to nawet uprawdopodabnia równoczesne migdalenie się do tak ostro rywalizujących krajów, jak Stany i Rosja. No, ale nie jesteśmy rasistami i nasze spostrzeżenie przypisujemy tylko niektórym izraelskim politykom. Może minister Katz kocha Rosję i przez dowalenie prawicującej Polsce, po odbiciu jej od USA, chce ją podać Putinowi na tacy? Dwie pieczenie na jednym ogniu, kto wie...
Wracając do Szamira, według "Gazety Wyborczej", zarzekał się on za życia, iż zdanie o "antysemityzmie Polaków wyssanym z mlekiem matki" wyrwano z kontekstu już po wywiadzie dla "Jerusalem Post”. Znowu ten fatalny kontekst, zupełnie jak u Netanjachu i Katza. Jednak faktem jest także, iż ojciec Shamira był hitlerowskim kolaborantem. Podziemna polska partyzantka karała śmiercią Polaków, którzy donosili na gestapo. Szlomo Jeziernicki, czyli ojciec Szamira, za eksterminację rodaków rękami Judenratu zasłużył przynajmniej na zemstę Żydów z getta, którym współzarządzał. Części Żydów z miasteczka Różana udało się rozproszyć po okolicy, więc dawni przyjaciele tego zaprzysięgłego syjonisty mogli wydać wyrok na zdrajcę. Stanowi to znacznie bardziej logiczne wyjaśnienie niż hipoteza Szamira, że uczynili to Polacy. Których, jeszcze za okupacji sowieckiej z tego przygranicznego terenu Sowieci masowo deportowali do syberyjskich łagrów lub na kazachskie stepy. (sjw)
26.09.2018
Bój agentury o krwawy Majdan
Podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim wydalona z Polski i UE ukraińska szefowa Fundacji Otwarty Dialog (FOD) Ludmiła Kozłowska w mocnych słowach opowiadała o naruszeniach praworządności, cenzurze i propagandzie w kontrolowanych przez rząd mediach i prześladowaniach ruchów obywatelskich.
Kozłowska wyraziła zaniepokojenie, że polski rząd usiłuje rozmontować Unię Europejską od środka. Guy Verhofstadt podziękował jej za odwagę, że zdecydowała się opowiedzieć o tym, co naprawdę dzieje się w Polsce (onet.wiadomości)
Komentarz: György Schwartz w 1936 roku, wraz z żydowskimi rodzicami, zmienił nazwisko na Soros. Parę lat później jego ojciec załatwił mu w czasie niemieckiej okupacji fałszywe papiery na nazwisko katolika Janosa Kissa. Wraz z hitlerowskim kolaborantem młody Schwartz, vel Soros, vel Kiss, zajmował się konfiskatą majątku Żydów, którzy zostali wywiezieni do niemieckich obozów zagłady. W 1947 roku siedemnastoletni George Soros wyjechał do Londynu i za drugim podejściem został studentem prestiżowej London School of Economics. Jedyną firmą, która go chciała zatrudnić był bank inwestycyjny Singer & Friedlander.
Jako znany spekulant giełdowy dorobił się na swoim procederze 25. miliardów dolarów, jednak wcześniej był ścigany przez amerykańskie służby specjalne. Niektórzy sądzą, że otrzymał wtedy utimatum - wolność za tworzenie parawanu w obalaniu niechcianych rządów, albo długoletnie więzienie. Niektóre państwa tworzą takie "słupy", gdy nie chcą być wiązane z nielegalnymi, międzynarodowymi akcjami. Trudno w tej sytuacji ocenić, czy majątek Sorosa należał do niego, czy tylko nim zarządzał. Trudno bowiem uwierzyć, że tak sprytny biznesmen wyrzuca prawie 20 mld dolarów na niedopuszczenie do elekcji Georga Busha, czy promocję Hilary Clinton. Trzeba jednak przyznać, że w tej serii nieudacznictwa udało mu się jednak zorganizować ukraiński Majdan i dzięki wysiłkom osadzonych tam oligarchów ma szansę wycisnąć z Ukrainy godziwą rekompensatę.
A co ma z tym wspólnego Fundacja Otwarty Dialog (FOD) i niejaka Ludmiła Kozłowska? Fundacja ta w oparciu o dotacje Sorosa i agenturę bratnich sił brukselsko-berlińskich dążyła do wzbudzenia chaosu w Polsce, by zaszczepić tu Majdan i obalić prawicowy rząd Prawa i Sprawiedliwości. Polskie władze twierdzą, że wsparcie tej hybrydowej wojny z rządzącą prawicą uzyskano także z Kremla. Byłby to nie pierwszy przypadek zjednoczenia wysiłków Niemiec i Rosji przeciwko demokratycznym przemianom w Polsce. Najeźdźcy z tych krajów udaremnili drugą w świecie po amerykańskiej postępową Konstytucję 3 Maja z 1791 roku, a we wrześniu 1939 roku hitlerowscy socjaliści i sowieccy komuniści ponownie podzielili się Polską. Pod niemieckim parasolem rozkwitała Ukraińska Armia Powstańcza, która jako jedna z sojuszniczych korpusów Hitlera wymordowała 200 tysięcy Polaków, by stworzyć wymarzony lebensraum dla Ukraińców. Teraz oligarchiczna władza z Kijowa, traktująca tych bandytów jako bohaterów narodowych, przysyła do Polski emisariuszy Sorosa, a gdy ci wpadną w tarapaty, niemieccy politycy w Berlinie i Brukseli wyciągają natychmiast pomocną dłoń. Należy się obawiać, że w Berlinie i w paru jeszcze stolicach pod fałszywymi barwami misjonarzy internacjonalizmu, rozkwita wciąż ta sama nazistowska spółka. (sjw)
31.08.2018
Polska jako harcownik bitewny?
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" amerykański politolog i założyciel agencji Stratfor George Friedman wypowiedział się na temat alternatywy i wiarygodności więzi transatlantyckiej po tym, gdy Donald Trump nazwał NATO przeżytkiem. (...) Na pytanie o możliwość przesunięcia wojsk amerykańskich z Niemiec do Polski, Friedman odpowiada: "Wojsk nigdy nie lokuje się zaraz za linią frontu, gdzie są narażone na zniszczenie przez wroga. Raczej trzyma się je w obwodzie, aby w razie potrzeby przesunąć do przodu. Dodał, że dla wojskowych nie liczy się, "ilu amerykańskich żołnierzy stacjonuje dziś w Polsce, tylko ilu może zostać tam przesuniętych w ciągu kilku tygodni". (onet.wiadomosci)
Komentarz: Z wypowiedzi G. Friedmana wynika niedwuznacznie kilka ciekawych konsekwencji, o ile nie jest ona sprytnym kamuflażem. Myślę jednak, że oddaje ona z grubsza cele waszyngtońskich strategów.
Po pierwsze, Polskę i Rumunię wybrali sobie jako "linię frontu", czyli miejsca bezpośredniej konfrontacji militarnej z Rosją. Dlatego Amerykanie tak wzdragali się przed umieszczeniem większych jednostek bojowych w tych rozległych terytorialnie krajach, bo znalazłyby się "zaraz za linią frontu" i byłyby, jak mówi Friedman "narażone na zniszczenie przez wroga".
Po drugie, przesuwanie większych jednostek "w ciągu kilku tygodni", świadczy nie o gotowości niesienia pomocy, ale raczej o planie targowiska w stylu Ribbentrop - Mołotow, czy obecnych targów o ustanowienie ładu politycznego w Syrii. Przy potencjale Rosji podbicie któregokolwiek z krajów ościennych nie jest kwestią miesięcy, tak więc odległy termin podany przez Friedmana definiuje amerykańską pomoc jako oczywistą iluzję.
Po trzecie, sytuacja Polski i Rumunii jako potencjalnego pola konfrontacji z Rosją, gdy powoli wygasa wojna w Afganistanie oraz Syrii, ma polegać jak z tego wynika na roli "bohaterskich ofiar". Być może da się przy tym coś utargować dla USA na wzór konferencji w Teheranie i Jałcie. W końcu polskie armie też walczyły wtedy u boku Aliantów, a mimo to bez mrugnięcia okiem sprzedali oni Polskę Stalinowi.
Tak więc, warto chyba zachować wstrzemięźliwość w odgrywaniu roli harcownika na przedpolu bitwy. Przebiegli oligarchowie władający Ukrainą nie zdecydują się na otwarty konflikt z Rosją, więc linia frontu znajduje się w bezpiecznej odległości od Polski i reszty Europy Zachodniej. Zaś "niezbędność Polski i Rumunii do powstrzymywania Rosji", to miraż, którym wabi Friedman licząc na próżność i potrzebę uznania przez polityków z zaścianka Europy. Przypomina to historię wolnych amerykańskich Indian, którym zaoferowano whisky, świecidełka i stare strzelby. Co było dalej, szkoda strzępić język. (sjw)
02.08.2018
Temida na barykadach
Dzisiaj sędziowie SN zdecydowali o zawieszeniu niektórych przepisów ustawy autorstwa PiS i skierowaniu pięciu pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości UE. Kancelaria Prezydenta RP wydała oświadczenie w tej sprawie. "W ocenie KPRP, dzisiejsze działanie Sądu Najwyższego, polegające na zawieszeniu stosowania niektórych przepisów ustawy o SN, nastąpiło bez prawidłowej podstawy prawnej i nie wywiera skutków wobec Prezydenta RP, ani jakiegokolwiek innego organu" - napisano w oświadczeniu.
Opinie na forum (z drobnymi skrótami i korektą ortograficzną):
* Jesteśmy przekonani, że nasze stanowisko jest zgodne z prawem - przekonywał Laskowski." Panie pseudo sędzio, zgodne z jakim prawem? Prawo w Polsce jest skodyfikowane i dzieli się na artykuły i paragrafy, dlaczego nie wskazał pan tych zapisów prawa, na jakie się pan powołuje? Teraz już rozumiem, dlaczego w historii Polski zdarzyły się rozbiory i okupacje! To dzięki takim ludziom jak pan, którzy są gotowi zdradzać, szkodzić Polsce i służyć obcym za srebrniki.
* .nie potrzebujemy niemieckiego prawa w Polsce.....Mogę państwu przypomnieć jakie było w 39-45 r. (...) Dlaczego sądy polskie nie ścigają zbrodniarzy niemieckich, tylko kolaboruja z Niemcami, tak jak robi to Pani Gersdorf i inne organizacje komuszych sędziów. Ci donosiciele w togach nie mają honoru, godności. Powinni być pozbawieni na mocy przepisów o zawodzie etatów i emerytury.
* Bardzo dobrze się stało, bo po sporze o TK średnio inteligentna małpa - więc i każdy leming - wie, że jedynie polski Trybunał Konstytucyjny jest sądem nad prawem, że tylko publikacja jego wyroku w dzienniku w którym został opublikowany uniewaznia w całości lub części akt prawny. Nie może tego czynić ani SN, ani tym bardziej Trybunał Sprawiedliwości UE! (wiadomości.onet.pl)
Komentarz: Należy sądzić, że fala upałów zrewolucjonizowała odsuniętych od władzy baronów najwyższego sądownictwa w Polsce. Niestety, po ujawnieniu, iż zastępca urlopowanej pierwszej prezes Sądu Najwyższego walczył z opozycją polityczną podczas stanu wojennego. brakuje amunicji do ich obrony.
Stan wojenny u schyłku PRL ujawnił dość selektywnie, którzy partyjni i bezpartyjni donoszą na innych i niszczą ich życie, zarówno w osobistym, jak i zawodowym wymiarze. Byli lepsi i gorsi, bywali nawet ludzcy prokuratorzy, esbecy i sędziowie. Inni kręcili się pod wpływem sił władzy, jak przysłowiowe g...no w lejku i upadali coraz niżej. Po latach mamy duży komfort i mimo tego, że dużo dokumentów uprzątnęły poszczególne ekipy, to sporo jeszcze zostało, gdzieś na dolnych półkach. Zaraz po przewrocie ustrojowym porządek robiła ekipa sprzątająca Geremka i Michnika, potem kolejne szuflady ginęły w wypożyczalni Lecha Wałęsy, i tak dalej i dalej. Zapewne kilkuset, a może kilka tysięcy drani uniknęło osądu.
Zachowanie nawet wielu uznanych opozycjonistów też nie było krystalicznie czyste. Władze zbierały na nich haki, szantażowały i korumpowały. Władza i jej podręczni prowadziła swoją grę, a przeciwnicy ustroju wspomagani duchowo i materialnie przez Reagana i JP II - swoją. Ci drudzy byli potężniejsi, bo system sowiecki się już sypał. Wtedy to zawarto wiele deal-ów, bo tych sędziów na najwyższych stołkach obsadzali nie tylko reprezentanci PRL, ale także rządy obecnych mocarzy w Unii. Byliby głupkami, gdyby nie wykorzystali słabości upadłego w latach 89-92 państwa polskiego. Teraz ci sędziowie i wyzwoleni przez nich czeladnicy odwołują się do swoich patronów.
Przyznam, że miałbym większe zaufanie do sędziów mianowanych w wyborach powszechnych. Nie ze względu na mądrość ludu, ale jego rozsądek. Od sędziów w UE wiele zależy, na przykład, czy pilnują narodowego, czy ... cudzego interesu. Tak jak to robią sędziowie w Niemczech, Norwegii, czy Francji. (sjw)
05.07.2018
Prosto z dzióbka Konstytucji
We wtorek w SN było 73 sędziów, spośród których 27 ukończyło 65. rok życia. Z kolei spośród tych sędziów oświadczenia dotyczące woli pozostania na stanowisku z powołaniem na podstawę prawną nowej ustawy o SN złożyło dziewięciu sędziów. Natomiast w siedmiu kolejnych oświadczeniach sędziowie powołali się bezpośrednio na Konstytucję RP, nie dołączyli także zaświadczeń o stanie zdrowia. Oświadczenia nie złożyła I prezes SN Małgorzata Gersdorf, która już ukończyła 65. rok życia. (onet.wiadomości)
Komentarz: Sędziowie Sądu Najwyższego wydają się być dotknięci chorobami geriatrycznymi. M.in. sądzą, że pracują w Trybunale Konstytucyjnym. Dlatego wciąż wprost odwołują się do konstytucji uchwalonej w 1997 roku pod skrzydłami Aleksandra Kwaśniewskiego napisanej pod dyktando Brukseli. Za to kompletnie im w swoim czasie nie przeszkadzało, gdy Platforma łamała tąż samą Konstytucję mianując "sędziów futurystów" do Trybunału Konstytucyjnego.
Tak więc jedni drugim słusznie mogą teraz wytykać łamanie konstytucji, tym bardziej, że nie ma chyba bardziej niedołężnie sfomułowanego tekstu niż dzieło życia p. A. Kwaśniewskiego. Uczciwie mówiąc za formułki nie on odpowiada, bo zapewne dyktowali je unijni biurokraci, stąd wewnętrzne sprzeczności. Podobnie wyszło im z Kartą Praw Podstawowych, o czym pisałem już dawniej (tekst w dziale Archiwum Podstaw Polityki Nowej Meduzy).
Generalnie chodziło o to, by zarówno Trybunał Konstytucyjny, jak i Sąd Najwyższy, stały na straży praw dyktowanych z Brukseli i Berlina. Stąd 6-letnia kadencja I-go prezesa Sądu, by zapanował nad legislacją, jeśli naród się pomyli i wybierze na 4-lecie partię nieposłuszną wobec Bruksy.
Z dużą lubością przysłuchuję się wywodom prawników, iż 6-letnia kadencja p. Prezes wynika bezpośrednio z Konstytucji. Wynika z tego, że cokolwiek owa Prezes by zrobiła lub nie zrobiła, to i tak owym pierwszym prezesem być musi. Nie chcę Jej podpowiadać, ale z tej karykatury konstytucji wynika, że może nawet wziąć kałasznikowa i ostrzelać Pałac Prezydencki. Według prawników z TVN-u nikt Pani Prezes nie może odebrać immunitetu i może strzelać jeszcze ze dwa lata. Ma akurat urlop, niech się więc kobieta odpręży po ostatnich spięciach i stresach. Zgodnie z Konstytucją p. Gersdorf należy do wyższej kasty stojącej ponad prawem i nic wam pańszczyźniane barachło do tego. (sjw)
17.06.2018
Konstytucyjne łamanie mózgu
By stworzyć konstytucję, której nie trzeba byłoby łamać, Pan Prezydent Andrzej Duda zadał narodowi przedreferendalne 15 pytań. Chciał, nie chciał, ale odpowiem.
1. Czy jest Pani/Pan za uchwaleniem a) nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej?; b) zmian w obowiązującej Konstytucji RP?
Odpowiedź c. Należy uchwalić prawdziwą konstytucję. Taką gdzie będzie jasno określone, co jest prawem obywatela, a co zaprzaństwem, czy zdradą Polski. Obecnie nie wiadomo.
2. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem do Konstytucji RP obowiązku przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego, zatwierdzającego zmiany Konstytucji?
Jeśli w Sejmie istnieje kwalifikowana większość, to referendum jest zbędne. Jeśli nie ma takiej, to referendum może być jedyną szansą na zmianę złego prawa.
3. Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem do Konstytucji RP obowiązku przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego w sprawach o istotnym znaczeniu dla Państwa i Narodu, jeśli z takim żądaniem wystąpi co najmniej 1.000.000 obywateli?
Milion brzmi dumnie, ale czemu nie jednostki, ale - mądrzejsze. Zbytnio idziemy na masę, a nie w stronę sensu.
4. Czy jest Pani/Pan za odwołaniem się w preambule Konstytucji RP do ponadtysiącletniego chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy jako ważnego źródła naszej tradycji, kultury i narodowej tożsamości?
Należy się także odwołać do dziedzictwa przedchrześcijańskiego oraz idei postchrześcijańskich. Chrześcijaństwo jest dobrem ideologicznym, ale nie jedynym.
5. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym zagwarantowaniem szczególnego wsparcia dla rodziny, polegającego na wprowadzeniu zasady nienaruszalności praw nabytych (takich jak świadczenia „500+”)?
Umieszczenie detalicznych praw socjalnych w konstytucji paraliżuje politykę socjalną zamiast nią sterować. Jest z tym problem, bo faktycznie różne liberalistyczne harpie czyhają, by to zlikwidować.
6. Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP szczególnej ochrony prawa do emerytury dla kobiet od 60 roku życia, a dla mężczyzn od 65 roku życia?
Zależy, ile ta emerytura ma wynosić. Jeśli niewiele, to może być gwarancją nadprodukcji proszalnych bab i dziadów.
7. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej?
A jeśli przekształci się w związek marchii lub kalifatów, to mamy tam tkwić?
8. Czy jest Pani/Pan za zapisaniem w Konstytucji RP gwarancji suwerenności Polski w Unii Europejskiej oraz zasady wyższości Konstytucji nad prawem międzynarodowym i europejskim?
Niektóre prawa Unii są korzystne dla Polaków, inne niszczą nas. To samo z konstytucją darowaną nam przez pana Aleksandra Kwaśniewskiego.
9. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjnym zagwarantowaniem członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w NATO (Sojuszu Północnoatlantyckim)?
A jeśli NATO podejmie misje wojenne na wschodzie Europy? W końcu gdzieś muszą testować nowe typy broni, a w warunkach europejskich nie widać "lepszej" lokalizacji konfliktu.
10. Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP szczególnej ochrony polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego Polski?
No, a co z bezpieczeństwem zdrowotnym, inwestycyjnym, czy oświatowym? Konstytucyjny lud ma być ciemny, czy oświecony?
11. Czy jest Pani/Pan za wzmocnieniem w Konstytucji RP pozycji rodziny, z uwzględnieniem ochrony obok macierzyństwa także ojcostwa?
Chronić trzeba nie tylko prawa rodziców, ale i praw dzieci. Przed totalitarnymi tendencjami wychowawczymi, a z drugiej strony patologiczną agresją, niedojrzałością i brakiem rozsądku. Czasami trzeba chronić dorosłych i dzieci przed ich własną głupotą. Empatycznie i z wyczuciem.
12. Czy jest Pani/Pan za konstytucyjną ochroną pracy, jako fundamentu społecznej gospodarki rynkowej?
Ochrona pracy dla Polaków - jak najbardziej. Niestety w Unii, jak i obecnie w Polsce, rządzi prymitywny kapitalizm i jego ochrona wiązałaby się z utrwaleniem nieludzkiego systemu.
13. Czy jest Pani/Pan za wzmocnieniem kompetencji wybieranego przez Naród Prezydenta w sferze polityki zagranicznej i zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi Rzeczypospolitej Polskiej?
Mechanizm doboru doradców przez Pana Prezydenta nie pozwala optymistycznie myśleć o zwiększeniu Jego kompetencji.
14. Czy jest Pani/Pan za przyznaniem w Konstytucji RP gwarancji szczególnej opieki zdrowotnej kobietom ciężarnym, dzieciom, osobom niepełnosprawnym i w podeszłym wieku?
Szczególna opieka należy się wszystkim Polakom. Jak by się chciało, to by się dało. Trzeba byłoby jednak pomyśleć systemowo, a to chyba za trudne...
15. Czy jest Pani/Pan za zagwarantowaniem w Konstytucji RP podziału jednostek samorządu terytorialnego na gminy, powiaty i województwa?
A nie można wymyślić czegoś lepszego od tych wylęgarni nepotyzmu?
(sjw)
06.06.2018
Fake news ambasador US
Podczas przesłuchań w komisji spraw zagranicznych Senatu, Georgette Mosbacher została zapytana, czy wie, co się dzieje w kwestii antysemityzmu w Europie Wschodniej. Kandydatka na ambasadora w Warszawie odpowiedziała twierdząco. - Niestety został on [antysemityzm] wywołany przez prawo dotyczące Holokaustu, które Polska niedawno uchwaliła - powiedziała Georgette Mosbacher, dodając, że będzie współpracować z polskimi władzami, by tego typu zapisy nie pojawiały się w kolejnych ustawach. (onet.wiadomości)
Komentarz: Rozumiem oburzenie polskiej opinii publicznej i polskiego rządu, ale warto zwrócić przy tym uwagę na dwa aspekty tej sprawy.
Pierwszy aspekt z zakresu PR, to współbrzmienie słów nowo zatwierdzonej reprezentantki Stanów Zjednoczonych z ambasador Izraela Anną Azari. Obie ostro walczą w sferze propagandy politycznej o bezkarność przypisywania zbrodni nazistowskich III Rzeszy narodowi lub państwu polskiemu. Byłby to bowiem mocny punkt zaczepienia roszczeń reparacyjnych, jeśli udałoby się uzasadnić współwinę Polaków w holocauście. Tak więc obie panie grają do jednej bramki i można rzec "strzeż nas Boże od takich sojuszników".
Nawet w najgorszych czasach stalinowskiego terroru ambasador sowiecki w Warszawie nie pozwoliłby sobie na tak jaskrawe publiczne oczernianie Polaków. Czyżby "trumpowskie" Stany Zjednoczone mogły sobie pozwalać na więcej?
Drugi aspekt jest głęboko merytoryczny i wymaga głębszego zbadania pewnej opcji historycznej. Chodzi o to, czy możliwa była ewakuacja kilku milionów Żydów środkowoeuropejskich przed ich przemysłową anihilacją w niemieckich przedsiębiorstwach typu Auschwitz. Jak pokazały przykłady z Węgier, Rumunii i innych krajów, nawet w w latach 40-tych minionego wieku taki deal z hitlerowskimi władzami był możliwy. Należy sądzić, że kilka miliardów dolarów nie tylko uratowałoby parę milionów Żydów, ale także honor bogatej Ameryki. Kurier polskiej partyzantki Jan Karski przedarł się do USA, by przekazać rządowi USA plany niemieckich zbrodni przeciwko Żydom. Jednak zarówno prezydent Roosevelt, jak i elita żydowskiej diaspory, nie chcieli jakoby temu wierzyć. Ba, za bardzo nie chcieli też tego słuchać. Czy można dać wiarę, że czołowe mocarstwo ówczesnego świata nie wie co się dzieje w objętej wojną Europie? Z jego wywiadem oplatającym już wtedy cały glob? Nie dajmy sobie wmówić takich bredni. Prawdopodobne jest to, że ustawa Justice for Uncompensated Survivors Today (JUST) nr 447 ma na celu przykryć zbrodnicze zaniechanie Ameryki.
Co należy robić w przypadku, gdy bezdyskusyjną ofiarę hitleryzmu, stalinizmu i banderyzmu próbuje się bezpodstawnie obciążyć winą za ich zbrodnie? Odpowiedź narzuca się sama - zmienić sojusze. Skrajnym idiotyzmem bowiem byłoby inwestować w sojusz z tymi, którzy próbują nas pozbawić dobrego imienia i do tego okraść. (sjw)
08.03.2018
Degradacja okazjonalnie polityczna
Ustawa o pozbawianiu stopni wojskowych - również pośmiertnie - ma dotyczyć osób, które "sprzeniewierzyły się polskiej racji stanu". Chodzi na przykład o gen. Wojciecha Jaruzelskiego i gen. Czesława Kiszczaka - członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. (http://www.tvn24.pl)
Komentarz: Osobiście nie mam zastrzeżeń do ogólnej formuły tej ustawy, jeśli potraktujemy to "sprzeniewierzenie" bez zawężania tego do oficerów z okresu PRL. Owo sprzeniewierzenie dotyczyć może przecież równie dobrze współczesnych aktów zdrady państwa polskiego, korupcji w przetargach zbrojeniówki, czy choćby molestowania seksualnego. Te ostatnie niszczą morale żołnierzy i podkopują zaufanie do dowódców, tak więc mogą przynieść nawet większe straty niż szpiegostwo.
Mam jednak dość istotną wątpliwość w związku z narracją premiera Morawieckiego, ministra Błaszczaka, czy b. ministra Macierewicza. Mówią oni o tym, że państwo polskie było w okresie PRL-u niesuwerenne, praktycznie pozbawione atrybutu wolnego wyboru decyzji politycznych. To całkowita prawda, choć to samo złośliwi mogą mówić o naszym statusie w ramach Unii Europejskiej, czy obecnych relacji z USA, czy Izraelem. Jednak zrównanie statusu PRL ze statusem Vichy nie wydaje się być szczęśliwe.
Po pierwsze, osąd marszałka Petaina i części kolaborantów miał miejsce tuż po wojnie. Potem praktycznie zamknięto sprawę, by nie psuć państwa i jego instytucji. A także, by ocalić liczne w przypadku Francji kolaboranckie elity przed samosądem "ludowym".
Po drugie, wojsko w okresie peerelowskim przechodziło ewolucję. KBW walczyło do lat 50-tych nie tylko z "wyklętymi", ale z bandami UPA i bandami zwykłych dezerterów z AK oraz innych formacji. Zaś cel WRON przedstawiano jako próbę ocalenia kraju przed chaosem i interwencją bratnich armii, czyli powtórki z Dubczeka. Do dzisiaj nie mamy pewności, czy nie spełniłby się najgorszy scenariusz.
Mogę zgodzić się, że nie wszystkie stopnie generalskie z PRL-u można "nostryfikować" w RP. Jednak degradacja za działalność prawnie dopuszczalną w PRL wymaga, moim zdaniem, dowodu prawnego, a nie tylko osądu politycznego. Kryteria polityczne ulegają częstym zmianom nieraz w ciągu kilku lat, tak więc budowanie na nich morale wojska jest błędem strategicznym. Przyczynić się on może do promocji politycznych miernot i cwaniaków, a nie dowódców z prawdziwego zdarzenia. (sjw)
02.03,2018
Za nasze pieniądze
W związku ze zmniejszeniem przez Rosję przesyłu gazu rurociągami tranzytowymi przez Ukrainę do odbiorców na zachodzie Europy władze w Kijowie wprowadziły ograniczenia w spożyciu tego surowca. Zalecono m.in. wstrzymanie do 6 marca nauki w placówkach oświatowych i zmniejszono dostawy gazu dla przedsiębiorstw.
* Rosja zmniejszyła przesył gazu na Ukrainę o 20 proc. - podały władze w Kijowie;
(...)
* Naftohaz zaapelował do obywateli o obniżenie temperatury w domach, "by rosyjski szantaż się nie udał";
* KE zadeklarowała, że jest gotowa mediować między Rosją a Ukrainą;
* PGNiG w trybie pilnym zwiększył dostawy gazu na Ukrainę (onet wiadomości)
Komentarz: Dla prostego czytelnika po studiach z komunikatu wynika co następuje:
- Rosja zmniejszyła przesyłkę gazu do odbiorców na Zachodzie Europy. Czyżby "spożycie" tego surowca na Ukrainie miało miejsce po przeniesieniu tego kraju do Zachodniej Europy?
- Komisja Europejska nie chce mediować za żadne skarby z Polską, a tu proszę jaka wyrywna!
- Dlaczego PGNiG nie wysłuchał apelu Naftohaz, "by rosyjski szantaż się nie udał"? Przecież wygląda to na promoskiewski sabotaż w wykonaniu PGNiG!
- Za czyje pieniądze PGNiG w trybie pilnym zwiększył dostawy gazu na Ukrainę?
Czy zabiorą znowu tylko emerytom, czy d...pną wszystkich polskich klientów?
Rozumiemy, że probanderowski reżim jest ukochanym beniaminkiem Zjednoczonej Prawicy, więc chce go utrzymać za wszelką cenę. Tylko za jakie grzechy musimy za to płacić z własnej kieszeni? (sjw)
21.01.2018
Nutka niepewności
RIA Novosti pisze, że niedawno w Radiu Szczecin Paweł Brzezicki, szef Polskiej Żeglugi Morskiej zapowiedział, że w polskiej flocie mogą pojawić się statki o nazwach "Lwów", "Tarnopol" i "Wilno", czyli miast, które w przeszłości były w granicach naszego kraju.
Agencja podkreśla, że polska nostalgia za Kresami – terenami należącymi dziś do Ukrainy, Białorusi i Litwy – "od zawsze budziła niepokój sąsiadów": "I choć na szczeblu oficjalnym polscy urzędnicy wielokrotnie stwierdzali, że nie ma żadnych roszczeń terytorialnych wobec innych krajów, praktyczne działania Warszawy wskazywały na niezaprzeczalny smutek nad dawnymi ziemiami". (onet.wiadomości)
Komentarz: Polska ma współcześnie trzy realne punkty oparcia.
Po pierwsze, Niemcy - pod przykrywką Unii Europejskiej. Pozytywem takiego sojuszu jest mocna gospodarka Niemiec i dobre stare wzorce organizacji pracy, szacunku dla nauki i kultury życia codziennego. Negatywami są: kryptoautorytarny system polityczny, "kolonizowanie" gospodarki słabszego partnera, dążenie do ustanawiania posłusznych rządów w krajach europejskich, szybko narastający wskaźnik roszczeniowo nastawionej ludności islamskiej, brak rekompensaty za Polocaust w II Wojnie, no i relikt posthitlerowskiego prawa - odebranie ludności polskiej w Niemczech statusu mniejszości.
Po drugie, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Pozytywem sojuszu są tradycje, a więc Pułaski, Kościuszko, polskie dywizjony broniące Londynu, amerykańskie poparcie dla granic Polski po I Wojnie Światowej, duży wkład Polaków w demograficzną i gospodarczą mapę Stanów, a obecnie i Wielkiej Brytanii, szansa na inwestycje i współpracę w problematyce obronnej. Negatywami są: angażowanie Polski w (militarną) światową politykę Stanów Zjednoczonych, mieszanie się (podobnie jak Niemcy) lobby liberalnego USA w personalną politykę Warszawy, traktowanie Polski przez koncerny amerykańskie wyłącznie jako rynku zbytu.
Po trzecie, Rosja, która pod autorytarnymi rządami Władymira Putina znowu powstała z kolan. Kraj ten przypomina trochę "Wańkę-wstańkę", upada i powstaje z popiołów. Podbijali go Tatarzy, na moskiewskim Kremlu rezydował polski hetman, Napoleon też pobyłby tam dłużej, gdyby nie rosyjska sroga zima. Podbiła go także na kilkadziesiąt lat międzynarodowa banda lewaków, która w zemście za powstrzymanie ekspansji na Europę w 1920 r,, odebrała Polsce ćwierć wieku później Wilno i Lwów. Banda ta z komunizmem typu chrystianistycznego, lub socjalizmem utopijnym bądź demokratycznym, nic nie miała wspólnego poza szyldem i garścią wytartych komunałów.
Jakie byłyby korzyści z sojuszu z Rosją (na zasadach partnerskich): restauracja stosunków handlowych, wzajemne inwestycje przemysłowe, korzystniejsze ceny za paliwa, znaczny rozwój turystyki, broń za przyzwoite pieniądze, wymiana kulturalna, odblokowanie historycznej i "smoleńskiej" traumy, poczucie bezpieczeństwa. Negatywy są znane: niepewność stabilnego rozwoju systemu politycznego, niestabilność segmentów rosyjskiej gospodarki, wreszcie zaangażowanie Moskwy w konflikty światowe. Na dzisiaj sojusz jest nierealny. Na jutro pozostaje jednak nutka niepewności, szczególnie w świetle agresji realizowanej przez Niemcy za pomocą swoich "kreatur" (Richelieu) w Unii Europejskiej.
Wracając zatem do nostalgicznego nazewnictwa okrętów, to nie widziałbym w tym nic złego, o ile nie uraża to uczuć innych narodów. Gdybyśmy nazwali statek "Polski Kreml" lub "Polski Lwów", byłoby to nawiązanie do prawdy historycznej, acz niemiłej dla części rosyjskich, czy ukraińskich patriotów. Tak samo jak nazwa niemieckiego lodołamacza "Stettin" dla Polaków. Jednak w tym trzecim przypadku poza językowym "zniemczeniem" nie ma mowy o jakimkolwiek niemieckim anektowaniu polskiego obecnie Szczecina. Tak więc rosyjska agencja Novosti niepotrzebnie się martwi, czy oddanie czci obywatelom Lwowa, Tarnopola, czy Wilna, przez całe wieki związanych z Polską, nie oznacza zamiaru aneksji tych miast. Równie dobrze moglibyśmy domagać się powrotu Berlina, czy Lipska, do słowiańskiej macierzy... (sjw)
12.11.2017
Biała Europa?
Podczas Marszu Niepodległości w dniu wczorajszym w Warszawie z okazji święta narodowego do kilkunastu tysięcy polskich flag grupka młodzieży wprowadziła ze sobą transparenty "Biała Europa", "Europa będzie biała albo bezludna", "Biała Europa braterskich narodów". Komentarze polskich dziennikarzy i polityków, wobec tych incydentalnych w końcu zdarzeń w morzu 60-tysięcznej demonstracji, były dość emocjonalne. Jedni mówili, że to zamierzona prowokacja liberalnej lewicy, inni, że zaczątki neofaszyzmu, jeszcze inni, że policja powinna reagować, tzn. wyrwać im te płachty z rąk. Minister w Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha stwierdził, że "nie można nazywać tysięcy polskich patriotów, którzy szli w Marszu, mianem nazistów", ze względu na kilka "niedopuszczalnych" transparentów. Mucha podkreślił jednocześnie, że osoby, które prezentowały takie transparenty, powinny być pociągnięte do odpowiedzialności. Przypomniał, że w Polsce obowiązuje zakaz propagowania haseł faszystowskich.
A co, o tym, napisali nasi przyjaciele w USA?
W oparciu o paszkwil współpracownicy Al Jazeera Natalii Ojewskiej niejaki Drew Hinshaw umieścił w "The Wall Street Journall" alarmujący artykuł, iż "Dziesiątki tysięcy Polaków maszerowało w sobotę w Warszawie w marszu w dzień niepodległości, zorganizowanym przez nacjonalistyczną młodzież, która walczy o czystą etnicznie Polskę, w której jest mniej Żydów i muzułmanów". Były rzecznik Hillary Clinton Jesse Lehrich pisze już o "60 tys. nazistów maszerujących w Warszawie". I tak z bełkotu niedowarzonych dziennikarzy narodził się komunikat, w którym stu lub dwustu młodzieńców zmieniło się w 60 tysięcy nazistów, a nieznana w Polsce freelancer-ka Natalia Ojewska podłączyła do tego jeszcze Żydów, by dostać się na gościnne łamy WSJ. Notabene, trzeba mieć nieźle porąbane w głowie, by pisać o czystej etnicznie Polsce z mniejszą liczbą Żydów i muzułmanów. Po pierwsze, żaden Polak nie połączy w jedno Żyda i muzułmanina, a po drugie wolą oni bogatsze kraje i występują w Polsce w nikłej reprezentacji, więc mniej oznaczałoby zero. Po trzecie, we współczesnej Polsce zdecydowanie mniej jest antyżydowskich Polaków, niż w USA antypolskich Żydów. Ciekawe zjawisko, ale to fakt.
A o co, w tym myślowym bałaganie medialnym, chodzi tak naprawdę?
Przyczyną buntów, wojen religijnych, rzezi i masakr na wielką skalę, jest nietolerancja przynajmniej jednej ze stron konfliktu. W Europie doszło do monstrualnego napływu imigrantów z Azji i Afryki wyznających różne odmiany islamu. Biednych i godnych współczucia.
Niczym nie przypominają oni jednak muzułmanów zasiedziałych w Polsce od wieków. Są oni radykalnie wrogo nastawieni wobec ateizmu i chrześcijaństwa. Dla ekstremistów islamskich "niewierny" jest śmieciem, którego według jego Allacha ma prawo sprzątnąć z tej Ziemi, jego żonę zgwałcić, a dzieci wykorzystać seksualnie i jak niewolników pogonić do pracy dla siebie. Rzecz jasna, zgodnie z Koranem ujawnia to we właściwym czasie i miejscu, np. w Państwie Islamskim.
Zetknięcie liberalnej Europy z islamistami tego pokroju powoduje na razie tylko konflikty lokalne, zaledwie miniterror, czyli terror na skalę odpowiadającą środkom posiadanym przez mikrokomórki ekstremistów. Używając terminologii z amerykańskich i zachodnioeuropejskich slumsów, wynika to z dużej przewagi zdechrystianizowanych lub chrześcijańskich "białasów" nad "śniadymi" lub "czarnoskórymi". Gdy jednak ta przewaga zanika, czy wskutek migracji, czy panicznej ucieczki "białasów" z dzielnic zamieszkałych przez muzułmanów, wówczas zaczynają tam działać takie prawa, jak w prawdziwym Państwie Islamskim. Nie bez przyczyny ci, których nie stać na separację od zislamizowanych dzielnic nie tyle odrzucają mit pokojowego współżycia z imigrantami, co przeżywają lęk o swoją przyszłość i los swoich rodzin. Tym bardziej, że, jak się okazało, nawet długotrwała integracja nie chroni przed "zdżihadowieniem" wyznawcy Allacha w dowolnej fazie życia, od młodzieńczej, aż po wiek dojrzały.
Tak więc, zanim nasi byli polscy Żydzi z nowojorskich pism liberalnych zaczną nas kamienować, niczym jakieś ladacznice z Judei, niech chwilę pomyślą, kto ich wpuścił w ten fakenews. Bliska współpracownica Al Jazeera.
30.10.2017
Terror państwowy Republiki Federalnej
Chcemy uniknąć drogi sądowej, ale być może nie będziemy mieli wyjścia - mówi Wirtualnej Polsce Ariel Żurawski, właściciel ciężarówki, która została wykorzystana do zamachu terrorystycznego w Berlinie.(...) twierdzi, że stracił nawet 100 tys. euro i nie wyklucza wejścia na drogę sądową przeciwko Niemcom. - Chcemy tego uniknąć, ale do tej pory słyszeliśmy, że nic więcej nam się nie należy. (finanse.wp.pl)
Komentarz: Marzę o tym, by napisać coś pozytywnego o rządzie Republiki Federalnej Niemiec. Z jednego powodu, by nie pisać w kółko w tym samym, negatywnym tonie. Niestety, od kilkunastu lat nic takiego nie przychodzi mi do głowy. W polityce wewnętrznej Niemiec byłoby nieźle, gdyby nie polityka zewnętrzna. A ta jest szalona, z zaledwie pozorami rozsądku. Owym pozorem jest głównie pani kanclerz Merkel, która robi dobre gospodarskie wrażenie i mniemam, że ze szkoleń politycznych w NRD wyciągnęła wszystko co najlepsze. I piszę to, tym razem bez ironii, bo najlepiej uczymy się na linii frontu. W Polsce też płk. Kukliński wyrósł na amerykańskiego szpiega, mimo, że ukończył Akademię Woroszyłowa, czyli Wojskową Akademię Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych ZSRR. Tam powstawały najlepsze kadry, co widać zresztą na przykładzie Rosji. Stara prawda, że indoktrynacja działa wyłącznie na słabeuszy moralnych. Kanclerz Angeli nie złamała, ani indoktrynacja komunistycznych "Młodych Pionierów", równie komunistycznego FDJ, czy face to face - towarzyszy radzieckich. Pod tym względem poczuwam się nawet do bratniej więzi z p. Kanclerz, gdyż po mnie również indoktrynacja komunistyczna spływała jak woda po gąsiorze. Prawicowa także, ale jak się wydaje nie dotyczy to Pani Merkel.
Porzućmy jednak wątki osobiste, bo tak naprawdę kanclerz Merkel jest frontmenem, a decyzje polityczne podejmuje kolektyw. Tak było za komuny, a przedtem w III Rzeszy (nie wierzmy, że wszystko zrobił Hitler), tak jest w neoliberalnej do bólu Republice Federalnej. Współczesny neoliberalizm nie odrzuca, w odróżnieniu od ojców liberalizmu, preferencji narodowościowych. On nimi manipuluje. Gdy to wygodne wpuszcza do Europy setki tysięcy, jeśli nie miliony, muzułmanów, by obniżyć koszty pracy narosłe wskutek niskiego przyrostu naturalnego. A także, by stworzyć półdarmową konkurencję dla, i tak taniej, siły roboczej z Europy Środkowo-Wschodniej. Rzecz jasna publikę indoktrynuje się imponderabilnymi prawami człowieka, uchodźcami z małymi dziećmi, gdy faktycznie 90 procent transportów przemycanych z tureckich obozów dla uchodźców stanowiły osoby 20-30 letnie płci męskiej, o dość "byczkowatej" obyczajności.
Po drugiej stronie zwierciadła rządu RFN, jak i w mentalności wielu niemieckich menedżerów, dostrzegam paniczny lęk przed dynamiką gospodarczą właśnie krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Dla Polaków jako sztandarowy przykład jawi się tu Hans-Joachim Watzke, który walczył jak lew, by Polak nie zarabiał więcej niż Niemiec. Chodzi oczywiście o Borussię Dortmund i Roberta Lewandowskiego. Teraz Polak odbija to sobie w Bayernie, ale niesmak pozostał. Rządy Niemiec, Francji i Beneluksu, a więc twarde jądro Unii, próbują na gwałt utrącić dynamikę polskich transportowców, czy narzucić polskiej energetyce opartej na węglu, przejście na energetykę wiatrową. Co, by napełniło kieszenie niemieckich producentów, a podcięło korzenie rozwojowe Polski. I w tej kwestii jestem admiratorem eko-tez głoszonych przez kanclerz Merkel. Lecz muszę uczciwie stwierdzić, iż ekologiczne lekarstwo może uleczyć Niemcy mimo przejściowego osłabienia, zaś gospodarkę Polski - zablokować na dziesięciolecia. Kwestia niemożliwej skali transformacji.
A co ma z tym wspólnego polski przedsiębiorca Ariel Żurawski? A to, po pierwsze, że działa w zwalczanej przez dominatorów UE, branży polskich transportowców. Po drugie, kierowcę i równocześnie kuzyna p. Ariela, zabił w Berlinie dżihadysta, a firmową ciężarówkę z ładunkiem niemiecka policja przetrzymywała pod pretekstem śledztwa. Po czterech miesiącach skierowano ją do utylizacji. Może po to, by polscy śledczy nie włączyli jej do własnego dochodzenia?
Tak więc, mała firma Ariela Żurawskiego omal nie zbankrutowała. Wskutek rzekomego śledztwa, bo nie słychać, by mimo przewlekłości doprowadziło do jakichś odkrywczych wniosków. Można powiedzieć, że Ariel Żurawski jest drugą ofiarą berlińskiego dżihadysty, a także zakłamanej polityki rządu w Berlinie. (sjw)
27.10.2017
Konstytucja Hiszpanii a śmieszna Unia w rozkroku
Centroprawicowy rząd Rajoya zaproponował w ubiegłą sobotę, by - korzystając z art. 155 hiszpańskiej konstytucji - usunąć z urzędu szefa katalońskiego rządu Carlesa Puigdemonta i rozwiązać jego gabinet. Władze w Madrycie chcą też ograniczenia funkcji katalońskiego parlamentu i ogłoszenia w ciągu sześciu miesięcy przedterminowych wyborów w Katalonii, by przywrócić porządek konstytucyjny w tym autonomicznym regionie i zapobiec secesji.
Komisja Europejska odmówiła skomentowania piątkowych wydarzeń w Barcelonie. Rzeczniczka KE Mina Andreewa odesłała do wcześniejszych oświadczeń Komisji. Wcześniej w piątek na briefingu dla prasy przypomniała, że szef KE Jean-Claude Juncker wielokrotnie mówił, iż kwestia niepodległości Katalonii jest sprawą wewnętrzną Hiszpanii. (wiadomosci.onet.pl)
Komentarz: Problem w tym, że kilku krajom Europy grozi dezintegracja na tle dążeń do samostanowienia narodów. Oprócz Katalończyków, są jeszcze Baskowie, Szkoci, Małorosja, Bawaria, bałkański kogel mogel. Przyczyną są różnice kulturowe i poczucie krzywdy, że naród jest traktowany przedmiotowo i wyzyskiwany przez inny naród lub kastę, dominującą w danej wspólnocie. Tak więc Katalończycy i Baskowie nienawidzą Kastylijczyków, Szkoci Anglików, narody bałkańskie wszystkich pozostałych spośród siebie. Rosjanie zwani "Małorosjanami", wrzuceni przez Stalina do kotła narodowościowego zwanego potocznie Ukrainą, nienawidzą ekstremistów z ukraińskiej Galicji o nazistowskim rodowodzie ideowym. Rzecz jasna nie wyczerpuje to głębokich podziałów społecznych, które dodatkowo pogłębił najazd "dezintegracyjnych" islamistów sprowadzonych niby plaga egipska przez dominatorów Europy, czyli głównie kanclerz A. Merkel i prezydenta F. Hollande'a.
Bardzo symptomatyczna jest postawa Komisji Europejskiej, która odcina się od poważnych problemów Europy, a woli zajmować się tak marginalnymi kwestiami jak spory wokół postkomunistyczno-neoliberalnej konstytucji w Polsce. Łatwiej im nękać Polaków, niż Hiszpanów? (sjw)
22.09.2017
Krakus kontra góral
Od paru tygodni media, szczególnie opozycyjne, triumfalnie trąbiły o porzuceniu przez prezydenta Andrzeja Dudę roli kabaretowego Adriana. Odrzucił on dwie na trzy przedłożone mu przez PiS ustawy "sądowe" i zadeklarował, że sam te odrzucone zredaguje, by były zgodne z konstytucją. No tak, pomyślałem wówczas, sprytny Krakus wykiwał prostolinijnego górala. Najpierw dzięki Ziobrze zrobił karierę, a teraz odwdzięcza się swojemu byłemu mentorowi. Życiowe.
Nie dajmy się jednak zwieść wątkom osobistym, choć i one mogą mieć jakieś znaczenie. Otóż dzięki zabiegom PR, jako że prezydent wisząc nieustannie na billboardzie za nic praktycznie nie odpowiada, prezydent Duda osiągnął poziom popularności wczesnego Wałęsy, Kwaśniewskiego, czy Komorowskiego. Zapewne przebiegli doradcy, by wykorzystać ten rozdęty balonik, podsunęli mu profesora prawa i adwokata, a do tego byłego v-ministra Platformy Obywatelskiej, jako tego, który wprowadzi idealne zmiany do zawetowanych ustaw. Takie, które zachwycą rozwścieklonych i jednocześnie przerażonych sędziów. Które dadzą prezydentowi pełnię władzy nad cieniutką większością parlamentarną. Tak, by stał się on nie tylko języczkiem u wagi, ale wręcz demiurgiem, generalissimusem państwowej Temidy. A nie Adrianem, którego Prezes trzyma w przedpokoju.
Niestety ambicje doradców prezydenta Dudy nie uwzględniły jednego. Mianowicie, iż ów otrąbiony przez media najwybitniejszy prawnik w danej materii prof. Michał Królikowski okazał się adwokatem mafii paliwowej. Tej samej, którą wyłudziła od państwa polskiego, lekko licząc, 700 milionów złotych. I, że przyjął depozyt w wysokości jednego miliona na poczet kosztów obrony jednego z mafiosów, z czego potrącił dla siebie 200.000. Rzecz jasna obecnie owe media łykają jak pelikany zapewnienia mec. Królikowskiego, że nie wiedział, iż ten milion pochodzi z działalności przestępczej. Ot, uwierzył macherom od paliw jak naiwna nastolatka.
Należy przyznać, że pisanie ustaw pod oczekiwania mafii, to w III RP nie nowizna. Zaledwie parę lat temu mieliśmy aferę hazardową, przedtem aferę Rywina. Jednak prezydent Duda przebił wszystkich, gdyż promował w świetle jupiterów frontmena, który był jawnym adwokatem mafijnej szajki. Gdzie tam poprzednikom, którzy kryli się w cieniu grobowców nocną porą, czy załatwiali deal-e przegryzając ośmiorniczki u Sowy.
Co robić w tej sytuacji, gdy tłum doradców i funkcjonariuszy Pana Prezydenta nie raczył nawet rozeznać umocowań zawodowych p. Królikowskiego, nie mówiąc o wniosku o solidne prześwietlenie jego osoby przez służby specjalne. Tak się robi w każdym normalnym kraju, gdy powierzamy komuś ważne państwowe zadanie. Przykro mi, ale należy sądzić, że w tej sytuacji nie tylko nie powinno się przydzielać prezydentowi nowych uprawnień, ale czym prędzej należy zabrać te, które już posiada. Co będzie bowiem, gdy mafia napisze nam nową konstytucję, jeszcze gorszą niż konstytucja Pana Kwaśniewskiego. (sjw)
09.09.2017
POLOCAUST a REPARACJE
Niemiecki Związek Wypędzonych (BdV) uznał polskie roszczenia reparacyjne za pozbawione prawnego i moralnego uzasadnienia. Przewodniczący BdV Bernd Fabritius napisał w opublikowanym oświadczeniu, że żądania PiS są "celową prowokacją". (...) "Nasza nowsza wspólna historia obejmuje coś więcej niż tylko rozpoczętą przez Niemcy drugą wojnę światową i Holokaust, wskutek czego ucierpiała także Polska. Obejmuje krzywdę ucieczki i wypędzenia Niemców po drugiej wojnie światowej. Obejmuje też wiążące międzynarodowo-prawne umowy od końca wojny, aż do traktatu o dobrych stosunkach, niemiecko-polskiego traktatu granicznego i wstąpienia Polski do UE - podkreślił Fabritius, deputowany bawarskiej CSU do Bundestagu. (...)
Rzecznik rządu Niemiec Steffen Seibert powiedział wczoraj, że kwestia roszczeń jest zarówno prawnie, jak i politycznie ostatecznie uregulowana. (wiadomosci.onet.pl)
Komentarz: Trzy duże państwa ucierpiały najbardziej w wyniku II Wojny Światowej oprócz Chin na froncie dalekowschodnim. Polska - zaatakowana przez Wielkoniemiecką III Rzeszę, Rosja - która przechwyciła niemal połowę terytorium Polski w wyniku Paktu Ribbentrop-Mołotow, a wreszcie same Niemcy jako główny agresor, który chciał pożreć zbyt dużą zdobycz. Nie nauczyły go niczego liczne analogie ze świata zwierząt. Można rzec kolokwialnie - niewyuczalne bydlę, ale powiem delikatniej - osobnik specjalnej społecznej troski.
Warto zwrócić uwagę na to, że ów pakt Hitlera ze Stalinem miał raczej charakter rozejmu w obliczu podziału łupu jakim stała się napadnięta Polska. Po prostu dwa zmilitaryzowane totalitaryzmy zadecydowały przejściowo o swoim dobrosąsiedztwie. Na koszt podbitej Polski, gdzie równolegle Niemcy i Sowieci natychmiast zainicjowali straszliwy terror, grabież majątku narodowego i prywatnego, masową eksterminację i równie masowe wysiedlenia. Niemcy wchodzili do polskich mieszkań i wyrzucali rodziny z małymi dziećmi na zimny, jesienny bruk.
Według wpółczesnych oszacowań Polska straciła około biliona dolarów, co jest raczej kwotą niedoszacowaną, gdyż nie każdy akt kradzieży da się po przeszło półwieczu udokumentować. A przy tym co piąty obywatel Polski, a więc Żyd, Polak, Ukrainiec lub Białorusin, stracił życie, nieraz z całą rodziną. Tym ludziom nie dane było nigdy upomnieć się o jakiekolwiek odszkodowanie.
W kontekście holocaustu polskich Żydów (3 mln) i polocaustu Polaków (2,7 mln), a także strat w wyniku grabieży i zniszczeń wojennych, odrzucanie przez rząd Niemiec prawa Polaków do reparacji wojennych brzmi groteskowo i złowieszczo.
Rząd Niemiec bowiem tym samym faktycznie uznaje:
- bezkarność i prawo III Rzeszy do napaści na Polskę, jej totalne wyniszczenie i zagładę polskich obywateli;
- zasadność prawną strat terytorialnych Polski wskutek wszczętej przez Niemcy wojny;
- przesiedlenie niemieckich obywateli po II Wojnie jako akt jednostronnej krzywdy wyrządzonej rzekomo przez Polaków;
- ustalenia rekompensaty za straty bez bilateralnych uzgodnień, gdy zarówno Niemcy, jak i Polska, dopiero po 1989 roku uzyskały pełną suwerenność.
Tak więc Niemcy niestety znów utraciły pamięć i poczucie historycznej prawdy. Obecnie w Berlinie abstrahuje się już od tego co dokonała III Rzesza. Milczy się o tym, że o powojennych granicach przesądziły umowy w Jałcie i Teheranie między Rooseveltem, Churchillem i Stalinem. W wyniku przesunięcia granic Polska utraciła per saldo 78 tys. km2, czyli więcej niż terytorium Bawarii, zaś w retoryce rządu w Berlinie pobrzmiewa, że Polska sama odebrała sobie reparacje w postaci niemieckich ziem. Notabene, oczyszczonych doszczętnie ze wszystkiego co miało jakąkolwiek wartość przez krasnoarmiejców, którzy okupowali także Polskę. Zostali tu do 1993 roku, gdy upadł Związek Rad i Rosja spojrzała w retrospektywne lustro. Szkoda, że na takie lustro nie stać naszych niemieckich sąsiadów. (sjw)
29.07.2017
KE twarda jak Stalin
Komisja Europejska w ostatni weekend wszczęła postępowanie wobec Polski. Jej zdaniem polska ustawa o ustroju sądów powszechnych, może naruszać unijne przepisy. Najwyższy sprzeciw Komisji budzi odmienny wiek przejścia sędziów w stan spoczynku w zależności od płci - dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat). Komisja uważa, iż jest to sprzeczne z art. 157. Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz dyrektywą w sprawie równości płci.
Jeszcze niedawno Komisja próbowała narzucić Europejczykom, że zgodne z unijnym prawem są tylko wyprostowane banany, zaś ojciec i matka, to po prostu rodzic numer jeden i rodzic numer dwa. Wyobraźnia mędrców z Brukseli ma w pełni zrozumiałe ograniczenia. Krzywe banany trudno ułożyć równo na stole, co może przeszkadzać perfekcjonistom niezależnie od numeracji. Zaś brak tej numeracji może spowodować straszliwy szok u dzieci, że ich urodziny zależą od związków różnopłciowych. To fałsz i horror! Prawdziwymi ich rodzicami są jaja i plemniki, resztę stanowią społeczne fatalne nawyki.
Teraz wiceszef tej komisji, o kształtach nie budzących niewłaściwych skojarzeń płciowych, zabrał się wreszcie za uświadomienie Polaków. Po pierwsze, błądzą oni zbiorowo, iż sędziowie, to tacy sami ludzie jak inni pracownicy w Polsce, którzy mogą odejść na emeryturę. Kobiety mając 60 lat, mężczyźni w wieku 65 lat. Szczególnie ci najstarsi, po 80-tce, a zwłaszcza ich zreprodukowane wierne kopie, są bezcenne dla Unii. Będą jej służyć wiernie, tak jak ich mistrzowie służyli ideom Lenina i Stalina. Dlatego limit wiekowy 65-u lat jest nieodpowiedni, a wręcz karygodny. Wyplenić go mogą jedynie twarde jak stal sankcje, świecka inkwizycja z biblią Praw Człowieka Unii, a zapewne wsparłby je Eurokorpus na nowiutkich Leopardach?
Bowiem, po drugie, w Unii nastał czas rządów prawa. Prawa, że mężczyźni i kobiety niczym się nie różnią. Jeśli jakieś różnice się pojawią, to obywatele Unii muszą to jakoś załatwić chirurgicznie. Na własną rękę, no może będą jakieś dotacje, gdy odbierze się rolnikom i tym jajogłowym od innowacji. Zresztą najlepiej zabrać tylko polskim, bo francuscy i niemieccy się wściekną. I będzie kicha.
Po trzecie wreszcie, kobiety nie mogą pracować krócej, bo krótsza praca oznacza dyskryminację. W końcu nie bez przyczyny w obozach pracy chronionej antenaci idei Unii Europejskiej umieszczali sławny napis przy wejściu "Arbeit macht frei". I o tę wolność dzisiaj walczą dzielni brukselscy komisarze niczym czerwoni od krwi wrogów komisarze Stalina. Trzeba uwolnić tych niemądrych Polaków od przestarzałej idei wolności, w imię której toczyli boje z bolszewickimi korpusami pod Warszawą w 1920 roku. Gdyby nie durny, wojenny opór tych Polaczków, to Unię Europejską mielibyśmy już wtedy! Ocean szczęścia rozlany od Moskwy po Brukselę, Madryt i Paryż. A może, i po Waszyngton, i Los Angeles. Teraz komisarze UE muszą podnieść ten sztandar kolosów z niejedną już przecież pięcioramienną gwiazdą, choć im ciężko. Jednak Josifowi Wissarionowiczowi też było nielekko, a przecież z uprzednią pomocą Adolfa zgniótł Polaków. Wprawdzie na krótko, ale Unia wyciąga z tego wnioski i wdraża dyrektywy.
Przy okazji "Wolność, równość i braterstwo" trzeba koniecznie przedefiniować. Wolność może być, bo to i tak nic teraz nie znaczy. Zresztą, można to zawsze okazjonalnie dointerpretować. Do braterstwa dodać trzeba "siostrzane", za to z równości trzeba koniecznie wyciąć kapitał. Niech się tym gołodupcom ze wschodu w głowie nie przewraca!
06.07.2017
Gambit Trumpa
To, co usłyszeliśmy w Warszawie to pierwszy krok do doktryny Trumpa. Uderzyła mnie siła i sposób wyrażenia zobowiązań związanych z ochroną Zachodu i jego wartości, wolności, demokracji i rządów prawa – mówi w rozmowie z Onetem Ian Brzezinski z Atlantic Council, syn Zbigniewa Brzezinskiego, byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera.
Komentarz: Zespół Trumpa bardzo udanie rozpoczął europejskie polityczne tournee.
1. Polskim i zagranicznym medialnym obserwatorom wiecu w Warszawie zaprezentował się z powściągliwością prezydenta, odsuwając na bok pokusy natury szołmena.
2. Rozróżnił gwarancje bezpieczeństwa wynikające z artykułu 5. (uważanego za rdzeń NATO) od gwarancji wynikających z relacji bilateralnych z USA, które wyraźnie determinują działania obronne. Donald Trump zdecydowanie nie zdystansował się jednak od twardej reakcji na atak wobec partnerów w NATO mówiąc "Stajemy ramię w ramię broniąc artykułu 5." Warto zauważyć jednak, że obrona artykułu 5. nie musi bynajmniej oznaczać obrony zaatakowanych partnerów. Tak więc wymaga to dalszych uściśleń.
3. Poparcie Trumpa dla koncepcji "Trójmorza" sprawia, że staje się ona ciekawą alternatywą dla krajów Europy środkowej wobec egoistycznie forsowanej przez Niemcy i Francję "Europy drugiej prędkości". Nie rujnując współpracy w ramach UE tworzy się pomost polityczno-gospodarczy z USA do Europy Środkowej, który otwiera być może drogę dla swoistego Planu Marshalla, a nawet "Europy trzeciej prędkości". Jest to zasadnicza różnica w porównaniu z relacjami obecnych dominantów Europy wobec środkowych Europejczyków koncentrującymi się na zdominowaniu gospodarek mniejszych państw.
4. Oprócz stonowanego, ale też przemawiającego z typową dla siebie swadą, prezydenta USA, znakomicie zaprezentowała się niezwykle medialna Melania Trump i córka Ivanka, oraz polska para prezydencka Agata i Andrzej Dudowie. Trump przedstawił Polskę jako wzór obrony ideałów wolności zarówno w historii, jak i współcześnie. Na tym tle jako dysonans pobrzmiewają notoryczne pretensje polityków niemieckich i biurokratów Unii, którzy nieustannie zarzucali Polsce łamanie standardów demokratycznych.
5. Przy tej okazji warto podkreślić, że zarówno ekipa min. Witolda Waszczykowskiego, jak i min. Krzysztofa Szczerskiego, wykonały świetną robotę, tworząc nie tylko wielkie wydarzenie medialne, ale także wykonując naprawdę duży krok w niełatwym procesie integracji europejsko-amerykańskiej.
6. Poświęcając dla dobra sprawy wygodną metodę antagonizowania "starej" i "nowej" Europy Trump stara się w tym kontekście przyjąć rolę mediatora, podobnie jak w stosunkach z Rosją. W tej roli dotąd nie występował i jest to istotne novum w jego politycznym wizerunku. (sjw)
15.06.2017
Migracyjna dyktatura Imperium Dobra
Podczas obchodów 77. rocznicy pierwszej deportacji polskich więźniów politycznych do niemieckiego obozu Auschwitz Beata Szydło wygłosiła przemówienie. - Obóz Auschwitz-Birkenau to miejsce uświęcone krwią ponad miliona niewinnych ofiar, ludzi, po których została pustka w sercach kochających ich rodzin i bliskich - mówiła premier.
Jednak jej przemówienie wzbudziło wiele kontrowersji i stało się szeroko komentowane. - Auschwitz to lekcja tego, że należy uczynić wszystko, aby chronić swoich obywateli – stwierdziła Beata Szydło. Jej słowa uznano za próbę wyjaśnienia stanowiska polskiego rządu ws. nieprzyjmowania uchodźców do Polski. (onet.wiadomości)
Komentarz: Po najeździe na Polskę w 1939 roku niemieccy naziści wymordowali połowę polskiej inteligencji, profesorów, prawników, urzędników, artystów i księży katolickich. Poza europejskimi Żydami żadna nacja nie poniosła takich strat, a przecież zabito także wielu polskich patriotów żydowskiego pochodzenia. Niech nas teraz nie pouczają duchowi potomkowie eksterminatorów, ukrywający się pod ideologicznym szyldem liberalizmu lub socjaldemokracji, jak należy rozumieć prawa człowieka. Czy odcięli się od poczucia wyższości etnicznej wobec narodów słowiańskich? Nie widać tego u perrorujących Junckerów, Schulzów i Timmermansów. Czy wypłacili Polsce kilkaset miliardów euro reparacji wojennych za straty ludzkie i kulturowe, lub za to co zwyczajnie ukradli i wywieźli do Reichu? Oczywiście, że nie! Święte prawo kapitalizmu. By być bogatym najpierw trzeba totalnie okraść innych.
W ramach Unii Europejskiej załatwili sobie w Polsce rynek zbytu, tanią siłę roboczą i przypieczętowali to konstytucją utrwalającą władzę swoich agentów wpływu. Miała być Polska Solidarna, a zrobili Polskę Korporacyjną zarządzaną z Berlina, Brukseli i Paryża. Teraz grożą sankcjami, gdy Polska wymyka się z objęć unijnych cwaniaków, gdy odsuwa od koryta skorumpowanych urzędników, sędziów, czy przyspawanych do stołków menedżerów. Im ważniejszy agent, tym większy zgiełk i gwałt.
Pod szyldem ekspansji liberalnych praw człowieka zdestabilizowano pas autorytarnych państw islamskich od Libii po Afganistan. Poza korzyściami politycznymi do Europy Zachodniej wpłynął potężny desant półdarmowej siły roboczej. Teraz bogatym państwom takim jak Niemcy, Francja, czy Holandia, które początkowo czerpały z tego ogromne profity, zaczęło to przeszkadzać. Trzeba się pozbyć mniej produktywnych uchodżców, najlepiej wypchnąć ich do Polski lub Węgier. Tak jak zrobili to Niemcy wypychając Żydów przed 1939 rokiem, by na podbitych ziemiach zgotować Żydom ostateczną eksterminację.
Antonio Tajani już snuje plany odebrania dotacji europejskim rolnikom, by zagospodarować na gruzach ich gospodarstw wyznawców islamu z państw objętych konfliktami. Szykuje się powtórka z niezbyt odległej historii? Tego niestety nie możemy wykluczyć, bo perfidia neoliberalnych elit, totalitarnie narzucająca światu jednostronny humanitaryzm, przebija nawet nienawiść niemieckich nazistów. Można w końcu eksterminację dowolnej populacji zlecić radykalnym islamistom wyhodowanym w Europie. Brzmi to fantastycznie? A czyż to tzw. "imperia zła" Iran lub Rosja stworzyły Al Kaidę i Państwo Islamskie? (sjw)
31.05.2017
Cała władza w ręce sędziów!
Prawo łaski, jako uprawnienie prezydenta Polski, określone w konstytucji, może być realizowane wyłącznie wobec osób, które zostały skazane prawomocnym wyrokiem – stwierdził Sąd Najwyższy. – Prawo łaski wydane przed prawomocnym wyrokiem nie wywołuje skutków prawnych – dodał sędzia Jarosław Matras. (onet. wiadomości)
Komentarz: Sąd Najwyższy wydał swoiście "sądocentryczny" werdykt. Uzasadnił go arcybogatą argumentacją, przyznajmy - wszechstronną i pogłębioną. Niestety zignorował najważniejszą zasadę ustrojową liberalizmu, a mianowicie trójpodział władzy. Mamy tu więc casus wyjadania z ciasta rodzynków, typowy dla tej odmiany demokracji. Co implikuje ta "jazda po bandzie" najwyższego polskiego organu sądownictwa?
Po pierwsze, jeśli, ustami sądu najwyższego, władza sądownicza podważa konstytucyjne prawo prezydenta do aktu łaski, uderza w podstawy ustrojowe Polski, jak i innych krajów demokracji liberalnej. Sąd, nawet Najwyższy, nie może bowiem ingerować w indywidualny akt łaski prezydenta, bo jest on podjęty nie w wymiarze sądownictwa, ale w sferze uprawnień władzy wykonawczej. Podejmuje go on nie jako sędzia, ale jako prezydent. Narzucenie prezydentowi podległości wobec sądowych rozstrzygnięć w danej sprawie oznaczałoby uzależnienie decyzji prezydenta od innej władzy. Uzurpacja ta prowadzi wprost do przejęcia władzy wykonawczej przez prawnicze korporacje skupione w sądownictwie.
Po drugie, "akt łaski" jest znanym od czasów starożytnych przywilejem władców.
Cesarze rzymscy mogli darować życie gladiatorom, którzy mimo porażki wykazali się męstwem na arenie, a królowie odwołać wyrok śmierci wymierzony przez sąd albo banicję. Interes państwa niekoniecznie był tożsamy z wymiarem sprawiedliwości w jego sądowej postaci. Istnieje nieskończona mnogość wyroków niezwykle "liberalnie" traktujących zwyrodniałych pedofilów, morderców, czy aferzystów. Wprawdzie liberalna szarańcza w togach stanowi ułamek wymiaru "niesprawiedliwości", ale reszty dopełnia złe lub źle sformułowane prawo. Nic więc dziwnego, że pozasądowe procedury typu "prawa łaski", zwłaszcza w obliczu skostniałego i skorumpowanego sądownictwa, są uważane za niezbędny instrument w rękach władzy wybieranej w powszechnych wyborach. W Polsce - prezydenta, a w Stanach Zjednoczonych - także gubernatorów. Można to określić jako pragmatyczny populizm, ale warto pamiętać, iż często na teatralnej zasadzie "Deus ex machina" przywraca wiarę zwykłych ludzi w sprawiedliwość.
W czasach buntu proletariatu modne były hasła "cała władza w ręce mas robotniczo-chłopskich". Dzisiaj dokonał się w sercu Europy, historyczny pucz korporacji, której hasłem przewodnim jest "cała władza w ręce sędziów". Aż się boję, jakie kolejne postępy poczyni demokracja liberalnego kapitalizmu. Wszak cała władza w kolejnych paroksyzmach chorego ustroju może jeszcze pójść w ręce bankierów, milionerów, dilerów, lobbystów, dewiantów, eskapistów, militarystów? A, może już ich łapach jesteśmy, a rządy kapłanów sprawiedliwości to tylko fasada? (sjw)
17.02.2017
Nie ma możliwości przywrócenia ładu pokojowego bez przywrócenia integralności terytorialnej bezprawnie napadniętej Ukrainy - powiedział w środę w Brukseli szef MON Antoni Macierewicz.
Rzecznik Białego Domu Sean Spicer powiedział we wtorek, że prezydent USA Donald Trump jasno dał do zrozumienia, iż oczekuje od Rosji zrzeczenia się kontroli nad Krymem. Pytany o to w kwaterze głównej NATO w Brukseli polski minister zauważył, że w tej sprawie wszyscy się zgadzają. „Nie ma możliwości przywrócenia ładu pokojowego bez przywrócenia integralności napadniętego bezprawnie państwa europejskiego” - powiedział Macierewicz.
Komentarz: Można rozumieć postawę nowej administracji amerykańskiej jako taktyczny wstęp do negocjacji amerykańsko-rosyjskich, które prędzej, czy później będą musiały się odbyć. Zawsze przed kluczowymi negocjacjami strony usztywniają i zaostrzają stanowisko, by było potem z czego ustąpić.
Nie bardzo natomiast rozumiem po co do rozgrywki mocarstw wcina się minister Macierewicz. Zarówno z historii, jak i gazet, powinien wszak wiedzieć, że Krym jest zamieszkiwany głównie przez etnicznych Rosjan, którzy witali przyjęcie półwyspu do Federacji Rosyjskiej z entuzjazmem porównywalnym z zachwytem Niemców Sudeckich w 1938 roku. Nie chcę tym porównaniem obrazić krymskich Rosjan, ale jedynie pokazać jak silna jest dalej w naszych czasach emocjonalna identyfikacja z narodem.
Poza tym, nie było w tym przypadku aneksji cudzego terytorium, ale odebranie "daru" genseka Chruszczowa, który w ramach ZSRR odebrał Krym Rosji, a darował Ukrainie. Putin odebrał go na zasadzie zwrotu prezentu z powodu rozwodu. W Rosji Chruszczowa była to korekta granic wewnętrznych, jakby między stanami USA, lub landami w Niemczech. Po rozpadzie imperium sowieckiego ów totalitarny dar utracił podstawę prawną, bo był prezentem ślubnym. A przy tym spróbujmy sobie wyobrazić, że prezydent Trump przekazuje Meksykowi Kalifornię i Teksas, by przywrócić "integralność" Meksyku! Pasuje to także świetnie do narracji przywrócenia integralności ziem niemieckich kosztem terytoriów postjałtańskich w Polsce i Czechach.
Przywiązanie min. Macierewicza do integralności Ukrainy, byłoby na miejscu, gdyby był, np. ukraińskim ministrem obrony, albo wodzem wyprawy NATO na Moskwę. Jako polski minister powinien się bardziej miarkować, bo:
1. nikt go o to nie pytał;
2. polska racja stanu jest rozbieżna z nacjonalistyczną strategią ukraińskich oligarchów;
3. jeśli chce koniecznie dopiec Rosji, niech zakończy śledztwo smoleńskie. Jakkolwiek, bo obecny przebieg śledztwa wyraźnie bawi jej prezydenta;
4. Ukraińcy bynajmniej nie chcą o Krym walczyć, a napięcia w Donbasie zależą od finansowania najemników. W interesie rządzących w Kijowie jest podsycanie konfliktu, bo jemu zawdzięczają dewizową kroplówkę. Kiedyś Kozacy walczyli za polskie złote, teraz Panie Antoni wyżej cenią euro i dolce. Nie pchajmy się więc na afisz, bo nas po prostu nie stać na tę wojenkę! (sjw)
23.12.2016
Prezydent Putin oznajmił, że dopóki Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej prowadzi śledztwo w sprawie tej katastrofy, dopóty wrak samolotu jest mu potrzebny.
Putin przyznał, że czytał zapis rozmów z kabiny Tu-154M. Wacław Radziwinowicz z "Gazety Wyborczej" przytacza "dziwne" słowa prezydenta Rosji wypowiedziane w tym kontekście. Putin mówił o dialogu między "ochroniarzem" a pilotem. Pierwszy kazał lądować, drugi odpowiedział: "nie mogę". Jednak takiego dialogu na opublikowanych stenogramach nie było. "Gazeta Wyborcza" sugeruje, że prezydentowi Rosji mogło chodzić o rozmowę szefa protokołu dyplomatycznego z pilotami, którzy informowali go o złych warunkach pogodowych. (onet.wiadomości)
Komentarz: Na słowa kapitana samolotu, że w tych warunkach pogodowych raczej nie mają szansy wylądować, a paliwa jest niewiele, dyrektor Kazana stwierdził: "No, to mamy problem". Polskie komisje (p.p. Millera, Laska i zespoły Macierewicza) nie widzą w tym żadnego nacisku, zaś prezydent Putin doszukuje się w tej frazie nakazu lądowania.
Rozstrzygnięcie tego dylematu jest niezwykle proste i wynika z różnic kulturowych pomiędzy traktowaniem organów władzy w Rosji i w Polsce. Otóż, gdyby dyrektor protokołu Putina przyszedł do kabiny i stwierdził: "Nu da, budiet probliema", to wiadomo, że kapitan nie tylko wyleci z posady, ale dodatkowo wyląduje w Ałtajskim Kraju.
Tymczasem w Polsce jest odwrotnie. Kapitan Pietruczuk, który odmówił lądowania prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w Gruzji, poleciał z nim wkrótce jako kapitan samolotu rządowego do Nowego Jorku na Zgromadzenie Ogólne ONZ. A z rąk ministra obrony otrzymał srebrny Medal za Zasługi dla Obronności Kraju.
Wydaje się, że bez użycia tłumacza Google'a Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej nie ma szansy, by zrozumieć dialogi w kabinie pilotów. Należy współczuć, że Rosja z przetrzymywania wraku polskiego samolotu uczyniła religię i czerpie z tego poczucie mocy. (sjw)
01.12.2016
"Nasz Dziennik" pisze, że szczególnym kłopotem dla polskich stalowni jest rosnący import grubych blach z Ukrainy, który od stycznia do września tego roku wyniósł 200 tysięcy ton. Związkowcy twierdzą, że import odbywa się po cenach dumpingowych. Przede wszystkim dlatego, że ukraińskie huty, podobnie jak rosyjskie, nie są obciążone wysokimi kosztami opłat środowiskowych czy za emisję gazów cieplarnianych, jakie obowiązują w Unii Europejskiej.
Rząd od kilku miesięcy zgłasza na forum unijnym problem niekontrolowanego przywozu stali z krajów byłego Związku Radzieckiego. Wicepremier Mateusz Morawiecki przyznał, że z tego powodu nie tylko Polska, ale i inne państwa członkowskie Unii domagają się od Brukseli podjęcia działań zapobiegawczych, gdyż leży to w kompetencji Komisji Europejskiej. (za onet.biznes)
Komentarz: Nasz rząd ma zbyt małą siłę przebicia, gdyż nielegalnym konkurentem stalowni działających w Polsce jest Mittal Steel Germany GmbH, który w 2007 roku zmienił dla potrzeb marketingowych nazwę na ArcelorMittal Krivoy Rog. Z uwagi na zaangażowanie kapitału niemieckiego w dumpingowy import blachy z Ukrainy do Polski szansa na zablokowanie tego importu do krajów Unii jest niewielka. Pokazuje to, gdzie Komisja Europejska ma interes poszczególnych krajów UE, gdy jest on sprzeczny z interesem banków i koncernów niemieckich. (sjw)
06.11.2016
W przyszłym roku będę dążył do tego, by wychowanie obywatelskie obejmowało także przysposobienie wojskowe - zapowiedział szef MON Antoni Macierewicz, który obserwował zajęcia doskonalące drużyn organizacji paramilitarnych w Mińsku Mazowieckim.
Komentarz: Przysposobienie wojskowe miałem w liceum na początku lat 60-tych. Mimo, że jak każdego chłopaka interesowała mnie broń i strzelanie, był to najnudniejszy przedmiot na długiej liście licealnej wiedzy do niczego niepotrzebnej. W przeciwieństwie do krytyki, która wylewa się na szefa MON i przypisywanie mu decyzji wręcz psychiatrycznie umotywowanych, uważam iż można je racjonalnie uzasadnić, co nie znaczy akceptować.
Caracale - wypłata Francuzom i Niemcom z polskiej kieszeni za straty spowodowane sankcjami rządu Obamy. Konstrukcja leciwa, 50-letnia, bez własnego uzbrojenia, mogłaby posłużyć do desantu na Bornholm. Chyba, że wyspy by broniło kilku myśliwych.
Mistrale - element gry retorycznej po ostrej reakcji Paryża na odstąpienie od kontraktu na Caracale. Po pierwsze wskazuje na hipokryzję francuskiego rządu, po drugie na raczej bezsporny fakt, że Egipt jest tylko depozytariuszem transakcji. Bowiem do kosztu Mistrali musiałby dorzucić 3-4 mld. dolarów na wyposażenie dostosowane dla producentów rosyjskich. Notabene, tak wzorcowo powinien wyglądać offset.
Apel smoleński - próba zbudowania bohaterskiego mitu wokół Lecha Kaczyńskiego. Historia (i historycy) to osądzi. (sjw)
01.08.2016
Unia podniesie ceny leków w Polsce. Ceny leków pójdą w górę. Wszystko dlatego, że europarlamentarzyści chcą, aby w Polsce leki kosztowały tyle, co w Niemczech czy Skandynawii. Chodzi o to, żeby dostęp do nich był równy we wszystkich państwach członkowskich. Dla Polaków oznacza to jednak podwyżki i to nawet o kilkaset procent - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Unijni politycy bronią swojego planu, twierdząc, że zrównanie cen leków we wszystkich państwach członkowskich doprowadzi do obniżek. Nie dodają jednak, że stanie się tak tylko tam gdzie są one najdroższe - w Niemczech, we Francji, czy Szwecji. (za: onet.biznes)
Komentarz: Coś mi się wydaje, że Wielka Brytania wychodząc z Unii zrobiła na tym złoty interes. Rzecz jasna - perspektywicznie. Ponieważ jesteśmy już, lub lada dzień będziemy, płatnikami Unii netto, trzeba realistycznie policzyć za co my tej Unii (czytaj Niemcom, Francuzom, Beneluksowi etc.) mamy dopłacać bajońskie sumy, by odbili sobie to co zapłacili na nasze autostrady. De facto, zresztą może się okazać, że są to, tak naprawdę, ich autostrady. A więc za co jeszcze mamy im płacić?
Po pierwsze, za kretyńską politykę odsunięcia od rządów satrapów nieprzychylnych Zachodowi: Saddama Husajna, Kadafiego i paru innych. W ich miejsce prezydent Obama i kanclerz Merkel roili sobie wprowadzenie demokracji liberalnej. Gdy nic z tego nie wyszło kanclerz Merkel zaprosiła masy islamistów do Europy. Teraz, gdy połowa z nich woli terror niż pracę u bauera, pragnie ich jako "przymusowych uchodźców" umieścić w Polsce, Czechach, czy na Węgrzech. Oznacza to eksport terroryzmu do Europy Środkowej na wielką skalę.
Po drugie, bogate kraje Unii chcą narzucić Europie Środkowej i Wschodniej drenaż ekonomiczny, by pozyskać dopłaty dla swoich koncernów. Świetnym tego przykładem jest planowana w "eurokołchozie" woluntarystyczna podwyżka cen lekarstw. Tym samym, przy kilkakrotnie niższych zarobkach, obywatele ze środka i wschodu Europy straciliby szanse na cywilizowaną opiekę zdrowotną. Projekt godny Himmlera i Hitlera, a właściwie kompatybilny z ich planami odnośnie "słowiańskich podludzi".
Czym prędzej zatem flagę z gwiazdkami czas zwijać, bo euroentuzjazm może się okazać, li tylko, religią przekupnych elit. (sjw)
11.07.2016
Prawda historyczna jest potrzebna, bo tylko na niej można opierać dobre wzajemne relacje - mówił prezydent Andrzej Duda, który dziś złożył kwiaty przed pomnikiem Ofiar Zbrodni Wołyńskiej na warszawskim Żoliborzu. Prezydent odniósł się także do gestu Petro Poroszenki, który oddał hołd ofiarom zbrodni wołyńskiej. - Przyjąłem go jako gest przyjaźni i myślę, że ten gest powinien zostać doceniony przez wszystkich - stwierdził Andrzej Duda.
Poinformował, że na temat zbrodni wołyńskiej rozmawiał z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenką. Jak mówił, "pewne rzeczy muszą być przyznane, z drugiej strony z pewnych rzeczy będą musieli się wycofać". (onet.wiadomości)
Komentarz: Prezydent Poroszenko skłonił głowę przed pomnikiem ofiar rzezi wołyńskiej przed szczytem NATO. Liczył, że warszawski szczyt zapewni Ukrainie profity militarne i przybliży jej członkostwo w NATO. Spotkał go srogi zawód, bo Zachód woli obecnie reset z Rosją od drażnienia rosyjskiego niedźwiedzia. Nie wiadomo za kogo, lub za co, modlił się prezydent Ukrainy, może za powodzenie swojej militarnej misji, a może za "niebiańskie sotnie" UPA lub SS Galizien, których towarzyszy i młodą gwardię wspiera na wszystkich frontach - legislacyjnym, edukacyjnym, czy socjalnym... Nie chciał zresztą potem rozmawiać z przedstawicielem polskiej organizacji Wołynian, za to ochoczo pogaworzył z grupką młodzieży ukraińskiej. Jak na gościa i polityka, to zbytnio nie przystoi.
Zupełnie nie wiem na jakiej podstawie opiera swój optymizm prezydent Duda. Co "będzie przyznane", a z czego "będą się musieli wycofać"? Jeśli takie oświadczenia składa prawomocny przedstawiciel Ukrainy, to albo chce zbyć byle czym natręta Dudę, albo nie ma wpływu na to co wyrabia Prawy Sektor et consortes. Nawet jak na język dyplomacji jest to bowiem bełkot i pustosłowie. Tak to odpłaca się oligarchiczna Ukraina postsolidariuszom za wezuwiusze czułości i szkolenie bojowników Majdanu.
W tym kontekście należy rozumieć dlaczego Sejm nie ustanowił 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczpospolitej o co 7 lipca apelował polski Senat. Jest to bowiem Sejm Niemy, kompletnie nieodpowiedzialny przed wyborcami, realizujący de facto aktualną politykę historyczną Kijowa. Jeśli dla mniemanej kariery nie są w stanie dać do zrozumienia nazistom ukraińskim, że nie ma naszej zgody na głoszenie chwały bandytów z OUN-UPA, niech złożą mandaty poselskie. Ale czy można żądać tego od kogoś, kto nie wie co to honor? A Boga i Ojczyznę nosi tylko na krzykliwych ustach... (sjw)
24.06.2016
Brexit oznacza nowe traktaty unijne, daje również wskazówkę, co do tego, jak ponownie nakreślić rolę Komisji Europejskiej - ocenił Witold Waszczykowski w nowym programie Bartosza Węglarczyka (onet.wiadomosci)
Komentarz: Nie sądzę, by śmietanka eurokratów zrozumiała przyczyny Brexitu i pozwoliła na reformy centrali.
Dla przeciętnych Brytyjczyków, tak jak innych dumnych narodów, nie do przyjęcia było:
- wtrącanie się Brukseli w najdrobniejsze przejawy życia codziennego, czyli wdrażanie ustroju totalitarnego. Akurat Brytania wydała Orwella, więc nie dała się łatwo nabrać na lewacką retorykę neoliberałów;
- utrata poczucia podmiotowości w sprawach strategicznych państwa. Po słynnym geście Angeli Merkel wobec uchodźców, uświadomiono sobie, że rządząca klasa polityczna to tylko marionetki nie liczące się z odczuciami szarych obywateli;
- zalew rynku pracy przez imigrantów był satysfakcjonujący dla biznesu, lecz doprowadzał do furii niższe warstwy społeczne;
- ograniczanie wolności słowa poprzez narzucanie norm poprawności politycznej w zakresie praw mniejszości oraz wymuszanie nowych stref wolności religijnej i obyczajowej ze strony wspólnot islamskich kosztem praw chrześcijan. (sjw)
Coś mi się wydaje, że członkowie założyciele Unii wykombinują raczej zakaz przeprowadzania referendów. No, bo jakim prawem biedaki-szaraki mają decydować o losie bogaczy i ich przydupaśnej administracji? To jest niezgodne z konstytucją i swobodami należnymi milionerskiej mniejszości. Kasa rządzi, a nie jakieś wyimaginowane wartości. (sjw)
13.06.2016
Omar Mateen, obywatel USA afgańskiego pochodzenia zaatakował gejowski klub w Orlando w nocy w nocy z soboty na niedzielę. Wśród 50 zabitych jest 49 ofiar i napastnik. Co najmniej 53 osoby odniosły obrażenia i większość z nich jest w stanie krytycznym.(AP; za wiadomosci.wp.pl)
Komentarz: Uchodźcy w drugim i trzecim pokoleniu pragną zabijać Amerykanów i Europejczyków postępujących niezgodnie z naukami islamu. Terror ma zastraszyć niewiernych i zmusić ich do uległości. Cichymi sojusznikami terrorystów są lewacy i liberałowie grający obecnie pierwsze skrzypce w Komisji UE, którzy jako remedium wobec terroru proponują poprawnopolityczne:
- uświadamianie młodzieży islamistycznej;
- resocjalizację pochwyconych bojowników;
- budowanie pomostów kulturowych;
- umowy społeczne z terrorystami, np. niestosowanie terroru w Belgii i Niemczech, czyli w kraju zamieszkania;
- "zamrożenie" ustaw antyterrorystycznych, a. by nie drażnić islamistów perspektywą utraty dotychczasowych przywilejów, b. by wzmożona inwigilacja rykoszetem nie ujawniła nielegalnych interesów grupowych.
Skuteczność powyższych metod, zawodnych, a niekiedy bzdurnych lub wręcz niemoralnych, można rozpatrywać w skali półwiecza, a może tysiąclecia. Podbój Europy przez islamistów - wobec rażących błędów rządzących elit - to być może perspektywa zaledwie kilku lub kilkunastu lat. Fakt, że niebezpiecznie zbliżamy się do orwellowskiego imperium jest niczym wobec tego, iż wkrótce dzięki takim tuzom intelektu politycznego jak Hilary Clinton, czy Angela Merkel, będzie powiewać nad tym imperium zielona chorągiew Proroka. Totalitaryzm, a nie demokracja, jest bowiem wymarzonym ustrojem aspirantów do władzy nad światem. (sjw)
22.05.2016
Guy Verhofstadt, lider Porozumienia Liberałów i Demokratów w PE i były premier Belgii, odniósł się do słów polskiej premier na swoim profilu na Facebooku. "W moim przekonaniu, premier Beata Szydło idzie o krok za daleko, zajmując wrogie stanowisko wobec instytucji UE. Rząd PiS nadużywa swojej większości parlamentarnej, czym narusza polską konstytucję i zasady demokratycznego państwa. Polska przesuwa się poza granice wyznaczone przez wartości UE". (wiadomosci.wp.pl)
Komentarz: Tezy Guy Verhofstadta są przejawem języka miłości właściwego dla unijnych liberałów. Podkreślam "unijnych", gdyż ten typ liberała różni się od przeciętnego miłośnika liberalizmu jak narodowy socjalizm, hitlerowskich lub banderowskich nazistów, od 19-wiecznych socjalistów utopijnych. Jakie są zatem prawdziwe wartości liberalnej demokracji UE?
Po pierwsze, przymus wdrażania decyzji elitarnych centrów władzy. Przykłady: bezprawne i brutalne narzucanie kwot uchodźców uprzednio nęconych do Europy przez Angelę Merkel, która nie pełni żadnej funkcji w instytucjach Unii; tajne ACTA i TTIP. To ostatnie, świadczy o tym, że pojęcie "wolny rynek" jest używane wyłacznie w propagandzie, zaś realnie mamy do czynienia z ręcznym sterowaniem rynkami i państwowym protekcjonizmem potęg gospodarczych.
Po drugie, agresja wobec prób realizacji interesów narodowych państw spoza kręgu "starej Unii". Może oznaczać to wściekły atak, gdy przywileje brukselskiej agentury w Warszawie są ograniczane (Trybunał Konstytucyjny, likwidacja korupcji w przetargach rządowych). Dla odróżnienia Unia nie ma nic przeciwko ekspansji Gazpromu, w którego kieszeni siedzi znacząca grupa unijnych polityków.
Po trzecie, hipokryzja dotycząca rozwoju państw unijnych drugiego rzutu. W przypadku tych krajów, a Polski w szczególności, blokowane są wszelkie próby innowacyjności i suwerenności w gospodarce. Fundusze unijne wspierają za to autostrady, skwery i akwaparki, co zadłużyło Polskę o ok. 500 mld zł w minionym 8-leciu. Zaś od 1991 roku, czyli w ciągu 25-lecia, o bilion (tysiąc miliardów) złotych z poziomu 65-80 mld. Gołym okiem widać, że Unia preferuje tradycyjny model neokolonialny. Otwarte podżeganie do buntu przeciwko legalnemu rządowi w Warszawie przez unijnych aparatczyków, świadczy niewątpliwie o ich panice, że posypie im się złoty interes.
Reasumując, obrona wartości UE przez Guy Verhofstadta, to nic innego, jak rozpaczliwa próba utrzymania totalitarnej władzy w Unii Europejskiej przez dywizję aparatczyków. Ciekawe kto zwycięży? Czy utrzymankowie bądź metresy potężnych koncernów i banków, czy "rządy oparte na większości parlamentarnej", o których z taką pogardą wypowiada się naczelny liberał "starej" Unii" Guy Verhofstadt. (sjw)
01.05.2016
Siedmioro członków grupy motocyklowej Nocne Wilki nie zostało wpuszczonych na teren Polski - poinformował rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej. Wjazdu odmówiono sześciu osobom z paszportami krajów UE i jednej Rosjance. - Mają paszporty Unii Europejskiej. Są ze Słowacji, Niemiec i nie mogą wrócić do swojego domu. Jak oni mają jechać? Przez Finlandię na Słowację? To jest kompletnie chore i taka decyzja rządu naprawdę jest bardzo haniebna i wstydliwa dla nas wszystkich (http://www.tvn24.pl)
Komentarz: Czym innym są spory z Moskwą o wrak ze Smoleńska, czy też o pomniki pod przymusem pobudowane po 1945 roku. Większość z tych pomników należałoby zrewitalizować, nadać im ciekawszą estetykę i współczesną treść. Nie uważam, że trzeba je burzyć, bo trudnych stosunków z Rosją nie można zatrzeć w podręcznikach, czy pomnikach, ale warto je cierpliwie wyjaśniać. Nawet wbrew mocarstwowej retoryce drugiej strony.
Afera ze szlabanem dla Nocnych Wilków ma zapewne pokazać NATO jacy to jesteśmy gieroje, tyle że nasuwa trochę ruskie nieprzyzwoite powiedzonko: "I smieszno, i straszno tigru je..ać". Zwłaszcza w sytuacji, gdy Niemcy coraz bardziej otwarcie podkreślają potrzebę sojuszu z Rosją.
Jeśli chcemy demonstrować antyrosyjskie gesty, to zgoda, jeśli nam plują w twarz, ale nie wtedy, gdy motocykliści, także w asyście polskich harleyowców, odwiedzają mogiły ojców. Jest to zwyczajnie głupie, nieludzkie i paranoiczne. (sjw)
21.04.2016
Z największym niepokojem przyjmuję sytuację, w której Trybunał nie może normalnie funkcjonować, kiedy nie jest wciąż opublikowany wyrok TK. To bardzo ważne, żeby zapewnić stabilność prawa - mówił o sytuacji w TK Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich. Po dzisiejszym Zgromadzeniu Ogólnym Sędziów Trybunału Konstytucyjnego dodał także, że dalszy kryzys i niefunkcjonowanie Trybunału ma wpływ na wolności i prawa obywatelskie. (onet.wiadomosci)
Komentarz: Kryzys Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie, to głównie "zasługa":
- patologicznej nadaktywności jego prezesa Andrzeja Rzeplińskiego i kilku sędziów TK po jednej ze stron konfliktu politycznego w Polsce;
- instytucjonalnych prób zamrożenia zdolności reformatorskiej rządu PiS przez silnie skorumpowane europejskie partie władzy;
- wykorzystania niekonstytucyjności działania TK przez PiS do "neutralizacji" przeciwników reform.
Trybunał mógłby wspomagać program niezbędnych reform ustrojowych, gdyby nie neoliberalne doktrynerstwo obecnej opozycji, np. Nowoczesnej, wspomagane w ramach KOD dotacjami fundacji, np. Sorosa. Wspomagająca warszawskich opozycjonistów Bruksela propaguje mit stabilnego "dobrego" prawa i wichrzycielskiej wizji "nacjonalistów". Stymuluje to narastający rozłam "sytych" z wieloma grupami wykluczonymi społecznie nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Rozpala także wewnętrzny konflikt w Unii wskutek nieudolnych manipulacji ze strony liberalno-lewackich środowisk Unii i USA wobec rządu w Warszawie. Środowiska te są przerażone przesunięciem opinii publicznej na prawo w stronę patriotyzmu i ogólnie biorąc - tradycyjnych wartości. Polska Kaczyńskiego i Węgry Orbana, to przyczółki tej prawicowej rewolty o przywrócenie tradycyjnych wartości, a nadchodzą przecież poważniejsze wyzwania w bardziej znaczących regionach - Marine Le Pen i Donald Trump.
Europa nie ma prostej recepty na naprawę, nawet w sytuacji pojawienia się realnego wroga w postaci wojującego islamizmu. Już parę lat temu naruszono bowiem rozejm utrzymujący względną równowagę wewnętrzną i mamy do czynienia z replikacją odwiecznej walki:
- po jednej stronie agresywnego internacjonalizmu mocno nasyconego libertynizmem,
- po stronie drugiej, twardo deklarowanego poszukiwania oparcia w identyfikacji narodowej dość silnie zabarwionej ludową wizją chrześcijańskiej samoobrony.
Sprawy porozumienia się dodatkowo komplikuje totalne pomieszanie pojęć, partie "ludowe" reprezentuje kapitał, a pojęcie "demokracja" służy powszechnie jako zamiennik papieru toaletowego.
Na marginesie można stwierdzić, że strony raczej wykorzystują terroryzm islamski do rozprawy między "internacjonalistami" a "patriotami", niż bronią granic Europy przed inwazją rezydentów tureckich obozów dla uchodźców, emigrantów ekonomicznych i V. Kolumny Państwa Islamskiego. (sjw)
22.03.2016
Węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto powiązał zamachy terrorystyczne w Brukseli z przyjmowaniem do Europy uchodźców. Szijjarto uznał, że praktycznie żaden rozsądny człowiek w Europie nie kwestionuje już tego, że zagrożenie terrorystyczne wzrosło z powodu niekontrolowanej nielegalnej imigracji - poinformowała agencja MTI. (wiadomosci.wp.pl)
Belgia jest od lat uważana za siedlisko islamskich terrorystów, do tej pory unikała jednak poważnych zamachów. Pojawia się teoria, że był niepisany pakt o nieagresji między służbami belgijskimi a terrorystami. Służby wiedziały o istnieniu komórek dżihadystycznych, ale nie robiły na nie nalotów, w zamian za to miały one nie przeprowadzać ataków w samej Belgii - mówi Dominika Ćosić, korespondentka Wirtualnej Polski w Brukseli. (...) Podkreśla, że belgijskie służby złamały ostatnio ten niepisany pakt o nieagresji pod wpływem francuskich nacisków. Francji zależało na tym, by rozprawić się z terrorystami odpowiedzialnymi za listopadowe ataki w Paryżu. (wiadomosci.wp.pl)
Komentarz: Bruksela jest stolicą Unii Europejskiej oraz europejskiej prowincji państwa islamskiego. Od dzielnicy podbitej części Brukseli nazwijmy ją Molenbeekistanem. Szef brukselskiej policji stwierdził niedawno ze smutkiem, że patrole policji boją się tam zapuszczać. Tak więc dzielnica żyła do niedawna rytmem nadawanym przez radykalnych mułłów i komendantów bojówek. Pod naciskiem François Hollande’a, któremu grunt się palił przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, do brukselskiej enklawy islamistów wkroczyły belgijskie oddziały specjalne. Szczególnych sukcesów nie odniosły, ale nakryły kilka magazynów broni i schwytały, m.in. Salaha Abdeslama, koordynatora ostatnich zamachów w Paryżu.
Dzisiejsze zamachy w Brukseli są odpowiedzią Molenbeekistanu na zdradę Belgii, która nie tylko ośmieliła się ingerować w wewnętrzne sprawy niezawisłej prowincji IS, ale także - porywać komendantów prowadzących dżihad przeciwko zgniłemu porządkowi dawnych pogromców islamu, zaś obecnie zdegenerowanych, dwupłciowych hermafrodytów. Strwożeni przywódcy krajów Zachodu po każdym akcie terroru pohukują niby puszczyki o tym, co to oni nie zrobią, po czym zapada długa cisza bez konkretnych konkluzji i działań.
Jeśli Zachód Europy chce przetrwać, to niestety musi zerwać ze świetlistą, liberalną utopią multikulti. Radykalni islamiści nie chcą i nie mogą współżyć ze współczesną kulturą europejską. Są zatem dwa wyjścia:
1. Narody europejskie totalnie przechodzą na islam, najlepiej jego salaficką odmianę, przez co wychodzą na czoło walki z mocarstwami zła, czyli USA i Rosją;
2. Narody europejskie organizują repatriację rodzin dotkniętych syndromem nienawiści do kultury europejskiej. W przypadku trudności przeprowadzenia repatriacji jest mnóstwo opcji zastępczych. Warunkiem koniecznym jest jednak wyrzucenie na śmietnik całego niemal arsenału poprawnego myślenia. Nie oznacza to bynajmniej odbicia do drugiej ściany i zastąpienia dotychczasowych ideałów nietolerancją, czy wręcz nazizmem, bądź krucjatami. Jednak nie można tolerować tych, którzy nas nie tolerują w naszym własnym domu i kraju.
Są, rzecz jasna, jeszcze inne wyjścia, ale prowadzą one docelowo w bliższej lub dalszej przyszłości do wyżej wymienionych. Im wcześniej Europa podejmie decyzję, tym łagodniej przejdzie przez konieczną terapię. (sjw)
05.03.2016
Jestem w szoku, coś takiego nie powinno się wydarzyć. To jest specjalna limuzyna, powinna posiadać specjalne opony. Nie powinno nią rzucić w taki sposób, jaki widzieliśmy na nagraniu. To mógł być błąd ludzki, nie chcę ferować wyroków. Ale nie wyobrażam sobie takiego wypadku z udziałem prezydenta USA czy Rosji - przekonywał w "Faktach po Faktach" wicemarszałek Senatu Adam Bielan.
Drugi z gości Anity Werner, Aleksander Pociej, przypominał, że do tego zdarzenia mogło dojść w wyniku "niefrasobliwości, która jest ponad podziałami politycznymi". - Przez wiele lat było hasło "taniego państwa", brak profesjonalizmu, procedur oraz profesjonalnego podejścia do najważniejszych ludzi w państwie. To straszne, jeżeli wybucha opona, która powinna wytrzymać nawet przestrzał. Albo konwój jechał nie 140 km/h, a bliżej 200, albo ktoś założył złą oponę - mówił dalej senator PO. (onet.wiadomości)
Komentarz: Trudno nie być w szoku niezależnie od tego, czy było to zaniedbanie, czy zamach. Widać, że od 10 kwietnia 2010 roku czas stanął i nic nie drgnęło, jeśli idzie o bezpieczeństwo prezydenta RP. Prezydent Lech Kaczyński zginął w podsmoleńskim lasku, podczas wizyty na Ukrainie jakiś aktywista nacjonalistyczny wysmarował jajem garnitur Bronisławowi Komorowskiemu, teraz mamy anihilację opony w pancernej limuzynie prezydenta Andrzeja Dudy. Jeśli chodzi o Bronisława Komorowskiego, to można wprawdzie sparafrazować jego powiedzonko o poprzedniku "jaki prezydent, taki zamach", ale przecież ów banderowiec mógł zrobić mu coś gorszego,
Wprawdzie Andrzej Duda po wypadku bagatelizował zdarzenie, ale niestety należy je zaliczyć do przypadków "wagi ciężkiej". Opona w prezydenckiej limuzynie nie miała prawa wybuchnąć samoistnie, a tylko łutowi szczęścia należy zawdzięczać, że wypadek nie skończył się tragicznie. Należy zastanowić się:
1. Czy kampania nienawiści rozpętana przez PO, Nowoczesną i KOD nie wpływa stymulująco na niektóre środowiska w tzw. resortach siłowych?
2. Czy procedury ochrony prezydenta (personalne i techniczne) odpowiadają normom przyjętym, np. w USA, Niemczech lub Francji?
Radykalne reformy zainicjowane przez PiS spotykają się z oporem wpływowych grup społecznych, które były beneficjentami 3RP, a obecnie tracą wpływy i ogromne pieniądze. Koncerny medialne podsycają nastroje bliskie nagonce politycznej poprzedzającej zamach na prezydenta Gabriela Narutowicza. Reasumując, tak podgrzewana nieustannie atmosfera sprzyja podjęciu desperackich kroków, które mogą przyspieszyć wybory... (sjw)
12.02.2016
Policjanci z Podlasia zdobyli informację, że na jednym z portali internetowych sprzedano zabytek archeologiczny mogący pochodzić z nielegalnego źródła. Sprawę przekazali do kolegów z Pomorza, ponieważ przedmiot ten miał być sprzedany na terenie Trójmiasta. - Kryminalni z gdańskiej komendy wojewódzkiej dotarli do 38-letniej mieszkanki Gdańska. Okazało się, że kobieta za pośrednictwem portalu internetowego kupiła najprawdopodobniej połówkę bulli, za którą zapłaciła 150 złotych i przekazała ją członkowi rodziny – wyjaśnia policjantka. (...) Wstępnie ustalono, że ślady na przedmiocie wskazują na jego przebywanie w ziemi, co oznacza, że najprawdopodobniej jest zabytkiem architektonicznym. Zgodnie z Ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami i stanowi własność Skarbu Państwa.
Jak dowiedział się Onet, policjanci dotarli już do osoby, która sprzedała bullę papieską na Allegro. Zarzuty grożą zarówno jemu, jak i osobie, która przedmiot kupiła. Za popełnienie przestępstwa paserstwa umyślnego dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury - grozi 10 lat więzienia. (onet.wiadomości)
Komentarz: Polska to chory kraj, w którym obowiązuje chore prawo, a policja wykonuje patologiczne procedury. Polskie programy oświatowe i uczelniane kształtują zniewolone umysły zamiast uczyć innowacyjności. Niestety na raka, który pożera ludzką inicjatywę nie ma u nas na razie lekarstwa. Krajem od dwudziestu paru lat rządzą rzekomi liberałowie, prl-owscy "wolnościowcy", a pod ich rządami obszar wolności się niebezpiecznie kurczy.
Klinicznym przykładem takiego pojmowania wolności jest traktowanie znalezisk z prywatnych gruntów. Polskie państwo, prawem kaduka, dziedziczy wszystko, co ma jakąkolwiek wartość historyczną, choćby znaleziono to na najbardziej prywatnej posesji. Na domiar złego, ludziom, którzy wykopują spod ziemi historyczne artefakty, je sprzedają lub kupują, stawia się zarzuty zagrożone karą jak za zabójstwo lub gwałt. Ba, z praktyki sądowej wynika, że prawo jest wobec poszukiwaczy zabytków bardziej surowe!
Dlatego nie wzrusza mnie pitolenie o Trybunale Konstytucyjnym, który ma bronić totalitarnej konstytucji ułożonej przez prawniczych lemingów pod czujnym okiem wzorcowych "demokratów" Aleksandra Kwaśniewskiego i Adama Michnika. Zawarta w niej wolność jest specyficzna, taka, którą opisał niegdyś bodaj poeta Aleksander Wat. Otóż wolność w oczach sowieckiego sołdata, to urżnąć się choćby na śmierć, zatłuc tego co nie posiada ochrony władz, czy splunąć tam, gdzie zechce. I taką wizję wolności przemycono do obowiązującej nas konstytucji. Na podstawie jej wskazówek wydawanych przez "namaszczonych" sędziów można skazać każdego za dowolny czyn, bo prawnicza fantazja w polskich sądach nie zna granic. Bo tylko sąd, izba skarbowa lub komornik, wiedzą co wolno, a czego nie można. Wiedzą o tym dziesiątki tysięcy zeszmaconych, bezimiennych Romanów Klusków, za to, że próbowali coś zdziałać, co nie mieściło się w tępych głowach "quasiliberalnego" aparatu przemocy.
W kapitalistycznym niby-ustroju każdy Polak prowadzący firmę jest z góry podejrzany, śledzony, nękany, póki nie wyjedzie jako uchodźca. Tak - Polacy, którzy opuścili Polskę w minionym Postsolidarium, to najprawdziwsi uchodźcy polityczni. Bynajmniej nie tylko ekonomiczni, ale głównie uciekali przed prześladowaniami ograniczenia wolności. Wielu Polaków tego nie dostrzega, bo jak czyżyk z bajki Ignacego Krasickiego życie w klatce pojmują jako wolne. I to jest prawdziwe polskie przekleństwo, że dobierają się do naszej wolności i władza, i Unia, i korporacje, które służą poprzednim ekipom... (sjw)
05.02.2016
Były prezydent Aleksander Kwaśniewski ocenił, że Władimir Putin nie miał interesu w śmierci Lecha Kaczyńskiego. - Na zdrowy rozum nie powinien być tym zainteresowany - mówił Kwaśniewski w TVN24.
(...) Z kolei wicemarszałek Senatu Adam Bielan nie wykluczył w czwartek na antenie Radia Zet, że USA ukrywają przed Polską dowody na to, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Pytany, dlaczego Rosjanie mieliby zamordować Lecha Kaczyńskiego, odpowiedział: Rosją rządzą dziś ludzie, którzy są zdolni do rozmaitych działań. (http://wiadomosci.wp.pl/)
Komentarz: Wznowienie intensywnych działań śledczych w sprawie "smoleńskiej" po wyborczym zwycięstwie PiS było tylko kwestią czasu. Opóźniły je nieco donosy do Brukseli anonsowane przez Grzegorza Schetynę i opór twardogłowych liberałów przeciwko reformom. W każdym razie - być może - uda się rzucić na sprawę dodatkowe światło.
W mojej opinii:
1. Ani Rosja, ani inne mocarstwa, nie dokonują współcześnie zamachów na przywódców państw. Jest to nie tylko nieefektywne, ale zagraża nieobliczalnymi retorsjami. Marszałek Bielan, jak się wydaje, słabo rozróżnia "zdolność" polityków putinowskiej Rosji do zbrodni zabójstwa obcego prezydenta od sensowności takiej racji stanu. Znacznie bezpieczniej jest zmontować zamach polityczny, ekonomiczny lub obyczajowy.
2. Jeżeli lot przezydenckiego tupolewa nad terytorium Rosji przerwała seria wybuchów, to najbardziej prawdopodobny jest zamach inspirowany przez kręgi wewnętrznej opozycji antypisowskiej w Polsce. Oprócz Rosji, bracia Kaczyńscy byli znienawidzeni przez Berlin, Paryż i aparatczyków Unii, ale największymi beneficjentami katastrofy byli czołowi działacze Platformy Obywatelskiej, którzy w przyspieszonym trybie opanowali kluczowe stanowiska w państwie. Czy o katastrofie przesądził makiawelizm Tuska lub Sikorskiego, czy "ludzi z półcienia" kilku skrajnie antypisowskich formacji, powinno się okazać. Co prawda, paroksyzmy KOD przypominają scenariusz obalenia rządu Jana Olszewskiego, ale poparcie społeczne dla rządu p. Beaty Szydło jest znacznie solidniejsze, a i politycy PiS są jakby rozważniejsi.
3. Czy Amerykanie ukrywają dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej? W grze mocarstw liczą się, jak w pokerze, przede wszystkim ukryte atuty. Być może znajdą się argumenty, by niektóre karty zostały uchylone dla opinii publicznej.
4. Zamach inspirowany przez kręgi wewnętrzne, ma długą tradycję w Polsce. Począwszy od eliminacji przeciwników w dynastii Piastów - typowej dla ówczesnej Europy, poprzez Targowicę, aż po eliminację gen. Władysława Sikorskiego, który miał nieszczęście stanąć w interesie Polski wbrew walcom historii. Oczywiście, należy też odróżnić inspiratorów zamachu od jego technicznych wykonawców, bo polityczna sposobność, to jedno, a techniczna wydolność, to całkiem inna bajka. (sjw)
17.01.2016
W pierwszą podróż zagraniczną w 2016 r. prezydent Andrzej Duda udaje się do Brukseli dziś późnym popołudniem; spotkania odbędą się jutro. Rozpocznie je rozmowa z szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. - Prezydent będzie wyraźnie mówił o tym, że Unia potrzebuje spójności i stabilności, i (...) oczekujemy od przewodniczącego Tuska takiego zarządzania tymi kryzysami, żeby uzyskać efekt jedności europejskiej, a nie podziału Europy, że Europy nie stać dzisiaj na kolejny, sztuczny, czysto polityczny kryzys w relacjach Komisja Europejska-Polska - podkreślił minister Krzysztof Szczerski. (wiadomości.onet.pl)
Komentarz: Unia Europejska 2016 jest jak Artur Szpilka w walce z Deontayem Wilderem. Nie wie, kiedy i skąd otrzyma decydujący cios. Oto możliwe scenariusze.
Po pierwsze, potok imigrantów z Maghrebu, to nie jedyne zagrożenie. Należy się obawiać, że w gettach wyznawców islamu szybko nastąpi dalsza radykalizacja. Podobne procesy zachodziły w gettach wśród biedoty żydowskiej przed I Wojną Światową. Wskutek tego biedota ta zasiliła masowo ruch bolszewicki w Rosji i bojówki komunistyczne w Niemczech. Obecnie skrajni islamiści mogą czynnie wspierać ISIS, tworzyć niewielkie, trudne do odkrycia grupy terrorystyczne, organizować tumulty publiczne, vide Kolonia.
Po drugie, wskutek wielostronnej destrukcji ładu państwowego przez niezintegrowane środowiska emigranckie może nastąpić odrzucenie przeszczepu multikulti. Wówczas prawdopodobne byłoby albo dojście do władzy w starych krajach Unii ugrupowań eurosceptycznych, albo też pozyskanie przez nie kontrolnego pakietu w parlamentach. Przypuszczalnie jednak wcześniej nastąpi samozachowawcza konwersja tradycyjnych partii władzy, np. bawarskiej CSU, które pod potężnym naciskiem partyjnych dołów coraz ostrzej atakują politykę Merkel i Hollanda.
Nasilająca się krytyka rządu w Polsce ze strony europolityków oraz organizowanie ruchu antyrządowego w Warszawie przez utrzymywanków fundacji Sorosa, to w moim mniemaniu nie tylko próba przywrócenia do władzy uległych kadr na zasadzie "demokratycznego" przewrotu stanu, swoistej odmiany Majdanu. Coś takiego słychać w głosie europarlamentarzystki Róży Thun, gdy mówi o tym, że zbyt łagodnie potraktowano premiera Orbana, czy w katastroficznych wizjach snutych przez Ryszarda Petru rozpowiadającego o złotym jako "toksycznej walucie". Owi, kolokwialnie mówiąc, "konfidenci" psują polskie interesy, ale raczej nie odwrócą biegu Wisły.
Obawiam się jednak, że przykrycie kryzysu imigracyjnego polskim konfliktem w instytucjach między "starymi", a nowymi" kadrami, stanowi jedną z niewielu opcji rozważanych w Brukseli. Brakuje tam świeżych idei i dobrej woli, by zaakceptować Unię państw narodowych. Współczesnej Unii bliżej do III Rzeszy z racji prób narzucania totalitarnych rozwiązań w poszczególnych państwach i regionach. Tyle, że nie pod presją militarną, ale ekonomiczną. Należy sądzić, że zdławienie oporu Polski wobec tyranii instytucji, banków i koncernów skupionych wokół Brukseli - złamałoby definitywnie kręgosłup względnej niezależności pomniejszych państw europejskich na długi czas. Dlatego też tę kwestię traktuje się priorytetowo zarówno w Berlinie, jak w Brukseli. (sjw)
05.01.2016
Prof. Witold Modzelewski formułuje trzy kluczowe postulaty pod adresem nowego rządu, które są "niezbędną przesłanką, fundamentem obrony interesów naszego kraju". Apeluje m.in., by powołać komisję śledczą, która zbada wszelkie patologie nie tylko w procesie tworzenia przepisów dotyczących podatku od towarów i usług, ale również innych podatków (zwłaszcza akcyzy i podatku dochodowego).(...)
Jak dotąd nasz ustrój konstytucyjny nie przeciwstawiał się degradacji tak ważnej dla interesu Polski sprawy, jaką jest stanowienie i stosowanie prawa podatkowego. (FAKT24.PL)
Komentarz: Profesor Witold Modzelewski punktuje istotne "czarne dziury" pochłaniające należne państwu środki z tytułu podatków:
- związki władzy publicznej z biznesem,
- lobbing w tworzeniu prawa,
- patologie tworzenia przepisów podatkowych.
Stawia ponadto zasadnicze pytania:
- gdzie w ciągu tylu lat było CBA i inne „służby”, gdy było powszechnie wiadomo, ile kosztuje napisanie „korzystnej dla podatników ustawy”?
- Czy tworzenie dziurawych jak sito przepisów prawa przez biznes optymalizacyjny jest zgodne z Konstytucją? Czy demokracja to tylko formalne, fasadowe procedury, w których nie jest istotne, w czyim interesie tworzone jest prawo? A cóż zrobił na tej niwie chwalony dziś pod niebiosa przez opozycję Trybunał Konstytucyjny?
Dla uważnych obserwatorów sceny politycznej nie jest zagadką w czyim interesie Jean-Claude Juncker zamierza przywrócić "liberalną praworządność" w Polsce. Otóż w listopadzie 2014 roku wybuchła afera, gdy okazało się, że w latach 2003-2012 ponad trzysta firm, w tym Pepsi, Apple, Amazon, czy Ikea, zawarło z władzami Luksemburga tajne umowy, dzięki którym płaciły nieproporcjonalnie niskie podatki. Rzecz jasna, państwa w których koncerny te czerpały zyski - traciły miliardy z tytułu nieopłaconych podatków. Należy przypomnieć, że w czasie, gdy wspomniane koncerny podpisywały te umowy obecny "premier" Unii był premierem Luksemburga. Ten sam Juncker, który zamierza teraz lustrować polski rząd.
Do pytań sformułowanych przez profesora W. Modzelewskiego na temat odpowiedzialności CBA i Trybunału Konstytucyjnego za tragiczny stan legislacji podatkowej w Polsce dodam zatem jeszcze jedno.
Jakim prawem międzynarodowi aferzyści mają uczyć Polaków wzorców praworządności?
Przyjęło się co prawda, że policja współpracuje ze skruszonymi przestępcami, ale czy faktycznie mamy w tym przypadku z "nawróconymi", czy też odwrotnie z próbą "nawrotu" lub recydywy przestępczych praktyk na terenie państw środkowej Europy. Ile stracą koncerny, jeśli środkowoeuropejskie państwa Unii obronią się przed inwazją skorumpowanego prawodawstwa? (sjw)
03.01.2016
- Wiele przemawia za tym, że będziemy musieli uruchomić kontrolę mechanizmu państwa prawa i postawić Polskę pod nadzorem - powiedział "Frankfurter Allgemeine Zeitung" unijny komisarz do spraw gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Günther Oettinger. Ma on zamiar przekonywać do tego Komisję Europejską podczas najbliższego posiedzenia 13 stycznia. Temat zmian dokonywanych w prawie przez polski rząd będzie jednym z tematów tego posiedzenia na wniosek szefa Komisji Jean-Claude'a Junckera. Juncker chce posłużyć się istniejącym od 2014 roku przepisem, który przewiduje "konstruktywny dialog" z krajem członkowskim, u którego Komisja stwierdzi występowanie "systemowych zagrożeń dla zasad państwa prawa". Jeśli kraj ten nie zareaguje na propozycje zmian przedstawione przez Brukselę, to Komisja wszczyna postępowanie w sprawie naruszenia podstawowych wartości europejskich. (za onet.wiadomości)
Komentarz: Ton unijnych polityków delegowanych do władz UE przez Niemcy, wskazuje niedwuznacznie na wzorce "europejskiego" modelu legislacji 2016. Otóż według Günthera Oettingera, czy luksemburgczyka Jean-Claude'a Junckera, nowy rząd Polski nie ma prawa do reform legislacyjnych, o ile zagrażają one miernym, ale wiernym kadrom Brukseli ulokowanym na kluczowych stołkach przez usłużne ekipy Tusk-Kopacz.
Działanie unijnych "kontrolerów" przywołuje żywo obrazy z rozbiorów Polski, gdy rusko-pruska koalicja prezentująca beton absolutyzmu monarchicznego panicznie reagowała na polską Konstytucję 3 Maja. Najpierw próbowano na różne sposoby przekupić ówczesne elity, arystokrację, posłów, urzędników państwowych i kler, a gdy nie przyniosło to pożądanych rezultatów, wysłano armie, które paląc, grabiąc i mordując rodzimych patriotów podporządkowały ziemie polskie na 200 lat ościennym zaborcom.
Wprawdzie minęły już czasy żelaznych korpusów z trupimi czaszkami strzegących europejskiego porządku oraz stalinowskich komisarzy, ale, jak widać, styl myślenia w Berlinie, czy Monachium niespecjalnie uległ zmianie. Każda zmiana prawa w Polsce, która ma ją podźwignąć z mechanizmów korupcji, gospodarczego zastoju i zamrożenia inwencji twórczej Polaków, jest natychmiast paraliżowana przez brukselskich komisarzy. Pilnują oni ładu ustalonego przed paru laty przez kanclerz Merkel i prezydenta Putina, którego żywym symbolem jest pakt energetyczny Nord Stream II, czy choćby pakt normandzki wobec Ukrainy. Komisarze czuwają także nad immanentnym rozkładem słabszych od Niemiec i Francji państw narodowych poprzez napompowanie ich setkami tysięcy destrukcyjnych społecznie uchodźców. Tak więc, reasumując, nihil novi sub sole... Przynajmniej w tej części Europy. Czy jednak nie trafniejsze byłoby przywołanie zasady "ein Volk, ein Reich, ein Führer"? (sjw)
15.12.2015
Petro Poroszenko po rozmowach z prezydentem RP Andrzejem Dudą poinformował we wtorek, że Polska uruchomi dla Ukrainy linię kredytową w wysokości 4 mld zł. (...) decyzje o uruchomieniu linii zapadły podczas rozmowy szefów banków narodowych Polski i Ukrainy.
"Mogę poinformować, że odbyły się rozmowy prezesów Narodowego Banku Ukrainy Wałerii Hontariewej i NBP Marka Belki o udzieleniu linii kredytowej w formie swapu o wartości 4 mld złotych albo 1 mld euro" - powiedział ukraiński prezydent. (biznes.onet.pl)
Komentarz: Bezwarunkowe wsparcie prezydenta A. Dudy dla oligarchicznego reżimu ukraińskiego należy rozumieć w kategoriach orientacji proamerykańskiej. Obawiam się jednak, że bilans zysków i strat będzie w tym przypadku zdecydowanie ujemny. Polityka proamerykańska sama w sobie jest zapewne lepszą opcją niż proniemiecka "bez wzajemności", jaką prowadziła poprzednia ekipa. Należy przy tym jak zwykle uważać, by Amerykanie nie upatrzyli sobie nas jako amatora wyciągania gorących kartofli z ogniska. A także, by nie handowali z nami jak z przygłupami, vide sprzedaż patriotów min. Siemoniakowi z dostawą w latach 30-tych.
Tak więc, otwarcie linii kredytowej na miliard dolarów może oznaczać utopienie w tej skorumpowanej gospodarce olbrzymich środków bez gwarancji ochrony ewentualnych inwestycji, bo sytuacja polityczna na Ukrainie nie rokuje stabilności. Wystarczy, że potencjalny polski przedsiębiorca powie coś złego o jakimś banderowcu, a już wyląduje w więzieniu lub w najlepszym wypadku odstawią go na granicę. Banderowski nazizm bowiem jest w tym kraju chronioną prawnie ideologią państwową, więc można rzec rubasznie poszkodowanym "widziały gały co brały". Mam nadzieję, że rząd poluzował politykę finansową nie po to, by sponsorować topienie gotówki w ukraińskiej czarnej dziurze ekonomicznej i społecznej...
Jak wspomniałem, na "proamerykańskość" polityki zagranicznej jesteśmy poniekąd skazani. Głównie ze względu na notoryczne wystawianie nas do wiatru przez Niemcy i Francję. W kontekście zmiany naszej preorientacji należy postrzegać wściekłe ataki niemieckich dziennikarzy na poziomie hitlerowskich gadzinówek, czy ostatnie wręcz "zaplucie się" Martina Schulza, iż w Polsce mamy do czynienia z zamachem stanu. Biedak zatracił całkiem dystans do swojej brukselskiej funkcji, a być może jako niemieckiego patriotę dławi go wściekłość, że polski rząd nie klęczy w wasalnej pozie czekając na instrukcje, jak to było za Tuska i Kopacz.
Reasumując, nie wszystko co "proeuropejskie", "proamerykańskie", a równocześnie "antyrosyjskie" - vide ponowienie hasła o sankcjach wobec Moskwy przez Andrzeja Dudę - jest nam do szczęścia potrzebne. Moim zdaniem, ostatnią rzeczą, którą powinniśmy robić jest zaognianie relacji z Rosją. Tym bardziej, jeśli podpieramy tym tak wątpliwego sojusznika jakim jest kijowski reżim. Można mieć nadzieję na reanimację stosunków między Polakami i Ukraińcami, ale na razie, z racji wspomnianej nazistowskiej ideologii Kijowa, nad tymi relacjami wisi napis z piekła "Boskiej komedii": Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie. (sjw)
11.12.2015
Szefowa kancelarii premiera minister Beata Kempa powiedziała, że nie otrzymała wyjaśnień od przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego, dlaczego skład orzekający Trybunału został zmniejszony i "czy w związku z tym nie zachodzi przesłanka do stwierdzenia nieważności orzeczenia". (za wiadomosci.wp.pl)
Komentarz: Zgodnie z art. 44 Ustawy o Trybunale Konstytucyjnym w sprawie zawiłej i doniosłej Trybunał Konstytucyjny jest zobowiązany do rozpatrzenia jej pełnym składzie. W zarządzeniu o wyznaczeniu rozprawy była mowa o unormowaniach ustawowych "z którymi wiążą się ważne zagadnienia ustrojowe", tak więc prezes TK Andrzej Rzepliński miał pełną świadomość, że minimum przewidziane dla "pełnego składu", to dziewięciu sędziów.
Niestety tok wydarzeń przypominający nieco "Dziesięciu murzynków" Agathy Chrystie eliminował co rusz kolejnych sędziów Trybunału. Koalicja PO-PSL połaszczyła się na mianowanie całej piątki przepychając na odchodnym ustawę z jawnym złamaniem prawa. Wykorzystał to z niejaką satysfakcją nowo wybrany Sejm i unieważnił wadliwe kandydatury sędziów. Co gorsza ustawę tę opracowali i pomogli przeforsować w Sejmie trzej sędziowie Trybunału A. Rzepliński, S. Biernat i P. Tuleja. Zasadnie wobec tego zostali wyłączeni z procedowania w tej sprawie. Przy tym prezes Rzepliński tkwi w swoistej schizofrenii jurystycznej. Zapewne wie, iż z nielegalnego wyboru nie może być prawnych owoców, jednak upiera się, by nie uznawać "pełnoprawności" pięciu sędziów wybranych przez nowy Sejm i zaprzysiężonych przez Prezydenta. W efekcie liczba szabel prezesa Andrzeja Rzeplińskiego skurczyła się do 15-(5+3) to jest ośmiu, czyli uniemożliwia procedowanie Trybunału we właściwym 9-osobowym składzie.
Tak więc żądanie A. Rzeplińskiego, by orzeczenie Trybunału w niepełnym składzie opublikować w Dzienniku Ustaw jako akt przyjęty przez pełny skład, w sposób oczywisty narusza porządek konstytucyjny RP. W moim przekonaniu kwalifikuje się ono jako próba przymuszenia członków rządu do popełnienia przestępstwa, tak więc powinno zostać ocenione w kategoriach zdrady stanu. Jeśli prezes urzędu powołanego do badania konstytucyjności ustaw sam wymusza łamanie Konstytucji przez urzędników państwowych, to trudno takie sprzeniewierzenie zasad określić inaczej niż zdradę państwa. (sjw)
26.11.2015
Członkowie Komitetu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk podczas posiedzenia plenarnego poruszyli sprawę anulowania wyborów pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Komitet w podjętej podczas spotkania uchwale wskazuje, że tego typu działania mogą stanowić "niebezpieczeństwo zmiany fundamentalnej zasady podziału władz" i sprzeciwia się "wszelkim formom nihilizmu konstytucyjnego" oraz "pogardzie dla zasady demokratycznego państwa prawnego". (wiadomosci.wp.pl)
Komentarz: Z niejakim zdziwieniem należy obserwować ułańskie szarże profesorów nauk prawnych na gruncie ewidentnie politycznym.
Po pierwsze, mianowanie przez Platformę Obywatelską u schyłku kadencji pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego zawierało kardynalną wadę prawną, gdyż w dwóch przypadkach ustępujący sejm wszedł w kompetencje sejmu nowej kadencji. Podany motyw wniesienia ustawy, iż nowy sejm mógłby nie zdążyć ich powołać, był nieuprawniony, gdyż wszelkie sondaże wskazywały na wysokie zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy. Tak więc ustawa nie dość, że oparta o błędne zasady prawne, to w dodatku - o fałszywe założenia prognozy społecznej. Czyli mamy tu do czynienia z antywzorcem procedowania parlamentarnego.
Po drugie, ową kaleką, czerwcową ustawę napisał o dziwo sam obecny prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński, który w grudniu będzie recenzował akt prawny nowego sejmu znoszący wady "prezesowej", czyli przez siebie sprokurowanej ustawy. Tym samym mamy tu do czynienia z dwoma naruszeniami fundamentalnych zasad demokracji:
- procedowanie sędziów Trybunału we własnym interesie korporacyjnym;
- ingerencję przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego w niezależność decyzyjną władzy ustawodawczej.
W powyższym kontekście jedyną honorową decyzją, którą można zarekomendować Andrzejowi Rzeplińskiemu, jest złożenie bezwarunkowej dymisji. (sjw)
25.11.2015
Rosja z pewnością odpowie na zestrzelenie przez Turcję jej samolotu wojskowego na syryjsko-tureckim pograniczu - uważa niezależny białoruski ekspert wojskowy Aleksander Alesin. Jego zdaniem będzie to zemsta "chłodno skalkulowana". Aleksander Alesin powiedział rozgłośni "Euroradio", że uwzględniając doświadczenie z pracy Władimira Putina w służbach specjalnych można domniemywać, że "odpowiedź Rosji będzie wyważona i precyzyjna". Twierdzi on, że Turcja czerpie obecnie zyski z pośrednictwa w sprzedaży ropy wydobywanej przez Państwo Islamskie. Dlatego Rosja może zniszczyć infrastrukturę naftową Państwa Islamskiego. (wiadomosci.wp)
Komentarz: Rosyjskie plany wspólpracy energetycznej z Turcją mogą poważnie ucierpieć wskutek syndromu politycznego analogicznego do wsparcia przez Rosję separatystów we wschodniej Ukrainie. Otóż ataki lotnictwa rosyjskiego dotkliwie niszczą infrastrukturę militarną Turków walczących z Asadem (zwanych Turkmenami) zamieszkujących m.in. pogranicze Syrii i Turcji. Rzecz jasna wspierani są oni przez rząd turecki. Ankara liczy na rozpad Syrii i aneksję dużego terytorium sięgającego aż po Damaszek, a przynajmniej zwasalizowanie go. W tym kontekście Turcja nie ma żadnego interesu, by zlikwidować Państwo Islamskie, gdyż wspólnie kontrolowany właśnie z bliskim ideowo Państwem Islamskim upadek Baszira al-Asada oznaczałby wielki krok w kierunku odrodzenia Imperium Otomańskiego poprzez podział łupów. Inne ugrupowania przeciwników Asada zostały bowiem zmarginalizowane przez radykalnych islamistów, zatem mowa o demokratycznej Syrii poasadowskiej, to kolejny mit na podobieństwo demokracji w Iraku, Algierii, czy Afganistanie. Zwycięstwo tej cichej koalicji mogłoby w niedalekiej przyszłości spowodować radykalizację mniejszości tureckiej, np. w Niemczech, wskutek logistycznego sprzymierzenia się Turcji i Państwa Islamskiego.
Rosja zapowiedziała prewencyjne zabezpieczenie ataków lotniczych na Turkmenów prowadzących wspólne akcje z ISIS (krążownik rakietowy "Moskwa", asysta SU-27). Należy sądzić, że prezydentowi Erdoganowi zdecydowanie nie opłaci się zestrzelenie rosyjskiego Su-24 i zabójstwo pilotów, gdyż pozostawienie tego bez odpowiedzi oznaczałoby utratę twarzy, a tego po Rosjanach nie należy się spodziewać. (sjw)
14.11.2015
Celem ataków była Francja, jej laickość i fakt zaangażowania się w wojnę z Państwem Islamskim. Łącznie osiem ataków rozgrywających się jednocześnie na paryskich ulicach miały miejsce przy użyciu broni mającej zastosowanie w wojnie toczącej się w Syrii i Iraku. Specjaliści podkreślają ten fakt, uwypuklając chęć dżihadystów przeniesienia stanu wojny na terytorium Francji. Państwo Islamskie już przyznało się do organizacji zamachów. W Pałacu Elizejskim trwają nadzwyczajne spotkania dotyczące bezpieczeństwa, strategii i przyszłości Syrii. (wiadomosci.wp.pl)
Komentarz: Prowadzenie wojny z Państwem Islamskim niesie poważne ryzyko o czym boleśnie przekonali się w ciągu ostatnich dni zarówno Rosjanie, jak i Francuzi. Do niedawna byłe państwa kolonialne mogły interweniować, np. w Iraku, niemal bezkarnie, co gwarantowała im przewaga technologiczna i logistyczna. Obecnie, w przypadku PI. sytuacja jest bardziej złożona.
Po pierwsze, USA skonfliktowały się na własne życzenie z Rosją, co uwzględniając potencjał militarny Rosji, nie gwarantuje szybkiego zakończenia konfliktu w Syrii. Ameryka popiera tam "dobrych" dżihadystów, a Rosja wręcz przeciwnie.
Po drugie, wymyśliwszy pretekst ideologiczny pod nazwą "multikulti" lewaccy politycy w Europie zachodniej (choć nie tylko - vide kanclerz Merkel) uroili sobie czerpanie wartościowej siły roboczej dzięki światowym konfliktom. Tak więc namieszali ile się dało w Europie wschodniej i Maghrebie, no i czekali na konfitury. Te nadeszły w postaci emigracji zarobkowej. Jednak, o ile wschodni Europejczycy okazali się stosunkowo bezkonfliktowi, to muzułmanie przywieźli ze sobą tłumioną nienawiść do kultury europejskiej, a w szczególności chrześcijaństwa i judaizmu. Traktują Europę jako strefę podboju i realizują to małymi krokami (walka o chusty, czy meczety), albo większymi (terror, zastraszanie lokalnych społeczności).
Po trzecie, istnieją obfite źródła finansowania PI, począwszy od grabieży, ściągania podatków na terenach podbitych, a skończywszy na bogatych entuzjastach sunnickiego kalifatu. Pobudza to ich wyobraźnię, gdyż wciela w czyn średniowieczne muzułmańskie marzenia o aneksji Europy.
Czy Państwo Islamskie może zagrozić takim potęgom jak Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja, czy Wielka Brytania? Z całą pewnością tak, gdyż posiadają one dużą populację muzułmanów, z której jedna trzecia młodego pokolenia jest skłonna do bezpośredniego udziału w dżihadzie lub choćby wspierania go. Na tle ich płomiennej wiary, jakże słabo prezentują się chrześcijanie, którzy bynajmniej w Europie nie mają wsparcia machiny państwowej. Wystarczy rzucić okiem na to, co państwa UE lansują w sferze kultury masowej.
Zagrożenie dotyczy nie tyle starcia radykałów islamskich z potężnym aparatem przemocy państw, ale raczej psychologicznych skutków terroru. Prowadzi on bowiem do rozsadzenia opinii publicznej od środka, co w krajach demokratycznych łatwo się przekłada na polityczne ustępstwa w rodzaju monachijskiej rejterady Neville Chamberlain'a przed Hitlerem. Potem można sobie zawsze dorobić do tego ideologię, jakąś multikulti bis. A nawet przejść na islam, by nie płacić podatku od krzyża... (sjw)
11.11.2015
Niemiecka służba wywiadowcza BND prowadziła inwigilację wielu europejskich państw, w tym Watykanu oraz polskiego MSW.
- Szpiegowanie wśród przyjaciół? Tego się po prostu nie robi - oburzała się kanclerz Niemiec Angela Merkel w październiku 2013 roku, kiedy za sprawą rewelacji Edwarda Snowdena wyszło na jaw, że amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) prowadziła inwigilację niemieckich instytucji i polityków (..)
- Brakuje służby odpowiedzialnej za SIGINT (z ang. signals intelligence - dziedzina działalności wywiadowczej m.in. w telekomunikacji - przyp.red.). Mamy do tego kompetencje i zdolności, ale są one rozrzucone po różnych służbach. Teraz ta wymiana informacji przebiega poprzez wysyłane tajną pocztą nośniki danych albo - jeszcze częściej - dokumenty w papierowej wersji. To jest żenujące - uważa były funkcjonariusz Agencji Wywiadu i szef Kancelarii Bezpieczeństwa Michał Rybak. (wp.wiadomosci)
Komentarz: Podsłuchiwanie przez kelnerów członków rządu Tuska nie było, jak się okazuje, jedyną udaną inwigilacją tej skompromitowanej ekipy. Angelę Merkel, najbliższą sojuszniczkę D. Tuska i E. Kopacz, regularnie informowano o tym, co planuje warszawski rząd.
Wprawdzie Niemcy są wraz z Polską w strukturach NATO i UE, to jednak nie ulega wątpliwości, że mamy z nimi kilka większych i dużo mniejszej wagi punktów spornych. Począwszy od tego co Niemcy nam zniszczyli i zrabowali podczas II Wojny Światowej, poprzez Nord Stream-y, a skończywszy na rywalizacji tysięcy polskich i niemieckich firm. Nie chcę twierdzić, że Niemcy to wcielone zło, bo podobnie jak Rosja Putina, mają mocarstwowe aspiracje i musimy je po prostu uwzględniać w naszej polityce wewnętrznej i zagranicznej. Czasami współpracować, czasami przeciwstawiać się i kontrować.
Jeśli zaś będziemy w sferze zarządzania państwem "transparentni" niczym plexi, to ościenne mocarstwa pozostawią nam wkrótce jedynie wydmuszkę Polski. Jak przed zaborami, kiedy tabun usłużnych zdrajców sprzedawał informacje i swoją lojalność wobec ojczyzny. Kto wie, może nam pozostawią dla niepoznaki Święto Niepodległości, byśmy mogli się łudzić, że jesteśmy wolni... (sjw)
28.10.2015
Czy Jarosław Kaczyński ulegnie pokusie, by razem z Kukizem zdemolować konstytucję? To właśnie sukces Kukiza jest najbardziej niepokojącą wiadomością tych wyborów. Dowodzi on, że są rzeczy w polityce, o jakich się satyrykom i fantastom nie śniło. Gdyby ktoś przeniósł się w czasie do lat 90. i zaczął opowiadać mieszkańcom, że w Polsce, z której przybywa, zasiadają w parlamencie lider Piersi i twórca „Scyzoryka”, uznano by to za większy dowód szaleństwa, niż to, iż twierdzi, że przybywa z roku 2015 – pisze Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski. (wiadomości.wp.pl)
Komentarz: O triumfie Jarosława Kaczyńskiego, po kilku latach porażek, przesądziło odrzucenie koniunkturalizmu Platformy Obywatelskiej, bliźniaczej ideologicznie, także zarządzanej w wodzowski sposób, ale używającej zasad jedynie w propagandzie. Polacy nagrodzili wiarygodność, stąd Szydło, Kukiz i Petru, czy nie całkiem przegrani - Korwin i Zandberg. Wszyscy ci, jak dotąd wirtualni gracze, wnosili nowe hasła, w przeciwieństwie do paplaniny politycznej Ewy Kopacz pospiesznie nominowanej przed ewakuacją Donalda Tuska. Tusk poprzez protegowaną chciał zachować dyskretne ręczne sterowanie sprawami Polski z Brukseli, a stracił wszystko. Podobny przypadek dotknął Zjednoczoną Lewicę, gdzie zamiast zgranych "szulerów" (czyt. wytrawnych graczy) wystawiono reprezentantkę lewicy obyczajowej Barbarę Nowacką. W tym przypadku część sympatyków także postawiła na inną partię, która bardziej zadba o dostatek wyborców, a mniej o in vitro, gender lub konopie.
Czy obawy głównych graczy UE, a więc Niemiec i Francji, o polskie lenno się sprawdzą i czy nastąpi "orbanizacja" Polski?
Po pierwsze, śmieszą mnie obawy o "zdemolowanie" konstytucji z 1997 roku. Jest to chyba jeden z najmniej precyzyjnych tekstów leżący u podstaw prawa. Bardziej mętny jest chyba tylko w Karcie Praw Podstawowych, o czym już pisałem (Nowa Meduza, Archiwum Podstawy Polityki). Możemy co najwyżej marzyć, by redakcję Aleksandra Kwaśniewskiego zamienić na redakcję Andrzeja Dudy, bo doktor zawsze jest lepszy w takich sprawach od kogoś, kto myślał, że ukończył studia.
Po drugie, wiele zależy od tego, czy Główni Gracze przyznają innym prawa z których sami korzystają. Vide: Nord Stream 1 i 2. Chodzi więc o podmiotowe traktowanie partnerów w UE, a nie tylko zamiatanie nimi brudnych interesów (ACTA, islamizacja Europy Środkowej, sankcje przeciwko Rosji, wspieranie oligarchów i nazistów na Ukrainie). Na marginesie tej ostatniej kwestii warto dodać, że jeśli Ukraińcy chcą przyjaźni z Polakami, to muszą odrzucić antypolski banderyzm, a nie zaszczepiać go jako ideologię państwową.
Po trzecie, przywrócenie podmiotowości mniejszych partnerów w UE musi przybrać charakter instytucjonalny i realny, a nie tylko nominalny. Polak nie musi wówczas być szefem Rady Europejskiej, jeśli de facto jest marionetką Angeli Merkel. Unia będzie miała wtedy z Polską, Węgrami lub Czechami więcej problemów, ale nie rozsadzi jej od środka mechanizm autodestrukcji. Mechanizm ten rozbija imperia i państwa, gdy elity drastycznie rozmijają się z interesem narodów. Przykładem jest Związek Radziecki, czy choćby ostatnie wybory w Polsce. (sjw)
04.10.2015
Rosyjskie lotnictwo zniszczyło ponad 50 obiektów należących do terrorystów Państwa Islamskiego, w tym centrum dowódcze oraz podziemny schron z arsenałem pocisków w okolicach miasta Ar-Rakka. W prowincji Maarrat an-Numan na północnym zachodzie Syrii zbombardowano składy broni, cysterny z paliwem oraz obóz dżihadystów.
- W ciągu trzech dni udało się nam znacząco zniszczyć infrastrukturę techniczno-wojskową, czym osłabiliśmy ich potencjał bojowy - powiedział przedstawiciel Sztabu Generalnego. Dodał, że według danych wywiadu część bojowników ucieka z zajmowanych pozycji. - W ich szeregach wybuchła panika i są już przypadki dezercji - oświadczył Kartapałow. (wp.pl)
Komentarz: Skutki kilkudniowych działań rosyjskiego pułku lotnictwa świadczą o tym, że dotychczasowe ataki NATO i arabskich oraz tureckich sojuszników na IS, były pozorowane. Poprzez wspieranie przeciwników Asada, a tym samym dezorganizację Syrii jako państwa - miały one na celu jedynie upadek rządów Baszara Al-Asada, a nie destrukcję Państwa Islamskiego.
W tym kontekście ciekawie brzmią słowa premiera Camerona, iż Rosja występuje w obronie "rzeźnika", czyli Asada, rządzącego twardą ręką i nie dopuszczającego ortodoksyjnych islamistów do władzy. Czyżby zarzynanie maczetami jeńców (w tym Brytyjczyków) przez tych ostatnich premier Cameron uważał za akt wysoce humanitarny? Czyżby też premier Cameron dopuszczał możliwość współrządzenia Wielką Brytanią przez wspomnianych dżihadystów jako reprezentantów ideologii pokoju i miłości bliźniego? Wszak nie ukrywają tego, że po Syrii, Iraku i ogólnie Maghrebie, przyjdzie czas na zgniłą, zdechrystianizowaną Europę... (sjw)
24.09.2015
Prezydent Andrzej Duda zaprosił szefową MSW Teresę Piotrowską na spotkanie ws. ustaleń UE dot. uchodźców. Do spotkania nie doszło. Premier Ewa Kopacz oświadczyła, że wraz z ministrami może spotkać się z prezydentem po szczycie UE, a odpowiednią formuła jest Rada Gabinetowa. (Dziennik Związkowy, EM, 23.09.2015)
Komentarz: Premier Kopacz przekroczyła kolejną granicę ośmieszania swojego urzędu, gdyż próbuje podyktować pierwszej osobie w państwie odpowiedzialnej za bezpieczeństwo obywateli, gdzie i z kim powinna się spotykać. Czyni więc z urzędu premiera coś na kształt magla, w którym nie obowiązują żadne reguły gry i gdzie napyskować można - cokolwiek przyjdzie maglownikom na ust korale. Zaś prezydent nie może przez to uzyskać niezwykle ważnej informacji, jakie wytyczne miała minister Piotrowska podczas głosowania w Brukseli?! Zresztą wbrew ustaleniom podjętym wspólnie z Grupą Wyszehradzką, co słusznie zostało uznane jako zdradę interesów Europy Środkowej.
Tymczasem bezpieczeństwo Polski jest po raz pierwszy od II wojny światowej dramatycznie zagrożone. Nawet nominalny prezydent Unii Donald I wyciągnięty z szafy przez kanclerz Niemiec przyznał, że finalnie może Europę nawiedzić milion uchodźców. Jeśli liczyć emigrantów wraz z rodzinami. które ściągną niebawem, można śmiało mówić o 10 lub 20 milionach. Tak więc system kwotowy na który zgodziła się premier E. Kopacz i któremu "zawdzięczamy" przydział 7 tysięcy emigrantów, uchodźców z tureckich obozów przejściowych, może nam zaszczepić w kraju bazę demograficzną wyznawców islamu rzędu 6 procent realnej liczby emigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Czyli mogą Polskę najechać, i to w ciągu najbliższych lat, nastawieni niezwykle roszczeniowo i kompletnie nieasymilujący się emigranci, niczym Hunowie XXI wieku, w liczbie 2-3 milionów...
Trudno się dziwić, że wzbudza to silny niepokój Prezydenta. Należy sądzić, iż gierki pani Premier zasługują na zdecydowaną ripostę polskiego społeczeństwa. (sjw)
09.09.2015
Polska powinna przyjąć dodatkowo ponad 9 tysięcy 200 uchodźców. A jeśli dodać wcześniejsze deklaracje, to do naszego kraju powinno trafić prawie 11 i pół tysiąca osób. Tego chce Komisja Europejska, która przedstawiła plan walki z kryzysem migracyjnym.
Szef Komisji Jean-Claude Juncker ogłosił go na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Zaproponował, aby Unia przyjęła w sumie 160 tysięcy uchodźców. - To nie czas, aby się bać uchodźców, trzeba działać - mówił szef Komisji. Argumentował, że w Europie prawie wszyscy byli kiedyś uchodźcami i wytykał unijnym krajom brak solidarności. Wezwał do przyjęcia 160 tysięcy osób. To nie są liczby, to ludzie - mówił Jean-Claude Juncker. - Mam nadzieję, że tym razem wszyscy zgodzą się na ich przyjęcie. To musi być obowiązkowe, bo potrzebne są działania - dodał. (onet.wiadomości)
Po pierwsze, Niemcy, Francja i parę jeszcze europejskich krajów od dawna wspierających multikulti czują się nieco osamotnione. Pragną wprowadzić w masowej skali pierwiastek islamski do innych krajów Unii, by zmobilizować je do ścisłej współpracy, bądź federalistycznego podporządkowania się hegemonom;
Po drugie, argument, iż kiedyś wszyscy byli uchodźcami jest bzdurny, bo w czasach historycznych dotyczył tylko Żydów i Niemców, pierwszych z powodu lichwy i izolacjonizmu kulturowego, a potem już na mocy stereotypu, drugich za nieudane próby podboju świata. Polacy masowo migrowali z powodów ekonomicznych, głównie ze względu na skutki paktu jałtańskiego zawartego ze Stalinem przez Roosevelta i Churchilla, a także wskutek zrujnowania życia milionów Polaków przez plan Sachsa-Balcerowicza;
Po trzecie, do pustych głów unijnych aparatczyków nie dotarło, że 10 do 20 procent obecnej fali uchodźców mogą stanowić wysłannicy Państwa Islamskiego. Niekoniecznie nawet bojownicy z pierwszej linii frontu, ale tacy, którzy przeniosą tu dżihad. Świadczy o tym zdecydowana nadreprezentacja młodych mężczyzn bez dowodów tożsamości, a także fakt, iż w PI zapewnia się tej grupie gruntowne szkolenia w zakresie public relations, by zapewnić im wkręcenie naiwnych Europejczyków;
Po czwarte, pozostałe 80-90 procent uchodźców, to przeważnie emigranci ekonomiczni, którzy słusznie zmierzają wprost do Niemiec, gdyż tylko tam uzyskają wyższy status finansowy niż w krajach pochodzenia.
Dlatego też, uważam przymusowy akces emigrantów przez kraje środkowoeuropejskie wymuszany przez Komisję unijną za akt skrajnie totalitarny, który w dodatku może zagrozić w przyszłości bezpieczeństwu i spójności tych państw. Chyba, że o to w tych machinacjach chodzi... (sjw)
16.08.2015
Defilady z okazji święta Wojska Polskiego to oszustwo. Służą ukryciu faktu, że Polska jest bezbronna. Politycy kłamią, że jesteśmy „silni, zwarci, gotowi”. Najgorsze jest jednak, że boją się to zmienić.
Prawda o stanie polskiej armii przenika z rzadka, najczęściej za sprawą wypowiedzi emerytowanych wojskowych. Przed przeszło rokiem generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych, zauważył, że Rosjanie dojdą do Warszawy w ciągu 3-4 dni. Przed kilkoma miesiącami generał Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego, przedstawił druzgocący raport na temat stanu obronności naszego kraju. Dowodził, że Polska jest w praktyce bezbronna: nie istnieje system powszechnego szkolenia obronnego, jednostki wojskowe są niewłaściwie rozlokowane, a obrona cywilna działa źle.
Ostatnie kontrakty tylko mnożą wątpliwości. Zakupiliśmy system obrony antyrakietowej, którego najważniejszym elementem ma być nowa wersja rakiet Patriot, której jeszcze nie ma. Za kilkanaście miliardów dolarów kupiliśmy więc kota w worku. Zakup śmigłowców Caracal i pocisków manewrujących JASSM też budzi ogromne zastrzeżenia, a szczególnie wynegocjowana cena.
W razie ewentualnego ataku Sojusz planuje nas wesprzeć 5 dywizjami, my ze swej strony winniśmy wystawić 4. Wiadomo wszakże, że obrona nowych członków oparta jest na założeniu, że atak poprzedzą długotrwałe przygotowania agresora, które zostaną dostrzeżone przez sojuszniczy wywiad. A co jeśli dojdzie do ataku z zaskoczenia? (Krzysztof Rak, onet.wiadomości)
Komentarz: W mojej ocenie Polska byłaby całkiem bezpieczna dopiero wtedy, gdyby stacjonowały u nas wojska amerykańskie i rosyjskie. Żaden przywódca USA, czy Rosji, nie atakowałby wówczas naszego terytorium. A Rosjanie i Amerykanie prowadziliby handel wymienny realizując marzenia o sojuszu superhegemonów.
Zresztą i teraz nie widzę najmniejszego sensu takiego ataku. Od II wojny światowej do pustych głów polityków dotarło, że znacznie korzystniejszy jest podbój ekonomiczny. Robią to skutecznie Amerykanie, Niemcy, Chińczycy i Rosjanie, a także prawie każdy kraj na miarę swoich możliwości. Po co wzniecać awantury militarne? Chyba tylko po to, by gdzieś daleko od własnych granic przetestować sprzęt i utrzymać armię w pogotowiu.
Jednak nigdy nie wiadomo, czy nie znajdzie się jakaś banda przygłupów, która wznieci w swoim kraju wojnę domową, albo wyśle wsparcie do sąsiadów, do czego np. idealnie się nadaje zrodzona w mózgach rodzimych militarystów politycznie-wschodnia brygada nawiązującą do tradycji jagiellońskich? strzelców ponarskich? herojów banderowskich?
Sił samoobrony praktycznie nie mamy, generałów niemal tylu co szeregowców dzięki płodności nominacyjnej prezydenta Komorowskiego, zakupy uzbrojenia można uzasadnić tylko prowizjami czerpanymi przez handlowców... Te latające karaczany będą rozwozić zapewne grochówkę do jednostek bojowych skupionych przy grillu, a miliardy za nieistniejące Patrioty i niesprawdzone w boju JASSM będą pracowały na chwałę naszych wodzów z Platformy w budżecie USA.
Na szczęście tylko Ukraina pod ideowym przewodem Prawego Sektora ma wobec Polski pretensje terytorialne, ale dzięki putinowskiej Rosji - musi je odłożyć zdecydowanie na dalszy plan. Tak więc nasi chłopcy mogą dalej grillować i paradować, a politycy - czerpać profity. Nic nam chwilowo nie grozi poza biedą, bezrobociem, aferami zamiecionymi pod dywan i powszechną korupcją. (sjw)
10.07.2015
Narzucony Grecji program oszczędności, zamiast wprowadzić gospodarkę na ścieżkę wzrostu dającą nadwyżkę, którą można by podzielić na spłatę długu i poprawianie warunków życia, wprowadził ją na równię pochyłą. Mamy 25-proc. recesję w ciągu ostatnich sześciu lat, ponad 25-proc. bezrobocie i ponad 25-proc. odsetek osób żyjących w biedzie. Ale finansjera nie martwi się o biednych Greków – mówi prof. Grzegorz W. Kołodko, były minister finansów i wykładowca Akademii Leona Koźmińskiego.
Prof. Kołodko stwierdza, że w Grecji mamy wręcz do czynienia ze stanem przedrewolucyjnym. Przestrzega, że jeśli dalsze błędy doprowadzą do chaotycznego Grexitu, to może to doprowadzić do wyjścia Grecji nie tylko z obszaru euro, ale z całej Unii Europejskiej, z zachodniego obiegu polityczno-militarnego. Tymczasem Rosja i Chiny są tym zainteresowane. Dlatego też Amerykanie wyrażają coraz większe zniecierpliwienie. Prof. Kołodko mówi jednak, że Barack Obama dzwonił w tej sprawie do Angeli Merkel, a nie do Donalda Tuska, który „jak się okazuje, nie ma nic do powiedzenia”(Paweł Strawiński, wywiad z prof. Grzegorzem W. Kołodko, onet, biznes,pl)
Komentarz: Znakomity pomysł na integrację krajów Europy politycy i bankierzy Niemiec, Francji i Brytanii zamienili w mierzwę bankructw, korupcji oraz bogacenia się elit kosztem reszty społeczeństwa. Nic dziwnego, że będą realizowane następujące scenariusze:
A. Właściciele i manipulatorzy Wolnego Rynku, czyli finansjera i dysponenci pieniądza, coraz trudniej wygrywają kolejne wybory. Zatem w większości krajach UE są zmuszeni do:
- transformowania dotychczasowych systemów parademokratycznych w rządy de facto opresyjne oparte na wzmaganiu przymusu prawno-administracyjnego. Ma to prowadzić do zastraszania "buntowników" z upośledzonych warstw społecznych.
- modernizowania systemów wyborczych, by zapewnić sobie pakiet kontrolny uniemożliwiający radykalne zmiany ustawowe, a w szczególności konstytucyjne.
- wzmagania ogólnego poczucia zagrożenia przez wynajdowanie realnych i wyimaginowanych zagrożeń wewnętrznych i pozaunijnych (typu Rosja - Ukraina, Państwo Islamskie itp.). Im więcej tego rodzaju straszaków, tym bliższa wizja orwellowsko-kafkowskiej totalitarnej i bezpaństwowej Paneuropejskiej Dziczy.
B. Wyzyskiwane i wykluczone grupy społeczne, czyli głównie młodzi wykształceni nieadekwatnie do potrzeb rynku pracy, a także źle adaptujący się ludzie starsi, mają do wyboru także kilka scenariuszy. Jednak przeważnie, o czym wspomina prof. Grzegorz W. Kołodko, wygrywającą dla nich jest strategia "rewolucyjna", gdyż jedynie tego typu groźba może zmusić klasę panów nowego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, czyli UE, do ustępstw.
Możliwy jest oczywiście kurs na przetrwanie w warunkach wegetacji, ale dla współczesnych Europejczyków jest to raczej strategia mniejszościowa. Sytuacja ta może ulec zmianie, jeśli Władcom Europy uda się sfinalizować którąś ze wspomnianych powyżej modernizacji systemu prawno-politycznego oraz świadomości zbiorowej. (sjw)
25.06.2015
W zamachach w Tunezji, Kuwejcie i Francji zginęło ponad 50 osób, a ponad 200 zostało rannych. Odpowiedzialność za terrorystyczne ataki wzięło na siebie Państwo Islamskie. Dzisiejsze wydarzenia pokazały, że zagrożenia nie zlikwidowała nawet kampania zbrojna prowadzona w ramach wojny z terrorem. Zachód - oraz jego sojusznicy - nie mają innego wyboru, jak zwiększenie swojego zaangażowania w walce przeciwko ISIS i jego sojusznikom - tym bardziej że kolejnym celem terrorystycznej siatki mogą być państwa Azji Środkowej. (onet.wiadomości)
Komentarz: Należy sądzić, że Zachód przegrywa z terrorystami islamskimi przez swoją obłudę. Próbuje bowiem mrugać kaprawymi oczętami do nich każąc np. płacić Polsce odszkodowania za cierpienia ich liderów w tajnych aresztach CIA. Bojownicy Państwa Islamskiego odbierają to jako słabość na równi z innymi perwersjami kultury zachodniej. Słabość tę pragną wykorzystać, by podbić Europę, która ich zdaniem jest łatwym celem z racji irracjonalnej czci wobec doktryny multikulti. Zachodnioeuropejska wiara w multikulti zaprowadziła rządy i samorządy do ostentacyjnego zwalczania rodzimej masowej ideologii, czyli chrześcijaństwa, na rzecz pustki, którą szerzy poprawność polityczna totalitarnie zabraniając ostentacji chrześcijanom w wyznawaniu swej wiary. Świat społecznych emocji nie toleruje pustki, więc wypełniają ją teraz radykałowie, a za nimi może wkrótce pójść armia radykalizujących się emigrantów islamskich. (sjw)
19.06.2015
W Europie z powodu sankcji przeciwko Moskwie wprowadzonych w wyniku kryzysu ukraińskiego zagrożone są 2 mln miejsc pracy, zaś sankcje przeciwko Rosji i jej odpowiedź na nie mogą kosztować łącznie kraje członkowskie Unii Europejskiej i Szwajcarię 100 miliardów euro - stwierdzono w raporcie austriackiego Instytutu Badań Ekonomicznych Wifo.
Największe straty grożą Niemcom. Prognoza krótkoterminowa mówi o ponad 11 mld euro strat i 175 tys. miejsc pracy, a długoterminowa to 27 mld euro i 465 tys. miejsc pracy. Na drugim miejscu rankingu są Włochy. Pierwszy kwartał tego roku przyniósł ponad 4 mld euro strat z powodu spadku eksportu do Rosji i utratę pracy przez 80 tys. osób. Długoterminowa prognoza łącznych kosztów embarga wobec Moskwy to prawie 12 mld euro i groźba utraty pracy przez 215 tys. osób.
Podkreślono też, że konkluzje badaczy z austriackiego Instytutu bardzo różnią się od tych, przedstawionych w maju przez Komisję Europejską, która sugerowała, że sankcje będą miały ograniczony wpływ i nie dotyczyć będą dużej części eksportu.
W osobnym komentarzu z Brukseli "La Repubblica" zwraca uwagę, że na sankcje nałożone na Rosję trzeba patrzeć przede wszystkim przez pryzmat ofiar konfliktu na Ukrainie. Bez embarga bilans ten byłby znacznie wyższy - podkreślono.
Komentarz: Państwa zimnowojennej Osi Ekonomicznej Waszyngton-Berlin podjęły przed kilkoma laty próbę przesunięciu flanki NATO na terytoria Gruzji i Ukrainy oraz gospodarczego podporządkowania tego obszaru. Wyasygnowano m.in. 5-10 miliardów dolarów na organizację przewrotu w Kijowie i przeprowadzono go zgodnie z planem. Ukraina była już wtedy państwem tylko nominalnie. Faktycznie stanowiła jedynie wspólny rynek dla mafijnej eksploracji przez koncerny, państwa i prywatne grupy interesu. Po kontrofensywnej akcji Rosji na Krymie Amerykanie wraz z UE podjęli grę na osłabienie gospodarki rosyjskiej określaną jako "sankcje proukraińskie". Był to swoisty plan "B" mający na celu eliminację Putina i związanych z nim elit. Może liczono na przewrót typu "jelcynowskiego", trudno domniemywać.
Z obecnej perspektywy można ocenić, że zachodnie embargo przejściowo osłabi gospodarkę Rosji, ale niemal w równym stopniu zdestabilizuje wiele gospodarek europejskich. Sądzę, że powyższy raport był cokolwiek "westcentryczny", gdyż niedoszacowane są straty gospodarcze dawnych krajów bloku wschodniego, w tym Polski. Poniosą one zarówno bezpośrednie, jak i wtórne straty, w wyniku osłabienia tempa gospodaczego w zachodniej Europie, bo są obecnie uzależnione od niej niczym lennicy wobec cesarza. Kraje te ucierpią jeszcze bardziej, o ile nie zdobędą się na podobieństwo Węgier lub Francji na secesjonistyczny deal z Rosją.
Kwestia "nagrody pocieszenia" jakim jest rzekome pomniejszenie ofiar konfliktu dzięki sankcjom, to raczej argument makiaweliczny. Po pierwsze, nie byłoby żadnych ofiar, gdyby nie absurdalna próba zdobycia przez Zachód terytorium postsowieckiego, które jawiło się zapewne niektórym domorosłym strategom w USA jako "ziemia niczyja". Z perspektywy Waszyngtonu nie dostrzegali oni niewidocznych nici, którymi oplotła ją Rosja. Podobny daltonizm wykreował chaos w Algierii, Iraku i Syrii.
Po drugie zaś, na Ukrainie, od "pomarańczowej rewolucji" począwszy, głównym spoiwem marionetkowych rządów - przy błogosławieństwie deklaratywnych antynazistów Merkel i Obamy - jest jawna ideologia nazistowska. Stanowi ona oczywiste zagrożenie masowym ludobójstwem w tym wielonarodowym kraju. Ludobójstwem, notabene z bogatymi tradycjami, bo naziści ukraińscy wymordowali w samym tylko 1943 roku ponad 100 000 Polaków, a także dziesiątki tysięcy Żydów i Ormian.
Reasumując, obecna polityka wschodnia NATO i UE wobec Rosji przynosi jednostronne korzyści tylko Stanom Zjednoczonym przez osłabienie ekonomiczne ich rywali gospodarczych, a więc Rosji i większości krajów Unii Europejskiej. Co ciekawe, raporty wewnętrzne Unii bagatelizują autodestrukcyjność tego procesu wobec stanu i jedności wspólnoty. Czyżby poprzez oszustwo próbowano nie dopuścić do demokratycznej zmiany tej nonsensownej strategii. (sjw)
10.06.2015
Dobrze, że premier Ewa Kopacz przyznała, że afera podsłuchowa naprawdę się wydarzyła i przeprosiła za nią; to jednak nie wystarczy - ocenił sekretarz generalny SLD Krzysztof Gawkowski. Według niego wiarygodność władzy mogłaby naprawić tylko dymisja Kopacz.
W środę wieczorem premier poinformowała na konferencji prasowej, że w związku z wyciekiem akt śledztwa ws. tzw. afery podsłuchowej nie przyjmie sprawozdania Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta za 2014 r. Ponadto ogłosiła, że ministrowie i wiceministrowie, których podsłuchane rozmowy pojawiają się na nagranych i upublicznionych w ub. roku w mediach taśmach, zrezygnowali z funkcji w rządzie. Swoje stanowiska w rządzie stracili m.in.: koordynator służb specjalnych Jacek Cichocki - który pozostał jednak szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, szef doradców premiera Jacek Rostowski, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister sportu Andrzej Biernat i minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński. Rezygnację zapowiedział także marszałek Sejmu Radosław Sikorski. (onet. wiadomości)
Komentarz: Posady straciło kilku baronów PO, którym i tak ziemia paliła się pod nogami, jak A. Biernat, B. Arłukowicz, czy R. Sikorski. Dołączyli oni do S. Nowaka i C. Grabarczyka. W perspektywie nadchodzącej kampanii wyborczej byliby oni wszyscy poważnym obciążeniem i łatwym celem dla opozycji. Szef doradców premiera J. Rostowski był zaś raczej nadzorcą D. Tuska nad E. Kopacz niż rzeczywistym doradcą.
Z kolei prokurator generalny A. Seremet szarpał się na uwięzi swojego urzędowego statusu przywoływany co rusz do posłuszeństwa wskutek bezpardonowych nacisków koalicji PO-PSL. W kontekście tej afery, próba zrzucenia winy za publikację akt sprawy w necie na prokuraturę lub służby specjalne, jest jednak oczywistym odwracaniem kota ogonem przez Panią Premier.
Otóż istotą sprawy jest bezmiar głupoty i sprzedajności ekipy rządzącej, który wychynął z nagrań dokonanych przez paru kelnerów. W dodatku żaden szanujący się minister w USA, czy w Niemczech, nie plótłby takich andronów w miejscu publicznym. Za to ci, którzy to ujawnili zasługują na medale, bo pokazali rzeczywiste oblicze ekipy rządzącej. Oblicze w wielu przypadkach nieskażone myślą obrony państwa przed złem, a ukierunkowane jedynie na utrzymanie się przy władzy. Nieistotne są nawet motywacje owych kelnerów lub ich sponsorów, bo ujawnili obraz modelowej wręcz hipokryzji i miałkości umysłów rządców Trzeciej RP. Można mniemać, iż nastąpił w Polsce wstrząs społeczny przypominający sytuację na Węgrzech po ujawnieniu cynicznych dywagacji ostatniego przedorbanowskiego premiera. (sjw)
02.06.2015
Ograniczenie udziału w związkach zawodowych do pracowników zatrudnionych na etacie jest niekonstytucyjne - orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny. Wyrok TK oznacza, że zatrudnieni na "śmieciówkach" mogą należeć do związków zawodowych i je tworzyć.
Trybunał orzekł, że przepisy ustawy są niekonstytucyjne w zakresie, w jakim ograniczają wolność tworzenia i wstępowania do związków zawodowych osobom wykonującym pracę zarobkową w innej formie niż etat. Zakwestionowany przez TK zapis ustawy brzmi: "Prawo tworzenia i wstępowania do związków zawodowych mają pracownicy bez względu na podstawę stosunku pracy, członkowie rolniczych spółdzielni produkcyjnych oraz osoby wykonujące pracę na podstawie umowy agencyjnej, jeżeli nie są pracodawcami". (za onet.wiadomośc. pl)
Komentarz: Droga do prawdziwej, a nie nominalnej, demokracji w 3.RP jest najeżona przeszkodami. Wraz z kolonialnym modelem zatrudnienia na "śmieciówkach" utrudniono obronę praw pariasów śmieciówkowych przez wykluczenie ich ze związków. Dziw, że wyrok TK kwestionujący restrykcyjny przepis zapadł dopiero teraz po 25 latach rządów postsolidarnościowych. (sjw)
29.05.2015
Prezydent elekt Andrzej Duda zadeklarował wobec premier Ewy Kopacz, ministrów, "a także przedstawicieli większości parlamentarnej" swoje oczekiwanie: "Chciałem prosić, aby w tym okresie - w pewnym sensie przejściowym, kiedy z jednej strony jest nowo wybrany prezydent, którego czasem nazywa się prezydentem elektem i jest prezydent RP urzędujący - państwo (...) zachowali taką powagę w pracach parlamentarnych i w pracach rządu".
"Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej nie przewiduje okresu przejściowego, nie ma takiego okresu przejściowego. Prezydent elekt Andrzej Duda 6 sierpnia obejmie rządy prezydenckie. Niewłaściwe z jego strony jest jakiekolwiek ingerowanie w obecną sytuację prac konstytucyjnych organów państwa, czyli rządu i parlamentu" zareplikował przewodniczący klubu PO poseł Rafał Grupiński. (za wiadomości.wp.pl)
Komentarz: Tradycja europejskiej i amerykańskiej demokracji, niezależnie od norm konstytucyjnych w danym kraju, nie zezwala przegranemu w wyborach na forsowanie radykalnych decyzji strategicznych bądź kadrowych. Zagraża to bowiem mandatowi nowo wybranego organu państwa, który uzyskał od narodu.
Tymczasem, jak można się domyślać po tempie i kierunku ospałych dotąd prac sejmowych, Platforma planuje czym prędzej mianować pięciu nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a także umocować na kolejną kadencję znanego z afery taśmowej tenora "układów". Należy sądzić, że to tylko wierzchołek systemu, który ma zamiar "zabetonować". Trybunał Konstytucyjny w dyspozycyjnym składzie i dyspozycyjny prezes banku państwowego pozwalają na długotrwały sabotaż polityki państwa, nawet gdyby Platforma całkiem znikła z Sejmu. Działa wówczas nielegalny, nieformalny system władzy blokujący decyzje podjęte przez demokratycznie wybrane organy państwa.
Rzecz jasna, istnieje na to remedium, ale wymaga posiadania większości konstytucyjnej w obydwu izbach parlamentu. Tak więc, jeśli Platforma posunie się do "polityki betoniarek", wówczas po przegranych wyborach może zmusić zwyciężców do bardziej radykalnych rozwiązań. Im twardszy beton wyleje Platforma, tym cięższy sprzęt będą zmuszeni oni wprowadzić na polski plac budowy. (sjw)
27.05.2015
Prezydent elekt Andrzej Duda zrzekł się członkostwa w PiS i podziękował we wtorek politykom tej partii za wiele lat współpracy. Szef PiS Jarosław Kaczyński pogratulował mu wyniku i sposobu, w jaki prowadził kampanię.
Poseł Andrzej Adamczyk, szef krakowskich struktury PiS, do których należał Duda, powiedział dziennikarzom, że prezydent elekt złożył na jego ręce rezygnację z członkostwa w partii. i od 26.05.2015 r. (wtorek, dzień po wyborach) przestał być członkiem PiS (za onet.wiadomości).
Komentarz: Mimo rozpaczliwej wręcz mobilizacji "pospolitego ruszenia" skorumpowanej biurokracji, biznesu i mafijnych układów centrala-teren, wygrał kandydat o niebo bardziej profesjonalny, patriotycznie umotywowany i słowny. Do prezydentury wyniosło go "ludowe pospolite ruszenie", które odrzuca monopol partii PO-PSL w Sejmie, Senacie, instytucjach państwowych i spółkach oraz przedsiębiorstwach państwowych.
Zachowawcze siły współczesnego "Ciemnogrodu" skupione wokół koalicji rządzącej nie oddadzą jednak narodowi "koryta" bez walki. Do wyborów parlamentarnych będzie trwała zaciekła walka obfitująca w brudne zagrywki, mimo pozornych gestów i zapewnień o współpracy, a także będzie trwało intensywne poszukiwanie sojuszników za granicą śladami Targowicy.
Nie zmieni to zasadniczo trendu, tego wiatru historii, który jednym dodaje skrzydeł, a innym odbiera to co udało się zagrabić. Krok Prezydenta-elekta w stronę ponadpartyjności powinien symbolizować odwrót w skali całego państwa od nadreprezentatywności czynnych polityków w spółkach skarbu państwa na rzecz "rządów" fachowców w życiu gospodarczym i administracji. (sjw)
20.05.2015
Ostatnio usłyszałam, że to drażliwy temat, a akurat toczy się kampania wyborcza i drażliwe tematy należy omijać. Jeśli to prawda, to świadczy to o egoizmie polityków. O tym, że ważniejszy dla nich jest interes polityczny niż życie półtora tysiąca osób – mówi w rozmowie z Onetem Miriam Shaded, prezes Fundacji Estera, która do Polski chce sprowadzić 1,5 tys. syryjskich chrześcijan, uciekających przed rzezią bojowników Państwa Islamskiego. (za onet. wiadomości, wywiad Macieja Stańczyka z Miriam Shaded)
Komentarz: Polska, wbrew przedwyborczej propagandzie, jest krajem ludzi żyjących z kredytów od wypłaty do wypłaty. Nie oznacza to, że nie może być lepiej. Budżet państwa jest marnotrawiony i rozkradany. Do tego marnotrawstwa zaliczam, m.in. "bratnią" pomoc dla oligarchicznego reżimu na Ukrainie. Nie żal mi jednak pieniędzy na pomoc humanitarną dla Ukraińców jakiegokolwiek wyznania, ani też chrześcijan, uchodźców z Syrii, czy Iraku. Polska przyjęła przed wiekami falę uchodźców pochodzenia żydowskiego, których wypędzono z południa i zachodu Europy. Teraz nam to wypominają, że podbici przez III Rzeszę nie ocaliliśmy ich przed holocaustem. Cóż, syci Amerykanie nie rozumieją, lub dla swego interesu nie chcą zrozumieć polskiej historii i jej tragicznych missions impossible...
W kwestii przyjęcia uchodźców jako naszych przyszłych współmieszkańców, na stałe, postawiłbym jednak warunek integracji - podyktowany przez doświadczenia historii. Otóż mieliśmy już współobywateli, którzy nie chcieli się integrować z naszym narodem i kończyło się to tragicznie, jak na Wołyniu i Małopolsce. Nie sądzę akurat, by dotyczyło to syryjskich chrześcijan, którym grozi obecnie taka sama rzeź jaka była udziałem naszych wołyńskich rodaków. Pomóżmy im, bo tak jak Wołyniacy, oni też nie mają gdzie uciec. Tym razem przed islamskim terrorem. (sjw)
10.05.2015
W pierwszej turze wyborów prezydenckich 34,5 proc. zdobył Andrzej Duda, 32,6 proc. Bronisław Komorowskiego, jak wynika z sondażowych danych badania exit poll. Frekwencja wyniosła 48,8 proc.
- Proszę o wytężoną pracę przez te dwa tygodnie. Potrzebujemy zwycięstwa i musimy je sobie wypracować. Na wszystko w życiu musiałem ciężko zapracować i na to też zapracuję. Zwyciężymy - tymi słowami zakończył swoje wystąpienie Andrzej Duda w sztabie wyborczym PiS. (wp.wiadomości)
Komentarz: Do zwycięstwa Andrzeja Dudy, przynajmniej według pierwszych wyników exit pol, przyczyniło się głównie:
- część dotychczasowego elektoratu B. Komorowskiego "odpłynęła" do P. Kukiza i A. Dudy;
- młodzi i wykształceni zagłosowali gremialnie na P. Kukiza i A. Dudę;
- większość wyborców odrzuciła rytualny model wyborów, który obowiązywał w wyniku efektywnej manipulacji medialnej w latach 2007-2014;
- w radykalnym stopniu zmniejszył się wpływ prorządowych mediów na wyborców przede wszystkim z racji oczywistego fałszowania obrazu rzeczywistości gospodarczej i socjalnej;
- narastające przekonanie większości społeczeństwa, że aktualny "system" polega na mafijnej zmowie elit.
W ponad 20-procentowym poparciu Pawła Kukiza duży udział miał sztab B. Komorowskiego i sam urzędujący prezydent, który obawiając się erozji własnego elektoratu skierował na Kukiza ostrze agresji w ostatnich dniach kampanii. W urzędowej, dobrodusznej medialnej twarzy prezydenta, pojawiły się jawnie złośliwe i kłamliwe akcenty, co zostało źle odebrane przez wyborców. (sjw)
26.04.2015
Motocykliści z grupy "Nocne Wilki" byli dzisiaj w Katyniu, gdzie uczcili pamięć polskich oficerów zamordowanych wiosną 1940 roku przez NKWD z rozkazu Józefa Stalina. TVP Info informuje, że grupę, która wyruszyła z Katynia do Polski, stanowi 14 motocykli, którym towarzyszą dwa samochody. Część motocyklistów jedzie z dziećmi. Granicę z Polską zamierzają spróbować przekroczyć w poniedziałek. Pytani przez reportera polskiej stacji o to, jak zamierzają przejechać przez granicę, odpowiedzieli, że rozdzielą się i będą próbowali ją przekroczyć pojedynczo, nie tylko przez Brześć, ale również inne przejścia. Trasa ich rajdu ma prowadzić z Moskwy przez Mińsk, Brześć, Wrocław, Brno, Bratysławę, Wiedeń, Monachium, Pragę, Torgau i Karlshorst do Berlina. Liczy 6 tys. kilometrów.
W związku z decyzją polskiego MSZ komandor Motocyklowych Rajdów Katyńskich, Wiktor Węgrzyn poinformował w wydanym w sobotę komunikacie, że polscy motocykliści 27 kwietnia br. o godz. 9:00 czasu polskiego przyjadą do przejścia granicznego w Terespolu. "Jeżeli Straż Graniczna nie wpuści do Polski rosyjskich motocyklistów, pojedziemy przez Polskę wyznaczoną przez nich trasą i w ich imieniu zapalimy znicze, zgodnie z ich planem" - napisał Węgrzyn. (za wp.wiadomości)
Komentarz: Polskie MSZ wydaje się śpiewać pod batutą spanikowanych i zniesmaczonych Niemców, którym w zachwycie wtóruje nieoficjalny ambasador Kijowa w Polsce Paweł Kowal. Miliardy marek i euro zatarły nazistowską przeszłość Niemiec w Izraelu i USA wśród starszych pokoleń, Stworzono nową wizję historii dla młodego pokolenia w której "naziści" to Polacy. Zaś rola Niemców, banderowskich Ukraińców i pozostałych wspólników Hitlera została pokryta grubą warstwą pudru. Historia Niemiec z okresy II Wojny Światowej ma współcześnie twarz starej ladacznicy która bardzo boi się zmycia tego sztafażu hipokryzji i zafałszowań. Najgorsza rzecz, która mogłaby przydarzyć się triumfującym obecnie Dominatorom Unii z Berlina byłoby odświeżenia zbiorowej pamięci.
Dlatego tak neurotycznie reaguje rząd Angeli Merkel, pomocną zaś rękę wyciąga od razu prezydent B. Komorowski i jak zwykle usłużny, jeszcze niedawno upadły polityk PO, Schetyna. Prezydent Bronisław organizuje uroczystości z okazji zakończenia wojny w Westerplatte. Widocznie znowu mu się coś pomyliło, tym razem koniec z początkiem. Z kolei Grzegorz Schetyna już nie twierdzi, że anonimowy Ukrainiec, otworzył bramę z napisem "Arbait Macht Frei". Aż się tu narzuca nazwisko Demjaniuk. Teraz ma nową wizję, która pozwoli zatrzymać rajd rosyjskich motocyklistów, którzy chcą złożyć kwiaty na grobach niezliczonych rosyjskich ofiar II Wojny. Niejako przy tej okazji złożyli hołd polskim ofiarom stalinizmu w Katyniu.
Ciekawe, czy zdobyliby się kiedykolwiek na to polityczni druhowie B. Komorowskiego i G. Schetyny? Na ten przykład Barak Obama w asyście szefa FBI Comneya, Angela Merkel w asyście prezydenta Unii D. Tuska, czy Petro Poroszenko w asyście Dmytro Jarosza. Ten ostatni w asyście paru kombatantów NKWD i niedobitków SS Galizien. (sjw)
22.04.2015
"Po przeanalizowaniu złożonych ofert, zakwalifikowano do sprawdzeń weryfikacyjnych śmigłowiec oferowany przez konsorcjum Program EC-725 CARACAL-Polska" – ogłosił we wtorek MON. Oznacza to, że w przetargu na 50 maszyn dla polskiej armii wstępnie wybrano ofertę francuskiego Airbus Helicopters, która chce za nie 13 mld zł. Równocześnie Departament Stanu USA powitał wczoraj z zadowoleniem decyzję Polski o zakupie pocisków Patriot w ramach kontraktu wartości 5 mld dolarów.
Ogłoszenie tej decyzji spotkało się z natychmiastową reakcją dwóch konkurentów, którzy kontrolują dwa zakłady produkcji śmigłowców w Polsce – PZL Mielec (należący do amerykańskiego Sikorsky Aircraft) oraz PZL-Świdnik (brytyjsko-włoska grupa AgustaWestland). "Swoją decyzją Ministerstwo Obrony Narodowej poważnie zakwestionowało ugruntowaną pozycję, jaką PZL-Świdnik posiada w polskim przemyśle lotniczym" – napisano w oświadczeniu przedsiębiorstwa, które podkreśliło, że jest "jedyną polską firmą zdolną do samodzielnego projektowania, produkcji oraz serwisowania śmigłowców". Firma oceniła, że MON wybrał "starzejący się model o mniejszych możliwościach, oferowany przez producenta, który nie poczynił żadnych inwestycji przemysłowych w Polsce". Ostrzegła jednocześnie, że decyzja MON zmusi koncern Finmeccanica-AgustaWestland do "przewartościowania strategicznej roli PZL-Świdnik w grupie".
Model EC725, który obecnie występuje pod oznaczeniem H225M, to duży śmigłowiec transportowy, który jest produkowany od 2005 r. Oprócz Francji, jedynym krajem, który zakupił większą liczbę tych śmigłowców jest Brazylia (50 szt.). (za wp.wiadomości; onet.wiadomości)
Komentarz: Rząd Ewy Kopacz "dopina" czym prędzej kontrakty zbrojeniowe, bo już niespełna za rok może się tym zajmować całkiem inna ekipa. Byłoby to prawdziwą katastrofą dla ludzi z Platformy zwanej szyderczo "obywatelską". Wiadomo od paru tysiącleci, że handel bronią jest najbardziej lukratywnym zajęciem. Przy okazji można upiec mnóstwo pieczeni na kontraktowym rożnie, np. od dłuższego czasu krążyły pomówienia, jakoby poparcie Francji dla nominacji Tuska wiązało się z obietnicą złożoną przez prezydenta Komorowskiego (?!), iż zakupimy Karakala. Jeśli tak rzeczywiście było, to wybór Donalda T. na to kompletnie bezwartościowe dla Polski stanowisko kosztować nas będzie 13 miliardów złotych. Gdyby wyborcy PO byli honorowi, to powinni tę okrągłą sumkę po prostu oddać pozostałym Polakom. Za te pieniądze można byłoby rozwiązać większość problemów zdrowotnych i socjalnych dręczących obywateli naszego ubogiego kraju plączącego się w statystykach w ogonie, lub nie daj Boże pod ogonem, Europy. .
Najpierw więc politycy Platformy nakręcali wojenną histerię antyrosyjską, by znaleźć pretekst do przyspieszonych zakupów uzbrojenia. Kupują teraz bez opamiętania wszystko jak leci, im droższe i bardziej przestarzałe - tym lepiej. Tak jest z Karakalami Eurosama, jak i Patriotami amerykańskiego Raytheona. Jedne i drugie są mocno "wczorajsze", a liczba egzemplarzy nonsensowna. No, bo gdzie zamierzamy wysyłać nasze jednostki desantowe tymi pięćdziesięcioma Karakalami? Na Ukrainę?!
Zysk dla polskiego przemysłu nawet nie jest iluzoryczny. Widać gołym okiem, że kupujemy zabytkowe śmigłowce za monstrualną cenę, a za to producent otworzy dla nich montownię w Polsce A, czyli w Łodzi. Którą zwinie w parę dni po zakończeniu kontraktu. Zablokujemy równocześnie na całe lata rozwojowe technologicznie i socjalnie zakłady w Mielcu i Świdniku!!! Zupełnie jak w polish jokes... Wybieramy składnicę złomu zamiast Doliny Krzemowej. Brawo Platformo, pod twoim przewodem zmierzamy do przerobienia wszystkich Polaków na nurków śmietnikowych!
Co do zakupu ośmiu baterii Patriot do zwalczania Iskanderów za kolejne 5 miliardów dolarów, to głupota goni głupotę. Po pierwsze Rosja może Iskanderami obstawić cały obwód królewiecki, a więc te nasze osiem baterii wystarczyć mogą w razie konfliktu (odpukać) do 24 przechwytów, o ile Patrioty okażą się 100-procentowo skuteczne(?). A co z resztą? Tylko proszę nie wmawiać, że uruchomi się jakiś tam punkt NATO. Przestańcie ściemniać w tak ważnej i ... kosztownej kwestii. Zaś o rozwoju rodzimej technologii antyrakietowej możemy zapomnieć, bo cała para budżetowa pójdzie w Patrioty, a nam pozostanie zezłomowane w innych krajach NATO dziadostwo i na wieczne czasy będziemy skazani na archaiczne technologie. Z importu. Sława herojam naszej polityki! (sjw)
19.04.2015
- Powinniśmy uchwalić ustawę traktującą "polskie obozy" jako przestępstwo. Byłaby podstawa do postawienia zarzutów dyrektorowi FBI Jamesowi Comeyowi - mówił w programie "7 Dzień Tygodnia" w Radiu ZET Jarosław Gowin. Iwona Śledzińska-Katarasińska z PO mówiła z kolei, że słowa szefa FBI "to tak skandaliczna wypowiedź", że oczekiwałaby wezwania ambasadora USA do MSZ. (za wp.wiadomości)
Komentarz: Należy się dziwić, że mordercy Polaków w trakcie hitlerowskiej, a potem sowieckiej okupacji, mogli i mogą sobie żyć bezkarnie w krajach sojuszniczych - USA, Wielkiej Brytanii, Izraelu, czy Szwecji. Świadczy to o prawnym ubezwłasnowolnieniu państwa polskiego w 25-leciu Trzeciej RP. Elity dopuszczone do sprawowania władzy w Polsce zostały uprzednio wykastrowane z woli walki o polskie interesy. Rzecz jasna, nie dotyczy to materialnych interesów warstwy rządzącej i wspierającej ją biurokracji.
Żenujący udział dyrektora FBI w antypolskiej kampanii może świadczyć o tym, że administracja USA poszukuje na gwałt współsponsorów dla "ochotniczych" batalionów Ihora Wałerijowycza Kołomojskiego prezesa Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie. W tym kontekście polskie służby specjalne powinny, np. bliżej się przyjrzeć współpracy doradcy p. Premier Ewy Kopacz Michała Kamińskiego z I. Kołomojskim, z izraelską firmą wywiadowczą Prism Group i ukraińskim mafioso Vadimem Rabinowiczem.
Należy sobie zdać sprawę z faktu, że zagrożeniem dla Polski są nie tylko rosyjskie rakiety w obwodzie kaliningradzkim, ale także próby wmanewrowania nas w konflikt na Ukrainie podejmowane nagminnie przez obecną administrację USA oraz przez agenturę zwłaszcza kijowskiej strony konfliktu. Może to ściągnąć na Polskę plagi olbrzymich strat ludzkich i finansowych. Oczywiście, to co będzie naszą stratą - przyniesie zainteresowanym państwom, firmom, mafiom i ich agentom, potężne zyski. (sjw)
10.04.2015
Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła w czwartek po wystąpieniu Bronisława Komorowskiego ustawę, która uznaje prawny status uczestników walk o niezależność kraju w XX wieku, w tym członków Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA). Zgodnie z ustawą za bojowników walk o niezawisłość Ukrainy są uznani wszyscy ci, którzy uczestniczyli w różnorodnych formach walki o niezależność kraju w XX wieku.
UPA walczyła podczas drugiej wojny światowej zarówno przeciw Niemcom, jak i ZSRR. Od wiosny 1943 roku prowadziła także działania zbrojne przeciwko ludności polskiej Wołynia, Polesia i Galicji Wschodniej, zmierzające do jej całkowitego usunięcia z tych terenów. Oblicza się, że w wyniku działań UPA zginęło około 100 tys. Polaków. (Polskie Radio/PAP, wp. wiadomości, onet.wiadomości)
Komentarz: Trudno o większe poniżenie prezydenta Polski, niż uchwała Rady Najwyższej Ukrainy przyznająca mordercom z UPA specjalny status prawny, podjęta bezpośrednio po przemówieniu Bronisława Komorowskiego. Jeśli zaś prezydent Komorowski wiedział o tym projekcie, co wydaje się dość oczywiste w stosunkach dyplomatycznych, to okrył się hańbą, bo zdradził tym samym dwieście tysięcy Polaków wymordowanych przez ukraińską czerń pod kierunkiem bandytów z UPA.
W celu pozyskania kolejnych kredytów, a właściwie darowizn, z Unii Europejskiej, USA i zachodnich banków, rządząca ekipa z Kijowa robiła wiele, by ukryć swoje nazistowskie oblicze. Nawet wyciszyła festiwal ku "sławie hirojów" przewalający się uprzednio przez miasta i wsie Ukrainy. Teraz jednak z błogosławieństwem B. Komorowskiego ten wisielczy taniec na grobach naszych rodaków może się już odbywać bez przeszkód. Ukraińscy naziści otrzymali bowiem rozgrzeszenie od polskiego prezydenta. Polskiego, oto jest pytanie? Polskość w "3rp" należałoby chyba w takich okolicznościach pisać i wymawiać w cudzysłowie. (sjw)
01.04.2015
Reykjavík, który w czasie kryzysu finansowego niemalże zbankrutował z powodu ryzykownej działalności swoich banków, szuka sposobu, by w przyszłości uniknąć podobnych wydarzeń. Raport przygotowany pod patronatem premiera przez posłów rządzącej Partii Postępowej wskazuje na potrzebę odejścia od obecnego modelu finansów, gdzie banki komercyjne mogą swobodnie "produkować" kredyty, wielokrotnie przewyższające ich kapitały i ulokowane w nich oszczędności. Tak jak wszędzie indziej, bank centralny może jedynie używać ograniczonej liczby instrumentów do stymulowania akcji kredytowej - manipulować stopą procentową czy zwiększać obieg pieniądza.
Zgodnie z propozycją islandzkich polityków, tamtejszy bank centralny stałby się jedynym kreatorem pieniądza czyli tylko on decydowałby o wielkości akcji kredytowej ponad wielkość depozytów. Banki komercyjne mogłyby nadal zarządzać oszczędnościami Islandczyków i obsługiwać cały system płatniczy. Będą też mogły udzielać kredytów, ale tylko mających pokrycie w zgromadzonych u siebie oszczędnościach.
Autor propozycji Frosti Sigurjonsson jest też pomysłodawcą wprowadzonego w połowie zeszłego roku programu umorzenia części zadłużenia hipotecznego islandzkich rodzin. (onet.biznes)
Komentarz: Sposób myślenia Frosti Sigurjonssona jest godny najwyższej uwagi. Po doświadczeniach islandzkiej (niemal) upadłości państwa nie ma tam przyzwolenia na liberalne spuszczanie banków niczym wściekłych psów ze zmyczy. Do czego są zdolne te potwory neoliberalizmu obserwujemy na podstawie gierek z setkami tysięcy "frankowiczów". Frankowiczów, albo zachwyconych sobą frantów, którzy dali się wpuścić niczym typowe lemingi w pułapkę zmian kursu "najstabilniejszej waluty świata". Nie mam namacalnego dowodu, ale za to posiadam najświętsze przekonanie, że owa nagła zmiana kursu była z góry przed laty ukartowana przez jej beneficjentów. Kto na tym skorzystał poza bankami i bankierami? Na ten temat powinni wypowiedzieć się fachowcy.
A skąd bierze się moja pewność. Otóż, bankierzy bardzo kochają hossy. Niestety życie społeczne, a w tym ekonomiczne, przebiega zazwyczaj sinusoidalnie. Tak więc owi kochani i kochający (pieniądze) bankierzy ustawiają społeczne pułapki, w które można złapać możliwie najwięcej biedaków. Nie miliarderów i milionerów, którzy są zbyt cwani i bogaci, by warto ich oszukać. Lecz na takich, którzy oszczędzają dla siebie i dzieci, na mieszkanie, na zabezpieczenie przed wypadkami losowymi. Propaganda banków jest sprawniejsza nawet niż propaganda polityczna, bo wykonawcami są nie tylko gamoniowaci, choć szczwani i mocni w gębie politycy, ale głównie makiaweliczni maklerzy, najemni popularni aktorzy, instrumentalnie wykorzystani sportowcy, czy też pazerni na tanią sławę celebryci.
Cała para marketingowa banków w ostatnich latach szła, przynajmniej w Polsce, w maksymalizację liczby klientów biorących kredyty we frankach. W pewnym stopniu przypominało to schemat psychologiczny piramidy finansowej, bo zapewniało biorącym je wręcz irracjonalny profit. Nie zapewniały tego, ani kasy SKOK, no może poza Wołominem, i parę banków, które czuły smrodek na odległość. Tak więc, należy wystrzegać się bankowych biegów masowych pod dyktando marketingowej orkiestry dętej, bo na 100% tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy, czyha czarna dziura, która wessie nasze zasoby.
No dobrze, azali co z tym badziewiem można zrobić? Najprościej i najtrudniej, to wybrać na najwyższe stanowiska w państwie takich ludzi, którzy nie będą służyć bankierom, ale przygną ich za kark, by służyli zwykłym ludziom. Tak, jak to zrobili Islandczycy. Zdroworozsądkowi potomkowie Wikingów. A nie jakieś ciepłe kluchy znad Wisły, co rytualnie wybierają ćmoków bądź oszustów. (sjw)
28.03.2015
Śledczy ujawnili kolejne informacje dotyczące katastrofy samolotu linii Germanwings.
W mieszkaniu pilota w Duesseldorfie znaleziono zwolnienia lekarskie obejmujące także dzień katastrofy. Według prokuratury wskazują one na to, że Andreas Lubitz ukrywał chorobę przed pracodawcą oraz przed kolegami z pracy. Zabezpieczone dokumenty o treści medycznej sugerują trwające dolegliwości i związane z nimi leczenie - czytamy w komunikacie wydanym przez prokuraturę. Jak zaznaczono, analiza dokumentów i przesłuchania świadków potrwają jeszcze kilka dni.
Światowe media obiegła także informacja, że kapitan samolotu próbował dostać się do zablokowanego kokpitu przy użyciu siekiery. Śledczy wciąż badają okoliczności tej katastrofy. (onet.wiadomości)
Komentarz: Najbardziej bulwersującym dla mnie szczegółem tej lotniczej tragedii jest fakt nieuznania depresji jako choroby dyskwalifikującej pilota. W procesie szkolenia występowały u Andreasa Lubitza remisje i nawroty choroby, co zostało zignorowane przez kolejne komisje przyznające uprawnienia, a także służby pełniące nadzór nad pracownikami.
Depresja jest bardzo poważną chorobą psychiczną, która w ostrej fazie paraliżuje uczuciowość chorego, zniekształca jego postrzeganie świata i radykalnie zakłóca relacje z innymi ludźmi. Jeśli tak wyraźnie zdiagnozowana jednostka chorobowa przeniknęła przez dość rygorystyczną sieć badań zawodowych w Niemczech, to czas się "zacząć" bać. Być może poprawność polityczna kazała litościwie docenić zmagania Lubitza z chorobą, zaś ignorancja członków komisji w kwestii depresji pozwoliła nie dostrzec zagrożeń wobec roli drugiego pilota, jaką miał pełnić. Jeszcze gorszą sytuacją byłoby, gdyby prywatna kuracja psychiatryczna całkowicie rozmijała się z drogą badań medycznych w życiu zawodowym. Nie oznaczałaby ona dyskwalifikacji w każdym zawodzie, lecz w zawodzie pilota z całą pewnością. Tak więc nieetyczny jest "niekontaktywny" dualizm takich badań, gdyż skutki społeczne tego typu dyskrecji mogą być, w dosłownym sensie, katastrofalne.
W sytuacji urzędników, pisarzy, czy naukowców, leczona i nadzorowana depresja nie stanowi dużego zagrożenia społecznego. Gorzej, gdy dotknięty jest nią wojskowy, policjant, czy jak w tym przypadku pilot. Nie można wtedy chronić jego prywatności kosztem potencjalnych ofiar jego choroby. Gdyż przypomina to grę w "rosyjską ruletkę", jeśli idzie o czas, gdy rewolwer, uzi lub rakieta, może wypalić poza czyjąkolwiek kontrolą. (sjw)
20.03.2015
"Financial Times": Rosja sieje niezgodę w Grupie Wyszehradzkiej
Konflikt na Ukrainie spowodował wyraźny rozłam w Grupie Wyszehradzkiej, którą utworzono, by uczynić lepiej słyszalnym głos czterech krajów Europy Środkowej. W związku ze swym zdecydowanym stanowiskiem wobec Rosji Polska jest w niej outsiderem - pisze "Financial Times".
Według "FT" "konkurencyjne interesy polityczne i gospodarcze, szczególnie w kwestii bezpieczeństwa i energii, podważają historyczne i geograficzne związki" krajów Grupy Wyszehradzkiej, która miała wyrażać głos czterech krajów wciśniętych między Rosję a zachodnią Europę. Dziennik przypomina, że krytyczne stanowisko Orbana wobec sankcji na Rosję jest po cichu wspierane przez Słowację i Czechy.
Decyzja Pragi i Bratysławy o utworzeniu tzw. grupy Austerlitz, do której dokooptowano Austrię, rozeźliła Warszawę, choć Słowacja i Czechy twierdzą, że jej celem nie jest podważenie Grupy Wyszehradzkiej. (za onet.wiadomości)
Komentarz: To co zrobiła Platforma Obywatelska z polską polityką zagraniczną woła o pomstę do nieba. Zamiast twardych negocjacji z Litwą (Możejki, traktowanie polskiej mniejszości) - kapitualacja. To samo z Ukrainą, do tego entuzjastyczne wspieranie banderowców, którzy Polaków nienawidzą co najmniej na równi z Rosjanami. Podejrzewać można, że wierchuszka rządowa ma korzenie ukraińskie, bo inaczej tej ślepej miłości wyjaśnić się nie da. Guru Platformy Herr Tusk został wreszcie oficjalnie politycznym kamerdynerem kanclerz Merkel. Robi teraz bałagan w Europie, a nie tylko w Polsce, co należy zapisać na mały plusik. W końcu inni go wkrótce ustawią do pionu.
W kwestii pozostawienia na boku Grupy Wyszehradzkiej, to III RP wyrwała się jak zając w pokrzywy, by realizować cele polityki amerykańskiej, tj. głównie destabilizować stosunki europejskie z Rosją. Tak więc politykierzy Platformy nawoływali do sankcji, podrzucali jakieś antyrosyjskie brednie mediom (Sikorski, Schetyna), wreszcie próbują rozpętać histerię wojenną w Polsce i Europie, w czym bryluje ostatnio szogun prezydenta Komorowskiego, czyli gen. Koziej.
Niestety, wskutek tej (o)błędnej strategii zostaliśmy sami na placu boju, jak ten przysłowiowy głupek wioskowy, którego podpuszczono na siłacza, a potem wszyscy pierzchli, gdy siłacz naprężył muskuły, by dać zasłużony wycisk wrednej pokrace. Wyjątkowo zgadzam się tu z Palikotem, że zbrojenie się na Rosję nie ma najmniejszego sensu, bo nigdy, powtarzam NIGDY, nie osiągniemy odpowiedniego potencjału odstraszania, nie mówiąc już o zdolności do konfrontacji zbrojnej. Nie rozumiem dlaczego tak się pchamy w indywidualne zbrojenia, a nie - europejskie, z naszym marniutkim poziomem gospodarki i poziomem życia obywateli. Komu tam w rządzie odbija militarystyczna palma, by zubożyć jeszcze bardziej miliony Polaków?
A wracając do Grupy Wyszehradzkiej, to z całymi jej ograniczeniami, była to jedyna koncepcja polityki zagranicznej ekipy styropianowej, która dawała nam szansę podmiotowego zaistnienia w polityce unijnej i globalnej. Którą to koncepcję niniejszym doprowadzono do upadku na rzecz uczynienia z 3-ciej RP podnóżka, raz to Niemiec, a raz USA. Jak mniemam, zostanie ów podnóżek wykopany, gdy będzie przeszkadzał w normalizacji stosunków z Rosją. A krzykacze z rządu mogą liczyć, że za zasługi wylądują na jakichś europejskich bądź amerykańskich synekurach. Zaś ogłupiony przez media naród, który ich wybierał i popierał, jak zwykle wyląduje w krzakach. (sjw)
18.03.2015
Zakończyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jego tematem była doktryna wojenna Rosji w kontekście wniosków dla bezpieczeństwa Polski. Komorowski powiedział po posiedzeniu, że "najbardziej niepokojące zapisy doktryny mówią, że Rosja może interweniować w obcych krajach". Ocenił, że w swojej doktrynie wojennej Federacja Rosyjska przechodzi od miękkiej kooperacji do konfrontacji ze światem zachodnim. - Sprawa jest ważna z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski - mówił po posiedzeniu. (za onet.wiadomości)
Komentarz: Najgorsze, że analogiczna doktryna wojenna obowiązuje w Polsce. W końcu w oparciu o jakieś niejawne ustalenia prowadzone były szkolenia Ukraińców przed przewrotem w Kijowie, teraz zaś bez oficjalnego stanowiska NATO jest mowa o dostawach broni i polskiej myśli szkoleniowej na Ukrainę. Niezależnie od tego co tam sobie bąka minister Schetyna jest to czarna, żałobna strona polskiej polityki międzynarodowej. Udzielono bowiem nielegalnego wsparcia stronie o jawnie nazistowskim, a przy tym antypolskim, charakterze narodowym.
Należy sądzić, że kraje Zachodu wycofają się z tej absurdalnej lokalnej wojny, gdy uznają, że wsparcie Rosji jest więcej warte w światowej wojnie z radykalizmem islamskim, niż podgryzanie rosyjskiego imperium wpływów. Rosja została ekonomicznie i potencjalnie militarnie przyparta na Ukrainie do muru i jej wycofanie się nie wchodzi już w rachubę. Stany Zjednoczone popełniły kolejny błąd strategiczny angażując się w ukraińską awanturę. Nie doceniły przy tym, ani determinacji rosyjskiego establishmentu, ani poparcia społeczeństwa Rosji dla ochrony strefy wpływów, dotyczącej w szczególności Rosjan zamieszkałych w upadłym ZSRR.
Obecna sytuacja w regionie wschodniej Europy przypomina kryzys kubański z 1962 roku, kiedy to ostra reakcja prezydenta J.F. Kennedy'ego skłoniła Nikitę Chruszczowa do deinstalacji sowieckich rakiet na Kubie wymierzonych w terytorium USA. Była to wówczas jednak gra "coś za coś", bo Ameryka bez rozgłosu zdemontowała rakiety Jupiter zamontowane na terenie Turcji.
Tym razem w rolę agresora wcielił się laureat pokojowej nagrody Nobla Barak Obama, a rolę prezydenta Johna Kennedy'ego odgrywa prezydent Władymir Putin. Należy stwierdzić obiektywnie, że gry prowadzone "na krawędzi" przez obydwa mocarstwa militarne grożą ludzkości zagładą i elity amerykańskie powinny odesłać swoje "jastrzębie" na przyspieszoną emeryturę. Podobnie jak to uprzednio zrobili Sowieci z Nikitą Chruszczowem. Notabene, tenże nieodpowiedzialny komunistyczny bonza był współsprawcą klęski głodu w latach 1932–1933 w Związku Radzieckim, która największy tragiczny plon zebrała na Ukrainie. W trzech falach klęski głodu w latach 1921-47 śmierć na Ukrainie poniosło 10 milionów ludzi, z czego połowa straciła życie w wyniku doktrynalnej kolektywizacji rolnictwa na początku lat 30-tych XX wieku. Tenże Nikita Chruszczow "podarował" zamieszkały przez Rosjan Krym sowieckiej republice Ukrainy, co kosztowało dotąd życie kolejnych 5-50 tysięcy istnień ludzkich i niewyobrażalne cierpienia setek tysięcy rannych, głodnych i żyjących w ziemiankach, piwnicach, czy prowizorycznych obozach. Czy światowi przywódcy potrafią wyciągać wnioski z doświadczeń przeszłości? Czy autokratyczne elity rządzące w Rosji i USA dojdą do wspólnych wniosków, tak jak to miało miejce w 1962 roku? Miejmy nadzieję, bo na to wskazuje logika, choć historia wielokrotnie pokazuje, że militaryzm kieruje się inną logiką, niż ta, która stosują światłe umysły. (sjw)
13.03.2015
W wyniku działań europarlamentarzystów Platformy Obywatelskiej w rezolucji Parlamentu Europejskiego dotyczącej katastrofy smoleńskiej nie uwzględniono wniosku o międzynarodowe śledztwo w sprawie jej przyczyn.
Europosłanka PO Julia Pitera stwierdziła, że PiS działa na szkodę państwa polskiego. Chciało międzynarodowego śledztwa. To sytuacja niedopuszczalna. Znamy doskonale scenariusz, który pisze PiS - dodała Pitera i zaznaczyła, że politycy PiS - przy umiędzynarodowieniu śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej - zabiegaliby o to, by przed komisją stawiano wielu polskich polityków, zamiast skupiać się na istotnych kwestiach. (za onet.wiadomości)
Komentarz: Rezolucja PE wykastrowana przez parlamentariuszy Platformy z tezy o konieczności niezależnego śledztwa jest pusta, a parlamentariusze PO krokiem defiladowym maszerują śladem przetartym przez zdrajców Targowicy. Chodzi o sprawę niebagatelną, bo groteskowe śledztwo MAK było z góry zaprogramowane politycznie tak, by rozgrzeszyć jej sprawców, a oskarżyć ofiary katastrofy. A za MAK-iem podreptała "komisja Millera" opierając się na przeżutym i spreparowanym przez MAK materiale. Rząd Platformy oddał dochodzenie w ręce instytucji rosyjskich i tym samym świadomie utracił kontrolę nad jego przebiegiem, co budzi obawy, czy nie doszło do zmowy obydwu rządów w tej sprawie.
W rezolucji czytamy, że europarlament wezwał władze rosyjskie do niezwłocznego zwrócenia Polsce wraku samolotu oraz wszystkich jego czarnych skrzynek; podkreślono fakt, że poziom zależności rosyjskiego sądownictwa od władz podważa możliwość przeprowadzenia jakiegokolwiek bezstronnego i uczciwego dochodzenia. Niestety, niemal ci sami europejscy parlamentarzyści nie protestowali, gdy MAK swymi kłamliwymi domysłami szkalował polskiego Prezydenta i polskich oficerów, którzy zginęli w katastrofie, nie protestowali przez 5 lat przeciwko dewastacji szczątków samolotu jako istotnych dowodów rzeczowych, nie interesował ich współudział w katastrofie polskich i rosyjskich urzędników państwowych.
Ba, w tym samym czasie w pełni akceptowali wyrok Trybunału Europejskiego odrzucający wniosek Rodzin Katyńskich dotyczący niewłaściwego ich traktowania przez rosyjskie sądy. Coś się diametralnie zmieniło w rosyjskich sądach na gorsze? Oczywista bzdura, ale widać na tym przykładzie jawną hipokryzję brukselskich europolityków. (sjw)
01.03.2015
Bundeswehra zgodziła się na sprzedaż armii litewskiej haubic typu PzH 2000 - podał w sobotę "Der Spiegel". Litwa zabiega o wzmocnienie swojej armii w związku z zagrożeniem ze strony Rosji. W zeszłym tygodniu resort obrony oświadczył, że bada możliwość dostaw. Według "Spiegla" sekretarz stanu w ministerstwie obrony Katrin Suder oświadczyła, że ewentualny wniosek ze strony Litwy zostanie przez Berlin "przychylnie rozpatrzony".
Bundeswehra dysponuje 183 samobieżnymi haubicoarmatami kalibru 155 mm o zasięgu pocisków do 40 kilometrów. Broń charakteryzuje się wysoką szybkostrzelnością - może oddać od 10 do 13 strzałów na minutę. Była wykorzystywana w Afganistanie. Bundeswehra odmówiła wcześniej przekazania Litwie transporterów opancerzonych typu Boxer, tłumacząc, że niemiecka armia sama potrzebuje tych pojazdów. Decyzja ta była krytykowana przez niemieckie media jako odmowa wsparcia sojusznika z NATO.
Z kolei Rosja oskarża Litwę o przekazywanie broni Ukrainie. (za wp.wiadomości.wp)
Komentarz: Wprawdzie Ukraina jest, a przynajmniej była do niedawna, w pierwszej czwórce światowych eksporterów broni, ale pozyskanie broni z krajów NATO jest od roku strategicznym celem kijowskiego rządu.
Po pierwsze, ostrzeliwanie dzielnic mieszkalnych rosyjskojęzycznych mieszkańców wschodniej Ukrainy weszło już szturmowym batalionom w krew, więc darmowe de facto niemieckie haubicoarmaty będą jak znalazł, gdy kijowskie najemne hufce otrząsną się z ostatnich klęsk. Faktycznie jest to realizacja terroryzmu państwowego wobec zbuntowanego regionu na podobieństwo akcji zrzucenia bomb chemicznych na kurdyjskie miasto Halabdża w zemście za powstanie Kurdów. Warto przypomnieć, że było to elementem czystek etnicznych, które odżywają ponownie na Ukrainie.
Po drugie, neoszaulisowską Litwę i neobanderowską Ukrainę wiąże tęsknota za czasami, których nienawidzi zarówno oficjalna Rosja, jak i przeciętny Rosjanin. Tak więc kanał nieoficjalnego przerzutu uzbrojenia pod Donieck via Kowno jest jak najbardziej drożny i realny. Należy się spodziewać, że poza olbrzymim cierpieniem ludności wschodniej Ukrainy, ta militarystyczna heca może się skończyć kiedyś podobnie jak eksperymenty z tajnymi więzieniami CIA. A więc osądzeniem liderów "partii wojny" z Kijowa i ich żmudzkich popleczników.
Po trzecie, dla rządu z Kijowa, wobec zmiany priorytetów polityki amerykańskiej, jest to ostatnia szansa na wplątanie NATO do wojenki z Rosją. Nie tylko dowartościowałoby to znaczenie ekipy rządzącej wraz z kierującymi nią oligarchami. ale także uruchomiłoby kolejne transze gotówki, którą to, jak wiadomo, obecni władcy Ukrainy mogą wchłonąć w każdej ilości. (sjw)